Droga do Prawdy E. Stein

ŚW. TERESA BENEDYKTA OD KRZYŻA I JEJ DROGA DO „PRAWDZIWEJ WIARY’

Jednym z czterech kryteriów wynoszenia na ołtarze błogosławionych i świętych
Kościoła obranych przez obecnego papieża jest uczczenie pamięci męczenników za
wiarę z ostatnich dwóch stuleci, od Rewolucji Francuskiej 1789 r. poczynając, a na
ofiarach reżimów totalitarnych naszych czasów kończąc. Do tego kryterium, do któ
rego kwalifikuje się przypadek św. Edyty Stein, należy dodać jeszcze jeden równie
istotny dla naszych czasów, a mianowicie, promowanie świeckich1.
Edyta Stein, 11 października b. r. – stosownie do ww. kryteriów – została ogło
szona świętą Kościoła Katolickiego, stając się tym samym wzorem nieustannego
poszukiwania Boga, w Jego przymiotach Prawdy i Miłości, we współczesnym prze-
intelektualizowanym i praktycznie zateizowanym świecie. Choć znana bardziej
pod świeckim imieniem, w ostatniej fazie swojego życia staje się córką zakonu
karmelitańskiego, przybierając imię zakonne dobrze oddające specyfikę jej świę
tości: s. Teresa Benedykta od Krzyża (błogosławiona przez krzyż). Nie zmienia to
faktu, że może służyć świeckim wiernym (laikatowi) za wzór świętości, bowiem
jej życie jest naznaczone nieustannym poszukiwaniem prawdy i sensu. Szczegól
nie ważny jest właśnie świecki, o wiele dłuższy, etap jej życia, tak podobny do
wielu współczesnych zmagań i poszukiwań.
Ponadto, świętą Edytę Stein zaczyna się postrzegać ostatnio jako istotny przyczy
nek do zbliżenia między judaizmem, a chrześcijaństwem. Ważną rolę odgrywa tu jej
żydowskie pochodzenie i chrześcijańskie (mistyczne) doświadczenie Boga miłości
w osobie Jezusa Chrystusa, które ostatecznie zaprowadzi ją do ofiary z własnego życia
m. in. za naród żydowski2. Tak właśnie Edyta zrozumie sens swojego posłannictwa, tak
zwieńczy swoje poszukiwania Prawdy, oddając się Jej w miłosnej ofierze.
Z wyżej wymienionych przyczyn, warto zastanowić się nad drogą do wiary tej
Świętej, by w ten sposób pomóc tym wszystkim, którzy borykają się w poszukiwa
niu swojej drogi do Boga w pośrodku dzisiejszego materialistycznego przesytu
i marazmu moralnego oraz zagubienia spowodowanego pluralizmem religijnym.
I trzeba na początku zaznaczyć, że chodzi tu o „prawdziwą wiarę”, jak to wyrazi
sama Edyta postrzegając swoje zmagania z perspektywy nawrócenia i życia, które
otrzymało sens i prawdziwą żywotność dzięki Jezusowi Chrystusowi3.
Nasze zainteresowanie postacią właśnie św. Edyty Stein motywuje dodatkowo
fakt, że pochodziła ona z Wrocławia, gdzie – biorąc pod uwagę mały odstęp czasu,
jaki nas dzieli od jej śmierci (56 lat) – zachowało się po niej stosunkowo dużo
pamiątek i można określić wiele miejsc związanych z jej osobą, które automatycz
nie czynią tę postać bliższą sercu.
W niniejszym artykule, który chce być skromnym przyczynkiem do oddania hołdu
Świętej z Wrocławia i wdzięczności za nią Bogu, nie zajmujemy się dokładną chrono
logią jej życia, zakładając tę znajomość u czytelników; tym bardziej, że ostatnio –
w związku z kanonizacją- ukazało się stosunkowo wiele publikacji popularyzujących
jej osobę4. Ograniczymy się tu zatem do ukazania jej zmagań w drodze do wiary, poru
szając jedynie elementy życiorysu potrzebne do prześledzenia samego tematu.
Dziwnym zbiegiem okoliczności, dwa wzmiankowane imiona naszej Świętej od-
zwierciedlajądwie opcje jakimi ona kierowała się w poszukiwaniu swej drogi do Boga:
– najpierw poznania intelektualnego (metodą fenomenologiczną), w sensie od
szukania kamienia węgielnego (Stein, w j. niemieckim znaczy: kamień), jako swe
go rodzaju pewnika prawdy (filozoficznej) dla budowania własnej filozofii życia,
– później poznania doświadczalnego, w sensie doświadczenia błogosławień
stwa płynącego z naśladowania krzyża Jezusa Chrystusa (Benedicta a Cruce), zgod
nie z wymogiem religijnego powierzenia i ofiarowania się Bogu.
W pierwszym przypadku widzimy Edytę w jej zmaganiach o „prawdziwą wiarę”
religijną w drugim, rozpoczętym po chrzcie, w jej radykalizmie ewangelicznym.
Momentem przełomowym jest lektura autobiografii św. Teresy od Jezusa, dzięki
której przeżywa „dotyk łaski” wiary i rozpoczyna intensywne życie wiarą. Całość jej
poszukiwań można zatem podzielić na trzy części: wychodząc od jej rodowodu ży
dowskiego i religii judaistycznej, z której wyrosła, prześledzić filozoficzną „tułacz
kę” po fenomenologii, która utorowała jej drogę do wiary, by po lekturze wielkiej
reformatorki karmelitańskiej dotrzeć wreszcie do przystani Prawdy-Boga, którą za
cznie wyznawać przez resztę swego życia aż do śmierci męczeńskiej.

1. „JESTEM PRUSKĄ OBYWATELKĄ I ŻYDÓWKĄ”
„Ich bin preussische Staatsangehörige und Jüdin”, napisała Edyta w swoim ży
ciorysie {curriculum vitae) zamieszczonym w swej pracy doktorskiej opublikowa
nej w 1917 r.5 Tak jak zawsze (roztropnie) tak i w tym przypadku przyznaje się
oficjalnie do swego żydowskiego pochodzenia, czując się zarazem obywatelką
pruską a później, po I wojnie światowej, niem iecką czemu nieraz dawała wyraz
w ciągu całego swego życia6. Nie ukrywała swego żydowskiego pochodzenia, mimo
że Niemcy wykazywali ogólną niechęć do Żydów7, niechęć która po dojściu Hitle
ra do władzy zamieniła się w bezkompromisowe prześladowania8. Ze świadomo
ścią tego właśnie pochodzenia przyjmuje śmierć z rąk oprawców faszystowskich,
ofiarowując swe życie za naród żydowski (i niemiecki), dając swoją twarz bezi
miennym braciom znaczonym bezosobową cyfrą, tym sześciu milionom zgładzo
nych istnień ludzkich w obozach zagłady9.
Edyta przez całe życie nosi rysy rodziny, z której sama wyszła. Została wychowana
w kulturze żydowskiej, a jej matka – Augusta z domu Courant – była bardzo gorącą
wyznawczyniąreligii judaistycznej, z której czerpała całą moc, siłę i wolę życia, która
z kolei odbiła się na życiu Edyty. Początki były trudne; wczesne obumarcie ojca (Edyta
miała wtedy niecałe dwa lata) pozostawiło matkę z siedmiorgiem dzieci w bardzo cięż
kim położeniu finansowym, właściwie bez środków do życia. Ta dzielna kobieta nie
poddała się jednak rozpaczy, ale postanowiła drogą ofiarnej pracy i wyrzeczeń zabez
pieczyć swoim dzieciom przyszłość i, o ile to możliwe, wykształcenie. W kilka lat,
dzięki swej pracowitości i stanowczości, postawiła na nogi zadłużony po ojcu interes
drzewny (handel drzewem), a dobrocią serca i świętością życia (zgodną z wymogami
religii mojżeszowej) potrafiła zjednać sobie wszystkich, z którymi miała do czynienia:
wierzycieli, kupców, sprzedawców, sąsiadów, znajomych i biedaków. Wiadomo było
powszechnie wśród niezamożnych rzemieślników i biednych ludzi, że wdowa Stein,
sprzedawszy drzewo, nierzadko zwracała nabywcy otrzymane za nie pieniądze. Wy
kupywała całe drzewostany, by zimą oddać je ubogim na opał10. Ten rys charakteru,
miłości bliźniego, przekazała zwłaszcza Edycie, co zauważymy w bezinteresow
nej służbie charytatywnej podczas I wojny św. w postaci pracy sanitariuszki w szpi
talu wojskowym, a później w jej pełnej ofiarności pracy dydaktycznej z młodzieżą
żeńską w klasztorze benedyktynek w Spirze.
„W domu rodzinnym – zauważa nasza wrocławska Święta – nie rozmawiało się
o wychowaniu. My dzieci odczytywałyśmy z przykładu matki, w którą wpatrywa
łyśmy się jak w zwierciadło cnoty, właściwy sposób postępowania”. Bogobojna
Żydówka matka starała się przede wszystkim wpoić swoim dzieciom wstręt do
grzechu. Gdy powiedziała: to jest grzech, wówczas każdy wiedział, że chce przez
to określić wszystko, co odrażające i niegodne człowieka11.1 tak, matka stanowiła
dla Edyty jak i dla wszystkich domowników najwyższy ideał człowieczeństwa.
Miał on niewątpliwie swój fundament w religii judaistycznej. W szelką dobroć i po
myślność w interesach i rodzinie, które wdowa Stein osiągała swoją ciężką i mo
zolną pracą, przypisywała zawsze błogosławieństwu nieba. „Później – wspomina
Edyta – gdy utraciłam dziecięcą wiarę religijną, powiedziała mi raz jako niewątpli
wy dowód na istnienie Boga: »Nie mogę sobie zupełnie wyobrazić, abym to wszyst
ko co osiągnęłam, zawdzięczała moim własnym wysiłkom«”1112. Przykład modlącej
się matki podczas liturgii w synagodze oraz inne praktyki religijne judaizmu wy
konywane przez nią z wielką powagą i pobożnością, pozostawił w Edycie nieza
tarty ślad, choć na razie nieuświadomiony, w jej poszukiwaniu Boga13.
Jednak wysiłki pobożnej matki w wychowaniu i uwrażliwieniu moralno-religij
nym nie potrafiły uchronić jej dzieci przed utratą wiary ojców. Oto Edyta, jak sama
stwierdza, w wieku 14 lat traci „dziecięcą wiarę”, idąc w tym za przykładem swojego
starszego rodzeństwa. Na jakiś czas przerywa naukę szkolną i za zgodą matki wy
jeżdża do Hamburga. „Tutaj – zauważy – całkiem świadomie i z własnej woli prze
stałam się modlić”14. Aż do 21 roku życia uznaje siebie za ateistką, bo nie potrafi
wierzyć w istnienie Boga, co nie przeszkadza jej uczęszczać wraz z matką do syna
gogi na nabożeństwa, mając na względzie wyłącznie miłość do rodzicielki.
Niektórzy biografowie zastanawiają się nad tym „ateizmem” Edyty, dochodząc
do wniosku, że mamy tu raczej do czynienia z indyferentyzmem (obojętnością)
religijnym, czyli z kryzysem wiary typowym dla okresu młodzieńczego, zderzają
cym się z surową i twardą rzeczywistością, która nie przystaje do głoszonych ide
ałów moralno-religijnych15. Edyta zauważa tzw. „podwójną moralność” swoich
pobratymców: jedną dla Boga, drugą dla życia, czyli oddalenie samego życia od
wiary16; dużo do myślenia dają jej samobójstwa krewnych, przez które nie przema
wia duch pobożności; nie dysponuje też wystarczającymi argumentami za istnie
niem Boga; zaczyna więc dochodzić u niej do głosu młodzieńczy krytycyzm. A po
nieważ nadal zachowuje wysoką kulturę moralną, uwrażliwienie na drugiego
człowieka, obojętnie jak wierzącego, mając na względzie przede wszystkim dobro
i umiłowanie prawdy, przy braku typowej dla ateizmu polemiki teoretyczno-prak
tycznej, stąd zjawisko jej „ateizmu” biografowie uznająraczej za przejaw obojętno
ści religijnej i młodzieńczego agnostycyzmu17.
Niewierząca ale inteligentna Edyta skłania się teraz ku nauce, a szczególnie ku
filozofii, w której chce znaleźć rozwiązanie podstawowych problemów życia, w tym
również wiary i Boga. Przerwanie szkoły w wieku 14 lat było poniekąd podykto
wane właśnie pogonią za prawdą życia. W swojej Autobiografii zapisze: „Przy
czyna (przerwania nauki szkolnej) leżała częściowo w tym, że zaczęły mnie zaj
mować różne problemy światopoglądowe, o których w szkole prawie nic się nie
mówiło”18. Po dziesięciu miesiącach powraca jej jednak chęć do nauki, nadrabia
zaległości i w wieku 19 lat zdaje maturę z najlepszymi kwalifikacjami (1911 r.).
Trawiona wewnętrznym impulsem poszukiwania prawdy życia, wbrew zwycza
jom żydowskim i rodzinie, wybiera studia najmniej praktyczne optując za literatu
rą niem iecką historią psychologią a przede wszystkim za filozofią19, bo, jak za
notuje: „mnie samej zależało głównie na wiedzy”20.
Pierwsze dwa lata (1911-1913) studiuje we Wrocławiu obierając za główny przed
miot egzaminacyjny psychologię; w wiedzy o duszy bowiem chce znaleźć rozwiąza
nie nękających problemów i tajemnic życia21. Szybko jednak doznaje rozczarowa
nia. Psychologia, przynajmniej ta w wydaniu Williama Sterna, na którego wykłady
uczęszczała, wykazywała wiele braków; nie miała aparatu naukowego i tradycji świec
kiej, a przede wszystkim podważała istnienie duszy22. Coraz częściej odnosi wraże
nie, że środowisko uniwersyteckie wrocławskie nie jest już w stanie nic więcej jej
dać i że „potrzebuje nowych impulsów”23. Pociągało ją natomiast środowisko feno
menologiczne Getyngi, gdzie działał jej twórca Edmund Husserl24, na którego dzieło
Logische Untersuchungen (Logiczne rozważania) (drugi tom) natknęła się we Wro
cławiu przygotowując referat z psychologii. Filozofia więc w wydaniu fenomenolo
gii każe jej opuścić Wrocław i udać się do Getyngi (1913 r.), do „raju dla filozofów”,
jak ją nazwała żądna wiedzy i prawdy25. W wieku 21 lat znalazła się w Getyndze
będąc „pełna oczekiwania tego, co miało się teraz dokonać”26.
2. „MOJE POSZUKIWANIE PRAWDZIWEJ WIARY”
Nasza święta wrocławianka jest w fazie nieustannego poszukiwania prawdy,
które z perspektywy czasu nazwie sw oją, jed y n ą modlitwą” do Boga27. Poszuki
wania te doprowadziły j ą na razie do fenomenologii Husserla.
Co takiego pociągało j ą w tej formie filozofii? Przede wszystkim, nowy, reali
styczny sposób poznania filozoficznego oddającego prawdę o rzeczywistości. Feno
menologia przedstawiała siebie jako wiedzę obiektywną, która zmierza do poznania
rzeczy samych w sobie bez żadnego pośrednictwa, co sprawia, że dochodzi do rze
czywistości w jej czystej postaci, do ich esencji, do „czystych fenomenów”, unikając
tym samym wstępnych uprzedzeń, subiektywizmów, uprzednio skonstruowanych
teorii czy przyjętych autorytetów. Krótko mówiąc, próbowała przywrócić filozofii
now ą rygorystyczną metodę i ofiarować w ten sposób gwarancje obiektywności
ludzkiemu myśleniu28. Jako taka, była reakcjąna empiryzm (szukający oparcia jedy
nie w zwykłym doświadczeniu zmysłowym) i wybujały idealizm krytyczny szkoły
Kanta, ponieważ nie uzależniła się od metod poszczególnych nauk (narzucających
swoje abstrakcyjne teorie), jak tamte, lecz skierowała się na same rzeczy29. Edyta
precyzuje to jeszcze ściślej: „Widziano w nich (Logische Untersuchungen) ‘nową
scholastykę’, gdyż odwracały uwagę od podmiotu a kierowały ją n a przedmiot. Po
znanie zdawało się znowu być odbieraniem czerpiącym swe prawa z rzeczy a nie –
jak w krytycyźmie Kanta – określaniem, które narzuca swe prawa rzeczom. Wszy
scy młodzi fenomenolodzy byli zdecydowanymi realistami”30.
Edyta jest zafascynowana metodą fenomenologiczną i przekonana, że można nią
zbadać wszelką rzeczywistość, która wchodzi w pole naszej świadomości; co ozna
cza, że materia tej filozofii jest prawie nieograniczona: jakikolwiek motyw, doświad
czenie, przedmiot. Metoda ta zdaje się nie mieć granic, a pole działania świadomości
wydaje się być nieskończone31. To przekonuje naszą młodą poszukiwaczkę prawdy
o celnym wyborze filozofii jako właściwej drogi do prawdziwej rzeczywistości.
Pochłonięta bez reszty metodą fenomenologiczną decyduje się pisać doktorat
pod kierunkiem mistrza Husserla. Jako temat pracy wybrała problem „wczucia
się” (die Einfühlung). „Husserl nam mówił – relacjonuje w swej Autobiografii – że
obiektywnego świata można doświadczyć tylko intersubiektywnie, tzn. jedynie
przez mnogość poznających indywiduów, pozostających między sobą we wzajem
nym porozumieniu. Należałoby więc z góry założyć doświadczenie innych indy
widuów. Nawiązując do prac Teodora Lippsa, Husserl nazywał to doświadczenie
‘wczuciem się’, ale nie określił na czym ono polega. Była to luka, którą należało
wypełnić: chciałam więc zbadać problem wczucia się”32. Temat wyboru właśnie
tego problemu nie był podyktowany tylko tą luką w rozważaniach mistrza. Sama
kwestia nurtowała j ą już od dłuższego czasu. Zauważyła bowiem, że przedmiotem
tylu odkryć intelektualnych może być jedynie człowiek. Jej uwaga kieruje się więc
na świat ludzki, którego czuje się aktywnym członkiem. Potrzeba interkomunikacji
jaką posiada byt ludzki, bogactwo, które każdy człowiek nosi w sobie i tajemnica,
którą zawiera osoba ludzka, wszystko to są trapiące j ą problemy domagające się
pewnego wyjaśnienia. Temat pracy doktorskiej miał im sprostać. W swojej Autobio
grafii daje tego następujące wytłumaczenie: „Rozpatrywałam akt ‘wczucia się’ jako
pewien szczególny akt poznania33. Od tego zaś poszłam dalej, do sprawy, która mnie
osobiście bardzo leżała na sercu i we wszystkich późniejszych pracach zajmowała
ciągle na nowo: do zagadnienia struktury osoby ludzkiej. (Było to …) konieczne do
zrozumienia różnicy pomiędzy tym, czego doświadcza duch, a prostym dostrzeże
niem stanów duchowych. W tych kwestiach wielkie znaczenie przedstawiały dla
mnie wykłady i pisma Маха Schelera oraz dzieła Wilhelma Diltheja”34.
Edyta Stein wymienia tu głównie Маха Sehelera jako tego, który swoimi ideami
wywarł na nią wielki wpływ35. Scheler był również fenomenologiem, jednak działa
jącym w Monachium, czerpiącym niegdyś swe idee z nauk Husserla. Towarzystwo
Filozoficzne zapraszało go w każdym semestrze na kilka tygodni wykładów do Ge
tyngi. W 1913/1914r.,a więc wtedy kiedy studiowała nasza młoda filozofka, Sche
ler omawiał kwestie, które były tematem jego świeżo wydanej książki: „Zur Phäno
menologie und Theorie der Sympathiegefuhlung”. „Te zagadnienia – zauważa ona –
miały dla mnie wielkie znaczenie, gdyż zaczęłam się właśnie zajmować problemem
‘wczucia się’ (…). Scheler mówił o ważnych dla każdego kwestiach związanych
z życiem, czym entuzjazmowali się ludzie młodzi”36, również Edyta. „Dla mnie, jak
i dla wielu innych – kontynuuje – było rzecząjasną, że jego wpływ w tamtych latach
wykraczał poza ramy filozofii. Nie wiem, w którym roku przeszedł Scheler do Ko
ścioła Katolickiego, ale zapewne niewiele lat przedtem. W każdym razie, w tym
właśnie czasie przepełniały go idee katolickie i umiał dla nich zjednywać zwolenni
ków całym blaskiem swego ducha i potęgą wymowy. Było to moje pierwsze zetknię
cie się z nieznanym mi dotąd światem. Nie doprowadziło mnie to jeszcze do wiary,
ale otwarło pewien zakres ‘fenomenu’, obok którego nie mogłam przejść jak ślepiec.
Nie na darmo wpajano nam stale zasadę, abyśmy do każdej rzeczy podchodzili bez
uprzedzeń, odrzucając wszelkie ‘obawy’. Opadały ze mnie więzy racjonalistycznych
przesądów, w jakich wzrastałam nie wiedząc o tym, i nagle stanął przede mną świat
wiary. Przecież ludzie, których codziennie spotykałam, na których patrzałam z po
dziwem, – wiarą tą żyli. A więc musiała ona stanowić wartość godną co najmniej
przemyślenia. Chwilowo byłam aż nadto zajęta innymi sprawami i nie zajęłam się
systematycznie problemami wiary. Zadowalałam się tylko bezkrytycznym wchła
nianiem w siebie impulsów płynących z mego otoczenia, które – prawie niepostrze
żenie – przekształcały mnie wewnętrznie”37.
Ten nieco długi cytat oddaje dobrze atmosferę wewnętrznej przemiany, jaka
dokonuje się w Edycie podczas studiów w Getyndze pod wpływem fenomenolo
gii, a szczególnie Маха Sehe lera, dzięki któremu po raz pierwszy zauważa „feno
men wiary”, na który się otwiera choć jeszcze nie do końca. Na razie jest zaabsor
bowana w pisaniu pracy doktorskiej, która przysporzy jej niemało cierpień
duchowych38. Nieoceniona pomoc młodego docenta filozofii A. Reinacha, wierne
go ucznia (i poniekąd asystenta) Husserla39, pozwoli jej wstępnie sfinalizować pra
cę, czyniąc przygotowania do egzaminu państwowego z historii (1915 r.).
W ogóle postać Adolfa Reinacha (i jego żony) była dla niej dodatkowym bodź
cem do zwrócenia uwagi na świat wartości, o którym mówił Sehe 1er. Żył po prostu
na co dzień tym, co tamten głosił. Już po pierwszym spotkaniu z nim Edyta zano
tuje: „Byłam bardzo szczęśliwa i pełna głębokiej wdzięczności. Zdawało mi się, że
dotąd jeszcze żaden człowiek nie podszedł do mnie z taką bezinteresownością i do
brocią serca. Świadczyć miłość bliskim i znanym od lat przyjaciołom, to jeszcze
mogłam zrozumieć. Tu jednak zachodziło coś zupełnie innego, jakbym po raz pierw
szy ujrzała całkiem nowy świat”40.
Tymczasem wybucha I wojna światowa. Uwrażliwiona na wartości duchowe
człowieka Edyta ofiaruje swą pomoc w ramach Czerwonego Krzyża, przygotowu
jąc się do pracy pielęgniarki. W oczekiwaniu na przydział do pracy w szpitalu
wojskowym składa egzamin państwowy z wyróżnieniem. Po egzaminie Czerwony
Krzyż daje jej ofertę pracy w szpitalu zakaźnym dla rannych z frontu karpackiego
w Hranicach na Morawach, na co przystaje bezzwłocznie przebywając tam od
kwietnia do sierpnia 1915 r. Ofiarna praca wyczerpała jej siły. Gdy front się cofnął
i rannych było coraz mniej, wróciła do Wrocławia. Teraz finalizuje swój doktorat,
który broni we Fryburgu, gdzie osiadł mistrz otrzymując tam katedrę filozoficzną
(1916 r.). Wkrótce zostaje jego asystentką.
Jak wspomnieliśmy wyżej, wpływ filozofii E. Husserla i M. Schelera, oraz przy
kład głębokiego życia wiarą państwa Reinachów pozostawia w naszej młodej Ży
dówce dręczące pytania o fenomen wiary w Boga. Jest na nią otwarta, czemu daje
wyraz przy różnych okazjach. Sama wspomina: „W Getyndze nauczyłam się posza
nowania dla problemów wiary i czci dla ludzi wierzących. Chodziłam nawet czasem
z innymi przyjaciółmi do Kościoła protestanckiego (pomieszanie polityki i religii
panujące tam w kazaniach nie mogło mnie, naturalnie, doprowadzić do poznania
prawdziwej wiary w Boga i raczej mnie odstręczało), ale drogi do Boga jeszcze nie
odnalazłam”41. Wykazuje wielkie oczarowanie kulturąreligijnąijej pozostałościami
artystycznymi podczas podróży do Fryburga42. Szczególnie podziałał na nią nastę
pujący szczegół: „Wstąpiłyśmy (wraz ze swoją przyjaciółką Pauliną Reinach) na
kilka minut do katedry i gdyśmy tam pozostawały w nabożnym milczeniu weszła
jakaś kobieta obarczona koszykiem i uklękła w jednej z ławek na krótką modlitwę.
Było to dla mnie coś zupełnie nowego. Do synagogi i zborów protestanckich, do
których chodziłam, szło się tylko na nabożeństwo. Tu ktoś oderwał się od wiru zajęć,
aby wstąpić do pustego Kościoła, jakby na jakąś poufną rozmowę. Nigdy tego nie
zapomnę”43. Innym razem zanotowała jej przyjaciółka: „Pewnego razu (podczas
wyjazdu w góry) znaleźliśmy schronienie w jakiejś zagrodzie wieśniaczej. Fakt, że
ojciec rodziny, katolik, rano modlił się razem z całą służbą i wszystkim podawał rękę
przed pójściem do sianokosów, wywarł na nas duże wrażenie”44.
W listopadzie 1917 r. ma miejsce zdarzenie, które miało zachwiać dotychczasowa
postawę niewiary naszej świętej filozofki. No froncie we Flandrii ginie jej ukochany
profesor A. Reinach, który w czasie wojny przeszedł na chrześcijaństwo (protestan
tyzm) i we wszystkich listach pisał, że będzie filozofował tylko po to, by ludziom
wskazywać drogę do wiary45. Wdowa Reinach zaprosiła Edytę do Getyngi, aby upo
rządkowała naukową spuściznę jej męża. Edyta zgodziła się, choć obawiała się prze
kroczyć próg jej domu nie wiedząc jak pocieszyć być może załamaną i zrozpaczoną
wdowę, którą znała jako szczęśliwą małżonkę u boku szlachetnego człowieka. Jakież
było jej zdziwienie, gdy przybywszy widzi jąpełną spokoju i nadziei, choć w samotno
ści. Skąd się wzięła ta jej postawa? Szybko pod wpływem rozmowy zrozumiała, że to
Chrystus Zmartwychwstały jest tego przyczyną. Wrażenie jakie pozostało po tym prze
życiu okazało się niezatarte: „Było to dla mnie pierwsze zetknięcie się z krzyżem i z
jego boską m ocą jakiej udziela on tym, którzy go niosą – napisze po latach. Po raz
pierwszy widziałam naocznie zrodzony ze zbawczego cierpienia Chrystusa-Kościół
i jego zwycięstwo nad ościeniem śmierci. Był to moment, w którym moja niewiara się
załamała, judaizm zbladł, a Chrystus zajaśniał w tajemnicy krzyża”46.
Wszystko są to przejawy powolnego docierania do niej nowego świata wiary,
którego na razie nie potrafi do końca zrozumieć ani mu się poddać. Wszystko
dzieje się po raz pierwszy, wszystko j ą zaskakuje. Prawda Boża niejako na nią
naciera, ona na razie wzbrania się jąprzyjąć. Jedno jest pewne: Bóg istnieje i dzia
ła przez ludzi w ich sercach, o czym świadczy fenomen wiary, do którego przybli
żyła ją fenomenologia, szczególnie system wartości Маха Schelera, akcentujący
elementy chrześcijańskiej moralności i duchowości.
Były to wartości, którymi żyli ludzie, więc świadczyły o istnieniu kogoś, z kim
warto było wiązać swoje życie.
Jednak Edyta zwleka z przyjęciem wiary. Nie ma sił sama podjąć decyzji. Zbyt
przerasta ją ogrom tego wszystkiego, co j ą spotyka i zaskakuje. Poczeka jeszcze
cztery lata z nawróceniem, do czasu szczególnej łaski pochodzącej od Boga, która
jąpopchnie do decydującego kroku opowiedzenia się za C hrystusem -Praw dą jej
życia. Aż dotąd szamoce się sama z sobą przeżywając istną walkę duchową w której
świat zdaje się jej zawalać47.
Brak samodzielnych perspektyw pracy naukowej u boku Husserla zmusza j ą do
opuszczenia mistrza (1918 r.), tym bardziej, że od pewnego czasu sam mistrz od
dala się od swojego realizmu poznawczego, skłaniając się bardziej ku idealizmo
wi, którego uczniowie nie mogli zaakceptować48. Powoli, coraz wyraźniej, zauwa
ża niew ystarczalność m etody fenom enologicznej, je śli chodzi o podanie
niepodważalnych odpowiedzi na pytania o rzeczy ostateczne, o Boga i związane
z nimi pytanie o sens i prawdę życia. Sama prawda, jak się przekonuje, leży poza
filozofią i jest ostatecznie kwestią wiary (łaski) związanej z Bogiem działającym
w sercach ludzkich i domagającej się całkowitego zaangażowania. Właśnie przy
kład wdowy Reinach jest niezaprzeczalnym dowodem prawdziwości religii jako
swoistej prawdy życia, której centrum stanowi Bóg i Jego łaska.
Niewystarczalność metody fenomenologicznej jednak nie dyskwalifikuje sa
mej metody, bowiem może ona podprowadzić do Boga, tak jak podprowadziła
naszą świętą. Z tej perspektywy można j ą uznać za swoistą drogę do prawdy. Pierw
szym ważnym momentem było wyzbycie się wszelkich uprzedzeń wobec fenome
nów jawiących się naszej świadomości. Takim fenomenem jest również wiara i jej
przejawy w życiu wielu ludzi. M.in. ten fenomen kazał Edycie skoncentrować się
na osobie jako podmiocie j ą przeżywającym. Poprzez wejście w strukturę osoby
ludzkiej chciała dojść do źródła wiary w człowieku i natrafiła na przeszkodę prze
kraczającą możliwości poznawcze człowieka, wskazując tym samym na element
łaski. Zauważa, że poszukiwanie prawdy nie jest tylko domeną rozumu ale całej
osoby ludzkiej, a najlepszym rozwiązaniem naszych usiłowań jest rzucić się z pełną
czci miłością do stóp absolutnego i kochającego nas „Ty” i czekać w modlitewnej
prośbie, aż nam odsłoni i objawi swoje oblicze. Teraz okazuje się, że to nie my spo
tykamy Boga, lecz że jesteśmy przez Niego spotkani, co powinno w nas zrodzić
postawę pokornej miłości i oddania49. Nasza święta z Wrocławia jest jeszcze w fazie
wewnętrznej walki oczekując tej specjalnej łaski spotkania z Bogiem-Prawdą.
Filozofia w wydaniu fenomenologicznym oferuje więc metodę i to bardzo do
brą w poszukiwaniu prawdy, w podprowadzaniu do niej, ale raz wprowadziwszy ją
w życie, nie daje nic więcej. Więc jako nauka nie potrafi ostatecznie usatysfakcjo
nować wszystkich wymogów ideałów życia. Stanowi pewien punkt dojścia i mo
ment wyjścia dla nowego świata wiary, który jest darem łaski Bożej. Sam Husserl,
widząc tę rolę fenomenologii w podprowadzaniu do wiary swoich uczniów – bo
oprócz Edyty czekającej na swój „dotyk łaski”, wcześniej podobną drogę do wiary
przeszli A. Reinach, M. Sehe 1er, D. von Hildebrand, a równocześnie z niąH . Con-
rafd-Martius – nazwie j ą „drogą do wiary” i w tej perspektywie powie, że: „życie
człowieka nie jest niczym innym jak drogą do Boga”50. Sama Edyta z perspektywy
czasu (przebywając już w kolońskim Karmelu, w 1938 r.) doceni tę istotną rolę
fenomenologii w dziele poszukiwania sensu i prawdy życia, wyznając dwa miesią
ce przed śmiercią mistrza Husserla, jednego z nielicznych fenomenologów, który
się nie nawrócili na chrześcijaństwo, co nie przeszkadzało sympatyzować z nim
pod koniec swego życia: „Byłam zawsze daleka od mniemania, aby Miłosierdzie
Boże mogło być związane granicami widzialnego Kościoła. Bóg jest Prawdą, a kto
szuka Prawdy szuka Boga, choćby o tym nie wiedział”51. Jakież wielkie to pocie
szenie dla tych, którzy – mimo iż nie zetknęli się z chrześcijaństwem – zmagają się
w poszukiwaniu prawdy. Czyż nie jest Edyta w tym przypadku głosem wyprzedza
jącym deklarację Soboru Watykańskiego II o objęciu Bożym zbawieniem ludzi
poszukujących prawdy?52. Nasza święta Wrocławianka miała szczęście odnaleźć
tę prawdę w Chrystusie.

3. „TO JEST PRAWDA”
Walka duchowa, na tle dziejących się wokół wydarzeń związanych z fenomenem
wiary, jest symptomem zbliżającej się Jaski spotkania”, jak to z perspektywy lat za
uważy Edyta w swojej „ Wiedzy krzyża”53. Na razie brak odczuwania tej łaski, a z nim
i pewności wiary, powodująjej wewnętrzne cierpienia. Jednak nasza młoda filozofka
nie czeka z założonymi rękami. Całymi dniami, oprócz prywatnych lekcji ze wstępu do
filozofii i etyki, które daje, studiuje dzieła filozoficzne (m. in. Kierkegaarda, które wca
le jej nie zadowalają) i teologiczne, czyta Nowy Testament oraz Ćwiczenia duchowe
św. Ignacego Loyoli. Odnośnie do tych ostatnich miała zauważyć, ze nie można ich
jedynie czytać, lecz należy je wprowadzać w czyn. „Rozpoczęła więc – wspomina
zaprzyjaźniony jezuicki filozof, Eryk Przywara – przy pomocy tej książeczki rekolek
cje i skończyła je po trzydziestu dniach z postanowieniem nawrócenia”54.
Moment decydującego nawrócenia i dotyk łaski Bożej nastąpi latem 1921 r. Od
czasów studiów getyńskich łączyła Edytę przyjaźń z jedną z pierwszych fenome
nologów, których poznała, z uczennicąHusserla, Hedwig Conrad-Martius55, a póź
niej z jej mężem. Często spędzała kilka wakacyjnych dni w ich posiadłości Bad
Bergzabern, gdzie jej przyjaciele mieli duży sad. Rano w nim pracowali dla odprę
żenia psychicznego, zbierając owoce, a wieczorem prowadzili długie dyskusje fi
lozoficzne. Zdarzyło się, że pewnego dnia w czasie wakacyjnych odwiedzin Edy
ty, oboje małżonkowie mieli coś do załatwienia poza domem. Przed wyjazdem
przyjaciółka zaprowadziła Edytę do domowej biblioteczki proponując, by wybrała
sobie jakąś książkę do czytania podczas ich nieobecności. Nasza Wrocławianka
sama tak relacjonuje to zdarzenie swojej mistrzyni w Karmelu kolońskim: „Się
gnęłam na chybił trafił i wyciągnęłam grubą książkę. Nosiła tytuł: Życie św. Teresy
z Awila napisane przez nią samą. Zaczęłam czytać. Zostałam zaraz pochłonięta
lekturą i nie przerwałam, dopóki nie doszłam do końca. Gdy zamknęłam książkę
powiedziałam sobie: »to jest prawda«”56. W autobiografii świętej reformatorki Kar
melu Bóg przyszedł z m ocą swej łaski dotykając najgłębszych pokładów jej ducha,
stając się żywą osobową Prawdą jej życia.
To samo zdarzenie z Bad Bergzabern wspomina nieobecna wtedy jej przyja
ciółka: „Kiedy Edyta przebywała U nas po raz ostatni, obydwie znajdowałyśmy
się w kryzysie religijnym. Szłyśmy jakby po wąskiej krawędzi tuż obok siebie,
każda w każdej chwili oczekując Bożego wezwania. Wezwanie to przyszło, ale
poprowadziło nas w różnych pod względem wyznaniowym kierunkach57. Były to
decyzje, które dla oczu ludzkich spinały nierozłącznie ostateczną wolność czło
wieka (…) z wezwaniem Boga, któremu powinien być posłuszny. Nie było wykrę
tu. I jak to bywa u początkujących, gdy ich pochwyci łaska, w naszym osobistym
obcowaniu zaczęła się uwidaczniać cicha wzajemna agresywność wyrażana krót
kimi zdaniami czy słowami. W takim kontekście padło: »secretum meum mihi«
(mój sekret (jest dla) mnie). Stanowiło ono trochę ostry gest obronny przede mną”58.
„Secretum meum mihi”, chodzi oczywiście o tajemnicę spotkania z Bogiem –
Prawdąjej życia, pod wpływem lektury mistyczki hiszpańskiej XVI w. Co takiego
uderzyło naszą filozofkę w Teresie z Awila, kobiecie prostej i bez wykształcenia?
Cóż mogła zaoferować jej ta prosta zakonnica karmelitańska, że tak radykalnie
postanowiła zmienić swe życie, wiążąc je z osobą Jezusa Chrystusa?
Na pewno zauważyła paralelizm między swoją drogą, a jej. Obydwie chciały żyć
w pełni, dojść do maksimum swych aspiracji ofiarując się prawdzie, która by mogła
je zrealizować. Przecież na tym polega sens życia. Po wielu latach walk i burz ducho
wych reformatorka Karmelu osiąga wreszcie cel swoich pragnień spotykając Chry
stusa i oddając Mu się całkowicie. Nasza uczona filozof kroczyła podobną drogą,
niemalże tą sama. Po wielu latach zmagań wreszcie spotyka Chrystusa, Prawdę inną
od tej intelektualnej wiedzy, którą oferuje filozofia, Prawdę osobową, która może
wypełnić sens jej egzystencji, mogąc się jej naprawdę ofiarować. Życie św. Teresy
jest tego potwierdzeniem. Żywe świadectwo, prawda doświadczona przez Teresę –
jakkolwiek zapisana – przemawia bardziej niż argumenty filozoficzne.
Ponadto nasza młoda filozofka zauważa, że u Teresy prawda jest nie tyle poszuki
wana ile akceptowana. Pozwolić się jej ogarnąć równało się nawróceniu. Nie jest
poznaniem prawdy to, co prowadzi do decyzji, ale drugi moment polegający na uzna
niu prawdy, zaakceptowaniu jej jako części integralnej własnej egzystencji. Chodzi
0 zostawienie wolnej przestrzeni Bogu, aby mógł działać i orientować drogę życia59.
Wielkim odkryciem na pewno musiały być słowa karmelitanki: „Większą wartość
ma trochę nauki o pokorze i jej akt niż cała wiedza świata”60. Nie tylko rozum, rów
nież serce Edyty znajduje w świętej hiszpańskiej drogę do naśladowania. Osoba w całej
swej integralności jest tą, która odkrywa cel i sens życia. Tak więc w lekturze tere-
zjańskiej nasza święta „spotkała prawdę absolutną, która satysfakcjonowała jedno
cześnie ducha i serce”61. Teresa od Jezusa pozwoliła zrozumieć Edycie to, co teorie
filozoficzne nie mogły ofiarować: doświadczenie, świadectwo Prawdy żywej i oso
bowej, której w rezultacie można się ofiarować i poświęcić.
Radykalna przemiana wewnętrzna jaka dokonała się w Edycie nie pozwala jej
dłużej czekać. Łaska, która w jednej chwili zmieniła w niej wszystko, domaga się
realizacji, życia. Nazajutrz, po pamiętnej nocy nawrócenia, udała się do miasteczka
1 zakupiła dwie książki: Katechizm Kościoła Katolickiego i Mszał Rzymski. Studio
wała je tak długo aż przyswoiła sobie ich treść. Wtedy przestąpiła po raz pierwszy
próg świątyni katolickiej, Kościoła w Bad Bergzabern, by wziąć udział we Mszy św.
„Nic nie było mi obce – opowiadała później siostrze mistrzyni nowicjatu w Karmelu
kolońskim – Dzięki poprzedniemu studium rozumiałam nawet najdrobniejsze cere
monie. Dostojny, starszy kapłan podszedł do ołtarza i odprawił świętą Ofiarę z wiel
kim namaszczeniem. Po Mszy św. czekałam aż kapłan odmówi dziękczynienie. Po
tem poszłam za nim i poprosiłam go prosto o chrzest. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem
i odparł, że przyjęcie do Kościoła musi być poprzedzone pewnym przygotowaniem.
»Jak długo pobiera pani naukę i kto jej pani udziela?« Na to mogłam tylko odpowie
dzieć: »Proszę, niech mnie ksiądz egzaminuje«”62. Wywiązała się rozmowa, w której
poruszono całą naukę Kościoła katolickiego. Edyta nie pozostawiła żadnego pyta
nia bez odpowiedzi. Proboszcz, pełen podziwu dla łaski Bożej, której działanie
w sercu Edyty widać było wyraźnie, nie mógł odmówić jej chrztu św.63, który usta
lono za niecałe pół roku, na dzień 1 stycznia 1922 r.
W pierwszych godzinach nowego roku spełnił się dla niej cud Chrztu św., po
którym nastąpiło przyjęcie po raz pierwszy Komunii św., a miesiąc później Bierzmo
wania. Tak oto, Edyta stała się pełnoprawnym członkiem, córką Kościoła. Z wdzięcz
ności dla reformatorki karmelitańskiej obrała sobie imię chrzcielne „Teresa”, a po
chrzestnej (została nią, świeżo nawrócona, Hedwig Conrad-Martius), Jadwiga.
Najtrudniejszy był jednak teraz dla niej moment poinformowania swojej rodzi
ny o nawróceniu i o przejściu do Kościoła Katolickiego. Najbardziej obawiała się
spotkania z matką. Już wcześniej przez rodzeństwo próbowała ją do tego przygo
tować. Nie wybrała drogi pisemnego zawiadomienia, lecz pojechała sama do Wro
cławia. Uklęknąwszy przed rodzicielką wyszeptała, że jest katoliczką. „A ta kobie
ta – jak informuje nas siostra Teresa Renata mistrzyni przyjmująca Edytę do
nowicjatu – która z biblijnym bohaterstwem kierowała swym ciężkim losem i wy-
dźwignęła się z siedmiorgiem dzieci na wysoki poziom życia, uczuła, że siły j ą
opuszczają. Płakała. Tego się Edyta nie spodziewała. Nigdy nie widziała swej mat
ki we łzach. Nastawiła się na wyrzuty i łajania. Liczyła się nawet z możliwością
wydziedziczenia, bo zna jej święty gniew. Tymczasem ta twarda kobieta płakała.
Edycie też płynęły łzy. Te dwie wielkie dusze, które wiedziały, że są ze sobą jak
najgłębiej związane, uświadomiły sobie w tym momencie, że ich drogi rozeszły
się nieubłagalnie i nieodwołalnie. Jedynie moc ich wiary dopomogła im, by każda
na swój sposób złożyła Bogu na ołtarzu swego serca ofiarę, jakiej domagały się od
nich nieodmienne wyroki Najwyższego”64.
Beniaminka próbowała wytłumaczyć matce, że jej konwersja nie oznacza apo-
stazji, wyrzeczenia się wiary, lecz jej rozwinięcie i dopełnienie w Jezusie Chrystu
sie. Na próżno starała się wskazać matce wszystko, co wspólne w ich wierze. Jed
nak, jedno najbardziej zastanawiało rodzicielkę, Edyta miała głębokie przekonanie
do tego, co mówiła i widać było, że Prawdą, którą głosiła, głęboko żyła. Tak rela
cjonuje tę uwagę jedna ze znajomych rodziny Stein, katoliczka: „Przemiana jaka
dokonała się w Edycie, a która promieniowała nadnaturalną siłą z całej jej istoty,
rozbroiła panią Stein. Jako niewiasta bogobojna wyczuwała, bardziej niż pojmo
wała, świętość emanującą z córki i mimo iż serce pękało jej z bólu, wyraźnie wi
działa swą niemoc nie pozwalającą sprzeciwiać się tajemnicy łaski. My wszyscy
widzieliśmy przecież na pierwszy rzut oka, że Edyta stała się kimś innym, mimo że
taka jak przedtem darzyła swych bliskich wielką miłością i dokładała wszelkich
starań, aby nie dopuścić do żadnych zmian w stosunkach rodzinnych”65. Zresztą sama
matka była zdumiona tą postawą swej córki, wyznając pewnej zaufanej osobie: „Ta
kiej modlitwy jak u Edyty jeszcze nie widziałam. Co najdziwniejsze, ona potrafiła ze
swej książki66 modlić się razem z innymi i znajdować tam wszystko”67.
Swoją postawą i modlitwą nasza święta staję się przykładem życia ideą ekume
nizmu w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Myśleniem ekumenicznym znacznie
wyprzedziła swoją epokę, mogąc znów tu służyć za prekursorkę Soboru Watykań
skiego II68. Zawsze towarzyszy matce do synagogi, mimo że sama codziennie uczest
niczy we Mszy św. Boleje nad tym, że rodzicielka nie potrafi odnaleźć w Chrystu
sie prawdziwego Boga, jednak to ją n ie zraża; do końca jej dni69modli się o łaskę
zbawienia dla niej, mając na względzie je j „dziecięce zawierzenie Bogu i ofiarne
życie”70. Bardzo wymowna pod tym względem jest tu jej rozmowa z m atką przed
wstąpieniem do klasztoru, dziesięć lat później; podaje jąE d y ta w swojej Autobio
grafii: „Ostatnim dniem mojego pobytu był 12 października, moje urodziny a za
razem uroczystość żydowska – zakończenie święta Kuczek. Moja matka udała się
na nabożeństwo do synagogi. Poszłam z n ią bo dzień ten chciałyśmy przeżyć naj
bliżej siebie. Ulubiony nauczyciel Eryki i wybitny uczony miał kazanie. W drodze
do tramwaju nie mówiłyśmy wiele (…). Matka postanowiła wrócić do domu pie
szo. Mniej więcej trzy kwadranse drogi mając 84 lata. Ale musiałam się zgodzić,
bo wiedziałam dobrze, że chętnie porozmawiałaby jeszcze ze mną bez świadków.
‘Czy kazanie nie było piękne?’ – ‘Tak’. – ‘Można więc być pobożnym żydem
także w judaizm ie?’ – ‘Naturalnie, jeśli nie poznało się czegoś innego’ – Powróci
ło do mnie rykoszetem rozpaczliwe: ‘Dlaczego ty Go poznałaś? Nie chcę mówić
nic złego przeciwko Niemu. Mógł być nawet dobrym człowiekiem. Ale dlaczego
czynił się Bogiem?”71
Można być pobożnym i zbawionym przez Chrystusa w innej wierze, jeśli się
nie poznało czegoś (kogoś) innego niż Chrystus. Oczywiście, chodzi tu o poznanie
w sensie uznania czegoś za najwyższą wartość (prawdę), która nadaje sens życiu
wzywając do zaangażowania się i ofiary. Czyż nie jest to wyraźne wyprzedzenie
głosu Vaticanum II? Dla Edyty Chrystus (i Jego człowieczeństwo) stał się Prawdą
prowadzącą do Boga72, nawet dla tych, którzy Go nie poznali, a żyjązgodnie z ide
ami świętości swojej religii. Jakże wymowny jest tu przykład jej matki, której
śmierć przeżyje z nadzieją ogarnięcia jej Bożym miłosierdziem, mając na wzglę
dzie to co łączy judaizm z chrześcijaństwem: dziecięcą wiarę i zaufanie Bogu Izra
ela oraz ofiarne życie73. W relacjach z m atką Edyta potrafiła wyeksponować Jezu
sa Chrystusa jako jedyną Prawdę, w której znajduje wypełnienie judaizm, ucząc
zarazem swoją postawą prawdziwego dialogu ekumenicznego.
Najskuteczniejszym sposobem głoszenia tej Prawdy było świadectwo jej życia,
co wykazała późniejszą świętością, gorliwością, zaangażowaniem w życiu publicz
nym na rzecz Kościoła i ludzi, a szczególnie ofiarą męczeńską z własnego życia,
do której to ofiary dojrzewała po wstąpieniu do Karmelu74. Tak to przedstawia się
droga Edyty Stein do prawdziwej wiary. „Gdy do rąk wpadł mi ‘Żywot’ naszej
świętej matki Teresy, położył kres memu długiemu szukaniu prawdziwej wiary”75,
zanotowała w dodatku do kroniki Karmelu Kolońskiego spisanym na prośbę jej
przełożonych, opisując w nim swoją drogę do Karmelu.

KS. RYSZARD GROŃ
WROCŁAWSKI PRZEGLĄD TEOLOGICZNY
6 (1998) nr 2