Stanisław Frezer syn Aleksandra i Barbary Szczepanowskiej, urodził się w 1638 roku. Studiował w Akademii Krakowskiej. Na początku 1655 roku wstąpił do Karmelitów bosych przyjmując imię Bonawentury od św. Stanisława. Obłóczyny odbyły się w Krakowie 3 czerwca 1655 roku, profesja w Podolińcu na Spiszu 31 sierpnia 1656 roku; natomiast święcenia kapłańskie przyjął 7 czerwca 1664 roku. W Zakonie był przeorem przemyskim (1675-1676), definitorem prowincjalnym w Warszawie (1676-1682), prowincjałem (1683-1687). Wykładał jako lektor filozofię w Lublinie, a teologię w Przemyślu i Krakowie. Zmarł w Warszawie dnia 3 stycznia 1687 roku. W rękopisie pozostawił wiele tekstów z zakresu teologii duchowości, wydał dwa kazania pogrzebowe: Połów do wieczności dwóch iednorożców w sławnym Zwierzyńcu Ich Mościów PP. Fredrów od śmierci złowionych (…), (Lwów 1671); oraz Prezent znakomitych cnót i heroicznych dzieł Wielm. Jego Mości P. Karola Franciszka na Białobokach, Żórawiny, Korniakta (…), (Lwów 1672).
Teksty
Mistyczne stopnie doskonałości
Oto lektyka Salomona:sześćdziesięciu mężów obstąpiło najmężniejszych Izraela Wszyscy trzymając miecze każdego miecz przy boku jego dla strachów nocnych. (Pnp 3,7-8)
Imię Salomon tłumaczy się Pacificus – pokój czyniący. Taki tytuł odpowiada Oblubieńcowi niebieskiemu Chrystusowi, który tak wiele razy w Ewangelii świętej a szczególnie po swoim zmartwychwstaniu, zwraca się do swoich Apostołów: Pax vobis – Pokój wam. I na innym miejscu: Pacem meam do vobis – Pokój mój daję wam. Łożem tego Salomona jest dusza będąca w łasce Bożej, zwłaszcza ta, która oddaliwszy się od wszystkich doczesnych rzeczy bardzo niszczących duchowe, życie zakonne, w pokornym uczuciu i w czystym sumieniu kosztuje Boga. Jak o tym mówi św. Grzegorz Papież: Przygotowujemy łoże Salomonowi, gdy oddalamy się od światowych marności a pragniemy samego Chrystusa. Wtedy jesteśmy uspokojeni, odrywając serce od wszystkiej doczesnej pożądliwości, żeby On był także w nas uspokojony”. Przez sześćdziesiąt zbrojnych, którzy są tego łoża salomonowego strażnikami św. Grzegorz [rozumie] wszystkich wybranych Pańskich w świątobliwości uwielbionych i udoskonalonych oraz w miłości Pana Boga mocno ugruntowanych. Na tej miłości Bóg ugruntował dziesięć przykazań, jako nieodmienna regułę i skuteczne prawo życia sprawiedliwego i świątobliwego . Sześć razy dziesięć równa się sześćdziesiąt. Sześć dni, w których Bóg ten świat stworzył oznaczają sześć stopni sprawiedliwego i świątobliwego życia, które przez zachowanie dziesięciorga przykazań dostępuje doskonałości godnej Boga. Pierwszego dnia Bóg stworzył światłość, to jest jedną materię bardzo świetną, z której i niebo i planety w postaci należytej uformował. Pierwszy też stopień doskonałości sprawiedliwego życia polega na usprawiedliwieniu z grzechów i otrzymanie łaski Bożej przez sakrament spowiedzi lub skruchę prawdziwą, która łaska jest udzielną cząstką Jasności Boskiej i świętej Jego natury. Drugiego dnia Bóg stworzył firmament albo niebo, co się dorocznie obraca, które jest najwyżej mocno ustawione i fundamentem gwiazd zasadzonych. Drugim też stopieniem świątobliwości jest mocne przedsięwzięcie albo obrany stan życia, w którym by ktoś mógł nie odmiennie i doskonale zachować prawa Boskie od doskonałości zapisane. Najdoskonalszym do tego jest stan duchowny, osobliwie zakonny.Trzeciego dnia zostały stworzone owocowe drzewa, kwiaty, zioła itd. Trzeci stopień pobożnego życia polega na ćwiczeniu się w cnotach, nabywaniu różnych cnót, przez które dusza stanie się płodna i zawsze przynosząca owoce dobrych uczynków.Czwartego dnia Pan Bóg stworzył słońce i miesiąc [księżyc] na oddzielenie dnia i nocy i na oświecenie tak dziennych, jako i nocnych działań w codziennych potrzebach ludzi… Stworzył tedy Bóg czwartego dnia słońce i księżyc. Czwarty stopień doskonałości polega na używaniu rozumu i woli według światła danego z nieba, to jest wiary i innych jasności Boskich udzielonych, które kierują tymi władzami na oświecenie duszy, tak w dobrych uczynkach, których dzień jest obrazem, jako też i w złych, które ciemność nocna wyraża, żeby one dokonywane były według Reguły i Praw Boskich oraz bez błędów. Piątego dnia stworzył Bóg ryby, ptactwo, bydlęta. Piątym stopniem do nieba doskonałości jest posługiwanie się pasjami według części pożądliwej i gniewliwej. Używanie uczuć przyrodzonych, które jako płodne ptactwo albo dzikie zwierzęta bardzo nam szkodzić mogą, gdy idą za przyrodzeniem. Gdy jednak są one cnotami rządzone bardzo dobrze służą duszy. Szóstego dnia został stworzony człowiek na wyobrażenie i podobieństwo Boskie. Jest to też szósty ostatni stopień świątobliwości przypodobania się Panu Bogu we wszystkich sprawach oraz wyobrażenie obrazu Bóstwa przez świątobliwe życie w łasce usprawiedliwiającej na duszy. Więc tymi sześcioma stopniami doskonałości przykazań Boskich, których jest dziesięć, ugruntowanych na miłości, spełniają sześćdziesiąt heroicznych dzieł święci ludzie. A tacy są strażnikami mieszkania i łoża salomonowego, o którym we wspomnianym rozdziale [napisano]: Oto łoża salomonowego sześćdziesięciu mężnych strzeże. Chcą to wyrazić obywatele niebiescy, rozmawiając albo umawiając się z duszą kochającą tu na ziemi Pana Boga. [Dialog] Wiele sobie przypisujesz, gdy zwabiwszy do siebie Pana, obiecujesz Go więcej od siebie nie puścić. Trzymam Go i nie puszczę. A my widzimy, że to tylko w uczuciach ta twoja miłość, nie w czynie, wszystka w pragnieniu tylko i w modlitwie jest tylko tak silna, tak mężna. W rzeczywistości i zdarzającej się okazji jest bardzo słaba y nadto występna, lada okazja pociągnie cię na swoje działanie, jedno słówko przymówione poruszy, jedna przeciwność albo niewygoda do pasji gniewu, smutku, melancholii przywiedzie, jesteś niecierpliwa, niespokojna: kiedy się podoba miłości własnej, szukasz wnet siebie. Nam to służy co sobie przypisujesz, my to prawdziwie Pana od swojej nie wypuścimy konwersacji, my Go w miłości trzymamy przy sobie, bośmy tak wiele zasadzili około tego pokoju na warcie strażników z uczynków dobrych, świętych y doskonałych Tak to sześć razy dziesięć czyni sześćdziesiąt, gdyż myśmy wiernie zachowali dziesięć punktów[1] zapisane na doskonałe y sprawiedliwe życie prawem Boskim przez cały czas żywota naszego na podobieństwo sześciu dni, które Bóg w doskonałej strukturze świat stworzył. Widzieć w nas nader śliczne dzieło pierwszego dnia, oznacza światło łaski Bożej lubo otrzymane na chrzcie i nigdy nie stracone, lubo utracone, ale przez sakrament spowiedzi i pokuty naprawione i doskonalsze, utrzymane aż do ostatniej chwili życia. Widzieć w nas firmament albo niebo mocno ustawione, oznacza stan i kondycja życia cnotami, w mocnym przedsięwzięciu żadną nie naruszoną hańbą albo zmazą skalane grzechową. Widzieć bujne i płodne frukty[2] zachowane, cnoty jako urodzajne drzewa. Widzieć rozum i wolę według reguły i praw świątobliwości, to jest obroty swoje światła nad słońce i miesiąc jasnością i wdzięcznych dzieł przykładnych uczynków i w nocnych ciemnościach odrzucające pobudki do grzechów. Widzieć pasje i afekty części niższej zepsutej natury umiarkowane i ułożone jako dzikie zwierzęta albo ptactwo, wyhodowane w domowej atmosferze. W ostatku dusze nasze zawsze obraz Boski i podobieństwo Jego śliczności w sobie wiecznie zatrzymają. Tymi tedy sześciu stopniami doskonałości postępowaliśmy w zachowywaniu prawa Boskiego, które w dziesięciu punktach na jednej miłości są zbudowane. A zaczym każdego z nas należy uważać za sześćdziesiąt zbrojnych mocarzy, pilnujących ukochanego Pana Boga naszego i jego Rezydencji albo pokoju. Jesteśmy ćwiczeni w boju, bo tak wiele heroicznych dzieł dokonaliśmy za żywota przez wyznanie Imienia Pańskiego, przez męczenników odwagi, przez Apostołów nauki, przez zwycięstwa czystości. Przez wytrzymanie głodu, pokuty, ostrości życia jesteśmy do miecza przyzwyczajeni, bośmy go zawsze, na świecie żyjąc, przy boku nosili dla strachów nocnych, kiedyśmy dla napaści światowych rozkoszy, które jako larwy nocne, albo pokusy ciemności, na nas nachodziły, na odstraszenie od drogi doskonałości. Martwiliśmy nasze ciało ostrością życia, korzystając z żelaznych łańcuszków, ostrych dyscyplin, włosiennic, jako do najostrzejszego oręża przeciwko nieprzyjaciołom dusznym. Nam tedy słusznie należy trzymać się tak ukochanego i już otrzymanego wiecznej miłości Boga i Jego nigdy po wszystkie wieczności [nie] opuścimy. Ale Ty oblubienico Pańska na świecie żyjąca, dopiero poczęłaś swego Boga kochać, a już się przechwalasz, że Go nie opuścisz od siebie. Jużeś tego kochanka swego miała kiedyś, z nim rozkoszowała w winnych piwnicach – Intoduxit ma Rex … Wprowadził mnie Król do piwnic swoich winnych. Miałaś Go wtenczas, kiedy cię uczył miłości, sporządzał ją w duszy twojej – „ordinavit in me charitatem. Kiedy z tobą mile rozmawiał i pieścił się z tobą. En dilectus meus loquitur mihi: Amica mea, Columba mea, formosa mea. – Oto kochanek mój mówi do mnie: Przyjaciółko moja, Gołębico moja, śliczna moja. A przecież Go opuściłaś i zgubiła, jakoś się skarżyła: Na łóżku moim szukałam Go i nie znalazłam. I najkochańszego dobrze po mieście Jeruzalem, po ulicach [szukając], niczego nie znalazła, a teraz sobie ufasz, że więcej nie zginie, że Go nie opuścisz. Tenui eum nec dimittam. Obietnica to, tylko słowa są, nie rzecz sama. W pragnieniuś mężna, w skutku słaba, obiecujesz, a nie dotrzymujesz, boś występna i skłonna do złego. My Go trzymamy cośmy są w wiecznym żywocie dobrze w takiej ugruntowani miłości i heroicznymi wyćwiczeni odwagami. Spytasz, kiedy to ci Aniołowie albo obywatele niebiescy tak z duszą się umawiają. Odpowiadam: Nieraz to bywa. Ci wiedzą, co doznają, że kiedy dusza zakocha się w Panu Bogu, wpadnie osobliwie na modlitwie w takie afekty, żeby się przez nie cały żywot i na jeden moment nie rada odrywała od swojego Dobrodzieja i dla tego ofiaruje się na taką mężność przez mocne wysiłki, przeróżne postanowienia, że Go nie opuści nigdy, z duszy swojej nie wypuści – Tenui eum nec dimittam. Nieraz ją, mówię, takie turbują i sprzeciwiają się myśli: Nie dokażesz tego. Często tak obiecujesz a nie wypełniasz, teraz żeś mężna, kiedy nic na cię nie następuje od tego Pana, a przyjdzie okazja ta albo owa dla Jego miłości znieść umartwienie, a ty słaba i niedołężna gotowaś teraz umrzeć z Piotrem, wnet z nim skłonnaś do zaprzenia. Tylko to w niebie są tak szczęśliwi, którzy już są w miłości mocno i wiecznie ugruntowani, żadne im pokusy nie szkodzą, żadne nie odwiodą okazje od nieustającego kochania: oni Go tylko nie puszczą, bo są mężni, odważni, wyćwiczeni przez tak wiele za żywota doczesnego, odprawionych czynów heroicznych. Ale ty mając tak wiele przeszkód w ciele żyjąc, tak wiele do złego okazji, a przy tym jesteś słaba i niedołężna z natury swojej, prędko cię przemoże lada przeciwność, darmo tedy obiecujesz w sercu swoim utrzymać na zawsze ukochanego Jezusa. Tymże i podobnym sposobem niepokoją dusze własne myśli, w osobie niebieskich mieszkańców, jakoby z nimi dusza rozmawiała. O. Bonawentura Frezer [OCD], Pieśni salomonowe, Archiwum Sióstr Karmelitanek Bosych, Kraków Wesoła, rkps 24, s. 216-229opr. Dominik Wider OCD
O kontemplacji
Troszeczkę jakom ich minęła,nalazłam którego miłuje dusza moja (Pnp 3,4)Jak tylko zaprzestała działania rozumu, [odeszła od] porządku w uważaniu podanej na modlitwie materii, zaraz znalazła dusza święta Oblubienica swojego którego kochała. Zaraz wola pobudziła się do afektu miłości i zapaliła się dusza afektem wielkim do zamiłowania się w Panu Bogu, a tak tej modlitwy dusza miała trzy stopnie, którymi to ukochanego Pana, z łóżeczka swego wstawszy, wchodziła do owego pokoju modlitwy. Pierwszy stopień [modlitwy] jest kierowany przez imaginację[3]. Na przykład: niewinny Chrystus, w mieście Jeruzalem jest zelżony, umęczony. Drugi [jest kierowany] przez uwagę i rozmyślanie. Co to jest dyskurs [rozważanie]? Jest Bóg, Pan, Stwórca. A nadto mocno kochający duszę i zbawienie jej, cokolwiek cierpiał, wszystko dla miłości tej duszy cierpiał. Trzeci stopień [sprawia, że] przez zapalenie afektu i woli, dusza staje się próżnująca[4] w wielkim uspokojeniu, zapatrując się rozumem i wolą kochającą na Boga, a jego fawory i łaski w się zabierająca, nic się do nich pracowicie nie przyczyniająca, tylko jako upragniona wilgotności oschła ziemia, ranny deszcz z wielkim swoim przyjmuje pożytkiem. A w kontemplacji utopiona, cieszy się znalezionym dobrem, wszystkie dobra doczesne przechodzącym. Co to jest kontemplacja? Zwyczajnie mistycy ten termin w polskim języku [nazywają] bogomyślność. Św. Tomasz tę bogomyślność tak opisuje. [Po pierwsze] Jest to zapatrywanie się proste, proste w prawdzie, o naturze Boskiej. Ma to być zapatrywanie się przez rozum światłem nadprzyrodzonym oświecony. [Po] drugie ma to być zapatrywanie się, bez dyskursów, bez składania rzeczy jednej z drugą, ale jasne pojęcie doskonałej Prawdy, na podobieństwo tych, którzy już zażywają chwały niebieskiej, świętych albo Aniołów. Trzeba tedy wiedzieć, jaka jest różność między rozumem naszym pojmującym rzecz jakąś, a między anielskim rozumem albo, którego w niebie świętego. Rozum nasz chcąc pojąć, iż człowiek jest stworzeniem rozumnym i żywy, tak sobie rozważa i jedną rzecz z drugą składa, które stworzenie rusza się i czuje, to stworzenie jest żywe. Ponieważ tedy człowiek rusza się i czuje, to jest żywe stworzenie. Znowu, które stworzenie żywe ma w sobie duszę rozumną, pojmującą rzeczy trudne, duchowne, ukryte powierzchownym zmysłom, to stworzenie jest rozumne. A że człowiek ma w sobie duszę rozumną, pojmującą rzeczy trudne, to może być stworzeniem rozumnym i żywym. Rozum zaś anielski, albo świętego w niebie żyjącego, bez tych albo podobnych dyskursów, bez tych [porównań] jednej rzeczy z drugą, zaraz na pierwszym wejrzeniu pojmuje i przenika nieomylną prawdę, że człowiek jest rozumnym stworzeniem. Jako przykład: gdyby, który człowiek chciał być na drugiej strony Wisły, bytnością według ciała, musi się starać o łódź, o przewoźnika umiejętnego, ten przewoźnik powinien mieć wiosło, tym wiosłem łódź prowadzić, kierować, robić mocno, niemało czasu na przewiezienie musi strawić. Kiedy zaś kto chce być myślą tylko samą, bez tych wszystkich zawodów, tylko rozum do tego aplikując, zaraz tam w momencie stanie i bawi się póki mu się podoba. Jaka jest bytność rozumem według ciała od bytności myślą, taka jest różność pojmowania rzeczy rozumem naszym od pojmowania ich rozumem Anielskim, bo rozum nasz pojmuje rzeczy rozważaniem, składaniem jednego z drugim. Anielski zaś prosto, jasno, z gruntu przenika prawdę. Rozum nasz żadnej nie pojmuje rzeczy i nie zgodzi się na jej prawdę, aż ma dowód tego i rację. Anioł zaś bez tych dowodów, zaraz sam grunt prawdy widzi.Jest tedy kontemplacja aktem rozumu naszego prosto, jasno przenikającego prawdę Istoty Boskiej, której to akt jest nadprzyrodzony temu rozumowi i wlany w dusze osobliwym darem Boskim. Nie mają w niej miejsca owe trzy działania rozumu, wyżej wzmiankowane, naprzód aprehenzja[5] tu nie należy, bo lubo jest aprehenzja prostym zauważaniem rzeczy, ale przez taką swoją prostotę, nie przenika prawdy, ani jej dojść może, tylko jej dopiero początek chwyta i szuka gruntu, dlatego nie może być kontemplacją, bo ta w całości przenika prawdę. Drugie zaś dwa działanie rozumu do jest dyskurs[6] i rozsądek[7] nie należą albo raczej nie mają miejsca w kontemplacji, bo lubo dochodzą prawdy, ale nie prostym, nie jasnym i widocznie, tylko rozwiązując, rozwikłując, jedne trudności z drugiej i różne z różnych rzeczy czyniąc składania. Oprócz tedy tych trzech działań rozumowi ludzkiemu przynależnych, daje Pan Bóg duszy akt nadprzyrodzony, pojmujący jasno prawdę rzeczy nadprzyrodzonych, to jest istoty swojej albo jej przymiotów i ten akt zowie się kontemplacją. Stąd [należy] uznać jako między innymi różnicami: insza jest modlitwa wewnętrzna, a insza rzecz kontemplacja, bo modlitwa może być z tymi trzema działaniami rozumu, a bogomyślność albo kontemplacja żadnej rzeczy do siebie nie przyjmuje, mogą jednak te działanie uprzedzać bogomyślność, ale nie zawsze, o czym będzie mowa.Jakie są dyspozycje w duszy potrzebne do kontemplacji? Pierwszą dyspozycją jest mężne serce, albo dar męstwa. Jako mówi św. Tomasz: Czego jest ta przyczyna, że żywot bogomyślny albo kontemplacja, jest żywotem bardzo szczęśliwym, którym bardzo prędko przychodzi człowiek do doskonałości albo świątobliwości. Wie o tym czart, różne tedy wynajduje sposoby by od tej bogomyślności mógł odwieść, a za tym sprawuje poduszczenia albo pokusy do grzechów, sprawia oschłości, tęskność w rzeczach duchowych. Kiedy to nie pomoże, i dusza dalej się garnie i dobija kontemplacji, sprawia w ciele choroby, nie sposobności do wszystkiego duchownego ćwiczenia. Trzeba tedy takiej duszy wielkiego męstwa i odwagi na wszystko.Druga dyspozycja [wymaga], żeby człowiek miał rozum i wolę oraz sumienie od wszystkiego złego oczyszczone, nie tylko od grzechu albo występków, ale też od tego wszystkiego, co nie jest z Bogiem, choćby nie było grzechem. A za tym powinien mieć rozum oddalony od wszystkich wiadomości rzeczy próżnych, światowych, ciekawych. Wolę mieć bez afektów do wszystkich rzeczy stworzonych, by najlepszych a daleko więcej do rzeczy nie przynależnych powołaniu swemu, albo przeciwnych Boskim prawom. Zmysły także powierzchowne i wewnętrzne powinien mieć do wymiaru rozumu i woli oczyszczone, umartwione, usposobione. Zgoła człowiek powinien być całkowicie umarły duchowym sposobem, nie tylko światu i jego marzeniom, ale też i sobie samemu, żeby się żadną nie uwodził pociechą ani utrapieniem nie zasmucał, żeby ani czuł przeciwności ani pragnął pociechy, ale we wszystkim był sobie i duszy swojej umarłym, a żył dla samego Boga (tak o tym św. Tomasz II-II, z. 180).Trzecia dyspozycja [polega na tym], żeby człowiek miał wszystkie cnoty moralne, nie dla tego, żeby należały do bogomyślności, bo bogomyślność jest aktem rozumu, a te cnoty są własnością woli i duszy. Ale dla tego, [że] do bogomyślności trzeba uspokojenia wszystkich pasji albo namiętności, trzeba ich umartwienia, pomiarkowania, które nie może być bez cnót moralnych. Te bowiem, sprzeciwiając się wszystkim pożądliwościom, popędliwościom, afektom; wojując z pasjami, zwyciężają.Czwartą dyspozycją [jest] ustawiczna ostrość życia, tak w jedzeniu, jako i w odzieniu, ubóstwie, bo to są rodzone siostry, dziwnie się w sobie kochające: kontemplacja i umartwienie, a tak się kochają, że jedna bez drugiej być nie może. A to dlatego, iż bogomyślność wyższą część człowieka, to jest duchową podnosi do Pana Boga i z Nim łączy, która wyższa część nie może być wyniesiona, azali ją niższa pogrąża, i nie sposobną czyni, to jest ciało nasze i zmysły ciała się akomodują [dostosowują]. Masz tedy to ciało ze wszystkimi adherentami [przypadłościami] mieć umorzone, umartwione, i dlatego umartwienie jest bardzo potrzebne do kontemplacji. Piąta dyspozycja [to] milczenie i osobność, czego jest [ta] racja, że kontemplacja powinna być z wielkim uspokojeniem całego człowieka., a to być nie może przy gadatliwości albo wdawaniu się w sprawy powierzchowne, lobo i te z posłuszeństwa czynione zajmują duszę przy wewnętrznym skupieniu i złączeniu z Panem Bogiem. Szósta dyspozycja polega na częstym odnowieniu obecności Pańskiej i na częstym do Pana Boga pobożnym wzdychaniu przez wewnętrzne afekty, albo modlitewki, wypowiadane w sercu, różnych cnót, a osobliwie miłości Bożej i pokory, bo takimi aktami podnosi się dusza do Boga i wprasza się w świętą łaskę Jego albo przyjaźń. Ta kontemplacja albo bogomyślność jest dwojaka: jedna się zowie nabyta, druga wlana. Nabyta bogomyślność jest [ta], którą nabywa się usilną pracą i ćwiczeniem, lubo to być nie może bez osobliwej pomocy Boskiej i łask nadprzyrodzonych. Druga [wlana] jest od Pana Boga za osobliwym faworem duszy udzielona, którą Pan Bóg według św. Augustyna sprawuje w nas, to jest bez naszego do niej przyczynienia się albo pracy. Tamtą nabytą sprawuje w nas Pan Bóg nie bez nas, albowiem przykładamy się do niej usilnym ćwiczeniem. Tę zaś [wlaną] sprawuje beż takiej naszej pracy, a zaczym sprawuje w nas bez nas. Jednak bogomyślność albo kontemplacja nabyta, daleko jest podlejsza, aniżeli wlana. Bo tamta bawi się z Bogiem jako ze Stwórcą i sprawcą natury, ta zaś z Bogiem jako z dawcą łaski i wszystkich rzeczy nadprzyrodzonych. Tamta ciągnie do Boga, jako do początku wszystkich rzeczy przyrodzonych, ta zaś do Boga jako do początku rzeczy nadprzyrodzonych i wysoce duchowych. Człowiek mający nabytą kontemplację nie gardzi rzeczami przyrodzonymi, lubo bardziej kocha Boga niż rzeczy przyrodzone. Człowiek zaś mający kontemplację wlaną, gardzi tak wszystkimi rzeczami przyrodzonymi i za jedno nic sobie je poczytuje. Nie gardzi zaś nadprzyrodzonymi, duchowymi, ale jeszcze bardziej kocha Pana Boga, niż one wszystkie, i gwoli temu nabytą kontemplację może mieć człowiek świecki i w małżeństwie, i w kupiectwie, i na urzędach: honorach, fortunie, godności [żyjący]. Wlanej zaś nie może, [jak] tylko człowiek od tego wszystkiego oddalony, jeżeli nie rzeczą samą, przynajmniej sercem i afektem prawdziwym. Dajmy tedy pokój nabytej bogomyślności. Wlana bogomyślność funduje się na cnocie wiary, powstającej bez dyskursów w duszy, ponieważ bogomyślność jest prostym wpatrzeniem się w Pana Boga, jako się wyżej powiedziało. [W niej] wszelakie dyskusje są przeciwne temu prostemu zapatrzeniu. Trzeba tedy, żeby się rozum mocno ufundował w żywej i spokojnej wierze. I ta wiara powinna być jako zwierciadło.Dobre zwierciadło ma te trzy właściwości. Ma szkło nie wskroś przeźroczyste, lecz ma z jednej strony przeźroczyste, a z drugiej strony zastawione ołowiem albo materią, bo by bez takiego zastawienia przenikała postać ludzką przeglądającą się, a nie reprezentowałaby się jak należy. Tak też wiara nasza powinna być z jednej strony jasna, to jest światłem nadprzyrodzonym oświecona, z drugiej powinna mieć zasłonę samego Pana Boga, żeby rozum przeglądający się, albo uważający tę wiarę, nie przenikał wskroś dyskursami swymi, to jest żeby się nie bawił ciekawością i badaniem niepotrzebnym, racji i przyczyn, szukając tajemnic Boskich i badaniem, czemu tak czemu nie tak. Ale całkowicie zajął się Panem Bogiem i w Nim swoją pojętność utopił, hamując ciekawość swoją dowcipną o Jego tajemnice i własności niepojęte,. Drugą własnością zwierciadła jest [to, że jest] śliczne bez skazy wszelakiej i powinno mieć w sobie szkło czyste, bez naruszenia, bez skazy. Tak wiara duszy powinna być bez wszelakiej złej przydawki. Serce takiego człowieka powinno być bez wszelakich grzechów i defektów i niedoskonałości, według tego, co Ewangelia mówi: Błogosławieni czystego serca, albowiem Boga oglądają. Trzecią własnością jest to, że zwierciadło powinno być dobrze ustawione i w miejscu gruntownie ustawione, żeby dobrze reprezentowało rzeczy, bo chwiejące się mieni postać. Wiara też nasza do bogomyślności powinna być statecznie gruntowana, żadną nie zatrwożona trudnością, albo wątpliwością pomieszana, ale spokojnie mocna i w największych od Pana Boga trudnościach. W ostatku, kto na przeciwko siebie postawi zwierciadło, wpatruje się i zapatruje się na swój obraz we zwierciadle reprezentujący się i co obaczy w sobie nie pięknego albo niedobrze ustawionego, to poprawi. Tak dusza bogomyślna powinna czynić, wystawiwszy przed sobą zwierciadło wiary Bóstwem przesłonionej, powinna uważać jako się w tym Bóstwie wiary obraz jej reprezentuje. To jest powinna wszystkie swoje sprawy z Bogiem porównywać, jeżeli się zgadzają z pięknością Jego i doskonałością, Jego ślicznej i świętej natury. Na przykład: jeżeli rozum mój ma jakie podobieństwo z rozumem Boskim. Rozum Boski jest przeciwny wszystkim fałszom, obłudom, niedoskonałościom, [posiada] samą tylko prawdę, świętą, doskonałą, nieodmienną, szczerą, uważającą i bawiącą się nią. Rozum Boski rzeczy doczesne, światowe, marne, przemijające tak szanuje, jako są godne, to jest małej wagi, wzgardzone, mniej potrzebne… Rozum Boski grzech potępia, cnotę wynosi. Rozum Boski świątobliwość szanuje i waży. Cnoty zaś przyrodzone w poczet przemijającego tworzenia liczy i dla doczesnego zatrzymania porządku. Rozum Boski fortuny, honory, godności, ziemskie rozkosze światowe za podnóżek swój poczyta, A cnotę pokory, ubóstwa ducha, oddalenie się od wszystkich pociech za koronę i ozdobę wiekuistej chwały. Bogomyślna tedy dusza niech uważa czy taki jest jej rozum, czy tak jest w sobie ułożony, jako go widzi we zwierciadle wiary Bóstwem przesłonionej. Znowu wola Boska jest kochająca świątobliwość i sprawiedliwość istoty swojej nieskończonej. Cokolwiek zacności jest stworzonej, cokolwiek piękności, dobroci jakiejkolwiek, wszystko to wola Boska na chwałę i uwielbienie Bóstwa Trójcy Przenajświętszej sporządza i do jej chwały kieruje. Wola Boska jest wszystkich cnót pełna, źródłem wszelakiej doskonałości… [dusza] Bogomyślna, powinna uważać, czy też taka jest jej wola, a jeżeli inaczej znajdzie, powinna wszystko poprawić. We wszystkich działaniach swoich i rozumnych i afektywnych, najmniejsze sprawy powinna do tego obrazu dostosować i przysposobić, a zatem wszystkie cnoty powinny się w niej doskonałym sposobem znajdować… Tamże, s. 173-185 opr. D. Wider OCD
Zjednoczenie z Trójcą Świętą
Usta twoje jak wino wyborne (Pnp 7,10)Patrząc na duszę w tym Czwartym Gmachu[8], aplikując nauki św. Matki wyżej napisane, łatwo zrozumiemy na czym Miłość Boża zawisła.Ponieważ dusza w Czwartym Mieszkaniu będąca miewa udzielone sobie dary nadprzyrodzone, świadoma Bóstwa w centrum swoim mieszkającego, a to Bóstwo mieszka, jako Chrystus w Ewangelii powiedział: Kto przykazanie moje zachowywać będzie, Ja i Ojciec mój ukochamy go i do niego przyjdziemy i mieszkanie sobie w nim założymy (J 14,23). Już w tym [czwartym Mieszkaniu] Oblubieńcem duszy jest Ojciec, Syn, Duch Święty, Jeden Bóg w Trzech Osobach. Pierwsza tedy Osoba Bóg Ojciec mówi do takiej duszy: Usta twoje jak wino wyborne, gdzie Miłemu memu, to jest Bogu, Synowi ukochanemu, [od Niego] Duchem Świętym, który jest miłością. Teraz za nauką św. Matki przypomnimy sobie o miłości Bożej w dyszy. Mówi tedy św. Matka, że Miłość zawisła na mocnym postanowieniu podobania się we wszystkim Panu Bogu i staraniu się pilnym, aby Go nie obrażać, a prosić Go, aby zawsze rosła chwała Syna Jego i wzrost Kościoła Katolickiego (T[wierdza] 4 1,7). Już stąd doskonale [są] rozumiane słowa Oblubieńca. Muszą być w takiej duszy usta jako najlepsze wino, która swoje prośby i błagania układa z miłości ku Panu Bogu. Wszak żeśmy widzieli, że miłość te grona winne przedstawiały. Jest takie wino modlitwy koloru złocistego, w którym się białość z czerwonym kolorem miesza, bo ta modlitwa jest o chwałę Syna Bożego, który za wiecznej i czystej swojej niewinności umęczony i krwawo farbowany. Zapach tego wina wielki, bo modlitwa taka z afektów wzniecanych jabłek, jako wyżej napisano. Smak tej modlitwy przyjemny wielce, bo postanowienie mocne podobania się we wszystkim Panu Bogu. Przygotowując to wino Miłemu memu ku piciu mówi Bóg Ojciec, pierwsza Trójcy Osoba w duszy mieszkająca, o Synu swoim ukochanym, a dlatego to mówi, bo dusza owe modlitwy odmawia według nauki św. Matki, prosząc Pana Boga, by chwała Syna Jego rosła. Jest to wino smakowite dla warg i zębów Wcielonego słowa Bożego. Bo ta modlitwa jest o rozszerzenie Kościoła katolickiego, nie może być to rozszerzenie [jak] tylko przez naukę Ewangeliczną i nawrócenie dusz do prawdziwej wiary. Wargi i usta Syna Bożego to Ewangelia. Zęby, które rumienią się i służą do posiłku duchowego naukę prawej wiary to kaznodzieje, spowiednicy i inni ludzie i nauczyciele dochowani. Otóż ta modlitwa jest smakowita wargom i zębom Wcielonego słowa Syna Bożego, kiedy dusza prosi o chwałę tego Syna i rozkrzewianie Kościoła Katolickiego. Opisawszy św. Matka istotę miłości Bożej, na czym [ona] zawisła, przydaje te właśnie znaki Miłości. To jest upodobanie Pana Boga we wszystkich aktach, wystrzeganie się pilne Obrazy Boskiej, prośba o pomnożenie rozkrzewianie Kościoła Katolickiego. I słusznie św. Matka prawdziwymi znakami miłości Bożej nazwała te punkty, bo to jest doskonała miłość, która w kochaniu żadnej swojej prywaty nie ma, ale tylko Przyjaciela swego. To miłość doskonała, która dla przyjaciela naraża się [na] najcięższe i najniebezpieczniejsze okazje byle tylko jemu było dobrze. Pierwsze dwa punkty są znakami takiej miłości: Naprzód kto we wszystkich swoich aktach stara się upodobać Pana Boga, już ten prywaty żadnej w kochaniu nie ma, ale tylko dobro upatruje jakie przyniesie Panu Bogu swemu. Kocha P. Boga dla Niego, nie dla siebie. Jeżeli ja P. Boga kocham, dlatego, żeby mnie nie potępił, że mi może dać zbawienie, że od Niego mam zdrowie, żywot, fortunę i inne dobra, wielkie moje w takiej miłości znajdują się przywary i kocham Boga, dlatego, że mi z Nim dobrze, a bez niego źle bardzo. Kiedy zaś tego wszystkiego zapomniawszy, o Jego tylko w mojej miłości staram się chwałę, we wszystkich moich aktach: w myślach, słowach, uczynkach szukam Jego upodobania i przysługi, już w takiej miłości, wszystko daję Bogu sobie nic, lubo to prawda, że za to nic, da mi Bóg wszystko, ja i to wszystko Jemu na chwalę oddaję. Drugi [punkt], Kto najmniejszej strzeże się obrazy i występku, już taki gotów się narazić na wszystkie niebezpieczeństwa i szkodliwe sobie okazje, byle ukochanego P. Boga nie obrazić. Choroba, śmierć, utrapienie, szkoda doczesna, wzgarda, utrata honoru, zguba wszystkiego dobra za nic [poczytuje], byle ukochany Bóg nie był obrażony. Większej miłości nie potrzeba. To już w tych dwóch punktach jasno się ukazuje Miłość Boża. Ale to trzecim punktem, który św. Matka stawia jako znak prawdziwej miłości Bożej, jest prośbą o rozkrzewienie Kościoła Katolickiego. Ja bym rozumiał to, że trzeba [zanosić] prośbę o kosztowanie P. Boga i w doczesnym i wiecznym żywocie, o wytrwanie w cnotach i łasce usprawiedliwiającej, o męstwo i heroiczne siły do cnót albo dobrych uczynków, o zwyciężenie największych i najmniejszych pokus, o świątobliwość serafinów, o najwyższy stopień chwały Boskiej. Wszystkie te prośby dobre, ale najlepsza jest prośba o rozkrzewienie Kościoła Katolickiego, która jest najwyższym znakiem prawdziwej miłości Bożej. Jakoż to? Dusza kochająca samego P. Boga i ze wszystkiego serca najwyższego [szuka] przyczynienia chwały. Z drugiej strony jasno widzi, że sama jedna i takich sto albo tysiące P. Boga kochających, mało mogą pomnożyć tej chwały, której by [godzien] był ten Pan. Pragnie tedy owa dusza jak najwięcej nagromadzić dusz i przysposobić do takiej Pana Boga miłości, żeby Jego chwałę pomnażały. A że przez rozkrzewienie Kościoła Katolickiego przybywa więcej i więcej takowych dusz ludzkich, dlatego kochająca dusza najbardziej o to prosi. Ta tedy w tym punkcie św. Matki ukryta jest tajemnica. Czego każdy dojdzie jaką intencją reformowała swój Zakon, że nie inszą, tylko żeby jako najwięcej przysposobiła dusz do prawdziwej miłości Pana Boga. Ja ukochanemu memu, a do mnie żądza Jego (Pnp 7,11) Od tych słów poczyna się wykład Gmachu [Mieszkania] piątego św. Matki… Gmach piąty jest to modlitwa Bogomyślna albo zabawa z Panem Bogiem, na której dusza jednoczy się z tym ukochanym Panem. [Na tych sowach kończy się rękopis. Śmierć w 1687 przeszkodziła o. Bonawenturze w dalszym komentarzu „Pieśni”]Tamże, 582-590opr. D. Wider OCD
Objaśnienia o miłości Bożej
Miłość Boża ze wszystkiego serca, o której jest przykazanie Boskie, zawisła na tym, żeby nad wszystkie stworzone rzeczy którekolwiek są i być mogą, kochać Pana Boga, największe; jest samą tylko prawdą dobro afektem iż dla Niego w każdym czasie gotowa by dusza wszystko odstąpić i żywot, i zbawienie swoje, gdyby szło o Jego chwałę lub obronę. Takiej miłości Bożej nie może człowiek nabyć siłami swymi, ani żadnym sposobem przyrodzonym, tylko otrzymawszy osobliwą łaskę Bożą skuteczną, z której by się taki afekt urodził w duszy jako kłos pszeniczny z ziarna. Jako tedy niepodobna rzecz, by żeby ziemia wydała z siebie kłos wyborny pszenicy bez wrzucenia w nią ziarna, tak też niepodobna, aby dusza miała w sobie opisany afekt miłości, bez udzielenia sobie łaski skutecznej osobliwej do takiej miłości. Nie dlatego jednak trzeba rozumieć to: Pan Bóg niepodobne rzeczy przykazuje i prawem obowiązuje pod grzechem ciężkim, a to dla dwóch przyczyn: 1. Że Pan daje każdemu przy chrzcie świętym taką łaskę, z którą gdyby ją przez cały żywot dotrzymał, zawsze by miał takiej miłości potęgę oraz obwarował go też dość miłościwie i łaskawie, żeby tej łaski nie stracił. Dawszy mu rozum pojmujący grzech i nie rachując mu tego grzechu aż w ten czas, kiedy wyraźnie przyjmie iż nie godzi się [tego czynić], a przecież pojąwszy, dobrowolnie grzeszy. Nadto nie chce Pan Bóg, żeby przez każdy grzech tracił taką łaskę, ale tylko przez sam grzech śmiertelny, którego jako się ma dusza ustrzec, opisał prawa każdemu stanowi łatwe do wykonania. Postanowił sakramenty, nauki, oświecenia. 2. Przyczyna iż do otrzymania i zatrzymania w sobie takiej łaski może się człowiek przysposobić przyrodzonymi siłami, niedoskonale wprawdzie, bo do doskonałego przysposobienia trzeba mu także łaski, ale P. Bóg kontentuje się takim przygotowaniem, i dla niego da obydwie łaski: tak tej, której potrzeba do przysposobienia doskonałego, jako i tej, której potrzeba do pomienionej miłości. Na ten czas da łaskę, kiedy Jemu podoba i jak wiele [potrzeba].Cóż to zaś jest to przysposobienie się doskonałe, które to człowiek może w sobie sprawić przyrodzonym siłami. Jest to iż człowiek w każdej okazji strzeże się grzechu, albo obrazy Boskiej, choć tylko śmiertelnego, bo do tego tylko obowiązek pod utratą zbawienia i łaski na chrzcie otrzymanej. Niechajże tedy człowiek pilnuje sumienia swego we wszystkich okazjach, żeby Pana Boga śmiertelnie nie obraził, to jest przykazania Jego, które są z takim obowiązkiem, nie przystępował w ten czas, kiedy go rozum, iż jest takie prawo, i uczynek będzie przeciwko temu prawu. Już się godnym staje otrzymania łaski do miłości w przykazaniu pierwszym opisanej: bo mu ją P. Bóg wtenczas, i tak kiedy i jako mu się podoba. A człowiek nie jest obowiązany pod grzechem do takiej przeciwko P, Bogu miłości, aż dopiero wtenczas, kiedy ma Pan Bóg da podmienioną łaskę. W tym tedy przykazaniu są dwie rzeczy. Jedna, która przewyższa siły ludzkie, to jest łaska do pomienionej miłości. Druga, która jest według sił przyrodzonych, to jest strzec się grzechu, mając na niego prawo i zakazanie. Do tej drugiej rzeczy człowiek jest obwiązany zawsze z założonego przykazania pierwszego. Do pierwszej, wtenczas ma obowiązek, kiedy ma pomienioną łaską – żadnej tedy krzywdy P. Bóg człowiekowi nie robi.Choćby człowiek cały żywot swój nie miał takiej opisanej łaski, a zaczym miłości w tym przykazaniu wyrażonej, przecież nigdy przestępcą nie będzie pomienionego przykazania, byli nigdy nie ustawał w pilnowaniu sumienia od grzechu i od obrazy Boskiej. Czego się dowodzi słowami P. Jezusowych w Ewangelii św. Jana w rozdziale 14: „Kto mnie kocha, przykazania moje chowa”. Kto tedy przykazania Boskie chowa, to jest nie przestępuje go śmiertelnym grzechem, kocha Boga. Rzeczesz: może być, że kocha. ale nie tak serdecznie jak opisane w pierwszym przykazaniu. Odpow.: Już tym samym, że kto przykazania Boskie chowa i czyni to co zawsze siłami swymi, będzie Pana Boga nie omylnie kochał serdeczną miłością jaka jest opisana w przykazaniu. Bo powiedziawszy Pan Jezus: „Kto mnie kocha, przykazania moje chowa – przydaje zaraz – i Ojciec mój ukocha go i przyjdziemy do niego i mieszkanie sobie w nim założymy” (J 14,23). To jest, kto pilnuje mojego przykazania, damy mu łaskę, kochając go i z nim mieszkając, na udzielenie takiej miłości, jakiej przykazanie pierwsze potrzebuje. Rzeczesz: Wszak teologowie zgodnie uczą, iż zachować przykazania Boskie i grzechów się ustrzec nie może człowiek bez osobliwej na to nadprzyrodzonej łaski Bożej. Jako tego przyrodzonymi siłami może kto przyjść do tego, żeby Pana Boga nie obraził i upilnował swego sumienia. od obrazy Boskiej.Odpow.: Trzeba wiedzieć, czego teologowie uczą. Wypełnić wszystkie przykazania Boskie i ustrzec się wszystkich grzechów we wszystkich pokusach albo pobudkach orzechowych nie podobna człowiekowi bez osobliwej łaski Bożej nadprzyrodzonej, ale ustrzec się grzechów kilku albo kilkunastu albo kilkaset… może człowiek bez takiej łaski. Także wypełnić kilka przykazań Boskich może własnymi siłami. Niechże tylko czyni to, co może już dosyć czyni pierwszemu przykazaniu, i godnym się staje łaski Miłości opisanej poprzedniej [uczynkowej]. Na zrozumienie tego trzeba to wiedzieć, że P. Bóg rożnym różne daje siły przyrodzone: o zwyciężania pokus. Jednym do zwyciężenia dziesięciu pokus, drogim do zwyciężenia stu, inszym do tysiąca, do miliona… Najmniej da do jednej pokusy zwyciężenia. Tak uczyniwszy, postanowił każdemu dać łaskę swojej miłości, wtenczas, kiedy wypełni liczbę swoim siłom opisaną. Niechże każdy pilnuje wiernie swojej liczby i zachowa to, co powinien, zaraz mu P. Bóg da łaskę pomienioną, więcej po nim nie wyciągając, a że człowiek nie wie tej liczby sił swoich, powinien na każdą okazję być ostrożny. Tak tedy dał P. Bóg na przykład Piotrowi siły przyrodzone do zwyciężenia dziesięciu pokus. Przez te wszystkie dziesięć okazji albo pokus nie da mu łaski nadprzyrodzonej bez jego krzywdy, bo bez niej może siłami przyrodzonymi czynić tego dokonać. Przyjdzie jedenasta pokusa, że już do niej człowiek nie ma przyrodzonych sił, daje mu P. Bóg łaskę nadprzyrodzoną. Jeżeli tedy przez wszystek żywot swój tenże Piotr nie wypełni liczby zwyciężenia pokus y w tym umrze, już zginął sprawiedliwym sądem Boskim i słusznie. Da zaś Janowi P. Bóg siły przyrodzone do zwyciężenia sto pokus, póki ich liczby nie wypełni, nie da łaski pomienionej, ale jak wypełni zaraz da…Rzeczesz: Jeśli Pan Bóg daje siły przyrodzone do dziesięciu, do stu, do tysiąca… zwyciężenia pokus, czemuż nie da do wszystkich. Odpow.: Gotów P. Bóg dać, gdyby miał kto brać. Ale że człowiek będąc w przyrodzeniu ograniczonym nie może znieść nadprzyrodzonej i prawie Boskiej siły, jakiej potrzeba do ustrzeżenia się wszystkich grzechów. Dlatego przyrodzonych sił nie daje takich, bo to tylko jemu samemu jest rzecz przyrodzona być bez najmniejszego grzechu. Jako na przykład: daje P, Bóg żyć człowiekowi lat sto, tysiąc i może dziesięć tysięcy, nie da tak żyć na wieki, bo to tylko Jemu samemu jest przyrodzone żyć wiecznie, a nie skazitelnemu człowiekowi. I kiedy chce P. Bóg, aby człowiek tak wiecznie żył, da mu nadprzyrodzony żywot w niebie, a nie tu na ziemi. O. Bonawentura Frezer [OCD], Objaśnienia o miłości Bożej Archiwum Sióstr Karmelitanek Bosych, Kraków Wesoła, rkps 180, s. 546-554,opr. D. Wider OCD.
[1] przykazań.
[2] owoce.
[3] wyobrażenie.
[4] bez wysiłku.
[5] pojmowanie, spostrzeganie.
[6] roztrząsania.
[7] wyciąganie wniosków.
[8] mieszkaniu Twierdzy wewnętrznej św. Teresy od Jezusa.