Świat Boskich słów

Przedziwny świat Boskich słów

Pismo św. to przedziwna historia Boga i człowieka, zapis wspólnego pielgrzymowania. Otwierając Pismo otwieramy stronice naszej wiary, stronice znaczone Bożą miłością, oraz wielkością i nędzą człowieka. Pełne Ducha, Boskiego tchnienia są jak lustra, w których może się przeglądać każde pokolenie, każdy człowiek wszystkich czasów. Wszelkie Pismo od Boga natchnione /jest/ i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości – aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu (2 Tym 3, 16). Bez Boskich słów człowiek sam dla siebie jest niezrozumiały. Dlatego należy sięgać po Biblię, by zaczerpnąć owej pożyteczności bycia człowiekiem.

To niezwykłe odkryć słowa Pisma świętego. Odkryć ten sam piękny czas, gdy Bóg mówił Jozuemu: Niech ta Księga Prawa będzie zawsze na twoich ustach: rozważaj ją w dzień i w nocy (Joz 1, 8). To zdumiewające: czytać je, uczyć się go, nasączać nim swe istnienie, pracować z Bożymi słowami, być przez nie podbity. Czy można budzić się w nocy i spijać smak Boskich słów? Dopiero sięgając po Pismo można doświadczyć, że święte rozważanie może człowieka strzec (Prz 11 wg LXX), może go obronić i wskazać drogę.

Maryja miała znakomity sposób kontaktu ze słowem posłyszanym od Boga: rozważania w sercu. Czyniła tak, gdy pojawia się anioł w zwiastowaniu (Łk 1, 29), gdy dojrzewała jej wiara razem z Chrystusem. Zachowywała i rozważała wszystkie sprawy (Łk 2, 19). Właśnie od Maryi można nauczyć się czytania Pisma, można to czynić razem z Nią, żyjąc Jej tajemnicami. W ten sposób Pismo św. i Różaniec splatają się w jedno, a życie Maryi z naszym życiem.

W Piśmie św. najdziwniejsze jest to, że Bóg w zwykłe słowa ludzkie wplata logikę swej mocy. Ubogaca je, oczyszcza, naznacza swym istnieniem. Stają się Boskimi, a więc działają w tajemniczy sposób. A Boskie słowo wychodzące z Jego ust, nie wraca do Niego, zanim nie dokona zamierzonego dzieła. Bóg mówi przez proroka Izajasza: słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa (Iz 55, 11). Chrześcijanin powinien sobie zdać sprawę, że żyje pośród Bożych słów, one docierają do niego, trafiają na ziemię serca i dojrzewają. Przychodzą w świątyni, w czasie czytań mszalnych, rozświetlają katechezy, dolatują jak gołąbki Noego z rozgłośni radiowych, wreszcie chwytane oczyma w osobistej lekturze są dalszym ciągiem tego jedynego pomyślnego posłannictwa. Bóg do dziś dokonuje dzieł poprzez słowa. A to wszystko dzieje się na naszych oczach. Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas (Dz 17, 27). A Jego słowo? Słowo to jest blisko ciebie, na twoich ustach i w sercu twoim (Rz 10, 8). Czasem można dostać zawrotu głowy, gdy sobie uświadomimy, jak blisko jest Boski świat.

Boski Mistrz w słowach ludzkich zawarł prawdę o sobie, o swym Synu, o miłości do człowieka i przekształca je w nosicieli życia. To również słowo, oprócz dzieł zbawczych, objawia Boga. Bóg otwiera się w słowie. Lektura Pisma św. jest szczególnie uprzywilejowana, gdyż to słowo wprowadza Boży porządek w życie człowieka, porządkuje jego dzieje, oświetla je Bożą prawdą. Dzięki nim człowiek przynosi owoc obfitszy (J 15, 2).  Jego słowo jest tak mocne, tak przenikliwe, że dociera do wszystkich przestrzeni ludzkiego serca i życia, jak mówi autor Listu do Hebrajczyków: Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca (Hbr 4, 12). Dopiero też w świetle Boskich słów ludzkie sprawy nabierają właściwego sensu. Dzieje się tak dlatego, że słowo Boże jest pełne życia. Jakże dzisiaj wielu ludzi doszczętnie wypłukanych z sensu czegokolwiek umiera na bezdrożach rozpaczy, nie znając tej  prawdy, że Słowo Boga jest pokarmem, że żywi, że ma moc uzdrowienia. Chrystus w czas kuszenia ujawnił nam istotną prawdę: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych (Mt 4, 4). Współczesny człowiek z niedowierzaniem może pytać jak uczniowie: Skąd tu na pustkowiu będzie mógł ktoś nakarmić… chlebem? (Mk 8, 4). Dzisiejsze pustkowie w kulturze, czy w religii przypomina krzyk suchych kości z doliny Ezdrelon: Wyschły kości nasze, minęła nadzieja nasza, już po nas (Ez 37, 11). Ale dzięki duchowej mocy słowa ożywia je. Szukając ożywienia, ożywienia naszej religijności sięgajmy po Pismo św.

Chrystus – jedynym słowem Ojca

Czytane Słowo Boże ma tak wielką siłę, ponieważ najpełniej odsłania się jako osoba, jako Ktoś wypowiedziany. Bóg Ojciec Wszechrzeczy, wypowiadając Słowo jednocześnie je rodzi, czyni realnie żywym i obecnym. Ma nam do powiedzenia jedyne swe słowo, jedyną swą miłość, swego Syna. W nim wypowiada się całkowicie i jedynie. Dlatego Chrystus nosi w sobie sens wszystkich Boskich słów wypowiedzianych do człowieka, jest nosicielem sensu całego Starego Testamentu i jednocześnie jego wypełnieniem. Odwieczny Logos, głos wołającego Boga, który napełnia ziemię i historię człowieka. Chrystus pojawiając się pośród dziejów ludzkich jako żywe słowo Pana jest niejako wielkim wezwaniem, słowem skierowanym, adresowanym do każdego z nas, gdyż słowo Pana chce zamieszkać w naszym życiu. Bóg wchodząc w ludzkie słowa, w ludzkie życie, powoduje, że te słowa i to życie potęgowane jest Boską mocą i wchodzą one w Boski świat, są zdobyte i pokonane przez Pana. Jest słowem i życiem, które się nie zmienia, ani się nie kończy. Jest to słowo o sile młodego wina, które rozrywa bukłaki, Chrystus żywy, który nadaje nowy smak życiu, jak nadał nowy smak wodzie w Kanie Galilejskiej.

Wszystko to dzieje się w obecności Maryi, a może nawet więcej – dzięki Niej. Maryja nie tylko to Słowo Boże rodzi dla człowieka, Ona pragnie by człowiek był Słowu uległy, by je rozważał. Dzięki temu człowiek angażuje się w Boski świat, w Jego Słowo – coraz bardziej rozumie Chrystusa. Ważne jest, by odkryć wewnętrzny związek pomiędzy słowem czytanym w Piśmie świętym, a żywym Chrystusem, przychodzącym do nas w sakramentach i obecnym w naszym sercu. Wtedy wszystkie te wymiary wzmacniają się wzajemnie, a człowiek nabiera niebywałej siły duchowej, ponieważ jest bardzo spójny w życiu religijnym. Ten sam Chrystus pojawiający się w lekturze Pisma św., ten sam odkrywany w medytacji, w wewnętrznym sanktuarium człowieka i ten sam, w wielkiej posłudze sakramentalnej Kościoła. W ten sposób obecność człowieka zostaje wzmocniona, właśnie obecnością Chrystusa. Znajomość Pisma jest znajomością Chrystusa. Dzięki znajomości Chrystusa prawda w nas staje się coraz bardziej jasna, czysta, subtelna. Możemy przeżyć głębię Jego słów: Ja jestem Prawdą. Ta sama prawda rozświetla nasze życie. Czasem kilka słów potrafi nasze życie przemienić, przetrawić wewnętrznym ogniem, otworzyć nowe horyzonty. Jak na przykład słowa uzdrawiające. Człowiek dopiero czytając Boskie słowa zdaje sobie sprawę, że ma oczy, ale nie potrafi niczego ważnego zobaczyć, że słucha, ale nic nie do niego nie dociera, że się męczy od rana do wieczora, ale tak mało osiąga. W czasie każdej Eucharystii wypowiadamy słowa: „Panie nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja”. Czy pragniemy tego jednego słowa, jedynego, które uzdrowi naszą duszę? Słowa wypowiadanego przez Boga wewnątrz naszego życia? Nie chodzi o znajomość rzeczy tajemnych, zasłoniętych, nie chodzi o wyuczenie się Pisma na pamięć. Natomiast dzieło Boże polega na otwieraniu się w prostocie na słowa i ufaniu im. Istnieje w Kościele wschodnim tradycja modlitewna, w której powtarza się jedno zdanie z Biblii i to zdanie przemienia całego człowieka, jego serce i ducha. Taka jest tajemnica spotkania z Chrystusem żywym i działającym.

Kontakt z Bożym słowem przede wszystkim ma rozwijać i pogłębiać naszą miłość. Pismo święte to słowa pełne miłości skierowane do człowieka i tylko o miłość chodzi. Dzięki Pismu możemy najpierw umiłować Chrystusa, zanurzając się w Jego życie, iść razem Jego trudną drogą, na której był przez ludzi odrzucony i krzyżowany. Możemy odkryć w Nim przyjaciela. Możemy reagować jak św. Elżbieta na obecność Maryi przynoszącego ze sobą Chrystusa; okrzykiem radości i zdumienia, radości, która porusza całe wnętrze. Co za niezwykła siła ewangelicznego przekazu: wszystko w Elżbiecie doznało przejmującego poruszenia. Niezwykła radość może stać się naszym udziałem, jeśli będziemy jedynie tęsknić za Panem, znajdować Go w każdej sytuacji, a zwłaszcza w tych uprzywilejowanych jak lektura Pisma św. Wtedy wszystko w nas może doznać elżbietańskiego poruszenia. Oby słowa Boskie tak na nas działały: te usłyszane w kościele i te wyczytane w zaciszu domu. W zasłuchanych może On bardziej rezonować. Wtedy też może nas pouczać, może w nas dojrzewać, dojrzewać w naszych słowach i czynach, by wreszcie w nas i dzięki nam mówić do innych i spotykać człowieka. Wtedy też niesiemy innym samego Boga. Co za niezwykła przemiana!

Odpowiedź człowieka na Słowo – funkcja prorocka

Kiedy odkrywamy świat Bożego słowa jako świat bardzo osobisty i drogę życia zaczynamy żyć w blasku pewnej jasności, zdobywamy wewnętrznego nauczyciela, a w nasze dzieła Bóg tchnie nową skuteczność. Jest to doświadczenie wiary – wiary żywej. Zwłaszcza modlitwa napełniona zostaje nową atmosferą. Staje się ona miejscem dojrzewania Boskich słów, a z człowieka czyni płomień. Bóg odsłania mu swą nową Twarz. Prorok widzi, jak cała historia człowieka zmierza do Boga, jak nieuchronnie czas pracuje dla Niego. Wyostrzonym na modlitwie wzrokiem dostrzega zupełnie inaczej kontur dziejów i rzeczy ważnych. Sam Bóg otwiera przed nim księgę życia. Prorok ma odwagę odrzucić plewy, którymi karmią się ludzie, ma odwagę demaskować ich kryjówki, kochać w sposób szalony i zakwaszać ludzkie dzieje wyzwalającą prawdą. Właśnie wyzwalanie w prawdzie należy do istoty funkcji prorockich, wyzwalanie ludzi, tkwiących i pławiących się w swoich wygodnych, niewymagających kłamstwach.

Prorok jest sługą Bożych słów. Najpierw te słowa kontempluje. Kontemplowanie jest rodzajem miłosnego wpatrywania się, podziwu dla rzeczy Bożych. Znaczy – zamieszkać w rzeczach boskich. Kontemplatyk najpierw odkrywa siebie jako świątynię, jako dzieło Boga, potem odkrywa świat, jako przedziwny splot Bożych działań, widzi swoją i powszechną historię, jako teatr historii zbawienia. Widzi, jest wewnętrznie przekonany, o tym, że wpleciona łaska w historię ludzi skutecznie działa. W strumieniu Bożych słów rodzi się przekonanie, że należy ukazywać prawdziwego Boga i jego dzieła. Kontemplatyk może przez słowa być porwany jak Eliasz na ognistym rydwanie i wzlatywać w Bożą dziedzinę. Kocha i rozpoznaje duchowy świat  jako coś najbardziej realnego i godnego zachodu. Temu światu pragnie służyć, jemu poświęcić życie.

Jest to przedziwny rodzaj służby. Nie polega on na karceniu niewiernych, ale na wierności usłyszanym słowom. W usłyszanych słowach, czy to w kościele, czy też w osobistym rozważaniu, działa Bóg przemieniający, powołujący do siebie, a pragnie On przede wszystkim bliskości z człowiekiem. Prorok przede wszystkim odkrywa bliskość Boga – żyje w cieniu Jego tajemnicy. Ta bliskość oczyszcza go, oczyszcza myślenie i pragnienia. Żyje zasłuchany w Boga. Nabiera mentalności kontemplacyjnej. Jak dawni prorocy może on zawołać: Na życie Pana Zastępów, przed którego obliczem stoję (2 Krl 3, 14). To trwanie w bliskości Boga winno być równie mocne, jak trwanie Maryi przy krzyżu, jak trwanie św. Pawła, który w pracy i umęczeniu, często na czuwaniu, w głodzie i pragnieniu, w licznych postach, w zimnie i nagości (2 Kor 11, 27) nie bał się służyć Bogu. Trzymajcie się mocno Słowa Życia (Flp 2, 16) – oto prawdziwe źródła mocy.

Trwanie to jest w istocie karmieniem się Bogiem. Bóg napełnia swoim Słowem. Posłał swego Syna, aby wszyscy zostali napełnieni całą Pełnią Bożą (Ef 3, 19). Nasyceni dostępują głębokiego pokoju i tym pokojem ducha namaszczają zdarzenia, w których uczestniczą. Ich życie naznaczone świętymi słowami staje się misją, jak Samarytanki, która spotkała Chrystusa i powróciła do swoich, by świadczyć, co Pan jej powiedział (por. J 4, 20nn). Mogła iść, gdyż Pan obdarował ją nowymi pragnieniami, tryskającymi z wnętrza ducha. W spotkaniu ze Słowem i syceniu się nim, człowiek sam staje się źródłem nasycenia dla innych. Tak jest logika miłości, która dając – jeszcze bardziej otwiera się na otrzymywanie. Rzadko możemy usłyszeć słowa sycące, rzadko potrafimy odnaleźć taki rodzaj modlitwy, taki rodzaj pobożności, który syciłby i obdarzał męstwem trwania.

Prorok, żyjący Bożym słowem staje jednocześnie znakiem sprzeciwu. Sprzeciwia się krętym drogom banalnego człowieka, który kręci się jedynie wokół siebie. Prorok nie musi mówić, jego obecność, jego milczenie jest czasem jeszcze bardziej przekonujące niż słowa. Sięga bowiem milczenia Boga, Jego dyskretnej obecności pośród codzienności. Prorok trudzi się wokół prawdziwej studni życia, chce ją udostępnić innym. Trud czytanego słowa, trud jego zrozumienia potrafi wpłynąć na życie społeczności, w których żyje. Niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie (Mt 5, 16). Prorok rozświetla życie i chce być nosicielem Bożych słów, jak Maryja. Przynosi je napotkanym ludziom, bo dba tylko o jedno, by Bóg był uwielbiony. Życie zmienia się w czuwanie wokół Słowa, jedynego słowa – Chrystusa. Pragnie Je słuchać i zachować. Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać. Kto mnie miłuje, będzie zachowywał moje słowo (J 14, 3). Owo zamieszkiwanie wieńczy Boże dzieło – człowiek staje się mieszkaniem Boga. Nie ma nic wspanialszego do odkrycia i do przeżycia.

 

O. Marian Zawada OCD