Być pełniej

Być człowiekiem pełniej w myśli Edyty Stein

Wstęp

Teologia stanowi obecnie jedną z najbardziej dynamicznych dziedzin nauki. Jawi się przy tym jako dziedzina ciekawa, chociażby ze względu na to, że jej pierwszorzędnym obiektem, a jednocześnie polem działania, jest człowiek. Największy rozwój nauka ta przeżywała w XX stuleciu, obecnie jest on stymulowany rozwojem innych nauk: socjologii, psychologii, techniki inżynieryjnej, genetyki i farmakologii.

Człowiek nadal cieszy się dużym zainteresowaniem powyższych nauk. Prowadzi się badania nad funkcjonowaniem, życiem, działaniem, sposobem podejmowania decyzji i środowiskiem, w  którym osoba ludzka się realizuje. Wszystkie te nauki, chociaż człowiek stanowi podmiot ich badań, często traktują go przedmiotowo, zapominając o jego ludzkiej godności i człowieczeństwie. Inaczej jest z teologią, gdzie osoba ludzka jest rozpatrywana całościowo. W teologii (szczególnie moralnej) brane są pod uwagę wszystkie wymiary życia ludzkiego, zwłaszcza działanie człowieka na płaszczyźnie duchowej, moralnej i fizycznej. Teologia zawsze rozpatruje czyn ludzki w kontekście całego człowieka, nie zaś – jak często podchodzą do tego problemu inne współczesne nauki – wyobcowując i oddzielając poszczególne sfery człowieka od jego osoby.

W dzisiejszym świecie człowiek został poddany instrumentalizacji, degeneracji, wewnętrznemu rozdarciu, deprawacji i uprzedmiotowieniu. Na straży godności i wartości osoby ludzkiej trwa Kościół, ale także każdy, kto „pełniej” chce być człowiekiem – bardziej lub mniej wykształcony, bogaty lub biedny, młody lub w podeszłym wieku. W obecnym świecie potrzebne są prawdziwe autorytety, szczególnie moralne, osobowości silne i odważne, które jednoznacznie będą dbać o godność osoby ludzkiej, przekazując społeczeństwu prawą i zdrową naukę, popartą przykładem własnego życia.

Taką osobą była żyjącą w XX wieku Edyta Stein. Ze spuścizny tej kobiety – późniejszej siostry Teresy Benedykty od Krzyża – wyłania się koncepcja osoby ludzkiej, która jest dla świętej  podmiotem działania człowieka rozpatrywanym całościowo pod kątem filozoficznym i teologicznym. Edyta Stein była postacią posiadającą znamiona uniwersalnej symboliczności. Jest ona w swojej jednostkowej głębi symbolem autentycznej sytuacji „intelektualnego dnia dzisiejszego”. Ufamy, że jej postawa pozostanie w przyszłości świadectwem i swoistą syntezą XX wieku. Wyjątkowość tego świadectwa, to łączenie wielu tradycji filozoficznych, narodowościowych, historycznych i religijnych: neotomizmu, fenomenologii, egzystencjalizmu; niemieckości, żydostwa, polskości; judaizmu, ateizmu i katolicyzmu.

Filozofię i egzystencję Edyty Stein można określić jako dynamiczną, rosnącą, żywą. Jej życie nie jest określane przez bezosobową filozofię bytu, siły historii czy przyrody, lecz przez dialog z drugim człowiekiem, honorujący jego „inność” i konkretne działanie niosące mu pomoc. Niezwykłe spojenie refleksji i aktywności Edyty Stein buduje jej tożsamość na kształt „twierdzy duchowej”. Trud w jej wznoszeniu wieńczy postawa, dla której heroizm jest niejako naturalną konsekwencją, ale zarazem darem. Edyta Stein płaci najwyższą cenę: oddaje samą siebie, ale jest to zapłata wypracowana na drodze syntezy rozumu, wiary i łaski2. Tylko człowiek  wewnętrznie  zintegrowany i dojrzały jest zdolny do tak głębokich refleksji, czego następstwem są konkretne czyny, jasne i świadome działanie, wrażliwość na drugiego człowieka i niesienie mu konkretnej pomocy. Takie cechy charakteryzują Edytę Stein – człowieka, kobietę, filozofa i zakonnicę. Świadectwo jej życia stanowi wzorzec dla niejednego człowieka poszukującego sensu życia, prawdziwych wartości, mocnych i autentycznych autorytetów moralnych i etycznych.

Współczesny kontekst problemów związanych z człowieczeństwem i wątpliwości, które się  rodzą – czy działania człowieka są działaniami zawsze poprawnymi moralnie; jak chrześcijanin ma się stosować do wynikających stąd problemów; jakie szanse a jakie „zagrożenia” niesie ze sobą dla człowieka kolejny dzień – przynagla nas do podjęcia tematu o człowieku jako podmiocie działania w kontekście teologii dogmatycznej i moralnej, opierając swoje rozważania na wypowiedziach Edyty Stein.

Istotnym tematem teologii moralnej (ten aspekt bowiem będzie się pojawiał najczęściej), tym, co ją tworzy i czym się ona zajmuje, jest człowiek. Dlatego w pierwszym rozdziale tej książki zastanowimy się nad wymiarem naturalnym człowieka, tzn. nad jego pochodzeniem, przeznaczeniem oraz jego „konstrukcją” psychofizyczną.

W drugim rozdziale przejdziemy do omówienia zagadnień związanych ściślej z wymiarem nadprzyrodzonym człowieka. Dokonamy też analizy zagadnienia łaski oraz współpracy człowieka z łaską. Następnie ukażemy konieczność łaski wiary do zbawienia, a także cnoty pomocne, takie jak nadzieja i miłość.

W trzecim rozdziale zajmiemy się ściśle zagadnieniem realizacji człowieczeństwa przez realizację powołania.

Korzystając z bagażu wiadomości, jaki zdobędziemy, opierając się na wypowiedziach Edyty Stein, postaramy się przedstawić człowieka jako podmiot działania, który ma nie tylko „żyć” i „być”, ale powołany jest do tego, by „być człowiekiem pełniej…”.

Człowiek – wymiar naturalny

Rozważania na temat człowieka jako podmiotu działania rozpoczynamy od zastanowienia się nad nim samym, nad jego pochodzeniem i przeznaczeniem, a także nad tym, co konstytuuje człowieka – a więc jego ciałem i duszą.

Ciało człowieka wyrazem wnętrza

Człowiek objęty Bożym dziełem stworzenia i Chrystusowym dziełem zbawczym jest istotą cielesno-duchową zdolną dać Bogu odpowiedź na Jego zbawcze wezwanie. U podstaw wielu zawodnych i wątpliwych odpowiedzi na pytanie: kim jest człowiek?, leży niezrozumienie lub niedocenianie faktu, że w swych najgłębszych, istotnych wymiarach i odniesieniach człowiek stanowi tajemnicę, której nie da się zgłębić samym rozumem ludzkim – mimo że może on w tym zakresie wiele wyjaśnić. Stein mówi, że istnienie ludzkie jest istnieniem cielesno-psychicznoduchowym. Człowiek, będąc ze swej istoty duchem, dzięki swemu życiu duchowemu wychodzi z siebie i wkracza w otwierający się przed nim świat, choć siebie jednocześnie nie opuszcza3. Pomocy w wyjaśnieniu tajemnicy natury człowieka szukać możemy w Piśmie Świętym. Jest ono bowiem objawieniem człowiekowi Boga i Jego dzieł, a także objawieniem samego człowieka, zwłaszcza w Chrystusie – Człowieku najdoskonalszym.

Dwa teksty z Księgi Rodzaju uważane są powszechnie za bardzo wyraźnie mówiące o cielesnym stworzeniu człowieka i jego miejscu w stworzonym przez Boga świecie. Mowa o 1. i 2. rozdziale Genesis:

A wreszcie rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi». Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną, abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi» (Rdz 1,26-28).

Człowiek w porządku stworzenia był ostatnim dziełem stwórczym Boga. Stał się ukoronowaniem całego stworzenia. „Człowiek – pisze Jan Paweł II – zostaje obdarzony najwyższą godnością, która jest zakorzeniona w wewnętrznej więzi łączącej go ze Stwórcą. Jaśnieje w nim odblask rzeczywistości samego Boga”5. Drugi ze wspomnianych fragmentów jest opisem stworzenia człowieka według tradycji jahwistycznej:

Wtedy to Pan ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą. A zasadziwszy ogród w Eden na wschodzie, Pan Bóg umieścił tam człowieka, którego ulepił. Na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące oraz drzewo życia w środku tego ogrodu i drzewo poznania dobra i zła. Pan Bóg wziął zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał. A przy tym Pan Bóg dał człowiekowi taki rozkaz: «Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania, ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz». Potem Pan Bóg rzekł: «Nie jest dobrze, aby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc». Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby przekonać się, jaką da im nazwę. Każde jednak zwierze, które określił mężczyzna, otrzymało nazwę «istota żywa». I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu, ale nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny. Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, ten powiedział: «Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo z mężczyzny została wzięta». Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem. Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu (Rdz 2,7-25).

Jak twierdzi Jan Paweł II, cały ten tekst zdumiewa i zaskakuje inną głębią ujęcia prawdy o człowieku. Opis ten, połączony z przedstawieniem pierwotnej niewinności i szczęśliwości, a następnie pierwszego upadku posiada z gruntu inny charakter7. Człowiek w tym tekście ukazany jest od strony swojej podmiotowości. Uwidacznia się ona między innymi w rozkazie, jaki Bóg kieruje do człowieka: „z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania; ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz” (Rdz 2,16-17). Podmiotowość została ukazana również w tym, że człowiek nadaje nazwy wszelkiemu stworzeniu: „I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu” (Rdz 2,20). Oba przytoczone fragmenty ujawniają zasadnicze przejawy człowieczeństwa.

Pierwszy z nich odnosi się do dwojakiego uzdolnienia człowieka – to znaczy do zdolności poznania prawdy oraz do decydowania o własnym losie. Jak wyjaśnia papież – słuchając słów Jahwe, człowiek musiał zrozumieć, że drzewo poznania nie tyle zapuściło swe korzenie w ogrodzie Eden, ile w jego własnym człowieczeństwie.

Następuje tu pierwszy, świadomy akt poznania wyrażony przez autora słowami: „nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny”, a tym samym zostaje wyrażona istotowa nieutożsamialność z widzialnym światem stworzonych istot żyjących. Człowiek zaczyna uświadamiać sobie swoją odrębność, swoją inność od stworzonego świata.

Zdolność człowieka do samoświadomości oraz samostanowienia świadczy o tym, iż posiada on atrybut duchowości. Obok życia duchowego, człowiek posiada również życie wegetatywne i życie zmysłowe, powiązane z faktem posiadania ciała. Właśnie poprzez ciało człowiek uczestniczy w widzialności świata stworzonego. Bóg więc, stwarzając człowieka jako istotę żywą, stwarza go jako nowy cielesny byt, nową dziedzinę bytu materialnego – pisze Edyta Stein – tworzy to, co nazywamy istotami żywymi10. Dodaje następnie, że bytem cielesnym w swej istocie jest to, w czym jakieś jestestwo posiada siebie samo w postaci jakby „wykończonej”, to znaczy faktycznie rozwiniętej i samodzielnie zamkniętej oraz odgraniczonej w postaci, w której spoczywając definitywnie przedstawia i objawia, czym jest11. Królestwo cielesności to królestwo „natury”, albo królestwo ziemskie w ścisłym sensie.

Jeżeli na szczeblu rzeczy martwych – mówi Edyta Stein – nie można jeszcze mówić o prawdziwej cielesności, to dzieje się tak z dwóch powodów:

(1) ponieważ postać tych rzeczy nie jest czystym skutkiem ich własnej formy istotowej, lecz w znacznej mierze jest wewnętrznie uwarunkowana i w tym sensie „przypadkowa”;

(2) ponieważ w naturze „upadłej” pełnia materialna nie pozostaje w żywotnej jedności z formą istotową, lecz poddana jest panowaniu formy tylko zewnętrznie – dlatego można mówić o naturze martwej. Co jednak upoważnia nas, aby mówić o ciele w odniesieniu do tak zwanych istot żywych, które przecież wraz z materią, z jakiej się tworzą, przyjmują w siebie jej martwą naturę? Edyta Stein dodaje, że o ciele można mówić, ponieważ zamknięty w sobie twór ukształtowany jest przez formę istotową jako wyraz jego własnego „ja”, choćby z materii, która może opierać się kształtowaniu, mącić „czystość wyrazu” i prowadzić do rozpadu tego tworu.

Chcąc powyższe treści wyjaśnić, święta uzupełnia je następującą wypowiedzią:

Całe ciało jest rzeczą materialną, którą mogę spostrzec przy pomocy zmysłów zewnętrznych. Dostrzeganie własnego ciała podlega jednak szczególnym ograniczeniom – jak wobec żadnego innego ciała – ponieważ nie posiadam w stosunku do niego żadnej pełnej swobody poruszania się ani nie mogę go ze wszystkich stron obserwować, gdyż nie mogę się «od niego odłączyć». Natomiast w stosunku do mego ciała nie jestem zdana tylko na spostrzeżenie zewnętrzne. Spostrzegam je również od wewnątrz. Dlatego jest ono żywym ciałem [Leib], a nie tylko ciałem materialnym [Köper]; jest «moim» ciałem, tak jak nic zewnętrznego nie jest «moim», bo ja w nim mieszkam jak w «rodzonym» domu, odczuwając, co się w nim i z nim dzieje, a czując, jednocześnie je spostrzegam. Odczuwanie procesów cielesnych jest równie dobrze «moim życiem», jak moje myślenie i radości, choć są to zjawiska życiowe zupełnie innego rodzaju. […] Co zdarza się mojemu ciału, to zdarza się również i mnie; i właśnie tam, gdzie mu się to przytrafia; jestem bowiem obecna we wszystkich częściach mego ciała, gdzie czuję coś, jako obecne.

Procesy cielesne mogą włączać w życie osobowe każdy krok, każdy ruch ręki, podjęte dobrowolnie i posiadające sens są czynem osobowym, w którego jedności ciało (Leib) uczestniczy i jest odczute i rozumiane jako współdziałające. Będąc narzędziem moich czynów, ciało należy do jedności mojej osoby. Ludzkie „ja” jest nie tylko czystym „ja” i nie tylko „ja” duchowym, lecz także cielesnym. Ale to, co cielesne (leiblich), nie jest nigdy wyłącznie cielesne. Różnica między żywym ciałem (Leib) a ciałem materialnym (Köper) polega na tym, że jest ono ożywionym ciałem materialnym (beseelter Köper). Gdzie jest ciało żywe, tam też jest dusza. I odwrotnie: gdzie jest dusza, tam jest i żywe ciało15. Przedmiot materialny bez duszy jest tylko ciałem fizycznym, nie zaś ciałem żywym. Istota duchowa, która nie ma ciała materialnego, jest tylko czystym duchem, a nie duszą.

Jan Paweł II, chcąc dopełnić myśl Edyty Stein dotyczącą człowieka i jego osoby, dodaje:

Człowiek jest osobą. Stanowi on nie tylko jednostkę w obrębie swego gatunku, ale każda ta jednostka, każde ludzkie indywiduum posiada ten szczególny rys i znamię osobowości. W czym się ten rys wyraża? Aby na to odpowiedzieć, należy podkreślić, że definicję osoby ze szczególną pieczołowitością wypracowała myśl chrześcijańska w toku trudnych dociekań teologicznych na temat Trójcy Osób Bożych, czy też na temat osobowej jedności dwojga natur – Boskiej i ludzkiej w Jezusie Chrystusie. Stara definicja Boecjusza określa osobę jako substancjalny byt jednostkowy natury rozumnej (rationalis nature individua substantia).

Kontynuując tę myśl, papież powie dalej, że filozofia nowoczesna, która ujmuje rzeczy bardziej od strony ich przejawów niż od ich istoty, stanowi źródło owych przejawów, podkreśla jako znamię osoby bądź świadomość (Kartezjusz), bądź odpowiedzialność (Kant). Jakkolwiek będziemy podchodzić do tego, zawsze okaże się w końcu, że życie osobowe i sam fakt osoby są bezpośrednio związane z pierwiastkiem duchowym i z duchowością. Osobą może być tylko byt duchowy, bo tylko na kanwie duchowości daje się pojąć świadomość, zwłaszcza zaś świadomość i wolność. Wszystkie zaś owe rysy stanowią przejawy życia i bytu osobowego. Dzięki nim człowiek to nie tylko indywiduum ludzkiego gatunku, ale przede wszystkim pewna ściśle niepowtarzalna i właściwa tylko tej jednostce „wewnętrzna duchowa treść”, której nie da się przypisać innemu „ja”, treść, którą tylko w tym jednym, konkretnym „ja” można sobie uświadomić i uznać za własną, treść, za którą wreszcie, jako za własną, należy wziąć odpowiedzialność18. Chcąc podkreślić także omawiany w tym rozdziale wymiar cielesny człowieka, warto zaznaczyć, że w skład ludzkiej osoby wchodzi cały psychofizyczny i jednostkowy ustrój, a więc indywidualny organizm. Ten jednostkowy organizm o tyle tylko uczestniczy w osobowości, w życiu i fakcie osoby, o ile jest wewnętrznie ożywiony i przeniknięty ową niepowtarzalną treścią ludzkiego ducha, który w nim i z nim razem stanowi całą ludzką osobę. Ów rys osobowy – właściwy wyłącznie ludzkiej istocie pośród wszystkich bytów otaczającego nas widzialnego świata – powoduje, że każdy człowiek, aczkolwiek mieści się w granicach ludzkiego gatunku, to jednak równocześnie „występuje” poniekąd z tych granic, aby stanowić – każdy dla siebie – odrębny świat przeżyć, twórczości i celów. Ciało człowieka uczestniczy w godności „obrazu Bożego”; jest ono ciałem ludzkim właśnie dlatego, że jest ożywiane przez duszę duchową, i cała osoba ludzka jest przeznaczona, by stać się w Ciele Chrystusa świątynią Ducha. W zamyśle Bożym mężczyzna i kobieta są powołani do czynienia sobie ziemi „poddaną” (por. Rdz 1,28) jako „zarządcy” Boży. To władanie nie może być samowolnym i niszczącym panowaniem.

Mężczyzna i kobieta, stworzeni na obraz Stwórcy, który miłuje „wszystkie stworzenia” (por. Mdr 11,24), są powołani, by uczestniczyć w Opatrzności Bożej w stosunku do innych stworzeń. Z tego wynika ich odpowiedzialność za świat powierzony im przez Boga. Tu daje się także zauważyć podmiotowość człowieka, który rządząc, wykonuje polecenia Boga, jest koroną stworzenia, ale też narzędziem w ręku Stwórcy.

Przytoczone powyżej teksty podkreślają osobowy wymiar człowieka, szczególnie zaś jego cielesność. To właśnie poprzez wolną decyzję Boga człowiek jest osobą, czyli bytem podmiotowym, uzdolnionym do planowego i celowego działania, zdolnym do samostanowienia o sobie i zmierzającym do spełniania siebie.

Duże znaczenie cielesności człowieka znajduje swoją podstawę w niepowtarzalnym fakcie stworzenia człowieka na obraz Boga. Stanowi to istotną i zasadniczą treść objawienia starotestamentalnego. Nowy Testament dodaje ciału człowieka szczególnej wagi poprzez Jezusa Chrystusa – On jest doskonałym obrazem Boga Ojca (por. Kol 1,15), a człowiek jest obrazem Jego (por. Kol 3,9-10). Człowiek jako obraz Chrystusa, a przez to także obraz samego Boga, ma wielką i niezaprzeczalną godność, której nie posiada żadne inne stworzenie. Przez to człowiek

zajmuje szczególne miejsce w porządku dzieła stwórczego, którego staje się uwieńczeniem, a którego Bóg dokonał poprzez Jezusa Chrystusa – swoje Słowo.

 Dusza człowieka

Innym, niemniej ważnym „składnikiem”, pierwiastkiem konstytutywnym człowieka jest jego dusza. Bóg w momencie stwarzania człowieka tchnął w jego nozdrza tchnienie życia. Mówi nam o tym Księga Rodzaju:

„Wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą” (Rdz 2,7).

W Katechizmie Kościoła Katolickiego odnajdujemy następujący fragment mówiący o boskim pochodzeniu duszy: „Człowiek zadaje sobie pytanie o istnienie Boga, swoją otwartością na prawdę i piękno, swoim zmysłem moralnym, swoją wolnością i głosem sumienia, swoim dążeniem do nieskończoności i szczęścia. W tej wielorakiej otwartości dostrzega znaki swojej duchowej duszy. Zaród wieczności, który w sobie nosi, jest niesprowadzalny do samej tylko materii, ale jego dusza może mieć początek tylko w Bogu”. W innym miejscu Katechizm dodaje, że jedność ciała i duszy jest tak głęboka, iż można uważać duszę za „formę” ciała. Oznacza

to, że dzięki duszy duchowej ciało utworzone z materii jest ciałem żywym i ludzkim. Duch i materia w człowieku nie są dwiema połączonymi naturami, ale ich zjednoczenie tworzy jedną naturę.

Prowadząc rozważania nad człowiekiem, podmiotem działania, należy zastanowić się, skąd człowiek czerpie impulsy i co jest siłą napędową jego działań. „Poszczególne czyny i akty – jak mówi Jan Paweł II – oraz przeżycia ludzkie stanowią zespół skutków wypływających z jednego głównego i pierwszego źródła, jakim jest dusza ludzka. Świadczą one z całą mocą nie tylko o samym fakcie jej istnienia, ale swoim charakterem mówią również o jej naturze”. Kontynuując tę myśl, papież dodaje, że wyodrębnienie badawcze i wnikliwa analiza różnorodnych przejawów ludzkiego życia wskazuje nam, że owego pierwiastka zasadniczego, ożywiającego człowieka, stanowiącego pierwsze źródło i pierwszą zasadę wszystkich jego aktów, nie da się bez reszty sprowadzić do energii życiowych i sił złożonych w samej materii ludzkiego organizmu; nie da się z nimi bez reszty utożsamić. Jakkolwiek ciągle doświadczamy, że poszczególne przejawy ludzkiego życia wynikają z działania organizmu człowieka, to jednak, gdy zwrócimy się do dokładnej analizy treści ludzkich przeżyć, ponad wszelką wątpliwość stwierdzamy obecność jakiegoś pierwiastka pozamaterialnego. To ten pierwiastek leży u źródła tych przeżyć. Jan Paweł II na podstawie analizy ludzkich przeżyć podaje nam swoistą definicję duszy. Mówi, że definicja bytu duchowego, duszy duchowej, to ustrój od materii wewnętrznie niezależny, zdolny do poznania i celowego dążenia. Mówiąc o duchowości duszy ludzkiej, stwierdzamy, że taki ustrój tkwi u samych źródeł ludzkiego życia. Taka jest droga dojścia do stwierdzenia i określenia duchowości duszy ludzkiej jako odrębnego pierwiastka współistniejącego i współdziałającego z materialnym ustrojem organizmu, w kształtowaniu całości ludzkich przeżyć i aktów.

Nietrudno zauważyć odrębność pierwiastka duchowego w człowieku od jego cielesności. Dzięki powyższym rozważaniom możemy stwierdzić, że pierwiastek duchowy w człowieku odgrywa szczególnie ważną rolę w ludzkim poznawaniu i rozumowaniu, a także działaniu. Stanowi istotę człowieka. Edyta Stein, wypowiadając się o duszy, mówi między innymi, że człowiek, będąc ze swej istoty duchem, dzięki swemu „życiu duchowemu” wychodzi z siebie i wkracza w otwierający się przed nim świat, choć siebie jednocześnie nie opuszcza. Dusza ludzka jako duch wznosi się w swym życiu duchowym ponad siebie samą. Duch ludzki uwarunkowany jest zarówno tym, co w górze, jak i tym, co w dole. Tkwi w strukturze materialnej, którą ożywia i formuje w swą postać cielesną. Osoba ludzka nosi i obejmuje „swoje” ciało i „swoją” duszę, lecz jednocześnie jest przez nie „noszona i objęta”. Jej życie duchowe wyłania się z ciemnej głębi, wznosi się na kształt płomienia świecy, który świeci, podsycany przez materiał nieświecący. Duch ludzki jest dla siebie widoczny, ale nie jest bez reszty przejrzysty. Może on rozjaśnić coś innego, lecz w pełni go nie przeniknie. Początek i cel człowieka pozostają dla ducha ludzkiego zupełnie niedostępne.

Dalej stwierdzamy, że dusza posiada swoje właściwości. Właściwością duszy – mówi Edyta Stein – jest to, że stanowi ona własny ośrodek istnienia (Seinsmitte) istoty żywej, ukryte źródło, z którego czerpie ona swój byt i dochodzi do widocznej postaci. Słowo „dusza” znajduje jeszcze właściwsze zastosowanie tam, gdzie „wnętrze” jest nie tylko ośrodkiem i punktem wyjścia dla zewnętrznego kształtowania, lecz gdzie byt otwiera się ku wnętrzu; gdzie życie jest już nie tylko kształtowaniem materii, ale istnieniem w sobie samym; gdzie każda dusza stanowi „świat wewnętrzny”, w sobie zamknięty, choć nie wolny od powiązań z ciałem i z całym światem rzeczywistym. Jest to już czysta dusza zmysłowa, nieposiadająca jednakże jeszcze takiego życia duchowego, które byłoby podobne do życia czystych duchów. Jej życie duchowe jest związane wyłącznie z ciałem i nie wykracza poza życie cielesne, jako dająca się oddzielić dziedzina o samoistnym znaczeniu30. Dusza jest zatem „przestrzenią” umieszczoną w środku całości złożonej z ciała, duszy i ducha. Jako dusza zmysłowa mieszka ona w ciele, we wszystkich jego członkach i częściach; czerpie z niego i działa na nie kształtująco oraz zachowawczo. Jako dusza duchowa wznosi się ona ponad siebie, patrzy w świat leżący poza jej własnym jestestwem – w świat rzeczy, osób, zdarzeń – nawiązuje z nim rozumny kontakt i z niego czerpie. Jednak jako dusza, w jej najwłaściwszym znaczeniu, mieszka w samej sobie i to w niej właśnie znajduje się osobowe „ja”. Tu zbiera się wszystko, co przenika ze świata zmysłowego oraz duchowego i tu następuje wewnętrzna z tym rozprawa. Tutaj też krystalizuje się postawa wobec niego i tu zostaje z niego wydobyte to, co staje się najbardziej osobistą własnością, częścią niej samej, co – mówiąc obrazowo – przechodzi w „ciało i krew”. Edyta Stein następnie przytacza świętą Teresę z Ávili, nazywając za nią duszę „twierdzą wewnętrzną” w człowieku.

Dusza oznacza więc duchową zasadę w człowieku. Ukazuje to, co w człowieku jest najbardziej wewnętrzne. „Smutna jest dusza moja aż do śmierci. Zostańcie tu i czuwajcie ze Mną”; „Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę” (por. Mt 26,38; J 12,27). I bodaj najwartościowsze stwierdzenie dla tych rozważań: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10,28).

To, co sprawia, że człowiek jest w sposób szczególny obrazem Boga, to właśnie jego dusza.

Dusza a duch

Dusza w większości nurtów i tradycji uważana jest za „formę” człowieka. Oznacza to „istotę” (essentia), formę substancjalną, zasadę tożsamości ontycznej, pierwiastek konstytuujący człowieczeństwo na płaszczyźnie świata teologicznego, metafizycznego, psychicznego, biologicznego i fizycznego. Dusza „upodmiotowuje” na sposób subsystentny sferę życia jaźni, świadomość, poznanie, myślenie, wolę, dążenia, wyższe uczucia, procesy duchowe. Czym zatem jest duch? Czesław Bartnik wyjaśnia, że duch jest jakby jeszcze bardziej wewnętrznym wymiarem duszy, jej osobowym upostaciowieniem i otwarciem na dar łaski. Jest sposobem ukierunkowania na Trójcę Świętą. „Duch” oznacza, że człowiek, począwszy od chwili swego stworze nia, jest skierowany ku swojemu celowi nadprzyrodzonemu, a jego dusza jest uzdolniona do tego, by była w darmowy sposób podniesiona do komunii z Bogiem.

Podobnie Stein, w sposób jasny i zrozumiały określa zaistniały podział między duszą a duchem. Zaznacza jednak, że podział ten nie dotyczy samej duszy – bo dusza jest duchowa – ale procesu, który w niej zachodzi.

Stein mówi, że dusza jako forma ciała zajmuje pośrednie stanowisko pomiędzy duchem i materią, właściwe dla formy rzeczy materialnych. Jako duch, dusza ma swój byt „w sobie” i w osobistej wolności jest zdolna wznieść się ponad siebie i przyjąć w siebie życie wyższe. Nie chcę przez to powiedzieć, jakoby w człowieku istniał duch obok duszy. To jedna dusza duchowa rozwija w wieloraki sposób swe istnienie. Podziału na ciało – duszę – ducha nie należy też brać w sensie podziału na ducha (mens) i zmysłowość, czyli na wyższą i niższą „część” duszy, ani na – biorąc pod uwagę samą „część” wyższą – na ducha w znaczeniu władzy poznawczej (rozum, łac.

intellectus) i na wolę. Dusza jest duchem (łac. spiritus) według swej najbardziej wewnętrznej istoty, będącej podstawą wszystkich jej sił.

Rozróżnienie duszy i ducha występuje już w listach świętego Pawła:

Lecz powie ktoś: A jak zmartwychwstają umarli? W jakim ukazują się ciele? O, niemądry! Przecież to, co siejesz, nie ożyje, jeżeli wprzód nie obumrze. To, co zasiewasz, nie jest od razu ciałem, którym ma się stać potem, lecz zwykłym ziarnem, na przykład pszenicznym lub jakimś innym. Bóg zaś takie daje mu ciało, jakie zechciał; każdemu z nasion właściwe. Nie wszystkie ciała są takie same: inne są ciała ludzi, inne zwierząt, inne wreszcie ptaków i ryb. Są ciała niebieskie i ziemskie, lecz inne jest piękno ciał niebieskich, inne – ziemskich. Inny jest blask słońca, a inny – księżyca i gwiazd. Jedna gwiazda różni się jasnością od drugiej. Podobnie rzecz ma się ze zmartwychwstaniem. Zasiewa się zniszczalne – powstaje zaś niezniszczalne; sieje się niechwalebne – powstaje chwalebne; sieje się słabe – powstaje mocne; zasiewa się ciało zmysłowe – powstaje ciało duchowe. Jeżeli jest ciało zmysłowe, powstaje też ciało duchowe.

Tak też jest napisane: «Stał się pierwszy człowiek, Adam, duszą żyjącą», a ostatni Adam duchem ożywiającym. Nie było wpierw tego, co duchowe, ale to co ziemskie; duchowe było potem (1 Kor 15,35-46).

Komentując te słowa świętego Pawła, Edyta Stein mówi, że jeżeli ciało jest obdarzone duszą (niem. Beseeltes Leib), to istnieje też ciało duchowe (niem. Geisteleib). Pierwszy człowiek, Adam, stał się duszą żyjącą, a ostatni Adam – duchem ożywiającym (łac. anima vivens – spiritus vivificans). Nie było jednak wpierw tego, co duchowe, ale to, co „duszne” (niem. seelische); duchowe było potem. Nie chodzi tu o różnice między ciałem ożywionym a ciałem duchowym, lecz o podstawę, na której się ona opiera, a mianowicie, o rozróżnienie między „duszą żyjącą” a „duchem ożywiającym”. Edyta Stein dokonuje następnie uzasadnienia i wyjaśnienia, mówiąc, że dusza jest „żyjąca”, bo ma w sobie swoje własne życie (naturalne) i ożywia ciało. Lecz dusza nie jest źródłem tryskającym, które rodzi z siebie życie jak „ożywiający duch” nowego Adama. Źródłem ożywiającym lub budzącym życie jest dusza Chrystusa, ponieważ nosi w sobie pełnię Ducha Bożego i, co więcej, ponieważ w nieograniczonej wolności osoby Chrystusa Jego dusza dysponuje swoją pełnią życia. Nie tylko w naturalny sposób zamieszkuje ona ciało37, ale „posiada moc” zaczęcia swego życia w ciele i skończenia go, a następnie podjęcia go znowu38. Łączy się tu i przenika – mówi Stein – naturalny związek duszy z ciałem, przez co dusza jest właśnie duszą, oraz władztwo Boskiej osoby przewyższające osobistą wolność duchów stworzonych. Nie byłoby to możliwe, gdyby dusza ludzka była tylko „żyjącą” jak „dusza” zwierzęca. Dusza ludzka jest ze swej natury duchem uformowanym osobowo, zdolnym przyjąć życie Boże. Dlatego może panować nad swoim ciałem i nad swą naturą39. Dostrzec tu można własne działanie (moralne lub niemoralne) człowieka jako podmiotu – i przejąć coś z mocy Chrystusa nad pełnią ducha (jako dar łaski, charyzmat już w tym życiu, albo jako jej wieczna nagroda w życiu chwały). Granica między jej istnieniem jako duszy (związanym z ciałem) a istnieniem duchowym (zwróconym ku Bogu) przebiega przez samą jej istotę. Dlatego słowo Boże jest bardziej przenikające niż „miecz obosieczny”, bo przenika aż do rozdzielenia duszy i ducha (por. Hbr 4,12).

Chcąc zatem wyjaśnić naturalną działalność ducha w człowieku, należy zaznaczyć, że wynika ona z całościowej struktury bytu duchowo-rozumowego. Święty Jan od Krzyża, którego przytacza Edyta Stein, mówi, że dusza jest rzeczywistością wyposażoną w różne władze: niższe i wyższe, albo zmysłowe i duchowe.

W części niższej – jak i wyższej – władze owe dzielą się na poznawcze i pożądawcze (nie jest to bezpośrednia wypowiedź Jana, wynika jednak ona z jego nauki). Zmysły są wprawdzie organami ciała, lecz jednocześnie „oknami” duszy, przez które poznaje ona świat zewnętrzny. Zmysłowość jest wspólna ciału i duszy. Jan mało zajmuje się jednak stroną cielesną. Zmysłowe poznanie nie jest możliwe bez czynności duchowej. Tym można tłumaczyć ścisłe powiązanie „wyższego” i „niższego” bytu duchowego. Nie są to piętra zbudowane jedno na drugim. Określenie „wyższa” i „niższa” część jest tylko przestrzennym obrazem dla czegoś, co posiada byt całkowicie nieprzestrzenny. Jan wyraźnie mówi, że dusza jako duch nie ma ani wysokości, ani głębokości, jak ciało. Akt duchowy i zmysłowy są w dziedzinie naturalnej ściśle ze sobą złączone, choć „okna zmysłów” nie doprowadzają do poznania świata zmysłom podpadającym, jeśli duch nie zechce przez nie patrzeć. Duch jednak potrzebuje tych właśnie okien, aby spojrzeć na świat. Inaczej mówiąc, zmysły dostarczają mu materii, którą on się zajmuje.

Święty Augustyn zadecydował o podziale duszy na trzy władze, ze względu na trynitarną strukturę ducha. Święty Jan od Krzyża rozwinął tę myśl i wziął wzajemny stosunek trzech sił duchowych i trzy cnoty teologalne.

Tu właśnie dotykamy decydującego punktu w jego nauce o duchu. Jan mówi między innymi, że w swojej naturalnej działalności duch związany jest ze zmysłami. Przyjmuje, co mu podają, przechowuje, co dostrzegają; przy sposobności przypomina to sobie i łączy z innymi skojarzeniami. Przez porównanie, uogólnienie, wnioskowanie, dochodzi do poznania pojęciowego, do wydawania sądów i wyciągania wniosków, co jest sprawnością właściwą rozumowi. Podobnie wola zajmuje się w naturalny sposób tym, co jej przekazują zmysły, znajduje w tym radość, szuka, jak to posiąść, czuje ból z powodu straty, nadzieję posiadania i obawę utraty.

Duch nie jest do tego przeznaczony – pisze święty Jan – aby poznawać rzeczy stworzone i nimi się radować; one go krępują i odwracają od jego właściwego i pierwotnego bytu. Duch musi się uwolnić od tych pęt i wznieść do bytu prawdziwego, do którego został stworzony. Jego spojrzenie winno być skierowane na Stwórcę. Bóg tu pobudza i Bóg tu dokonuje wiele, ale wymaga współpracy człowieka, jego właściwego czynu duchowego.

Osiąga się to dzięki temu, że naturalnym władzom zostaje udzielone „coś”, co je mocniej przyciąga i cieszy niż poznanie i użycie osiągane w sposób naturalny. Co zatem oznacza duch? Edyta Stein przytacza dalej świętego Jana, który mówi, że duch oznacza w szerokim ujęciu nie tylko rozum, lecz i serce, które dochodzi przez nieustanne obcowanie z Bogiem do zażyłości z Nim, poznaje Go i miłuje.

Święty Jan następnie rozwija tę myśl, dodając stwierdzenie, że Bóg jest czystym duchem, prawzorem wszelkiego bytu duchowego. Dlatego ducha rozumie w pełni tylko Bóg; jest On tajemnicą, która jednak nie daje nam spokoju, gdyż kryje w sobie tajemnicę naszego własnego bytu. Mamy do niej dostęp w takiej mierze, w jakiej nasz własny byt jest duchowy. Duch stworzony jest ograniczonym „obrazem” Boga,– choć podobnym Jemu jako odbicie, to ograniczonym jako Boże przeciwieństwo. Jest jednak zdolny przyjąć Boga i w swej formie

najdoskonalszej może się z Bogiem zjednoczyć we wzajemnym, wolnym, osobowym oddaniu. Duch stworzony o tyle jest zdolny wznieść się aż do Niego, o ile wznosi się ponad samego siebie. Bóg jest Stwórcą i podtrzymuje w bycie każde istnienie. Jest przyczyną istotną, wszystko podtrzymującą.

Widzimy więc jasno, jak szczególnie rozdwojony jest ten byt duchowy. Edyta Stein mówi, że jeśli chcemy podzielić wszystko, co rzeczywiste, na ducha i materię, to nie ma innej możliwości określenia jej, gdyż nie jest ona ani przestrzenna, ani wyczuwalna zmysłami, jak wszystko, co przestrzenno-materialne. Jednakże dusza z natury jest związana z materią i to ją w sposób istotny odróżnia od czystych duchów, a znajduje swój wyraz w twierdzeniu, że dusza jest formą ciała. Duch jako dusza buduje człowieka w materii i przestrzeni, z momentu na moment, jako ciągle poruszaną i zmieniającą się istotę w ten sposób, że to, co zewnętrzne, jest rzeczywiście

nieustannie wyznaczane i formowane przez wnętrze i przez to, co najbardziej wewnętrzne – najbardziej duchowe i najodleglejsze od materialności, co porusza duszę w jej głębi. To duch tworzy wszelką materialność.

Rozpatrując byt duchowy jako uświadomione w sposób wolny życie osobowe, musimy powiedzieć, że jest ono „najpierwotniejszą formą” istnienia duchowego. Często mówimy o duchu również w przypadku tworów nieosobowych. Edyta Stein podaje tu prosty, ale ciekawy przykład. Wyrażamy się o książce, że jest „pełna ducha”, zwykliśmy też nauki dzielić na przyrodnicze i o duchu – czyli humanistyczne. Za przedmiot nauk „duchowych” uważa się przy tym nie tylko osoby i życie osobowe, lecz wszystko, co stworzył duch ludzki.

Trzeba pamiętać, że to, co duchowe, oddzieliliśmy w pewnym sensie – jako określoną dziedzinę rzeczywistości – od tego, co materialne, lecz z drugiej strony uznaliśmy to za powracającą w różnych dziedzinach rzeczywistości podstawową formę istnienia. Melodia nie jest dla nas jedynie prostym następstwem tonów dostrzeganych zmysłami. Śpiewa przez nią dusza ludzka – radośnie albo żałośnie, przyjemnie lub groźnie. Rozumiemy jej „mowę”. Działa ona na duszę i porusza ją. Jest to spotkanie z pokrewnym nam życiem. Nie twierdzimy, że śpiewak lub skrzypek przeżywają właśnie to, co wyrażają swym śpiewem czy grą. Często zdarza się, iż twórca wyraża w swym utworze własne przeżycia. Może on jednak również tylko „wczuć” się w coś, co domaga się artystycznego wyrazu, i dopomóc mu do wyrażenia się.

Rozumiemy wówczas to „coś”, nie myśląc przy tym o artyście, który nam je udostępnił. Podobnie pojmujemy sens utworu poetyckiego. To, co stanowi następstwo wyrazów w wierszu lub tonów w melodii, stanowi „twór sensu” szczególnego rodzaju: domaga się on tego, aby uzyskać życie w pewnej duszy.

Do „urzeczywistnienia” tego dopomaga mu zarówno dusza artysty, jak i dusza słuchacza. Powyższy  przykład może stanowić potwierdzenie podmiotowości działania moralnego, którym jest człowiek. Także tu, w sferze duchowej, musi występować działanie, które może być świadome lub nieświadome, ale którego podmiotem w tym przypadku jest zawsze człowiek. Reasumując, możemy powiedzieć, że życie duszy i jej działanie jest tym właśnie „urzeczywistnianiem”, o którym mówi Stein. Materiałem i treścią tego działania jest sama dusza, jej życie duchowe. Duch jest sensem i życiem – w pewnym urzeczywistnieniu: życiem wypełnionym sensem. Stein dodaje, że jedno i drugie stanowi całkowitą jedność tylko w Bogu. U stworzeń trzeba odróżnić pełnię życia kształtowaną przez sens, i sens urzeczywistniający się w pełni życia. Sens bez pełni życia jest ideą urzeczywistniającą się dopiero w istocie żyjącej. Ani sens, ani należąca do ducha pełnia życia, nie mają nic wspólnego z materialnością przestrzenną.

 ks. Tomasz Trębacz