Wolność w akapitach uległości

O. Marian Zawada OCD

Wolność w akapitach uległości

 

Oto, czego uczę: postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała  (Ga 5,16)

 

Wolność już dawno dorzucono do zbioru słów, które chciałyby znaczyć wszystko – a może najbardziej – swobodę znaczenia. Wiele szlachetnych umysłów sformułowało tomy uroczystych tez, ale tak niewielu doszukało się jej duchowej głębi. Dorzucając tę wolnościową refleksję należałoby zaznaczyć, że nie dotyczy ona wolności filozoficznej czy jakiejś innej wolności myślenia, nie dotyczy wolności zewnętrznej, społecznej (prawnej) czy też li tylko moralnego jej kształtu. Chciałbym przywołać głęboko antropologiczną prawdę o duchowym wymiarze wolności, wolności ducha, niemal mistycznej. Wolność prawdziwa, wewnętrzna jest czymś innym niż możliwością wyboru, czy też dostępem do wielu możliwości realizacji. Nie jest również tylko wyborem dobra, ale i przyleganiem do niego, zdolnością wiązania się, zdolnością jednoczenia się ostatecznego. To wszystko decyduje o duchowym scenariuszu losu.

 

Człowiek – istota fundamentalnie zależna

Zacznijmy od klarownego stwierdzenia, które sytuuje nasze rozważania we właściwym miejscu. U postaw człowieczeństwa leży nie tyle wolność, co uległość. Wynika to z faktu stworzenia: stworzony znaczy zależny. Zależność została wpisana nie tylko w kształt stworzenia, w kształt danego człowieczeństwa, w złożoność cielesno-duchową daną w określonej formie i granicach, ale ponadto w samym centrum stworzenia postawiono zakaz. Na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa… oraz drzewo życia w środku tego ogrodu i drzewo poznania dobra i zła (Rdz 2,9). Drzewo poznania wyrastające w samym środku stworzenia, samo centrum owocowania, tam, gdzie człowiek spodziewał się uzyskać największe zaspokojenie, Stwórca obwarował zakazem: z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść (Rdz 2,16). W samym centrum dążenia do pełni Bóg powstrzymał ludzką wolność. Zasadził w niej drzewo uległości. Jakoby mówił: możesz żyć w pełni, ale w przestrzeni uległości. Później Jahwe konsekwentnie buduje religię Izraela w oparciu o posłuszeństwo: słuchaj, Jakubie, mój sługo, Izraelu, którego wybrałem! (Iz 44,1). Starobiblijne szema (Pwt 6, 3) formuje mentalność wewnętrznej wolności. Biblia określa ją jako dawanie posłuchu, sprawowanie uległości. Człowiek rodzi się w zastanej, zorganizowanej rzeczywistości, Bóg nie powołuje jego świata razem z nim z nicości. Wolność jest zdolnością wiązania się z przestrzenią rozpoznaną jako swoją. Rządzi się zasadą uległości, przypisywania siebie. Można by przywołać słowa św. Piotra: Komu bowiem kto uległ, temu też służy… (2P 2,19). Św. Paweł znakomicie to interpretuje: Czyż nie wiecie, że jeśli oddajecie samych siebie jako niewolników pod posłuszeństwo, jesteście niewolnikami tego, komu dajecie posłuch: bądź [niewolnikami] grzechu, [co wiedzie] do śmierci, bądź posłuszeństwa, [co wiedzie] do sprawiedliwości? (Rz 6,16). A w następnym akapicie dodaje: Dzięki jednak niech będą Bogu za to, że gdy byliście niewolnikami grzechu, daliście z serca posłuch nakazom tej nauki, której was oddano… (Rz 6,17). Człowiek posiada wpisaną w sam rdzeń stworzoności prawdę o uległości ponieważ uzasadnia ona rodzaj bytowania na ziemi: czyńcie sobie ziemię poddaną (por. Rdz 1,28). By rozumieć sposób poddawania, czynienie poddanym, sposób panowania nad stworzeniem, musiał mieć wpisaną w naturę, własny rodzaj uległości. Z człowieczej uległości Bogu, bycia poddanym Stwórcy, wypływa sposób rozumienia siebie i stosunek do rzeczywistości. Jak się za chwilę przekonamy właśnie podstawowe naruszenie tego uległego sposobu istnienia spowodowało fundamentalne zagubienie odnośnie do świata i siebie.

Prawda o uległości wynika również z natury miłości: miłość rozwijając coraz bardziej poddaje miłowanemu. Chora wolność nie chce takiego rodzaju zależności, pragnie raczej dominować i poddawać innych, objawiając niezdolność do miłowania.

Kształt pierwotnej wolności

W swym pierwszym, niepodległym kształcie człowiek świętował swą wolność jako król stworzenia. W nim cały wszechświat znajdował swój sens, zmierzał ku niemu. On nadawał kierunek ku Bogu – ono przez człowieka znajdowało dostęp do Stwórcy, uwielbiało Go poprzez niego. Dzięki tej władzy wprowadzał ład, potwierdzał boski porządek, ów wewnętrzny wszystkim rzeczom logos – zamysł Boga wobec każdego z sześciu stwórczego i stworzonego dnia i jego żywej struktury. Człowiek był instynktem stworzeń, żyły dla niego, szukając w nim wzniosłości, wyniesienia ku Bogu. Wznosząc ręce w modlitwie o czasie popołudniowego wiatru, gromadził przy Trójjedynym, jak dobry ojciec i dobra matka, całe dzieło swego Pana. W człowieku stworzenie niejako powracało do Stwórcy. Ten rodzaj samookreślenia – a więc coś podstawowego dla wolności – wyboru stworzenia dla Architecti mundi, stanowił o powołaniu człowieka. Stworzenie pragnęło jeszcze bardziej niż człowiek, by on czynił sobie ziemię poddaną. Co więcej, chciało żyć poddane, tym poddaniem domagało się swego miejsca na scenie stworzenia.

To formowało nurt poddania. Z jednej strony poddanie stworzenia, z drugiej – jego własne poddanie człowieka Bogu. Można by rzec, że stał się ukoronowaniem poddania, w sobie, w swej wolności koronując stworzenie, a ostatecznie, koronując je w powierzeniu Bogu. W taki sposób poddanie wypełniało nurt pierwotnej wolności. Wolność ta polegała na całkowitym wychodzeniu w stronę Boga, nawet świętej niemożności życia dla siebie, myślenia o sobie. Wolność była nieustannym otwieraniem się całego stworzenia w człowieku na Boga. Wolny, żył z oczyma wpatrzonymi w Stwórcę, istocząc się dla Niego.

Grzech zniewolenia

Takie określenie najklarowniej wyraża wewnętrzny dramat wolności. W grzechu pierworodnym drożność poddania uległa zniekształceniu. Człowiek w grzechu dokonał zasadniczej reorientacji swej wolności. Wybierając inną drogę od Bożej, wybrał po raz pierwszy siebie, poddał się niewoli zepsucia (Rz 8,21). Spożywając owoc umieszczony w centrum ogrodu sam, zajmuje centralne miejsce w swej samoświadomości i w swej wolności. Wolność stała się zmierzaniem ku sobie, istoczeniem dla siebie. Człowiek stał się po raz pierwszy grzesznym podmiotem.

Kierując się w stronę siebie, jednocześnie odwrócił się od Boga. Stworzenie już nie mogło doszukać się w nim drożności swego poddania, dlatego odwraca się również od człowieka. Człowiek stając się nieprzyjacielem Boga, wprowadza swój rodzaj nieprzyjaźni w stworzenie. Staje się ono dla niego wrogie i niebezpieczne – w nim nie może już znaleźć potwierdzenia swego powołania. Objawia życie odwrócone: człowieka od Boga, stworzenia od człowieka.

Człowiek odwracając się od Boga, zwrócił się jednocześnie ku stworzeniu, zapewne pragnąc dopełnić swej potęgi, poddać je całkowicie. Lecz ono miast mu być poddane, w przestrzeni grzechu samo zdobywa nad nim władzę, poddaje sobie. I to jest chyba największe zafałszowanie w dziele stworzenia. Poddanie Bogu zmienia się w poddanie stworzeniu.

Taki proces dokonuje się nie tylko na zewnątrz, w odniesieniu do wszechświata, ale przede wszystkim – wewnątrz człowieka, w jego antropologicznej strukturze. Ciało upadłe zamiast zwracać się do duszy, a przez duszę do ducha, jak to było w pierwotnym zamyśle Boga (by stworzenie przez człowieka zmierzało ku Stwórcy), wymyka się mu, odwraca od Boga, ciągnie ku sobie, ku zewnętrzu, bierze człowieka w niewolę, wiążąc go, dominując sobą. Król wszakże stał się niewolnikiem. To nie tylko fundamentalna hańba antropologiczna, ale i otwarcie na hańbiące stawanie się. Zawarte w pierwszych rodzicach człowieczeństwo zapragnęło wielkości, chwały, potęgi niespotykanej, równej Bogu. Idzie to w ślad za nimi, kształtuje historię ludzi, jak Ozjasza, o którym mówi Druga Księga Kronik: kiedy stał się potężny, uniosło się jego serce, aż uległo zepsuciu (2 Krn 26,16). W czas jego potęgi w świątyni, Jahwe dotyka jego twarz trądem na znak sprzeniewierzenia się. Ludzie trędowatej wolności stają się niewolnikami zepsucia (2 P 2,19), każdy z nich dąży do zepsucia, obracają ku własnemu zepsuciu (Jud 10). Istnieje wewnątrz wolności przestrzeń własnego zepsucia, wewnętrznego grząskiego gruntu, gdzie tonie człowiecza wielkość.

Zadając kłam swej dziejowej misji człowiek natrafia na grzeszny opór w sobie i wokół siebie. Poddanie zostało poddane mrocznym wynaturzeniom: dominacji, wyniosłości, swawoli. Grzeszna wolność najpierw histerycznie sprzeciwia się jakiemukolwiek poddaniu, gdyż jest tu najbardziej zraniona i przerażająco konsekwentna w grzesznej logice. Głosi czas absolutnej swobody. Nie może pojawić się żaden zakaz, tym bardziej od strony Boga. Grzeszna wolność zainteresowana jest jedynie dostępem do nieograniczoności. Z gniewem burzy wszelkie możliwe granice.

W przestrzeni między ludzkiej pojawia się jeszcze jedno pęknięcie. Mężczyzna, stworzony z ziemi, zostaje ziemi poddany i w trudzie musi uzyskiwać to, do czego miał dostęp w Edenie jako daru. Bywa, że uwięziony w swej fascynacji ziemią, nie wychodzi poza horyzont doczesności. Słowem, nosi w ciele głos uległości, niezrozumiałego czasem posłuszeństwa temu, z czego został stworzony – ziemi. Kobieta, powstała z mężczyzny, posiada zupełnie inny stosunek do rzeczywistości niż on, właśnie z tytułu wyprowadzenia z jego ciała. Zostaje wplątana w fascynację osobami, kieruje swe pragnienia ku temu, z którego została stworzona. W swoim ciele odnajduje głos uległości wobec osób, zwłaszcza mężczyzny.

Dusza podległa ciału

Wiążąc się z ciałem dusza może pozostać jedynie na poziomie cielesności, żyjąc i organizując się wokół niej. Żyje wtedy zgodnie z rytmem wrażeń, reakcji, potrzeb, padając ich łupem i bezładnie się im poddając. Życie według ciała jest niewolą, najbardziej upokarzającą rodzaj ludzki. Dzieje się tak dlatego, że dawny, stary człowiek związany z ciałem żyje wolnością cielesną i ulega zepsuciu na skutek zwodniczych żądz (Ef 4,22). W strukturze ciała, które w stanowi część stworzenia upadłego w grzech i poddanego grzechowi, istnieje mechanizm zwodzenia pamiętający owo pierwsze zwodzenie z Edenu. Ciało niesie zwodniczą obietnicę – „łaskę” szybkiego spełnienia. Ale kosztując jej owocu, jeszcze bardziej doświadcza nieprawdy o sobie i zniewolenia sobą.

Życie według ciała oznacza podatność na mroczną, zniewalającą jego sferę. Potwierdza się logika grzechu – stworzone dla człowieka i po to, by w nim wracać do Boga, zdobywa nad nim władzę, podporządkowując sobie. Życie według ciała wzmocnione zostaje potrzebą podkreślania ciała, jako czegoś istotnego, niezbywalnego, a wręcz najważniejszego, potwierdzając rozległy naturalizm. Jest to niebezpieczne dla wolności z tego względu, iż nakłania do zaufania ciału, do ulegania temu wszystkiemu, co przychodzi spontanicznie z wnętrza, jako czemuś dobremu, ponieważ własnemu, osobistemu. Gnieździ się tu jowialny subiektywizm. Wolność staje się wtedy rodzajem zachęty do hołdowania ciału (Ga 5,13). Jest tu miejsce na chaotyczny rozwój pragnień i potrzeb, podsycanych skrzętnie przez reklamę, na hedonizm, który zdobycie większej przyjemności kreuje na niekwestionowany cel i mobilizuje całego człowieka. By minimalizować zewnętrzne i wewnętrzne koszty osiągania dowolnych doczesnych celów, należy dokonać manipulacji w zakresie wolności – polega ona jedynie na wyborze z dostępnych możliwości, bez ponoszenia odpowiedzialności. Słowem – przywołując św. Piotra – wolność jest usprawiedliwieniem zła (1P 2,16). Wybrane jest zawsze dobre – pada absolutne potwierdzenie w tej mętnej przestrzeni jak codzienna, zwyczajowa maksyma. Człowiek zniewolony ciałem żyje według żądz naszego ciała, spełniając zachcianki ciała i myśli zdrożnych (Ef 2,3).

Te dwie zdecydowanie destrukcyjne sytuacje: zachęta i usprawiedliwienie, stanowią osnowę mentalności tego świata. Poddanie ciału powoduje, że ludzie tacy żyją z umysłem pogrążeni w mroku, obcy dla życia Bożego, na skutek tkwiącej w nich niewiedzy, na skutek zatwardziałości serca (Ef 4,18). Cielesność wiążąc duszę z ciałem, poddaje ją doczesnym pragnieniom, a jednocześnie wiąże z grzechem, zupełnie odwracając ją od ducha. Św. Paweł mówi o zachłanności grzechu (Ef 4,19)o bezowocnych czynach ciemności (Ef 5,12). W sferze upadłego ciała owocuje gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważenie (Ef 4,31); nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne (Ga 5,19-21).

Wolność duchowa

Człowiek nie żyje w próżni, ale pośród fizycznego i duchowego stworzenia, sięgającego aniołów aż po najwyższy wymiar rzeczywistości – samego Stwórcy. Żyje, kierując się w jakiś sposób ku nim. Zależnie od tego gdzie kieruje siebie, z jaką rzeczywistością się identyfikuje, potwierdza swe powołanie do wolności, bądź grzęźnie w mrocznych uzależnieniach. Jedno jest pewne, uległość zepsutej naturze nie jest naturą wolności.

Aby wyjaśnić naturę wolności posłużmy się antropologią biblijną. Wiele wyjaśnia nam trzywarstwowa struktura człowieka zaproponowana przez św. Pawła, który zachęca, by nienaruszony duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu zachowały się na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa (1 Tes 5,23). Wczytując się w triadę antropologiczną należy zauważyć, że duch – czysty i niematerialny sięga korzeniami Ducha Bożego, będąc niejako wypowiedzianym aktem stwórczym, powołującym człowieka do życia, jest wolny z istoty. Ciało zaś, upadłe w grzechu pierworodnym żyje odwrócone od ducha we własnej cielesnej, materialnej przestrzeni, którą z duchowego punktu widzenia można nazwać przestrzenią pierwotnego, a może lepiej – pierworodnego zniewolenia.

Dusza jest kluczem do wnętrza, do losu, do naszej sensowności w odkrywaniu celu. Jest ona najbardziej plastyczna, ruchliwa, jest najbardziej skłonna i podatna na uległość. Odnajduje siebie pośród cielesności i duchowości i doznaje rozdarcia. Naturę owego rozdarcia tłumaczy św. Paweł: Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie (Ga 5,17). Zarówno przestrzeń ducha, jak i ciała nawołują, zapraszają, wciągają, słowem oddziałują na duszę tak, by związała z którąś z nich swą wolność. Zależnie od tego, z jaką sferą się zwiąże, z niej czerpie siłę (myślenie, przekonania, motywacje, dokonania).

Dusza, wyposażona we władze (rozum, pamięć i wola) – warstwa łącząca ducha i ciało jest również kluczem do ludzkiej wolności. Mocą swej wolności może ona poddać się wewnętrznej logice ciała lub ducha. Św. Paweł ofiaruje nam istotne rozróżnienie pomiędzy życiem według ciała i życiem według ducha: Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha – do tego, czego chce Duch. Dążność bowiem ciała prowadzi do śmierci, dążność zaś Ducha – do życia i pokoju. A to dlatego, że dążność ciała wroga jest Bogu, nie podporządkowuje się bowiem Prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna. A ci, którzy żyją według ciała, Bogu podobać się nie mogą (Rz 8,5-8). Przestrzeń ciała jest niezdolnością do duchowej wolności. Nasze myślenie o wolności może wspomóc wyjaśnienie Chrystusa: Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda (J 6,63). Biblia mówi o ludziach cielesnych, jako o wrogach Chrystusa: Ich losem – zagłada, ich bogiem – brzuch, a chwała – w tym, czego winni się wstydzić. To ci, których dążenia są przyziemne (Flp 3,19). Edyta Stein nazywa takiego człowiekiem naiwnym[1].

Należy stwierdzić, że jedyną, prawdziwą wolnością jest wolność przylegająca do ducha, oczywiście tego Bożego. Chrystus w swoim wcieleniu uzdrowił wolność, poprzez ciało jakie przyjął i duchowy porządek, jakim żył. My do tego porządku mamy dostęp z zewnątrz, poprzez naśladowanie naszego Pana (zasłyszaną Ewangelię), i wewnętrzny – poprzez nowe ciało, które nam zostawił – Eucharystię. Eucharystia najradykalniej uzdrawia naszą wolność.

Życie wolnej duchowości

Do istoty rozwoju duchowego należy nie tylko porządkowanie siebie, tzn. zwyciężanie duchem, ale i mozolne wycofywanie się z przestrzeni ciała. Jedynie wybierając ducha, jako swe ostateczne dobro, wartość duchową, może człowiek rozwinąć się w pełni i powrócić do swego pierwotnego zadania wobec stworzenia i Boga.

Aby możliwe było wycofanie się z przestrzeni ciała należy uniezależnić się od cielesności (wymiar wewnętrzny), od tego, co przychodzi od zewnątrz – pozostawić przeróżne rodzaje zewnętrznej obecności.

Wyzwolenie ze zmysłowego typu obecności i zmysłowego typu świadomości polega na pokonywaniu starego człowieka. On to domaga się zgody na siebie, na konstytutywną słabość, na każdy swój kaprys, szukając jakiejś mrocznej ulgi, która napełnia jeszcze głębszym niesmakiem. Kieruje się zasadą niedomkniętych furtek, by nie ograniczać sobie możliwości dostępu. Uzależnienie tworzy siatkę iluzorycznych odniesień, co najbardziej niebezpiecznie objawia się w religii, w obrazie Boga. Uzależnienie się od ukrytych pragnień starego człowieka jest zawsze degradacją i usidleniem. Należy się wyzwalać od tej wewnętrznej hegemonii zmysłów. Wyzwolenie jest istotne, ponieważ zniekształca ono postrzeganie rzeczywistości, zwłaszcza widzenie siebie. Wszystko bowiem przekształca w zmysłową przestrzeń.

Do zewnętrznego wymiary zniewolenia należy zniewolenie innymi i mentalność tego świata. Zewnętrzne warunkowanie zmusza, zniewala, uzależnia. Czytamy w Pierwszym Liście do Koryntian: Za /wielką/ bowiem cenę zostaliście nabyci. Nie bądźcie więc niewolnikami ludzi (1Kor 7,23). Zniewolenie człowiekiem oznacza zakłamaną uległość sytuacjom, opiniom, manipulacjom, w których się uczestniczy. Św. Paweł uświadamia, iż można szukać pewnego rodzaju upodobania u ludzi. Widzi potrzebę oparcia o Chrystusa, by nie służąc tylko dla oka, by ludziom się podobać, lecz jako niewolnicy Chrystusa, który z duszy pełnią wolę Bożą (Ef 6,6). Szczęśliwe wyrażenie: z duszy pełnić wolę Boga odsłania religijny charakter wolności. Wydaje się, że wolność jest jedną z najbardziej religijnych dyspozycji człowieka.

Odnośnie do uwalniania się od mentalności tego świata, pisze Edyta Stein: Wolność jest wyzwoleniem z uwarunkowań świata[2]. Po pierwsze oznacza to wolność od trzech pożądliwości. Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia nie pochodzi od Ojca, lecz od świata (1J 2,16). Pożądliwość stanowi wewnętrzny chaotyczny, instynktowny mechanizm; jest ona dążeniem, pragnieniem, rodzajem głodu, braku zmysłowego i dąży do swego przedmiotu przez pochłanianie go, przez pożeranie, a więc jest dążeniem, które niszczy to, co napotyka. Zamyka ono człowieka w samym sobie czasem w narcystycznym usidleniu, ogranicza, izoluje od reszty stworzenia. Polega na wyjściu w kierunku drugiego, w celu zagarnięcia go, wykorzystania dla siebie. Owo uwięzienie w pożądliwości musi być przezwyciężone.

Po drugie oznacza to wejście w tajemnicę własnej podmiotowości, gdzie osoba oparta o wartości duchowe staje się źródłem działania. Edyta Stein mówiąc o wyzwolonym życiu ma na myśli życie duszy nie poruszanej z zewnątrz, lecz kierowanej z góry, co oznacza jednocześnie: z wnętrza[3]. Przytoczmy znaczący fragment z Bytu skończonego…: Życie duchowe jest najwłaściwszą domeną wolności. Tutaj Ja może rzeczywiście wytworzyć coś z siebie. To, co nazywamy wolnym aktem, mianowicie: decyzja, dobrowolne podjęcie jakiejś czynno­ści, wyraźne zwrócenie się ku jakiejś „powstającej” myśli, świadome przerwanie toku myślowego, pytanie, prośba, zapewnienie, obietnica, rozkaz, posłuszeństwo — wszystko to są „czyny” Ja, różne w swym znaczeniu i wewnętrznej strukturze, lecz zgodne w tym, że dzięki owym aktom Ja nadaje swemu istnieniu treść i kierunek. Samo się przy tym zwraca w określonym kierunku i oddaje wybranej treści przeżycia, „tworząc” w pewnym sensie swoje własne życie. Nie znaczy to, że Ja jest swoim własnym stwórcą czy też że jest bezwarunkowo wolne. Wolność określania siebie jest mu dana. […] Podstawa, na której wznosi się życie duchowe i wolny czyn i z którą ono pozostaje związane, dana mu jest do rąk jako materiał, który ma prześwietlić, przetworzyć i którego ma użyć. W ten sposób samo cielesno-zmysłowe życie człowieka przekształca się w życie ukształ­towane osobowo i staje się składową częścią osoby. Nigdy jednak nie przestaje być „ciemną głębią”. Zadaniem całego życia wolnej ducho­wości jest ten „materiał” coraz bardziej prześwietlać i coraz mocniej przekształcać osobowo[4].

Człowiek może spełnić siebie w królestwie z wysoka, podążając śladem słów: Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi (Kol 3,2).

Apogeum wolności

Wybierając wolność duchową, tzn. przylgnięcie do Pana, można zapytać kiedy ona osiąga największe natężenie, kiedy maksymalnie się rozwija? Pada odpowiedź: w miłości. Wolność typu moralnego sugeruje wybór, a więc możliwość uzyskania czegoś, wybór dla siebie, wybór siebie. Wolność typu duchowego nie poszukuje siebie, nie wybiera ze względu na siebie, jest wolnością wydania siebie, tracenia siebie. Wolność tracenia wyrasta z boskich słów: Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je (Mt 10,39). U podstaw leży postawa uległości, która poddaje się temu, kogo miłuje. Uległość ta w istocie jest uległością religijną, uleganiem ze względu na Boga. W takiej uległości wolność jest niejako tracona. Człowiek już nie poszukuje siebie, niczego dla siebie nie pragnie, niczego nie chce za okazywaną miłość. Co więcej, pragnie oddać samą wolność. Nie dziwią słowa Teresy z Lisieux: obawiam się jedynie zachowania własnej woli, zabierz mi ją, bo wybieram wszystko, czego Ty chcesz![5]. Oddaje wolność własną, ponieważ chce żyć wolnością Boga, a powierzając Mu się w ten sposób, uwalnia się od zniewolenia najbardziej dotkliwego: zniewolenia sobą. Na takiej ziemi, ziemi zniewolenia sobą, wyrasta często chora podmiotowość. Można by więc mówić o tak daleko idącej wolności, iż jest ona wolnością od siebie, wolnością od wolności. Dzięki temu człowiek wolny żyje w pełni tym, co właściwe dla niego, wpisując swą wolność w wolność Boga.

Apegeum duchowej wolności stanowi niejako spełnienie się w traceniu siebie, w uległości która może sięgać Ogrójca, kiedy Chrystus świadom swej wolności w przyjęciu kielicha męki, ostatecznie poddaje się Ojcu. Jest to zarazem najrozleglejszy horyzont bycia człowiekiem w sensie duchowym. Człowiek tracąc swą wolność w uległości doczesnej, odzyskuje ją w świecie duchowym jako nienaruszoną. Tu odsłaniają pełnię przytoczone wyżej słowa o nienaruszonym duchu, duszy i ciele. Nienaruszony, znaczy nietknięty, dziewiczy, znamionuje odzyskaną pierwotną dziewiczość stworzenia; odzyskaną w wolności Chrystusa, który przekształca nasze ciało poniżone, na podobne do swego chwalebnego ciała (Flp 3,21). W przestrzeni takiej wolności całe stworzenie poddane marności żywi nadzieję, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych (Rz 8,20-21).

 

[1] E. Stein, Twierdza duchowa, tłum. I.J. Adamska OCD, Poznań 1998, s. 44.

[2] Tamże, s. 38.

[3] Tamże.

[4] E. Stein, Byt skończony a byt wieczny, tłum. J.I. Adamska OCD, Poznań 1995, s. 384-385.

[5] Święta Teresa od Dzieciątka Jezus, Pisma, t. I, Kraków 1971, s.89.