Niebo utkane z boskiego światła
Niebo wyraża wszystko to, co najpiękniejsze – wspaniałość i chwałę istnienia. Pojawia się jako pełnia w każdej mierze, niezmącone i już nie do odebrania szczęście, za jakim człowiek doczesny rozgląda się i za którym wzdycha. Tym, co wypełnia samą istotę ducha jest bezbrzeżna radość, która wypływa z tego samego źródła co Życie i osiąga natężenie nie do opisania. Jest to zupełnie odmienna rzeczywistość od tej, którą znamy czy zdolni jesteśmy przeczuć. Można by powiedzieć, że niebo jest zupełnym zaprzeczeniem udręki życia. Ale przedziwnie Bóg sprawia, że im bardziej nam doskwiera trud doczesności, im bardziej panoszy się bezsens i absurd; właśnie wtedy, gdy człowiek czuje się tak bardzo zakwestionowany, tym intensywniej odnawia się tęsknota za Bożym światem, gdzie nie będzie już cieni, ni smutku cierpienia ani umierania. Tak więc udręczenie życiem, rozczarowania człowiekiem i małym jego światem, mogą być wykorzystane do odnawiania naszej chrześcijańskiej nadziei: Niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku (2Kor 4,17).Niebo jest pełne Boga i tam człowiek już nie będzie zdolny żyć ani tylko dla siebie, ani sobą. Przepastna, nieskończona Miłość przygotowuje nam ucztę, która syci naszą każdą zdolność człowieczego bycia Sobą i radością wspólnego zasiadania przy Bożym stole. Czyste, przenikające do istoty życie Boga, pozwala wreszcie zrozumieć, co znaczy żyć, gdyż tu, pośród obecnego czasu żyjemy jakbyśmy nie żyli, na jego obrzeżach, jakby nad brzegami źródeł, z których nie potrafimy zaczerpnąć. To niezwykłe przeczucie życia buduje nasze wyobrażenia o niebie na zasadzie kontrastu. W niebie umiejscawiamy wszelkie nasze niejasne pragnienia bliskości, szczęścia, miłości. Niebo jest skąpane w świetle – w wieczystym dniu bez zachodu dane nam będzie poznawać i miłować coraz bardziej, bez kresu, bez miary. O niebie możemy mówić tak nieudolnie, w najpiękniejszych barwach, w absolutnie czystym, tryskającym świetle, gdyż nowina, którą usłyszeliśmy od Niego i którą wam głosimy, jest taka: Bóg jest światłością (1J 1,5). Niezwykłe to zapewnienie: życie zbudowane jest ze światła. Z zapartym tchem czytamy zdania: W Nim było życie, a życie było światłością (J 1,4). Ogromnym wzmocnieniem radości nieba jest owa nieutracalna już przynależność do dziedziny świateł, wpisanie w świat Tego, który zamieszkuje światłość niedostępną (1Tm 6,16). Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie (Iz 58,8) głosi w prorockich wizjach Izajasz. Człowiek zanurzony i promieniujący światłem! Każdy wierny Bogu po udrękach swej duszy, ujrzy światło i nim się nasyci (Iz 53,11). Bóg jest tym światłem, które przygarnia, rozpłomienia i syci. Nie będzie już nic poza bezgranicznym, nieustannym miłowaniem Tego, który przezwyciężył śmierć, a na życie i nieśmiertelność rzucił światło przez Ewangelię (2Tm 1,10). Światło nieba wypływa wprost z wnętrza Boskości, tajemnicy rozprzestrzenianej nieustannie miłości Trójcy Przenajświętszej. Niebo jest bowiem jak poznanie i miłowanie: poznanie Tego, który powołał nas swoją chwałą i doskonałością (2P 1,3) i umiłowanie za wszech miar tej boskiej chwały i boskiej doskonałości. Oto już teraz Chrystus patrzy na nas z głębi wieczystego, choć ukrytego światła, by dać zwycięzcom niewiędnący wieniec. Z miłością wpatruje się nasze dzieje i dyskretnie woła z kart Ewangelii: Ja przyszedłem na świat jako światło (J 12,46). Chrystus jest najjaśniejszą postacią objawionego nieba. To w nim dostępujemy nowej godności: Wszyscy wy bowiem jesteście synami światłości (1Tes 5,5). Niestety ludzie tak często wybierają mrok i bezgraniczny chłód grzechu, który zabija i sieje spustoszenie, oddalając ich od prawdziwego szczęścia. Św. Jan od Krzyża, hiszpański mistyk, karmelita bosy ubolewa w Nocy ciemnej: O nieszczęśliwa dolo naszego żywota! … z jaką trudnością poznajemy prawdę! To, co jest najjaśniejsze i najprawdziwsze, wydaje się nam ciemne i niepewne. Uciekamy też od tego, czego najwięcej powinniśmy szukać. Idziemy za tym, co jest dla nas zrozumiałe i jasne, choć jest to dla nas najgorsze i na każdym kroku szkodliwe (16,12). Niech każdy dzień będzie przezwyciężaniem oddalenia. Przyzywajmy nieba z psalmistą: Wznieś ponad nami, o Panie, światłość Twojego oblicza! (Ps 4,7). Nie obawiajmy się trudu: Ten, który was powołał do wiecznej swojej chwały w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie, sam was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje (1P 5,1). Dlatego cieszcie się, im bardziej jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, abyście się cieszyli i radowali przy objawieniu się Jego chwały (1P 4,13). Oto słowa wspaniałe, szczere, prawdziwe. Sądzę bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić (Rz 8,18). Człowiek nieba, syn i córka światłości nie wpatruje się w pył ziemi i dokuczliwość losu, ale w rzeczywistość nieba, w jasność czekającą i nadzieją nowego świata zwycięża. Chciałbym, jak mówi prorok Izajasz ażebyście ssać mogli aż do nasycenia z piersi jej pociech; ażebyście ciągnęli mleko z rozkoszą z pełnej piersi jej chwały (Iz 66,11), bo właśnie głosimy,… to, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują (1Kor 2,9). Przyjdź światłości wieczna!
Marian Zawada OCD