o. Marian Zawada OCD
Mała kropla Ducha – droga do wewnętrznego światła i pokoju
Duch Święty często asystował życiu i zmaganiom bł. Mariam od Jezusa Ukrzyżowanego, karmelitanki bosej, znanej jako Mała Arabka (1846-1878). Gdy siostry pytały, jak On wygląda, żachnęła się: „Aniołowie nie mogą nadać Mu kształtu, a ja, nicość, proch, mogłabym Mu go nadać! Nie widzimy Go nigdy takim, jaki jest!”. – „Dlaczego? – zapytano znowu – co mamy na oczach?” – „Zasłonę pychy” – powiedziała.
Najchętniej przybliżał się w postaci srebrzystej gołębicy, lśniącej w słońcu Bożej Prawdy. Lotność i przenikliwość świętej prawdy jest nie do opisania. Gdyż Duch jest Świętą Przejrzystością.
„Zwróćcie się do ognistej gołębicy, do Ducha Świętego, który wszystkiemu daje natchnienie…” – zachęcała swe siostry. Owo zwrócenie jest duchową opcją, a „duchowe” zaczyna znaczyć coś rozstrzygającego. Dziś szczególnie, pośród zamętu współczesności potrzebny jest nam Duch Święty.
Żyjemy na granicy światów, niewidzialnego i widzialnego, pełni dobra i pełni zła. Osadzeni na tej granicy, jako ludzie graniczni doświadczamy splatania spraw i rzeczy: to pociągani, to mamieni, ulegamy urokom, poddajemy się wpływom. Wydaje się, że coraz trudniej rozróżniać, w blaskach i zaćmieniach, ścieżkę słuszną i godną. Umysł ludzki, zmęczony i wypłukany, serce szarpane i styrane emocjami, pragnienie uwięzione w małym formacie, a wszystkie razem powodują, że coraz trudniej dziarsko patrzeć w dziedzinę wysoką.
Dlatego potrzebne jest nam światło z góry, które rozjaśni drogi, pokój pozwalający sercu odpocząć, a zwłaszcza miłość znacząca nasze życie pieczęcią nieba. Są to zarazem trzy Imiona Ducha Świętego. W tych trzech dziedzinach najintensywniej dokonuje się nasze pocieszenie i uświęcenie. Dziś, człowiek wyraźnie nie radzi sobie z procesami, które dokonują się w świecie, czuje się zagubiony, porzucony, zapomniany, lekceważony. Wiele rzeczy napawa lękiem. Lecz jest to zarazem najbardziej uprzywilejowany czas, by doświadczając swej słabości, głośno i zdecydowanie wołać o obecność Ducha, który wnosi boski świat.
Coraz trudniej nam zrozumieć co się dzieje, tym bardziej, że informacje sączące się z mediów wcale nie zamierzają nam tego ułatwić. Wydaje się, że służą raczej ukryciu tego, co niecne. Nie możemy jednak bezwiednie skupiać się nad tym, co podrzucają nam komunikatory, gdyż często jest to strawa zatruta. Nie możemy jedynie skupiać się na negatywnej stronie rzeczywistości, czy też owym „pręgierzu zła”, które tak dotkliwie uwiera, lecz rzeczą ludzi Bożych jest dzielnie skupiać się na obecności Boga i Jego dziełach i drogach.
W innych czasach też było trudno. „Dziś rano – napisała 14 listopada 1871 r. bł. Maria od Jezusa Ukrzyżowanego – cierpiałam, ponieważ nie czułam Boga. Wydawało mi się, że moje serce było jakby z żelaza. Nie mogłam myśleć o Bogu, wezwałam Ducha Świętego i powiedziałam: «To Ty dajesz nam poznać Chrystusa. Apostołowie pozostawali długo razem z Nim, nie rozumiejąc Go, ale jedna kropla Ciebie wystarczyła, by Go zrozumieli. I Ty również sprawisz, że zrozumiem Go także”.
Mała kropla Ducha sprawia, że człowiek przechodzi od nierozumienia do rozumienia Chrystusa, od swoistej nieprzytomności do realności tego, o co chodzi. Pośród sączących się kropel i strumieni należy dać zdecydowane pierwszeństwo owej świętej kropli, która nasącza umysł świeżością spojrzenia. Już Hiob pocieszał się, że „wielki jest Bóg, choć nieznany… On krople wody podnosi…, one płyną z nieba wysoko, obficie spływają na ludzi” (Job 36, 26-28). Na początku drogi należy zapragnąć kropli owej niebieskiej rosy. Prorocy obiecują, że będzie jej wiele: „Oto nadejdą dni – wyrocznia Pana – gdy będzie postępował żniwiarz zaraz za oraczem, a depczący winogrona za siejącym ziarno; z gór moszcz spływać będzie kroplami, a wszystkie pagórki będą nim opływać” (Am 9, 13).
Kropla Ducha wywodzi się ze szczególnych kropel miłości ofiarowanych przez Chrystusa podczas agonii, kropel Krwi.
Uwięzieni w rozterce, w świecie bez pokoju i światła
Światło i pokój, to dwa stany wewnętrzne typowe dla ludzi duchowych. Jednak wielu dziś pragnie żyć w cieniu niedomówień i dyskrecji, która zarzuca welon tajemnicy na ich życie. Drogi świata dalekie są także od pokoju. Nie chodzi jedynie o wojny, które zmieniły swe teatry wojenne na salony polityczne i rynki ekonomiczne. Należy mieć na uwadze terror pobudzania: ciągle nowe dozowanie bodźców, budzenia emocji, wzruszeń, napór całej tej inżynierii stymulatorów, która powoduje, że każdemu otwieraniu się na świat towarzyszy niepokój i wewnętrzne zamieszanie.
Mała Arabka uważa, że ludzie zaniedbują „ważne nabożeństwo do Ducha Świętego. Dlatego są w błędzie i rozterce, nie mają pokoju i światła”.
Aby opuścić przestrzeń rozterki należy zwracać się często do Ducha Świętego, zapraszać Go, przywoływać, a nawet uparcie „trzymać się” Go, słowem – zbratać się z Nim. Świetnie by było, gdyby wierzący nie mieli odwagi nic zrobić bez Jego asystencji. Stałby się nieodłącznym asystentem naszej codzienności. Wzywane Światło objawia nam Prawdę. Bł. Maria mówi o trzech przestrzeniach pokoju: w sercu, w tym, jak i w przyszłym świecie; w najbliższym otoczeniu (rodzinie, czy też wspólnocie); w chwili śmierci.
Pokorne wzywanie o mądrość znajdywania i trwania
Aby nie pobłądzić i nie wpaść w sidła misternie zastawiane przez współczesność, trzeba częstego wołania Ducha. Nasza przyjaciółka, błogosławiona Miriam uczy nas przyoblekając pragnienia w słowa:
„Przyjdź, moje pocieszenie, przyjdź, moja radości, przyjdź, mój pokoju, moja siło, moje światło. Przyjdź i oświeć mnie, abym znalazła źródło, z którego powinnam się napić. Kropla Ciebie wystarczy mi, byś pokazał mi Jezusa takim, jakim jest. Jezus powiedział, że Ty pójdziesz do nieuczonych. Jestem pierwszą z nieuczonych. Nie proszę Cię ani o inną wiedzę, ani o inne poznanie, jak tylko o mądrość odnalezienia Jezusa i o mądrość trwania przy Nim». I poczułam w sercu lekko rozpalone żelazo. Duch Święty niczego mi nie odmawia”.
Mądrość znajdywania jest szczególną sztuką, bo przecież słyszymy o tylu różnych chybionych trudach, gorzkich znaleziskach, straconym czasie, cierpkim rozczarowaniu. Sztuka znajdywania pozwala się usytuować w przedziwnym miejscu. Człowiek jako niewidomy i nieświadomy zatrzymuje się dzięki Duchowi Świętemu w miejscu, gdzie zwykł przechodzić Chrystus i w głębokim poruszeniu serca uzdrawia wewnętrzne oko.
Łaska znajdywania dopełniana jest przez mądrą wierność. Przypatrując się czasem historiom naszych braci i sióstr można dostrzec niemądrą wierność, uparte trwanie przy swych racjach, jakąś duchową donkiszoterię, przynaglającą do toczenia wydmach batalii. Czasem niemądra wierność jest jak czuwanie przy grobach, w których ugrzęzła historia. Mądre trwanie to rodzaj zakorzenienia, które jest odporne na zmienne wiatry historii, ulewy i deszcze, rodzaj dzielnego wyciągania rąk jak gałęzi drzewa, w których goszczą ptaki niebieskie.
“Jeśli chcesz Mnie znaleźć, poznać i pójść za Mną, wezwij Ducha Świętego, który oświecał moich uczniów i który oświeca wszystkie narody wzywające Go w modlitwie. Zaprawdę, powiadam wam: ktokolwiek zawezwie Ducha Świętego, szukać Mnie będzie, odnajdzie Mnie i przyjdzie do Mnie przez Niego. Delikatne jak kwiat polny będzie jego sumienie, a jeśli to będzie ojciec lub matka rodziny, w rodzinie ich zapanuje pokój, w sercach ich będzie pokój w tym i przyszłym życiu”.
To przyzywanie rozbrzmiewa w Kościele jak głos Oblubienicy, która woła głęboko w historię: przyjdź! I włącza się w zapraszający ton samego Ducha: „A Duch i Oblubienica mówią: «Przyjdź!» A kto słyszy, niech powie: «Przyjdź!» I kto odczuwa pragnienie, niech przyjdzie, kto chce, niech wody życia darmo zaczerpnie” (Ap 22, 17). Przedziwna jest ta wzajemność wołań i przychodzenia. Dla prywatnego przyzywania wsparcia ze strony Ducha Świętego możemy wykorzystać modlitwę, którą Miriam używa od nowicjatu:
Duchu Święty, natchnij mnie.
Miłości Boża, pochłoń mnie.
Po prawdziwej drodze prowadź mnie.
Maryjo, Matko moja, spójrz na mnie.
Z Jezusem błogosław mi.
Od wszelkiego zła,
Od wszelkiego złudzenia,
Od wszelkiego niebezpieczeństwa,
zachowaj mnie! Amen.
Nabożeństwo do Ducha Świętego – wzajemność uczczenia
Znakomicie jest, gdy prywatne, osobiste przyzywanie Ducha Świętego dopełnione jest powagą liturgii i nabiera kształtu nabożeństwa. Znaczy to przede wszystkim, że Duch gromadzi Kościół, który się wspólnie modli. Jednoczy ich wokół kapłanów i wokół Chrystusa. Wolą Ducha Świętego jest takie nabożeństwo:
„Gorąco pragnę, – słyszy bł. Miriam – byś oznajmiła, że wszyscy kapłani, którzy raz na miesiąc odprawią Mszę św. o Duchu Świętym, uczczą Go tym, a ktokolwiek uczci Go i wysłucha Mszy św. ku Jego czci, będzie uczczony przez Ducha Świętego, a pokój zapanuje w jego duszy i nie umrze w ciemnościach”.
A przy innej okazji: „Zostało mi powiedziane, że w całym świecie należy ustanowić to, by każdy kapłan raz w miesiącu odprawiał Mszę św. do Ducha Świętego. I ci wszyscy, którzy będą w niej uczestniczyć, otrzymają szczególne łaski i światła. Powiedziano mi ponadto, że nadejdzie dzień, kiedy szatan będzie wykoślawiać obraz naszego Pana i Jego słowa w osobach żyjących w świecie, kapłanach i zakonnicach. Ale ten, kto będzie wzywał Ducha Świętego, odkryje błąd”.
Miriam wyjaśnia, na czym ono polega: Duch Święty pragnie być uczczony w tajemnicy Eucharystii. W formie zewnętrznej chodzi o uczestniczenie w comiesięcznej wotywie ku czci Ducha Świętego z wewnętrznym nastawieniem uwielbienia Ducha Świętego. To gwarantuje światło, które pozwala mądrze żyć.