Samotność

O. Marian Zawada OCD

Samotność

Ponieważ interesuje nas przestrzeń życia duchowego i konsekrowanego, w tym krótkim artykule chciałbym pominąć kwestie osamotnienia (typowe dla psychologii czy socjologii konteksty), natomiast skupić się i zaprezentować kwestie typowo duchowe głębokiej antropologii.

Owszem, współczesne dokumenty Kościoła mówią o trwodze samotności[1] i jest ona dana czasem w trudny sposób, ale nie należy pozwolić umknąć istocie samotności, broniąc ją przed naporem jedynie psychologicznych punktów widzenia.

 

Samotność u źródeł podmiotowości

Punktem wyjścia jest samotność rozumiana jako część najgłębszej tajemnicy człowieka, osadzonej na tym samym poziomie co osoba czy wolność, a może jeszcze głębiej. Samotność tak usytuowaną można uznać za element samego aktu stwórczego, w którym Bóg obdarowuje człowieka podmiotowością. Dzieje się to poprzez oddzielenie od innych, odrębność osobową (rzeczywistość z akcentem duchowym), jak i przez ciało (cielesność, oddzielenie fizyczne). Samotność jest podstawową formą doświadczenia siebie, swej niezbywalnej odrębności, jako zadomowienie u siebie. Mamy zatem dwa poziomy: bycia (wymiar ontologiczny) i duchowego osadzenia (bycia u siebie, zadomowienia w sobie)[2].

Samotność nie jest prostą alternatywą wspólnoty z ludźmi, stanowi bardziej przestrzeń dojrzewania, a Pismo św. rzeczywiście akcentuje ten problem, kiedy na przykład w Księdze Mądrości spotykamy imię człowieka – „samotne stworzenie” (10, 1). Ten typ obecności u pierwszego człowieka Adama owocował umiejętnością nazywania rzeczy po imieniu. Taka właśnie samotność stanowi podstawę wypracowywania relacji z otaczającą człowieka rzeczywistością. Samotność jest drogą poznania i docierania do prawd, do głębi znaczeń. Jest „trwaniem”, wytrwałością bycia i świadkiem nieprzekazywalności swej wewnętrznej prawdy.

Ma to decydujące znaczenie przy podejmowaniu konsekracyjnego stylu życia.

Obok tej podstawowej funkcji w przestrzeni samotności nabiera znaczenia jakość istnienia. Jest ono przestrzenią do zagospodarowania, a samotność służy w dużej mierze świadczy wypracowaniu formatu duchowego człowieka. Dosadnie to ujął jeden z filozofów: „W samotności człowiek marny czuje swą marność, a wielki – swą wielkość” (Schopenhauer).

Przestrzeń samotności jest przestrzenią zadomowienia. Uczy umiejętności zamieszkania, Ten, kto „nie jest”, nie potrafi być „u siebie”, wałęsa się po „cudzych domach”, jest jakby nieobecny w sobie. Złe przeżywanie samotności może być związane z grzechem, co ujawnia „syndrom Kaina”, który po zabiciu swego brata stał się tułaczem i zbiegiem (Rdz 4, 12). Grzech wyprowadza człowieka na zewnątrz i nie pozwala zamieszkać w sobie. Często w pułapce tego problemu szuka się odurzenia w wielości kontaktów.

W tym kontekście w samotności można widzieć sposób powrotu do siebie, odnowienia duchowego, umocnienia podmiotowości.

Samotność u źródeł życia religijnego

Nadając samotności różne imiona, napotykamy również jej charakter religijny. Kiedy przyjmuje charakter konsekrowany oznacza to, że człowiek pragnie jedynego towarzystwa – samego Boga. Wtedy samotność jest przestrzenią spotkania z Bogiem, zamieszkiwaniem w Bogu. To wyjaśnia takie fenomeny jak odważne podjęcie życia pustelniczego. Samotność staje się wtedy jako życie zastrzeżone dla Boga. Inną samotność określa decyzja naukowca czy polityka, który wybiera ją dla kariery, inną zaś – osoby konsekrowanej.

Samotność jest w tym kontekście nie tyle „usytuowaniem” społecznym, co duchowym. Według św. Jana od Krzyża posiada ona dwa oblicza: jest drogą do wewnętrznej wolności oraz jest stróżem wyłączności w zjednoczeniu mistycznym.

Na początku życia duchowego jest ona rodzajem uwolnienia, na końcu zaś świętowaniem miłości. Bóg prowadzi duszę drogą coraz większej samotności, uciszenia i wolności ducha, by nie była skrępowana żadnym szczegółowym poznaniem, żadną rzeczą duchową, żadnym upodobaniem, żadnym wrażeniem, trwając w zupełnym ogołoceniu ducha ( por. PD 35,46). U celu drogi zaś, samotność staje się orzeźwieniem duszy, gdyż doskonale odnajduje ona odpoczynek w Bogu (por. PD 35,4).

Samotność św. Jana od Krzyża jest wpisana w konflikt dawnego i nowego człowieka. Nowy człowiek pragnie spotkania z Bogiem, stary człowiek podąża śladem swoich pragnień. Konfliktowa obecność pierwiastka naturalnego i boskiego (por. Ga 5, 17) wnosi radykalny spór pomiędzy łaską i grzechem, rzeczywistość regularnej walki. Bóg wyprowadza człowieka z ograniczeń jego upadłej natury poprzez przyciąganie do Siebie. Ten rodzaj duchowej grawitacji wyrywa spod brzemienia dotychczasowości. Samotność staje się upragniona jako przestrzeń przemiany. Może być porównana do samotności jedwabnika, owijającego się kokonem (u św. Teresy od Jezusa kokon to Chrystus). Bóg w upragnionej samotności odrywa od człowieka od uwikłania w stworzenie, lecząc wszystkie niezdrowe powiązania. Samotność jest jak miejsce uczynione Bogu, jest zapraszaniem Pana. W samotności człowiek odkrywa i rozeznaje prawdę o swej kondycji, często niemożności sprostania duchowym zadaniom, wreszcie uczy się być sam na sam z Bogiem. W samotności pojawia się cały dramat i piękno tego, co znaczy być człowiekiem, jest ona drogą do własnej istoty. Ona pozwala nazywać i rozeznawać. W niej człowiek dojrzewa do życiowych decyzji.

Samotność jest najbardziej zaangażowanym oczekiwaniem, gdzie tęsknota pojawia się niemal w stanie czystym. Jest dystansem potrzebnym do pogłębienia poznania i miłowania. Wielcy samotnicy (np. Ojcowie pustyni czy mnisi pokoju trapistów czy kartuzów) przez tyle wieków wychodzili na ustronia i pustynie, by jeszcze mocniej doświadczyć Boga i swej własnej tajemnicy. Natura wymaga wsłuchania. Nie można tego osiągnąć w szmerze ludzkiej obecności. Zasłuchania nade wszystko wymaga kontemplacyjny Bóg. Samotność jest jak świadectwo miłości wybranej, jedynej, konsekwentnej, oblubieńczej. Jest swoistą pieczęcią konsekrowanej wyłączności.

 

Samotność taka jest najbardziej oczyszczająca, płodna, nie jest jakimś wyłamywaniem siebie z zasięgu miłości, ale odnajdywaniem człowieka od wewnątrz. Samotność potrafi być jednym z najbardziej radykalnych form wzrastania, ponieważ dopiero jej przestrzeń ujawnia człowieka <dla siebie>.

Kiedy człowiek uwalnia się od zgiełku codzienności, od mnogości wrażeń i reakcji uczuciowych, kiedy przestaje zaspokajać swe głody i pragnienia, przestaje zadowalać siebie, a chce zadowolić Boga, samotność odsłania całą swą moc: staje się przestrzenią prawdy i miłowania.

Samotności nie da się przeżywać w sposób „pogodny”, jest ona zadrą tajemnicy. Przeżywana nie tyle w sposób dobry, co święty, potrafi również zabliźniać przeszłość, zamykać etapy życia, wyzwalać, odkrywać głębszy sens, odnaleźć harmonię. Pogłębia nade wszystko wrażliwość na człowieka.

Jak zaznaczają mistrzowie samotności, w niej dojrzewa się do wielkości własnej tajemnicy, którą się nosi. W duchowym ogołoceniu, w pustce wyobraźni, człowiek przemierza samotnie ciemność Bożej drogi. Samotność nocy ciemnych to wielka klęska wszystkich ludzkich projektów, to klęska człowieka i zwycięstwo Boga. Samotność uwalnia od ograniczeń natury, zwłaszcza głodów psychologicznych, a otwiera na to, co duchowe. Ponieważ „mierzenie się” z Tajemnicą wymaga odwagi, wielu ucieka z tej przestrzeni. A to boskie oddalenie (Mistrz Eckhart mówi o odosobnieniu) od wszystkich rzeczy, siebie, człowieka – czyli w szerokim znaczeniu od tego, co stworzone, wprowadza wrażliwość na to, co boskie. Św. Jan od Krzyża jest przekonany, że spełnienie oblubieńczego charakteru duszy ludzkiej dokonuje się w samotności, sam na sam z Oblubieńcem (Noc ciemna, II 14, 1). Samotność jest więc przestrzenią boskiego spotkania. To dopiero w głębi takiej samotności, w głębi oczekiwania na Osobę, dochodzi do głosu cała doniosłość spotkania, jako wydarzenia, które zmienia historię człowieka. Samotność więc wprowadza i pogłębia zdolność do spotkania w wymiar absolutnego, wieczystego spotkania z Bogiem.

Samotność konsekrowana

Samotność dla konsekrowanego jest czymś więcej, jest ukryciem. Bóg ukrywa duszę w sobie. Boski Oblubieniec czasem pociąga i pochłania człowieka w jego tajemniczej głębi, domagając się wyłączności.

Człowiek duchowy podejmuje samotność, gdyż nadchodzi Bóg i puka w bramy serca: stoi i kołacze (Ap 3, 20). Samotność jest otwieraniem bram swego istnienia dla Stwórcy.

Samotność konsekrowana przywołuje trzy metafory: pustyni, obłoku, łona. Człowiek konsekrowany czuje jakby go umieszczono w jakiejś najgłębszej i nieogarnionej samotności lub na bezbrzeżnej i niekończącej się pustyni, gdzie nie można już ożywiać czy karmić żadnego stworzenia. W takich warunkach oczyszcza się „rdzeń” człowieczeństwa, jak organizm z pasożytów.  

Zewnętrza samotność, samotność cierpienia czy oddzielenia od ludzi ma czasem za zadanie jeszcze bardziej uświadomić tajemnicę trwania przy Chrystusie serce przy sercu, jak to rozumie bł. Elżbieta z Dijon. Pośród tej samotności Bóg oddziela niczym obłokiem od rzeczy ziemskich, aby zachować miłującego całego dla siebie (List 269).

W jej blaskach dostrzega się wyraźniej prawdę o stworzeniu, wspaniałą i przerażającą zarazem. Samotność przypomina wtedy dojrzewanie w ciemnym łonie. Brak wyraźnych i uchwytnych konturów życia jest dla zmysłowego człowieka przyzwyczajonego do kształtów i miar nie tyle trudne, co koszmarne.

Dzięki samotności rozświetlona zostaje tajemnica człowieka jako pięknego i zamieszkałego przez boga. Bł. Elżbieta z Dijon, która chciała być uwielbieniem chwały Boga, zrozumiała, jakie jest marzenie Stwórcy: móc kontemplować Siebie w stworzeniu, niczym w czystym i bez skazy krysztale, i widzieć, jak promieniuje wszystkimi Jego doskonałościami i całą Jego pięknością (Ostatnie rekolekcje, 8)[3]. Dlatego święci poświęcają życie temu dziełu, często wybierając niezrozumiałe ukrycie, samotność i milczenie swego istnienia. Chcą bronić i odkrywać tajemnicę boskiego zamieszkania, jak św. Teresa od Jezusa w diamentowym pałacu duszy.

Osoba konsekrowana winna odkryć samotność Boga, samotność Chrystusa jako swoje zadanie.

Człowiek duchowy, pragnąc iść poważnie drogą pierwszego przykazania i miłować Boga z całego serca, szuka wyłączności. Pragnie samotnością otoczyć się jak wewnętrzną atmosferą, by dotrzymywać towarzystwa najdostojniejszemu Gościowi duszy. Życie religijne staje się gościnnością serca, wyczekiwaniem, czuwaniem. Chrystus jest dla duszy rozmiłowanej sakramentalnym <Wszystkim>. Wtedy samotność jest źródłem pokoju i szczęścia, a świadomość, że jest się dla Boga zupełnie sam, tzn. całościowo, jeszcze bardziej zaprasza do ukrycia. W samotności człowiek potwierdza, że nasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu (Kol 3,3).

Samotność serca dla osoby konsekrowanej winna być jak „mała Betania”, gdzie Chrystus chętnie przychodzi odpocząć. To w samotni ducha człowiek pozwala sobie na najczulsze uczucia i wyznania. Samotność wyznacza przestrzeń zawierzenia.

Błogosławiona Elżbieta z Dijon wyznaje Chrystusowi tajemnicę swej samotności: Będę żyć w samotności, sam na sam z Tobą, zajmując się tylko Tobą, żyjąc tylko dla Ciebie, rozmawiając tylko z Tobą (Dzienniczek, 27.03.1899)[4]

Konsekracja w swej istocie powiązana jest z Chrystusem. Dlatego można mówić o uczestniczeniu w Jego samotności. Możemy uczestniczyć w samotności Syna Bożego i towarzyszyć Mu w najtrudniejszych chwilach. To fascynowało na przykład św. Teresę od Jezusa. Odkryła ona, że to przede wszystkim Chrystus potrzebuje pocieszenia, a nie my. Nie chce skupiać się na sobie. To bardzo ważna zmiana perspektyw: w głębi własnego osamotnienia, w głębi goryczy pragnąć pocieszać jeszcze bardziej udręczonego Boga. To jest duchowa szlachetność do odkrycia, do podjęcia. Człowiek samotny ma więc nieprawdopodobną okazję, by ofiarować Bogu własną samotność. Za to czeka najwyższa nagroda. Tu należy dodać jeszcze coś istotnego – modlitwa takich ludzi jest najbardziej skuteczna. Zamiast utyskiwać i pokrywać czas kirem żałoby dla niespełnionych oczekiwań, należałoby zobaczyć to jako niezwykłe wyróżnienie, jak wprowadzenie do pałacu Króla.

Ta Boska Samotność osiąga swą pełnię w chrystusowym zstąpieniu do piekieł. W naśladowaniu zstępowania Chrystusa do piekieł noce ciemne św. Jana od Krzyża znajdują swoje teologiczne wyjaśnienie. W takiej samotności rodzi się dar nowego życia, życia, które przynależy całkowicie do Boga.

Samotność jest mistyczna

Zupełnie inny charakter ma samotność zjednoczenia. Na początku jest ona ogołoceniem ze wszystkich rzeczy i dóbr tego świata. Bóg prowadzi duszę drogą coraz większej samotności, uciszenia i wolności ducha, by nie była skrępowana żadnym szczegółowym poznaniem, żadną rzeczą duchową, żadnym upodobaniem, żadnym wrażeniem, trwając w zupełnym ogołoceniu ducha ( por. Jan od Krzyża, Pieśń duchowa 35, 46). Doskonałość zdobyta poprzez całkowitą samotność, staje się później orzeźwieniem duszy, gdyż doskonale odnajduje ona odpoczynek w Bogu (por. tamże 35, 4). Poznanie tajemnic bożych odbywa się w samotności i głębokim milczeniu, a w biernej uwadze miłosnej Bóg objawia swą miłość duszy, która trwa w zapomnieniu i nasłuchiwaniu duchowym (por. Żywy płomień miłości 3, 34-36).

Św. Jan od Krzyża dla zobrazowania tego zagadnienia proponuje nam symbol samotnego ptaka i z analizy jego zachowań czyni piękny przyczynek do naszego tematu. Korzystając z psalmu 101 przytacza tekst o samotnym wróblu na dachu. Samotna dusza posiada właściwości samotnego ptaka:

  • który spoczywa zwykle na najwyższych miejscach (tzn. duch wznosi się w kontemplacji na boskie wyżyny),
  • który ma dziób zwrócony w stronę powiewu wiatru (tzn. duch zwraca się w tę stronę, skąd przybywa duch Bożej miłości),
  • który przebywa zwykle sam i nie dopuszcza innego ptaka blisko siebie, a gdy się który zbliży natychmiast odlatuje (tzn. duch w kontemplacji oddala się od wszystkich rzeczy i nie chce niczego , jak tylko samotności w Bogu).
  • który śpiewa głosem pełnym słodyczy (śpiew duszy dla Boga jest najmilszym darem).
  • który nie ma określonego koloru (tzn. nie jest zabarwiony uczuciem zmysłowym czy miłości własnej i… nie może wypowiedzieć, ani określić swych przeżyć, a to, co posiada jest przepaścią wiedzy Bożej)(por. Pieśń duchowa 14-15,24).

Samotność zjednoczenia osłania więc inne oblicze. W samotności człowiek wznosi się ponad wszystko, ponad własne możliwości duchowe i zapodmiatawia się bezpośrednio w Bogu. Nie tylko uwalnia od udręczeń i pożądań, ale tym bardziej Bóg rozmiłowuje się w niej, dla tej właśnie samotności (por. Pieśń duchowa 35, 2). W 14 strofie Pieśni między duszą i Oblubieńcem (por. C prolog) dusza upojona woła: „Mój Ukochany jest…. jak samotność, w której brzmią organy”. Do tego nawiązał Ojciec święty Franciszek, przywołując spotkanie Eliasza z Panem. Stwierdził, że Bóg jest jak „szmer łagodnego powiewu” lub – jak głosi tekst oryginalny – „dźwięcząca nić ciszy”. W ten sposób „zbliża się Pan, z ową dźwięcznością ciszy, właściwej miłości, nie czyniąc z tego widowiska”. (Franciszek o tajemnicy Bożego Narodzenia, 12.12.2013).

Św. Jan od Krzyża wyjaśnia, że w duszy rozbrzmiewają akordy najcudowniejszej boskiej muzyki i nazywa to ciszą przepojoną – słodycz muzyki i ukojenie ciszy zarazem (por. Pieśń duchowa 14-15,25). Samotność przemienia się w samotność rozśpiewaną miłością i wolnością, w której zadomawia się Duch.

Samotność jest eklezjalna

W wybranej samotności, w momencie, gdy serce ogarnięte jest wyłącznością względem Pana, w istocie doznaje ono tajemnicy rozszerzenia, bo stworzone jest przecież do miłowania. Głęboka samotność, która w jakiś sposób zamyka życie w niebie, sprawia, że człowiek nie tylko nie przestaje się interesować tym, którzy żyją na ziemi, ale konsekracja dopełnia spojrzenia. Samotność pełna miłości jest drogą do Boga, a może jeszcze bardziej jasno – drogą przez Boga do ludzi. W takiej samotności człowiek „powraca”. W takiej samotności rodzi się potrzeba dzielenia się tą jedyną miłością. Bł. Elżbieta z Dijon pisze:

„Chciałbym się cała przemienić w milczenie i adorację, bym coraz bardziej mogła pozwalać przenikać się Bogu i Nim napełniać tak, by przez modlitwę przekazywać Go tym biednym duszom, które nie znają daru Bożego” (List 131)[5].

W tej rozmodlonej samotności rodzi się również potrzeba zawalczenia o zbawienie dla człowieka, zwłaszcza o tego, który jest najdalej od dróg zbawienia, albo zuchwale kroczy z gorszego w gorsze.

Samotność wybrana nie jest rezygnacją z człowieka, jest wybraniem i darowaniem dla niego najpiękniejszej rzeczy w tajemnicy ducha. Tym darem jest najwyższe szczęście – zbawienie każdego. Św. Teresa od Jezusa, której jubileusz 500-lecia obchodzimy w 2015 roku pozostawiła niezwykłą modlitwę:

„O Boże mój prawdziwy, wiem, jak dziwna to rzecz, o co Cię proszę, byś miłował tych, którzy Ciebie nie miłują, byś otworzył tym, którzy nie kołaczą, byś zdrowie przywrócił tym, którzy kochają się w słabości swojej i robią, co mogą, aby ją jeszcze pogorszyć! Ale powiedziałeś, Panie, żeś przyszedł szukać grzeszników, oto ich masz, oto prawdziwi grzesznicy! Nie patrz na naszą ślepotę, Boże mój, jeno na te zdroje krwi, które Syn Twój za nas przelał. Im złość bardziej zajadła, tym wspanialej niech nad nią zajaśnieje Twoje miłosierdzie!” (Wołania duszy do Boga 8, 3).

 

[1] Kongregacja Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń życia apostolskiego, Radujcie się List okólny do osób konsekrowanych, Watykan 2014, nr 11.

[2] Należy z całą powagą przestrzec przed próbami tworzenia nowej samoświadomości typu gender, która uderza w zasadniczy sposób w owo „bycie u siebie”, gdyż lansuje swobodę wyprowadzania się i funkcjonowania w różnych „kontekstach”. Podstępnie niszczy się samą podmiotowość.

[3] Tamże, s. 178.

[4] Tamże, s. 55.

[5] Tamże, s. 98.