Jestem (J 8, 28)

JA JESTEM (J 8,28)

Mówię o sobie potrójne słowo: Jestem, Który Jestem, by w Dostojeństwie Trzech osadzić wszystko.

Żyję Ukryty przed czasem i spojrzeniem, w Niedostępności spowitej gęstą chwałą i nie ma do Mnie dostępu stworzone. A jednocześnie w najmniejszym składam swe tajemnice, czynię się Dostępnym.

Zanim poczęło się poczęte i zrodziło zrodzone, istniało Niewypowiedziane Jestem: pogrążone w najświętszym i uroczystym Milczeniu. Moje nieskończone Jestem jeszcze bardziej się rozprzestrzeniło i powraca do Mnie, gdy się „staje”.

Jestem jak Ojciec rodzący w majestacie boskiego łona, i nie masz niczego, co „nie pochodzi”. Nie masz końca radości rodzenia, bo Niewyczerpany Jestem i Nieznużony.

Powołałem wołaniem wielkim wszystko do istnienia z niczego, a nie ma nic tak czystszego.

Jestem u początku i u końca,  niezbywalnością i koniecznością. Mienię się Pełnią. Zaledwie jestem i nadto, w delikatności i potędze; we wzniosłości i powadze Istnienia.

Jestem wszędzie i we wszystkim, i wszystko we Mnie ma istnienie – w Korzeniu rzeczywistości. Nieogarniony i Niesprowadzalny do niczego.

W zachwycie istnieję i w zachwycie się powierzam, zachwytem pociągam. Iskierki zaledwie rodzę człowiekowi, by w snopach małych świateł wzrastał w zadziwieniu.  Bądź uważny więc człeku, byś wzniosłości nie zdeptał.

U zarania zarań i źródeł wszelkich źródeł, jestem i upewniam zaistniałe i tryskające. Znam najwcześniejsze i uprzednie, pierwsze i dziewicze, które jeszcze się nie stało i czeka na dotyk swego czasu. U wieków początku i u wieków spełnienia Wiekiem Jestem i Tym, Który Przemierza. Zanim pocznę nieistniejące, kres uformuję i dopełnię. W głębokim milczeniu Milczeniem byłem.

Moje Jestem jest bardziej oczywiste, niż wszystko co jest, a to – jedynie pokornym zwiastunem.

Jestem jak ład i uporządkowanie, jak prawo snujących się komet i orbity planet, krążących w majestacie. Jestem jak żywioł życia, co żyć chce i o życie woła; jak brzask, co przemożnie mroki pochłania. Jestem jak orzeł o sercu odważnym, i jak synogarlica, cicha i uległa. W trzepocie skrzydeł i w szumie wiatru ulatuję nieschwytany, i w ogniu skąpany igram tysiącami kosmyków. Przychodzę jak ziemi trzęsienie, co pewność usuwa, i jak grzmot w pomruku przerażenia. Rozcinam nieba najwyższe jak piorun złocisty i wbijam się w głębiny ziemi. O krok uprzedzam i osłaniam odwody, baczę na tych, co cienia mych skrzydeł wołają. Jestem jak ciągłość i postrzępione szaty, rozchylam zasłony spraw i odkrywam nieznane.

Niestrzeżony – strzegę ciebie, Nieogarnięty – ogarniam wszystko, Wszechobecny – umykam precyzji uchwyceń. Nie wypatrzysz i nie powiesz o Mnie – „tu”, nie powiesz o Mnie – „tam” i palcem wskazującym nie wskażesz. Bo jestem lżejszy od twoich słów i bardziej zwiewny niż świetlisty pył twoich oczu.

A jednak miłującym pozwalam się schwytać. Słów nieznanych ich uczę i pieśni niespotykanych. Lecz ci za szaleńców są brani… Szaloną rzeczą jest znać Boga!

Jestem w cieniu i słońcu, u wybrzeży i w bezkresnych horyzontach, miłujące oko z łatwością Mnie wychwyci, bo miłość jest barwą Boga.

Jestem zwłaszcza w życiu człowieka: w krzyku narodzin i gaśnięciu śmierci, trosce powszedniej i niezwykłości czasów. W domostwach, gdzie ognia się dogląda, i na polach bitew, gdzie męstwo się ceni. Jestem ze zwycięzcami i zwyciężonymi, upadam pośród łez wdów i wschodzę w nadziejach panien.

Jestem pośród słów modlitwy i natarczywości błagań, w pląsaniu uroczystym dziękczynień odbieram należną chwałę.

Jestem w pieśniach weselnych i smutku pożegnań, na rozdrożach stawiam drogowskazy. Jestem w sile nasienia i w ziarnach mocą wzrastania; w księżycowej poświacie i migotaniu gwiazd delikatnym blaskiem. Wszystko jest Mi posłuszne i wszystko prowadzę i nie dozwolę, by nie doszło.

o. Marian Zawada OCD