Kolejna bezsenność
Jestem w połowie nocnej medytacji nad klawiaturą komputera.
Wystukuję czarne punkty liter, łącząc je ze sobą w relacje znaczenia.
I myślę, że łatwiej jest połączyć w najpiękniejsze więzi słowa i ich treści,
Niż zbudować relacje między nami.
Człowiek wciąż chce być samotną literą na białej przestrzeni życia,
A Bóg dopisuje do niego coraz to nowe osoby, tworzą się zdania,
Powstaje cały ciąg więzi, które opowiadają historię zbawienia.
Święta księga dialogu między nami jest więc Boską wolą
Pisze on poprzez nas opowieść o tym jak dobrze być razem
Rozmową, nieustanną opowieścią Boga.
Sophie Scholl. Ostatnie dni
Dla Piotra H.
Róża nie musi być wcale czerwona.
Może mieć kolor śniegu i kolor obłoków,
a także kolor myśli wolnej jak ptak,
który szybuje wysoko nad światem szaleńczej machiny zła.
Jej siłą jest spojrzenie dziecka i słowo prostej modlitwy,
która niczego nie komplikuje,
tylko czerń nazywa czernią,
a biel bielą.
Boga zaś nazywa Ojcem,
a Krzyż znakiem miłości.
Ten porządek myślenia jest także niemiecki.
Bo prawo moralne we mnie,
a niebo gwiaździste nade mną
wyznaczają szlak męstwa.
Dziękuję Sophie,
Ewangelicka Tereso.
Spuść mi dzisiaj z nieba
Białą Różę
Twojej
Ufności.
(Po obejrzeniu filmu o Sophie Scholl, reż. Marc Rothemund)
Spacer ze Świętymi
1. Augustyn z Hippony
Nad brzegiem
Śródziemnego Morza
idziesz zamyślony.
Muzyka morskiej
fali jest twoim odpoczynkiem
po godzinach wędrówki
przez labirynt słów i pojęć
świętej teologii.
Patrzysz w horyzont
i wiesz, że to spojrzenie
przetrwa wieki,
bo będziesz
nim pisał swój traktat
o nieskończonym Bogu.
Augustynie, przyłączę się
do Ciebie i razem
pójdziemy na spacer,
milcząc,
nad brzegiem
Boga.
2. Teresa od Jezusa
W siódmej komnacie
szczęścia odnalazłaś
Tego, który JEST.
W jasności ognistego
krzewu spalającego się
płomieniem wiecznej
niezmienności
usłyszałaś Jego Imię.
I prowadzisz nas,
jak Mojżesz,do ziemi obietnic.
Do domu Ojca,
w najdalszą dal
duszy.
Na samo dno
zdziwienia,
że On jest bliżej
nas niż my samych siebie.
W ciszy spokojnego
jak ocean serca,
które spoczęło
w Nim
na zawsze
ogarnięte
bezmiarem
MILCZENIA.
3. Jan od Krzyża
Twój Oblubieniec
nadchodzi Janie…
Biegnie po szczytach
wiekuistych gór…
W Jego oczach
blask Jutrzenki…
Wyjdź Mu na spotkanie…
Pobiegnijcie tam gdzie nie ma już pytań…
Tylko jest Odpowiedź:
Słowo Najpiękniejszego
Jedynego Boga…
A potem zabierz mnie tam gdzie jesteś z Nim…
Na kwitnące wiosną wzgórza
Pieśni nad Pieśniami…
4. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza
Siadam na kolanach Boga
i jestem jak Ty małym dzieckiem,
któremu wystarczy być blisko
Miłości.
Wszystko inne
to marność
koheletowej
rozpaczy.
Nieistotna pogoń
za wiatrem
złudzenia…
Dlatego nie chcę
już niczego
prócz Boskich
nieodgadnionych kolan,
\o których pisał, umierając,
smutny Pan Cogito.
Syn powracający
do Domu po latach
cierpienia.
Wraz z Nim
znowu jestem
dzieckiem…
5. Edyta Stein
Być Córką Izraela
to wyróżnienie
najwyższej miary.
wiedziałaś o tym,
biorąc na siebie
wiekuiste brzemię
Wybranego Narodu
Krzyż Jezusa.
W Nim bije źródło
Mądrości.
Wraz z Tobą klękam
i czerpię
niego wodę
na trud
wędrówki
po szlaku
zbawienia.
Edyto…
kamieniu
wiekuistej Mądrości…
Kamieniu, na którym
Bóg buduje nasz dom.
Jezus i Maria Magdalena
Tak. Można się kochać bez dotyku.
Spojrzeniem rozjaśnionym światłem
porannej godziny, w ogrodzie pośród
drzew judejskiej wiosny, wymawiając
jedynie ukochane Imię.
Nie trzeba nic więcej,
aby być jednością i bliskością.
Tryptyk czerneński
1. Eliasz. Melancholia
Panie pozwól mi już odejść do krainy moich przodków.
Jestem zmęczony sobą,
swoimi wizjami wiernej służby Tobie,
które stają się nieustanną walką z tymi,
których zamiast kochać,
palę na stosie wierności idei.
Jak duchowy terrorysta, niszczę ich
i zamykam w grobie potępienia
Proroku pogrążony pod drzewem janowca we mgle melancholii,
nakarmiony chlebem po to, byś nie ustał w drodze.
Idę z Tobą mimo świadomości, że i tak czynię to jedynie,
aby nie poddać się
biernej fali snu, gdzie czeka na mnie jadowity smok nicości.
Dlatego idę z Tobą,
bo nie chcę być ofiarą na ołtarzu pustki i goryczy.
I ufam, że na końcu naszej drogi, na szczycie Horebu, w śnieżnej bieli
Nieba, łagodność powiewu przemieni mnie w Boga…
2. Maryja. Czystość
Stań tu i patrz na Mnie. Tylko tyle chcę, abyś czynił.
Codziennie patrz na Mnie oczami wewnętrznej ciszy.
Patrz w moje Oczy, w których lśni blaskiem Boga
moja troska o Ciebie.
Ona jest zawsze blisko Twoich
marnotrawnych dróg…
wierna i ufna, że powrócisz
do Domu, na czerneńskie wzgórze, na szczyt Karmelu,
by wtulić się w ramiona Ojca…
Budzę się w środku nocy i słyszę szept.
To Ona modli się za ścianą moich myśli o to,
bym przestał uciekać w iluzję
szczęścia w krainie odległej od Jezusa pustki,
gdzie rośnie tylko jedno uschłe drzewo nieczystości…
Zstępuję dzięki Niej do swojego serca,
które osłonięte przez
Jej szept wypełnia się jasnością,
w której widzę Boga.
3. Rafał.
Cisza
Zamiast mówić będę tutaj zawsze milczał
wpatrzony w wierzchołki drzew
rosnące na stokach czerneńskiego wzgórza.
Niech uczą mnie swojego wzrostu wzwyż i w głąb, tęsknoty za niebem
i pokornej miłości do ziemi,
gdzie zakorzenione stają się świadkami wiernej obecności Boga.
Ojcze Rafale, z ciszą wpisaną w rysy swojej twarzy
i w kształty swojej duszy, przychodzę do Ciebie z ciężarem słów.
Jest ich wiele. Próżnych, łatwych i przyjemnych,
oskarżających innych i usprawiedliwiających siebie,
słów pożądliwych i zuchwałych,
słów, które nie rodzą życia, tylko pustkę i zmęczenie.
A Ty, milcząc, mój wzrok kierujesz ku drzewom
dostojnie królującym w krajobrazie Czernej…
Będę i ja ich uczniem.
Zasłuchany w cichy wzrost ich koron i korzeni,
zamieszkam, jak one, w świetle.
Portret poety
Siedziałem ramię w ramię z Adamem Zagajewskim
po spotkaniu na temat poezji,
którą nazywa mistyką dla początkujących
i uważnie śledziłem jego twarz.
Jest w niej zapis trwalszy aniżeli ten,
którym zapełnia kolejne wersy swoich wyznań,
zapis cierpienia i ekstazy,
wobec których każde ludzkie słowo pokornie milknie.
Widziałem w niej pejzaż nieustannej wędrówki
przez świat z uwagą skupioną na drodze prowadzącej na wyżyny
blasku i olśnienia,
które dane są nielicznym,
jak On, wybrańcom.
A jednocześnie widziałem też zwyczajny uśmiech,
siwe włosy, zmarszczki
i życzliwy błysk w oczach mówiący mi dyskretnie:
jestem tylko człowiekiem, który uwierzył w to, że życie ma sens.
Kraków, 20.01.2008 r.