RATIO — FIDES — CARITAS
Droga duchowa św. Edyty Stein
Rozpoczynając encyklikę Fides et ratio, Jan Paweł II
stwierdza, że „wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których
duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy”. Bóg bowiem
zaszczepił w ludzkim sercu dążenie do prawdy, które ostatecznie
ma prowadzić do poznania Jego samego. Dzięki temu
człowiek — poznając i miłując Boga — może także dotrzeć do
pełnej prawdy o sobie.
Duchowa droga św. Edyty Stein, prowadząca od rytualnego
judaizmu w okresie dzieciństwa, przez świadome odrzucenie
wiary religijnej i fascynację filozofią, aż do chrztu w dzień
Nowego Roku 1922, jest wymownym tego potwierdzeniem.
Sam papież w tejże encyklice wśród wielu wybitnych myślicieli,
którzy potrafili genialnie konfrontować wiedzę filozoficzną i
wiarę, wymienia Edytę Stein (zob. FR 74).
Jeśli jej postawę przed nawróceniem można umownie opisać
hasłem z encykliki: ratio, nawrócenie określić pojęciem fides,
to okres po nawróceniu, w którym Edyta w sposób niezwykle
konsekwentny żyła łaską przyjętego chrztu, można z
pewnością zamknąć w pojęciu caritas. Jak wynika z jej autobiografii
i listów, odkrycie Chrystusa jako odwiecznej Prawdy
zaowocowało heroiczną miłością do Niego i Kościoła jako Mistycznego
Ciała, jak również do własnego narodu i wszystkich
ludzi. Zatem ratio, fides i caritas to trzy etapy jej drogi duchowej,
a raczej trzy nakładające się z biegiem czasu płaszczyzny
życia duchowego, które doprowadziły ją do chrześcijańskiej
doskonałości. Przyjmując wiarę katolicką Edyta Stein
nie zrezygnowała bynajmniej z uprawiania filozofii. Przeciwnie,
fenomenologia jeszcze bardziej uwrażliwiła ją na treść
Objawienia zawartą w Piśmie świętym i liturgii, jak również
otwarła na Chrystusa obecnego w bliźnich. Ze względu na Tego,
który był dla niej Prawdą i Miłością, porzuciła karierę naukową
i wstąpiła do Karmelu. Boża Opatrzność dopełniła tę
jej drogę od prawdy przez wiarę do miłości śmiercią męczeńską
w oświęcimskim krematorium dnia 9 VIII 1942 roku.
Odkąd posłano małą Edytę do szkoły, wyróżniała się ona
zdolnościami i pilnością, które w połączeniu z wrodzonym
uporem były jej naturalną dyspozycją dla dociekania prawdy.
Nie dziwi więc, że ku niemałemu zaskoczeniu rodziny i najbliższego
otoczenia wybrała studia filozoficzne, uwieńczone
doktoratem. Nie obeszło się bez duchowego kryzysu. Najpierw
w wieku 14 lat było to odrzucenie judaizmu, a potem w czasie
studiów doświadczenie jak ograniczone były jej możliwości poznawcze,
mimo że za wszelką cenę pragnęła pozostać wierna
oczywistości prawdy. Odnośnie do tego pisze: „Książki nie dadzą
mi niczego, dopóki w danej kwestii nie osiągnę jasności
przez własny wysiłek. Poszukiwanie jasności męczyło mnie teraz
bardzo i nie dawało spokoju we dnie i w nocy. Przestałam
sypiać i ta bezsenność miała trwać przez wiele lat”1.
Z jednej strony wierność prawdzie, a z drugiej metodologiczna
rzetelność w analizowaniu każdego zaobserwowanego
zjawiska, nie pozwoliły jej przejść obojętnie wobec śladów
obecności Boga i wiary ludzi, których spotykała na swej drodze
życia. Przygotowania Maxa Schelera do przejścia na katolicyzm,
dyskusje światopoglądowe z protestancką przyjaciółką,
uznaną w Getyndze filozofką Jadwigą Conrad-Martius,
która potem za zgodą biskupa była jej matką chrzestną, następnie
postawa ufnej nadziei Anny Reinach po śmierci swego
męża, promotora doktoratu Edyty Stein…, to wszystko wpisuje
się w jej duchową drogę do przyjęcia wiary w Jezusa Chrystusa.
Nawet z pozoru drobny epizod, jaki miał miejsce podczas
zwiedzania katedry w Heidelbergu w towarzystwie swej
—————————
1 Tamże, s. 223.
— 3 —
przyjaciółki Pauliny Reinach, pozostawił trwały ślad duchowy.
Wtedy bowiem do katedry „weszła jakaś kobieta obarczona
koszykiem i uklękła w jednej z ławek na krótką modlitwę”.
Wspominając po ponad 20 latach tę ważną dla siebie chwilę,
Święta pisze: „Było to dla mnie coś zupełnie nowego. Do synagogi
i zborów protestanckich, do których chodziłam szło się
tylko na nabożeństwo. Tu ktoś oderwał się od wiru zajęć, aby
wstąpić do pustego kościoła, jakby na jakąś poufną rozmowę”2.
Utrwaleniem powziętej decyzji o przyjęciu Chrztu była w
przypadku Edyty Stein lektura dzieł św. Teresy z Avila, w
treści których odkryła własną głębię.
W liście do jednej ze swoich uczennic, dokonała czegoś w
rodzaju podsumowania własnej drogi duchowej: „Bóg każdego
prowadzi jego własną drogą; jedni dochodzą do celu prędzej i
łatwiej, inni później i trudniej. Wszystko, co możemy uczynić,
jest drobnostką w porównaniu z tym, co otrzymujemy. Ale to
niewiele musimy sami zrobić. Przede wszystkim wytrwale
modlić się o poznanie właściwej drogi; kiedy się ją dostrzeże,
iść bez oporów za natchnieniem łaski”3. Właśnie współpraca z
łaską Bożą i wytrwała modlitwa, to istotne elementy bezpośredniego
przygotowania Edyty Stein do przyjęcia chrztu i zarazem
metoda pogłębienia swej wiary. Między innymi w listach
do zaprzyjaźnionych zakonnic, pisanych już po swoim
nawróceniu, często daje upust swej radości z udziału w liturgii.
Wzmiankuje też o tym, że wiele czasu spędzała przed Najświętszym
Sakramentem, gdyż „Pan jest obecny w tabernakulum
z Bóstwem i człowieczeństwem; nie ze względu na siebie,
lecz ze względu na nas! Wie On także, że my — tacy, jacy jesteśmy
— potrzebujemy Jego osobistej bliskości. W konsekwencji,
każdy dobrze myślący i czujący człowiek, zostaje pociągnięty,
aby tam przebywać tak często i długo, jak może”4.
—————————
2 Tamże, s. 310.
3 List do Anneliese Lichtenberger, 17 VIII 1931, w: tamże, s. 274-275.
4 List do Elsy Dursy, 7 V 1933, w: tamże, s. 403.
W jej nawróceniu znamienne jest to, że po pasji dociekania
prawdy, drugim żywiołem duchowym stała się Eucharystia i
Liturgia godzin5. Można więc powiedzieć, że dla Edyty Stein,
podobnie jak było to w pierwotnym chrześcijaństwie, dopełnieniem
łaski chrztu stał się swoisty katechumenat liturgiczny,
który pozwolił jej doświadczyć Bożej miłości i niejako od
środka rozpoznać prawdę o Ciele Mistycznym Chrystusa. To
właśnie liturgia doprowadziła ją do doświadczenia Chrystusa
żyjącego w swoim Kościele. „Modlitwa Kościoła — czytamy w
jednym z jej dzieł — jest modlitwą żyjącego w nim Chrystusa,
a swymi korzeniami dosięga Jego modlitwy w czasie, gdy żył
na ziemi. […] Życie modlitwy samego Chrystusa dało nam
klucz do zrozumienia modlitwy Kościoła”6. Właśnie poprzez
modlitwę i Eucharystię łaska chrztu coraz bardziej owocowała
w niej żywą wiarą. Nie wydaje się jednak, aby modlitwa świętej
miała za przedmiot jedynie jej osobiste zbawienie. Wprost
przeciwnie — jak wynika ze źródeł, od samego początku swą
modlitwą Święta ogarniała Kościół, ówczesny świat bardzo
niespokojny z racji nasilającego się faszyzmu, a nade wszystko
Naród Wybrany, którego przynależności nigdy się nie wyrzekła,
nawet wtedy, gdy zaniechała wszelkich judaistycznych
praktyk religijnych. Zafascynowana duchową Matką Karmelu
— św. Teresą z Avila, komentuje jej życie oraz pisma i stwierdza,
że bezgraniczne, pełne miłości oddanie się Bogu jest najwyższym
stopniem modlitwy. „Dusze, które go osiągnęły, są
prawdziwie sercem Kościoła, żyje w nich arcykapłańska miłość
Chrystusa”7. Jakże nie odnieść tych słów do naszej Świętej,
tym bardziej, że w różnych jej pismach i listach wiele razy
pojawia się temat miłości do Chrystusa i Jego Kościoła. Tą zaś
—————————
5 Jak niezwykle ceniła sobie tę modlitwę świadczy fakt, że w ostatnim
liście, pisanym do swojej przełożonej w klasztorze w Echt, na trzy dni przed
śmiercią, prosi o następną część brewiarza i dodaje: „[…] dotąd mogłam się
wspaniale modlić”. — Zob. List do m. Ambrozji Antonii Engelmann, 6 VIII
1942, w: tamże, s. 380.
6 Modlitwa Kościoła, w: Edyta Stein, S. Teresa Benedykta od Krzyża, Z
własnej głębi, t. 2, Kraków 1978, s. 139 i 143.
7 Tamże, s. 151.
— 5 —
miłością s. Benedykta ogarniała cały świat, bliskich sobie ludzi,
a także Żydów. Za przykład niech posłużą zdania z listu
jednej z uczennic: „Jestem jedynie narzędziem Pana. Każdego,
kto zwraca się do mnie, chciałabym prowadzić do Niego. Skoro
spostrzegam, że nie o to chodzi, ale liczy się moja osoba, wtedy
nie mogę już służyć za narzędzie Bogu; muszę Go prosić, by
dopomógł w inny sposób”8. Podobnie pisze do Gertrudy von de
Fort: „Każdy, kto ma miejsce w moim sercu i w moich modlitwach,
może tylko zyskać”. Mając na myśli rychłe wstąpienie
do Karmelu dodaje: „Kiedy już będę w tym głębokim pokoju —
a od niego dzieli mnie jeszcze prawie przepaść — z całą świadomością
wypełnię swój święty obowiązek modlitwy za tych,
którzy muszą żyć w świecie”9. Zanim jednak przekroczy próg
klauzury, prawdopodobnie z kwietniu 1933 roku, zatroskana o
los swoich współbraci Żydów, ośmiela się napisać list do papieża
Piusa XI, prosząc o interwencję. Wymowne jest to, że w
formie pytania retorycznego powołuje się na żydowskie pochodzenie
Chrystusa: „Ta walka niosąca zagładę krwi żydowskiej
nie jest znieważaniem najświętszego człowieczeństwa naszego
Zbawiciel, Najświętszej Dziewicy i Apostołów?”10.
Nasza Święta daleka jest od duchowego eskapatyzmu, który
jest tchórzliwą ucieczką przed światem, rzekomo dla doskonalszego
zjednoczenia z Bogiem. Dla niej chrześcijańska
doskonałość wiedzie po bezdrożach codzienności i świata.
„Bezpośrednio przed i jeszcze długo po moim nawróceniu —
pisze św. Edyta Stein — myślałam, że prowadzić życie religijne
oznacza porzucić wszystko, co ziemskie, i żyć tylko myślami
o rzeczach Bożych. Stopniowo jednak zrozumiałam, że na
tym świecie żąda się od nas czegoś innego; nawet wiodąc życie
—————————
8 List do Erny Hermann, 19 XII 1930, w: tamże, s. 208.
9 List do Gertrudy von de Fort, 9 X 1933, w: tamże, s. 447.
10 List do papieża Piusa XI, w: Święta Teresa Benedykta od Krzyża
Edyta Stein, Autoportret z listów, częśc pierwsza 1916-1933, Kraków 2002,
s. 458.
kontemplacyjne, nie wolno zrywać kontaktu ze światem. […]
im głębiej ktoś zanurzył się w Bogu, tym więcej, w tym samym
duchu, musi «wyjść z siebie», tj. wchodzić w świat, by mu nieść
życie Boże”11. Na dwa miesiące przed swoim wstąpieniem do
Karmelu zwraca się do swojej zakonnej przyjaciółki, która po
przejściu z protestantyzmu na katolicyzm, niebawem wstąpiła
do benedyktynek: „Niech Siostra modli się za mnie, bym się
stała godna żyć w tym najgłębszym sanktuarium Kościoła i
wstawiać się za tymi, którzy muszą działać w świecie”12.
W imię miłości do Kościoła i człowieka uwikłanego w
świat, Edyta Stein była gotowa nawet na cierpienie, które
„[…] jest najpewniejszą drogą do zjednoczenia z Panem. Jakże
potrzebna jest, zwłaszcza w naszych czasach, zbawcza moc
płynąca z ochotnie niesionego krzyża”13. Te słowa napisane
przed przekroczeniem zakonnej klauzury były dla niej swoistym
proroctwem.
Jak więc widać, w duchowym itinerarium św. Edyty Stein,
którego osią był chrzest św., punkt wyjścia stanowiło poszukiwanie
prawdy filozoficznej, zaś punktem dojścia stało heroiczne
umiłowanie odwiecznej Prawdy, jako przejaw dojrzałej
wiary, osiągającej szczyty doskonałości. Nie myli się więc nasza
Święta, gdy nadmienia w liście, że „Bóg jest prawdą. Kto
szuka prawdy, szuka Boga, choćby o tym nie wiedział”14.
Ks. prof. Marek Chmielewski
Wydrukowano w: „Głos Karmelu” 2009, nr 1(25), s. 12-15
—————————
11 List do Kaliksty Kopf, 12 II 1928, w: Autoportret z listów (1916-1933),
s. 125-126.
12 List do Adelgundy Jaegerschmidt, 27 VIII 1933, w: tamże, s. 435.
13 List do Anneliese Lichtenberger, 26 VII 1933, w: tamże, s. 422.
14 List do Adelgundy Jaegerschmidt, 23 III 1938, w: tamże, s. 297.__