Droga Pasterza

Droga pasterza – kilka biblijnych refleksji na marginesie duchowści kapłańskiej

 

Jesteśmy świadkami historycznego, instytucjonalnego, a w najgłębszej mierze duchowego oczyszczenia wielu idei, postaw, dążeń, a także nadziei człowieka. Rodzące się kwestionowanie, poważne znaki zapytania w chrześcijańskiej perspektywie nie mogą być jedynie przestrzenią wątpienia, ale nade wszystko odwołują się do spodziewanej ewangelicznej prawdziwości, sięgającej szpiku kości (por. Hbr 4,12). Prawdziwość rzeczy może być tak wymagająca, że człowiek pytany czy kwestionowany, najchętniej szukałby ukrycia, a możliwość spotkania odczytuje często jako przestrzeń udręczenia. Dotyczy to Kościoła w sensie szerokim, a zwłaszcza posługi kapłana. Historia daje nam więc znakomitą szansę, by z głębi oczyszczenia, oczyszczanymi oczyma spojrzeć jeszcze raz na naturę rzeczy, postawić niezwykle doniosłe pytania i uczyć się posługiwać oczyszczonymi słowami. Jednym z bardzo aktualnych tematów Kościoła jest kapłaństwo, jego duchowość.

W rozległej perspektywie – począwszy od czcigodnego kard. Desire Merciera, który w La vie interieure od 1918 r. stawia problem świętości kapłana, przez Eugene Masure, ojca duchownego seminarium w Lille, który podjął kwestię specyfiki księży diecezjalnych, następnie przez bpa Emile Guerry, który istotę kapłaństwa wiązał z jednością misji biskupa i kapłanów, czy bpa Gustava Thilsa, ukazującego ją jako bycie narzędziem Chrystusa, nie pominąwszy biskupa Andre Charue, który widzi zasadniczą rację kapłaństwa w zmianie ontologicznej, dokonującej się w słowach prezbiteralnej konsekracji – możemy dostrzec początki dyskusji nad naturą i rozumieniem duchowości kapłana[1]. Ta dyskusja dotyka przeróżnych wątków: biblijnych, sakramentalnych, duchowych, egzystencjalnych, prawnych, itd. W prezentowanym artykule proponuję spojrzenie na kapłaństwo z duchowego punktu widzenia, pogłębiając sens jego obecności i posługi w Kościele, w kontekście biblijnych tekstów. Wydaje się, że to właśnie Pismo św. powinno kształtować mentalność i samorozumienie kapłana.Kapłaństwo tradycyjnie odwołuje się do potrójnego munus – docendi, sanctificandi, regendi, a więc obejmuje trzy wielkie sektory formujące się w całość posługi: posługę ewangelizacyjną, posługę uświęcenia, wreszcie posługę pasterską. Pierwsza zasadniczo jest związana ze słowem Bożym, co najmocniej przejawia się w prorockim wymiarze bycia chrześcijaninem. Druga odsłania kapłana jako sługę świątyni i ofiary (świątynnej posługi ofiary) skupiając się wokół tajemnicy świątyni, sakramentów, a zwłaszcza Ofiary. Trzecia zaś jest drogą pasterza, który odkrywa tajemnicę ludu i służby, a w charyzmacie eklezjalnej miłości uczy się ojcostwa i budowania domu na zamieszkanie przez Boga. W zarysowanej przestrzeni pragnąłbym kapłana ukazać jako pasterza słów, pasterza ofiary, oraz pasterza uczącego antropologicznego i teologicznego zamieszkiwania, odwołując się zasadniczo do tekstów biblijnych.

 

 

Prorocka misja słowa

Święte uzdolnienie (secer-dos) odnosi się do określonego typu świadomości, którą można by nazwać eklezjalną, a w która nabudowuje się wokół rozumienia rzeczywistości boskich i ludzkich w ich wzajemnym powiązaniu. Najpełniej tę rzeczywistość można uchwycić w bliskości Boga, wchodząc w całą logikę głoszenia Jego świętych słów. Misja głoszenia słowa odwołuje się do tajemnicy proroków, ludzi, którzy czerpali motywy do swej misji, nie tylko wsłuchując się w objawienie Boskiej woli, ale stając się ustami Pana. W głębi charyzmatu prorockiego kształtuje się zasadniczy stosunek do Słowa. Rzeczą niezwykłą jest odkrycie, że człowiek żyje pośród słów, w które Bóg wpisał swą boską moc. Z tego zdumienia rodzi się zdolność do służby i żywienia nim siebie i innych. Profetyzm jest niezwykłym wysiłkiem Boga i człowieka, wysiłkiem wspólnym, na rzecz pełni czasów i tej pełni porządkowane są podstawowe kwestie moralne, społeczne, a zwłaszcza religijne. Prorocy zwani mężami Bożymi, przyodziani, ogarnięci Duchem (Sdz 6, 34), zdolni rozeznawać drogi Pana, pojawiali się jako ogłaszający Jego wolę, jako rzecznicy Najwyższego. Tworzyli środowisko o Boskiej inspiracji życia. Pewni swego nadprzyrodzonego powołania, stawali się narzędziem boskich planów, nieczytelnych, tajemniczych i ukrytych dla profanujących religię.To Duch wkłada w usta święte słowa, to On rozlewa się na ludzi, odnawia człowieka. Tym twórczym, odnawiającym historię duchem, dzielą się prorocy. Oni, podobnie jak Mojżesz rozmawiają z Panem twarzą w twarz, jak się rozmawia z przyjacielem (Wj 33, 11). Głosząc słowa pańskie, prorocy jednocześnie przygotowywali naród na spotkanie z Bogiem. Przygotuj się, by stawić się przed Bogiem twym, Izraelu (Am 4, 12). Poprzez mowy, znaki, nieszczęścia, prześladowania, upadek struktur, niewolę, doprowadzają do konfrontacji z Jedynym. Jeżeli człowiek wykazuje opieszałość, brak zainteresowania, sam Bóg wychodzi mu na spotkanie. Pada odwieczne pytanie, sięgające cieni za krzakami Edenu: Gdzie jesteś?, przed którym nie można się już schować. Dzięki swej misji wnoszą ogromne energie, które zdolne są zmieniać kierunki historii.W centrum nauczania proroków stoi odnowienie przymierza, świadomości tego, że człowiek należy do Boga. Domaga się ono swego rodzaju prorockiego czuwania. Kapłan pojawia się pośród ludu jako sprzymierzeniec Boga i sprzymierzeniec człowieka i czuwa nad wzajemną ich więzią: by lud należał do Boga i by Bóg należał do ludu. Owo kapłańsko-prorockie czuwanie nie zawęża się do spraw religijnych, ale przebiega poprzez sprawy społeczne – jest czuwaniem nad drogami człowieka. Kapłan pragnie, by cała historia człowieka, cały człowiek należał do Boga.


Świadkowie Żywego Boga

Każdy prorok zamieszkuje pomiędzy Bogiem i człowiekiem. Podobnie jak prorok, kapłan w tej samej logice, co Stwórca – od początku historii zbawienia – schodzi razem z Bogiem do człowieka. Całe Pismo św. jest historią schodzącego Boga. Prorok przede wszystkim głosi, że Bóg nie jest obojętny wobec losów swego narodu, co nb. było wielkim religijnym curiosum dla otaczających Izrael ludów, zwłaszcza Greków. W swej misji nie tyle chce coś wytłumaczyć, ale odnowić tę zasadniczą relację do Boga, odsłania więc zarazem naturę samego człowieka, który zbudowany jest z więzi ze Stworzycielem.Misją proroka jest odzyskanie człowieka dla prawdziwego Boga. Prawdziwy Bóg pozwala żyć prawdziwemu człowiekowi. Prorok w rzeczy samej zjednuje, zdobywa ludzi miłością Boga. Swe życie wplata w życie świata i w ten sposób, umierając za niego i przez niego, pragnie zdobyć go dla Boga. Swym powołaniem ukazuje, jak można miłować i że ta miłość zwycięża w historii. Kapłan podobnie jak Eliasz jest świadkiem prawdziwego źródła życia i siły. Dlatego susza ogłoszona przez proroka z Tiszbe jest zakwestionowaniem dotychczasowego porządku, dotychczasowych źródeł nadziei i życia. To on najlepiej zrozumiał, co znaczy przejście Pana (1Krl 19, 11), zwłaszcza, gdy odbywa wędrówkę na górę Horeb. Na Horebie Eliasz uczy się Boga. Każdy kapłan powinien mieć swój osobisty Horeb, gdzie doświadcza Pana przychodzącego. Pan przeszedł w tym samym miejscu, gdzie trząsł ziemią i zasypywał ją piorunami w teofanii synaickiej za czasów Mojżesza. Eliasz został wprowadzony jednak w nowe pojęcie Boga – Bóg odsłania przed nim głębszy wymiar swej natury, zawarty w delikatnym powiewie wiatru. Nowa wizja Pana jednocześnie zrywa z nazbyt naturalistycznym obrazem, jaki wytworzyli sobie Izraelici. Tu jest klucz do powołania prorockiego. Eliasz jest prorokiem, który formuje prawdziwy obraz Boga. Sięga w głąb ludzkiego serca, by wydobyć prawdę o Bogu.Prorok staje się nie tylko rzecznikiem powrotu człowieka do Boga, heroldem zbawienia, ale czuje się za to zbawienie odpowiedzialny. Przedłuża funkcję Boga, czyni ją bardziej wyraźną i wymowną. Zbawienie musi być głoszone w porę i nie w porę, nawet w najbardziej przerażający czas! Kapłan pełni funkcję stanowczego zaproszenia do zbawienia. Objawia Boga jako rzeczywistego twórcę historii. Amos uświadamia to Izraelitom, swym braciom i siostrom: Ja to przed wami zgładziłem Amorytów, którzy byli wysocy jak cedry, a mocni byli jak dęby. I zniszczyłem owoc ich z góry, a z dołu korzenie. I Ja to wyprowadziłem was z Egiptu, wiodłem przez pustynię przez lat czterdzieści, byście posiedli ziemię Amorytów… Czyż nie było tak, synowie Izraela? – wyrocznia Pana (Am 2, 9-11). Kapłan w swej posłudze słowa jest wierny tej obecności Boga w historii własnego narodu.

 

Słudzy Boskich słów

Prorok jest sługą słowa. W scenie oczyszczenia Jeremiasza, padają święte słowa, których nikt nie odważy się cofnąć: Oto kładę moje słowa w twoje usta (Jer 1, 9). One znaczą życie proroka i torują mu drogę ku ludziom. Oto daję ci dzisiaj władzę nad narodami i nad królestwami, abyś wyrywał i obalał, byś niszczył i burzył, byś budował i sadził (Jer 1, 9). Cóż jest przedmiotem prorockiego burzenia i budowania? Prorok musi zniszczyć świat, który oddalił się Boga i wybudować nowy, posłuszny Bogu. Jest to jak burzenie wieży Babel. Należy to mandatu przepowiadania kapłańskiego.Aby pogłębić znaczenie posługi słowa należy się zatrzymać nad znaczeniem samego słowa w kulturze biblijnej. Samo słowo było czymś, co związane jest z potęgą – niejako byt obdarzony siłą. Uroczyste błogosławieństwa, przekleństwa, czy przysięgi kierowały biegiem ludzkich losów. Słowa trzymane w tajemnicy miały szczególną moc, trwały dłużej niż ten, kto je wypowiadał. Słowo posiadało pewną realność, której nie można było odwołać. Kiedy Dawid, po opowieści proroka Natana (o bogaczu, który wziął jedyną owcę ubogiemu, bo żal mu było własnych – 2 Sm 12, 1-18) wypowiada słowa śmieci przeciwko sobie, nie może ich odwołać ani zlekceważyć. Życie Dawida dostało się w zasięg cienia śmierci pod wpływem mocnych słów prawdy.


Siła rozmodlonych słów

O ile mędrzec nosi charyzmat rady (por. Jr 18), tak prorok – charyzmat Bożych słów. Są one pełne mocy. Izajasz z drżeniem wspomina: Od głosu tego, który wołał, zadrgały futryny drzwi, a świątynia napełniła się dymem (Iz 6, 4). Sami prorocy byli przerażeni mocą wypowiadanych słów, jak Ezechiel: Skoro tylko skończyłem prorokować, umarł Pelatiasz, syn Benajasza. I upadłem na twarz, wołając głośno tymi słowami: Ach, Panie Boże! Czy całkowicie wyniszczysz Resztę Izraela? (Ez 11, 13). Prorocy mogli być sługami słów, ponieważ byli ludźmi modlitwy. Wołaniem do Boga spowite było prorockie życie. Modlić się znaczy znać Boga, znać Jego cudowne czyny, których dokonywał. Modlitwa proroka była pełna objawienia Boga. To na niej przeżywał on swą historię i historię swego narodu, jego zwycięstwa i zdrady. Św. Jakub Apostoł w liście mówi: Eliasz był człowiekiem podobnym do nas i modlił się usilnie (Jk 4, 17). Można tu wyprowadzić całą logikę apostolskiej modlitwy usilnej, dzielnej, ufnej, stanowczej, gorliwej. Prorok modlił się za lud również w tym znaczeniu, że trwał przed Panem w zastępstwie ludu, nawet wtedy, gdy już prawie nikt z Izraelitów nie chciał wielbić prawdziwego Jahwe. Tak skarży się Pan: Czemu, gdy przyszedłem, nie było nikogo (Iz 50, 2). Modlić się dla proroka znaczyło tyle, co wołać w imieniu tych, którzy już nie chcą się modlić, nie chcą chodzić Bożymi drogami; znaczy wreszcie spalić się jak kadzidło, złożyć siebie w ofierze.W przestrzeni posługi słowom Boga szczególnego znaczenia nabiera przypowieść o siewcy. Kapłan wychodzi, aby siać (Mt 13, 4-8). Słowo wymodlone, dane przez Boga do głoszenia pada na ziemię serca, ale może być wydziobane przez drapieżne ptaki, wypalone światłem innych słońc, czy zarosnąć doczesną troską. Kapłan sieje słowa w pokoju, by one jak ziarna dojrzewały i wydawały plon. Jest sługą posianych słów. Nie są one wszak jego słowami.

 

Prorockie odnowienie religii

Prorok jest człowiekiem, który odnawia religię. Zmusza tych co jej nadużywają, do posłuszeństwa Bogu. Oczywiście nikt nie oddaje dobrowolnie ani władzy ani przywilejów, chyba, że staje wobec potęgi, która go miażdży. Tutaj pojawia się funkcja Bożego gniewu, Bożej sprawiedliwości. Prorok ukazuje moc Bożego gniewu i obwieszcza zniszczenie, ponieważ każda inna argumentacja okazuje się nieskuteczna. Jeremiasz, czy Chrystus są oskarżeni za głoszenie burzenia tego, co nietykalne – świątyni. Ale oskarżycielom nie chodzi o dobro czy chwałę Boga, tylko o fakt, że świątynia jest punktem odniesienia, który gwarantuje stałość układu i czerpania korzyści dla siebie.Prorok nawołuje do nawrócenia, roztacza katastrofalny krajobraz dla niewiernych i zastrzega miłosierdzie na garstki wiernych, sprawiedliwych. Taka jest logika głoszonego dnia Pańskiego dla twardych serc, skamieniałych mentalności religijnych. W sporze jednak postawy się radykalizują i głoszenie Bożych słów kończy się dla proroka tragicznie. Bóg powierzając prorokowi słowa czy symboliczne czyny, jednocześnie wyprowadza go na pole bitwy. Toczy bój z rozkładem religii i niewiarą. Walka zazwyczaj kończy się śmiercią proroka. Prawdziwy prorok przeważnie ginie. I to nie dlatego, że mówił irytującą prawdę, ale śmierć jest przypieczętowaniem jego misji. Oddając życie, prorok nie pozwala już ludziom uciekać. Zmusza ich do stanięcia w prawdzie. Swą śmiercią otwiera historię i czyni skuteczny plan Boga.

 

Posługa ostatecznych odniesień

Funkcja religijna proroków wiązała się z przepowiadaniem pełni czasów, czasu zbawienia, a więc w istocie dopominali się oni o wierność nadchodzącym czasom, aby przygotować się na zbawienie: nadchodzącego Zbawiciela. Izraelici ciągle ulegali pokusie spłaszczenia wizji zbawienia do doczesnych wymiarów, nie tylko rozumiejąc Mesjasza w sposób czysto historyczny, ale co gorsza, wiążąc swą nadzieję z doczesnymi rozwiązaniami politycznymi. Prorocy przywracali wizji mesjańskiej właściwy wymiar duchowy. Charyzmat prorocki nosi w sobie mocną pieczęć eschatonu, czasów ostatnich. Prorok taki jak Eliasz, staje się w tradycji hebrajskiej kimś, kto obwieszcza czas ostatecznego nadejścia Pana. Jest tym, który poprzedza ostateczną sprawiedliwość (por. Mal 3, 23). Apokaliptyczna wizja rzeczywistości w duchowym sensie pozwala na uruchomienie najbardziej dynamicznych mechanizmów religii.Prorocy zazwyczaj pojawiają się wśród narodu wybranego w najtrudniejszych czasach. Burzyli doczesne zaufanie w wielkość i doniosłość uświęconych przez ludzką tradycję przekonań, przepowiadając niejednokrotnie zburzenie świętych murów i utratę obiecanej ziemi – nietrwałość materialnych znaków. Pod ciężarem słów pańskich kruszała i pokorniała duma wybranych, również i kapłanów. Prorok jest sługą zbawienia, które przychodzi od strony Boga. Nie siła, nie moc, ale Duch mój dokończy dzieła (Za 4, 6). Jedynie Bóg rozstrzyga o historii. To boskie widzenie świata należy do zasadniczego rysu etosu prorockiego. Geniusz proroka polega na tym, że potrafi czytać historię i świat w jednym zgodnym i całościowym spojrzeniu, które ma odniesienie do Pana. Kapłan powinien wymodlić sobie Boże czytanie historii, żeby to wielkie, egzystencjalne lectio divina, dotyczyło nie tylko małego formatu – wymiaru bezpośrednich spraw życia, ale również dziejów, całej historii człowieka. Gdy kapłan patrzy na historię swego ludu oczyma Boga, oczyma Boskiego poznania, tzn. wiary, może sam czytelniej pełnić swą rolę.

 

Posługa czasu miłosiernego

Kapłan zasadniczo jest pasterzem miłosierdzia. Wczytując się i rozpoznając myślenie samego Chrystusa przychodzi do ludu, by w imieniu Boga zbawiać, ocalić to, co zginęło (Mt 18,11). Nie przeraża go czas przeszły wypowiedzi. To, co zginęło jest ze wszech miar godne ocalenia. Prorocy byli nade wszystko orędownikami Boskiej dobroci, czasu zmiłowań. Świadomość czasu miłosiernego stanowi najważniejszy element kapłańskiej mentalności i posługi. Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje knowania. Niech się nawróci do Pana, a Ten się nad nim zmiłuje, i do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu (Iz 55, 7). Dzięki temu prorok wnosi w przeżywany czas nadzieję czasów ostatecznych. W ów dzień Izrael… będzie błogosławieństwem pośrodku ziemi (Iz 19, 24). Religijny wymiar posługi objawia się w charyzmacie jednania. To prorok skłoni serca ku sobie, co będzie ocaleniem przed Bożym gniewem (Mal 3, 24). Ostatni z proroków, św. Jan Chrzciciel staje, by przygotować Izrael na nowe czasy (por. Łk 1, 17). Aby bardziej uświadomić nadprzyrodzone horyzonty sami prorocy prowadzili styl życia, który zupełnie odbiegał od doczesnych standardów. Żyli bez domów, rodzin i własności. Należeli jedynie do Boga. Byli ludźmi o jasnej charakterystyce: radykalni, o słowach stanowczych i mocnych jak skała. Udzielali wspaniałej lekcji tym, którzy pytają, jak wspomniany już Chrzciciel: Jam głos wołającego na pustyni (J 1, 23). Pustynia jest iście przerażająca – niewielu jest takich, którzy chcą usłyszeć całą prawdę o nadchodzącym Mesjaszu. Być głosem Boga – stanowi najistotniejszy element, niejako rdzeń posługi słowa, służebnego nauczania. Głosząc, kapłan żyje ukryty w rękach Boga, ukryty w cieniu jego słów. Sam należąc w pełni do Pana, nawołuje do tej boskiej zależności, bliskości Boga zbawiającego. To zasadnicza cześć kapłańskiej tajemnicy. Prorocy byli mistrzami tajemnicy. Przechowywali słowo Boga, a swym synom – synom prorockim powierzali je z namaszczeniem: Zamykam świadectwo i pieczętuję pouczenie wśród moich uczniów (Iz 8, 16). Tak narasta i tworzy się kapłańska tradycja, pamięć słów wypowiedzianych, przekonujących. Słowa powracają do Pana, powracają z ludźmi. Prorocy przechowują w sercu głos Boga i krzyczą Boskim głosem do ludu. Występowali przed ludem, by wypowiedzieć do niego słowa Boga, jak Mojżesz, który oznajmiał ludowi słowa Pana (Lb 11, 24). Są ustami Boga. Chcą wywalczyć Boży świat, zmienić ten doczesny świat, zapatrzony w swoje sprawy w przestrzeń Pańską. Jest o tym niezbicie przekonany, gdyż działa w sferze mocy samego Boga.

 

Posługa porządkowania historii

W pośrodku kapłańskiego powołania drzemie ogromne otwarcie na prawdę, ostateczną prawdę o człowieku, prawdę zazwyczaj wymagającą. Prorocy dzięki boskim słowom demaskowali bezprawie, zniekształcenia wiary, deformacje religii. Nie oszczędzali królów, kapłanów, osób najbardziej wpływowych w narodzie wybranym. Historia biblijna dostarcza nam przykładów, jak prorocy stawiali odważnie kwestie nie tylko religijne, ale i społeczno-polityczne. Wplatali się ze swą misją nie tylko w krajobraz religijny, ale i doczesny. Gdy Achaz szukał sprzymierzeńców do wojny przeciw Aramejczykom, Pan rzekł do Izajasza: Wyjdźże naprzeciw Achaza… i powiesz do niego: Uważaj, bądź spokojny, nie bój się!… Niech twoje serce nie słabnie z powodu tych dwóch oto niedopałków dymiących głowni, z powodu zaciekłości Resina, Aramejczyków i syna Remaliasza (…) Jeżeli nie uwierzycie, nie ostoicie się (Iz 7, 2nn). Prorok odsłania duchowy związek pomiędzy historią a Bogiem. To od ufności w Pana Zastępów (a więc walczącego swoimi środkami) zależy pomyślność Izraela, a nie od doczesnych paktów i układów, za którymi jak cień pojawiało niebezpieczeństwo odstępstwa. Prorocy, jak Eliasz to ludzie, którzy głoszą sprawiedliwość społeczną. Eliasz z całą mocą wychodzi naprzeciw Achaba i gani go za zachłanność (winnica Nabota) i sprzyjanie kultowi Baala. Broni bezbronnych i biednych przed władzą króla, która zdaje się nie mieć granic (1 Krl 21). Prorocy występują bezpardonowo przeciw fałszywym prorokom, którzy zawsze byli wieszczami oczekiwań możnych i królów. Znana jest postawa proroka Micheasza z czasów, gdy Achab miał wyruszyć na wojnę z Aramitami (1 Krl 22, 1-30). Jednak Jozafat, król judzki nalegał: Najpierw zapytaj, proszę, o słowo Jahwe! Król więc izraelski zgromadził około czterystu proroków i rzekł do nich: Czy powinienem wyruszyć na wojnę o Ramot w Gileadzie, czy też powinienem tego zaniechać? A oni odpowiedzieli: Wyruszaj, z pewnością Pan da je w ręce króla. Jednak Jozafat rzekł: Czy nie ma tu jeszcze jakiegoś proroka Pańskiego, abyśmy mogli przez niego zapytać? Kiedy pojawił się Micheasz i wypowiedział słowa proroctwa zwiastującego pogrom, wtedy król izraelski zwrócił się Jozafata: Czyż ci nie powiedziałem? Nie prorokuje mi pomyślności, tylko nieszczęścia (1Krl 22, 2-18 passim). Grzech i zaślepienie nie pozwala jednak wybrać Bożych dróg i kraj pokrywa się kirem żałoby po klęsce. Za swą służbę Bogu często byli zniesławiani, obrażani, a nawet skazywani na śmierć. Tak posądzono Jeremiasza o współpracę z Chaldejczykami (Jer 37, 13); a nawet zarzucano mu kłamstwo: rzekli… wszyscy ludzie zuchwali do Jeremiasza: Kłamstwo głosisz! Nie posłał cię Pan, nasz Bóg… (Jer 43, 2). Za słowa wypowiedziane od Boga byli policzkowani przez bezczelnych i butnych samozwańców: Wtedy Sedecjasz, syn Kenaany, podszedł i uderzył Micheasza w policzek, mówiąc: Którąż to drogą przeszedł ode mnie duch Pański, aby mówić z tobą? (2 Krn 18, 23). Policzkowania zaznał ten, któremu kapłan służy, Jezus Chrystus. Policzkowanie stanowi część posługi prorockich kapłanów. Nie należy się temu dziwić. Wszelkie formy antyklerykalizmu są w istocie duchowe, a nie historyczne czy społeczne. Policzkowanie może mieć również charakter wewnętrzny, duchowy – policzkowanie przez ducha zła w czas kuszenia. Prorocy bardzo miłowali swą ojczyznę. Ze łzami w oczach prosili Boga, jak Amos: Panie Boże, przestań, jakże się ostoi Jakub? Przecież jest taki mały (7, 2). A Izajasz pyta tragicznie zatrwożony losami swego narodu: Jak długo Panie? (Iz 6, 11). Współczucie proroka wydaje się bezgraniczne. Ale bywa, że nawet ich łzy nie wystarczają. Potrzebna jest ofiara życia. Prorocy wierzą jednak niezbicie, iż Bóg nie chce, aby wybuchnął płomień Jego gniewu (Oz 10, 11).


Sprzeciw prorocki

Sprzeciw należy do samoświadomości proroka jest częścią jego charyzmatu. Sprzeciw jest drogą odzyskiwania historycznej tożsamości dla siebie i dla narodu. Misja proroka staje się znakiem i narzędziem interwencji Boga, który odnawia lud, prostuje jego drogi. Jest możliwe dzięki profetycznej antycypacji w nowych czasach, w jego pełni. Prorok porządkuje przestrzeń pomiędzy słabością człowieka historycznego, a eschatologią. Pojawia się wymiar teo-logiczny, pewna Boża logika, w której Bóg patrzy na poczynania człowieka. Najpełniej przejawia się to w postaci Eliasza i jego postawieniu sprawy: Dopókiż będziecie chwiać się na obie strony?… Na to nie odpowiedzieli mu ani słowa (1 Krl 18, 21). Eliasz doprowadza do konfrontacji, z której nie ma ucieczki. Człowiek natomiast czasem bezwiednie ucieka od takich sytuacji, od jednoznacznego wyboru. Woli mgłę zamieszania, niepewności. Należy oddać cały dramat sytuacji z czasów proroka z Tiszbe. To konfrontacja dwóch potęg, dwóch świętości, dwóch mentalności, dwóch rodzajów ludzkości, dwóch rodzajów wiary, dwóch gorliwości. Po konfrontacji Eliasz morduje kapłanów i proroków Baala. Na oczach ludzi ginie to, w czym pokładali nadzieje. Prorok oczyszcza przestrzeń historii dla Boga. Prawda zostaje nie tylko przypomniana, ale niejako na nowo objawiona, dodatkowo wzmocniona ogniem. Prorok zostaje wzmocniony przez Boga. Nade wszystko zostaje wzmocniona jego wolność – wydobywa się z pułapek uwikłania. Dzieje się to zazwyczaj w profetycznej ekstazie, kiedy to prorok zostaje porwany przez Boga, aby mieć wgląd w nadprzyrodzoną wizję historii. W tej sytuacji prorok doświadcza boskiego poruszenia, które może być nawet trzęsieniem ziemi, ziemi wartości, pośród których człowiek się zadomowił i nauczył żyć. W tym samym doświadczeniu prorok widzi, że to Bóg porusza historię. Prorok, powracając do realiów, powraca jednocześnie do ludu, do którego jest posłany i uświadamia mu boski scenariusz historii. W ten sposób prorok zakłada nowy fundament historii. Staje się on kanałem łaski, łożyskiem, z którego rodzi się w historię Boży porządek rzeczy. Odnośnie do samej historii prorok objawia się jako ktoś, kto jest niewygodny, kto mówi rzeczy zatrważające, drażniące, niepokojące. Niszczy subtelną tkankę religijnych iluzji. Bezlitośnie demaskuje zdradliwą ufność, jaką ludzie pokładają w rzeczach, które są w istocie martwe. Sprzeciwia się religijnym kłamstwom, złudzeniom czy niedomówieniom. W ten sposób pojawia się jako znak sprzeciwu. Znak sprzeciwu nie tylko wywołuje, ale i eskaluje społeczny niepokój. Jedynie fałszywi prorocy przyklaskują ludzkim oczekiwaniom i słabościom. Prawdziwy prorok odbiera poczucie kłamliwego bezpieczeństwa. Krzyczy w historię: Nie ufajcie słowom kłamliwym, głoszącym: Świątynia Pańska… (Jer 7, 4). Wobec przechodzącego Boga nie można znaleźć schronienia w strukturach religijnych, zwłaszcza wtedy, gdy są one zniekształcone przez nieprawość człowieka. Prawdziwi prorocy nie cofali się przed głoszeniem zniszczenia rzeczy najświętszych (por. Jer 7, 13-14). Taki wymiar rzeczy wprowadza sam Chrystus. W posłannictwie Chrystusa ludzie rozpoznawali proroka (por. Mt 16, 14). Chrystus chętnie sam widział się w tej roli: Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu prorok może być tak lekceważony (Mt 13, 57). Również faryzeusze chcieli Go oskarżyć jako fałszywego proroka i w majestacie prawa Go zabić, jak nakazał Mojżesz (Pwt 18, 20). Chrystus przychodzi w majestacie słów proroka Izajasza i głosi rok łaski od Pana (Łk 4, 20-22), nawołuje do nawrócenia, gdyż cały lud musi należeć do Boga. Gdy Duch Święty zstępuje na Chrystusa, Jego misja prorocka zostaje przypieczętowana (J 3, 32). Ale jest zasadnicza różnica. Chrystus pełni swą misję prorocką, ale jednocześnie nie tyle wypowiada Boskie słowa, co sam jest żywym słowem prorockim, żywym słowem Boga skierowanego do człowieka. Wcielił to, co było jedynie posługą proroków. Swą misją bulwersuje i narusza istniejący status quo. Podobnie jak w Księdze Jeremiasza Micheasz z Moreszet burzył wszelkie świętości mówiąc: Syjon zostanie zaorany jak pole, Jerozolima – obrócona w gruzy, a góra świątyni – w zalesione wzgórze (Jer 26, 18), tak Chrystus burzył całą misterną pajęczynę uwikłań urzędników synagogi i świątyni. W swoich ostrych słowach Chrystus demaskuje fałsz religijnych przywódców, wypowiadając wielokrotne, groźne biada (Mt 23, Łk 11). Biada, bo niszczą ludzi, czyniąc ich gorszymi, tak, że stają się dwakroć bardziej winni piekła. Biada, bo przez swe zaślepienie nie odróżniają już rzeczy istotnych od nieważnych, a przez swą zachłanność niszczą każdy dobry owoc religijnych zachowań. Chrystus rozświetla ich wnętrze, pełne śmierci i trupiego jadu, które stają się pułapkami dla prawych i chodzących pewnie po religijnych ścieżkach. Chrystus wskazuje na źródło tego typu zachowań – jest to zamach na samą istotę religii, kreowanie swego rodzaju społecznego jej surogatu: Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji (Mk 7, 8). Umiecie dobrze uchylać przykazanie Boże (Mk 7, 9) – słyszą słowa jak bicz słudzy judaistycznej religii. Chrystus czasem patrzy po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca (Mk 3, 5), czasem występuje, przeklinając całe miasta: Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno by się nawróciły, siedząc w worze pokutnym i w popiele (Łk 10, 13), a na widok Jerozolimy, świętego miasta zapłakał, bo nie rozpoznało swego czasu (Łk 19, 41). Zachwyconym splendorem świętych murów ukazał wizję prorocką, której nie dało się uniknąć: Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony (Łk 21, 5). Chrystus spotyka dwóch największych proroków – Eliasza i Mojżesza, będących świadkami Jego boskości (Mt 17, 3nn). Eliasz jest świadkiem mesjanistycznym, wskazuje na Niego i uczy żyć w czasach ostatecznych. Ostateczny czas jest dla każdego człowieka jego życiem, gdyż jest życiem jedynym, niejako ostatecznym. Chrystus swą osobą, słowami, zachowaniem, wywoływał prawdziwe reakcje wobec Boga. Aby obronić swą ludzką religię, kapłani musieli Chrystusa zabić. Podzielił więc los proroków. Mówił z mocą, której nie znali słuchający (Mk 1, 27), mówi o nieprzemijalności swych słów (por. Mt 13, 31). Ogłasza dzień, w którym się wszystko wypełnia (por. Łk 4, 21). Jest to jednak dzień miłosierdzia. Chrystus roztacza w przypowieściach obrazy Królestwa, miłosiernego Ojca, pasterza i zagubionej owcy, itd., ukazując Boga jako zbawcę ubogich. Uczynił wiele dobra, bo Bóg był z Nim (Dz 10, 38). Władza Boga nad człowiekiem zostaje przywrócona przez śmierć Sprawiedliwego, który umiera oskarżony na podstawie wypowiedzianych słów.

 

Ofiarna posługa zbawieniu

Kapłan w rzeczy samej jest sługą tajemnicy. To ona formuje jego osobowość. Tajemnicę napotyka on pierwotnie w samym już powołaniu, będąc świadomy, że poprzez tajemnicze zrządzenie Boga został wybrany i powołany od początku. Podejmując Boży plan jednocześnie jest powołany, by tą tajemnicą żyć – tą sięgającą początku, jak i tą zamykającą historię – tajemnicy zbawienia.

 

Posługa misterium

Do istotnych elementów samoświadomości kapłańskiej należy wrażliwość na misterium. Działa ono zapraszając do udziału. Poznanie misterium dokonuje się na zasadzie uczestniczenia w nim, udziału w jego istocie, sprawowania. Kapłan otwierając się na misterium jednocześnie dostępuje daru misteryjnego widzenia rzeczywistości. Misteryjność pozwala chłonąć istotę rzeczy, przekraczając fragmentaryczność i powierzchowność. Przekracza więc z jednej strony fenomenologię rzeczywistości (przejawiania się), jak i myślenie realne, zmysłowe, empiryczne. Poznanie to osadza w przestrzeni mądrości Boga. Misteryjność polega na miłosnym rodzaju uczestniczenia w tajemnicy Boga i ta relacja jest źródłem czytania rzeczywistości. Kapłan sięga więc poza pozór rzeczy, poza przejaw, a osadza swe życie w boskim nurcie życia. Takie spojrzenie na rzeczywistość wypływa z daru wiary pasterskiej i jest przez nie wspomagane. Misterium zaprasza do uczestniczenia w istocie spraw. Stąd rodzi się specyficzny rodzaj przeżywania i szczególne poczucie odpowiedzialności pasterskiej. Kapłan zdobywa dzięki posłudze przekonanie, że rzeczywistość jakiej służy jest tajemnica Prawdy. Żyje z i dla mądrości Bożej (1 Kor 2, 7), pragnie wydobyć…czym jest wykonanie tajemniczego planu (Ef 3, 9). Uczestnicząc w tajemnicy jednocześnie oznajmia ją w głoszeniu (por. Ef 1, 9). Staje w rzędzie szafarzy tajemnic Bożych (1 Kor 4, 1). Kluczem do misteryjnego świata Boga jest wiara – to ona osadza w istocie spraw świętych. Żywy kontakt z żywymi słowami Boga i modlitwa stanowią o głębi wiary. Wiara sięga poza zasłonę doczesności, ale musi oswoić się ze swego rodzaju niedostępnością, która tajemnicy towarzyszy. Mimo, że zasłony zostały zerwane w momencie śmierci Chrystusa, człowiek jako grzeszny nie ma pełnego dostępu do misterium naszego Boga. Drogi bowiem Boga nie są drogami człowieka. Z tajemnicą raczej należy się zestroić, współbrzmieć, pozwolić jej rezonować w życiu. Kapłan jest sługą boskiego strojenia człowieka. Takie imię nasi cały duchowy wysiłek wzrastania.Kapłan żyje tajemnicą Bożych dzieł, żyje wypowiadając tajemnicę (por. Kol 4, 3). On ją ukazuje w misteryjnych słowach i znakach, pozostawionych i nakazanych przez samego Chrystusa. Obcowanie z tajemnicą domaga się czystości, nie tej rytualnej, ale coraz głębszego oczyszczania myślenia i serca. Samo więc misteryjne posługiwanie domaga się świętości – tego samego rodzaju istnienia. Uczestnicząc w rzeczach świętych kapłan bardzo osobiście odkrywa słowa Świętego Świętych: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty (1 P 1, 16). Pragnie w całym postępowaniu stać się również świętym na wzór Świętego, który go powołał (1 P 1, 15). Świętość jest rodzajem odpowiedzi dla powołującego Boga. Świętość pasterska domaga się utwierdzenia. Utwierdzając innych kapłan utwierdza siebie, aby serca… utwierdzone zostały jako nienaganne w świętości wobec Boga (1 Tes 3, 13). Upodobnienie do Boga stanowi zasadnicze zadanie kapłaństwa.

 

Pieczęć konsekracji

Szczególne znamię na pasterzu wyciska sama konsekracja. To, co w chrzcie świętym stało się udziałem jako wierzącego, i umocnione w bierzmowaniu, w nałożeniu rąk i namaszczeniu kapłańskim zostaje ogarnięte i przeznaczone dla tajemnicy Ciała Uwielbionego Chrystusa. Ciało uwielbione naszego Pana jest jedynym świętym sanktuarium, jedyną świątynią, świątynią zarazem powszechną, którą Bóg ogarnia człowieka i całą jego historię. W tym Boskim sanktuarium Ciała Chrystus przezwycięża wszelkie oddzielenie, wszelką wrogość (Ef 2, 14), by pojednać na zawsze wymiar boski i ludzki. W tej świętej przestrzeni dokonuje się jedyny kult Ojca, który ofiaruje swego Syna, Najwyższego Kapłana. W tak szczególnym miejscu, gdzie Bóg ogarnia całego człowieka, wszystko musi być poddane boskiej ceremonii jednania. Kapłan jest sługą Boskiego usprawiedliwienia człowieka, stróżem ludzkiego powrotu do Boga, trwania przy Nim. Pojednanie nawiązuje do pierwotnej formy więzi bosko-ludzkiej, jaką jest przymierze. W jej przestrzeni kapłan uczy się tajemnicy darowania, naśladując Boga, który z własnej, jednostronnej inicjatywy podejmuje zbawczy dialog. Owa jednostronność, darmowość jest bardzo istotna w całej koncepcji Bożego stosunku kapłana do człowieka. To on, jak dobry pasterz wychodzi na bezdroża owiec i nie rozliczając swego trudu ani beztroski owiec, pomaga powrócić. Czyni tak, gdyż jest jedynie, jak Chrystus pośrednikiem Nowego Przymierza (Hbr 9, 15), pośrednikiem lepszego przymierza (Hbr 8, 6). Przymierze to zakorzenia i odnawia lud w czas każdej Eucharystii. Ale pozostaje zobowiązaniem do tworzenia mentalności pojednania.Kapłan konsekrowany do czynności świętych zostaje związany w misteryjny sposób ze świątynią i ludem. Dzięki temu wchodzi w specyficzne rozumienie świętości opartej na ofierze Boga. Ofiara jednocześnie zakreśla zasięg zbawienia. Razem z Chrystusem kapłan uświadamia sobie, że nie jest wolą Ojca…, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych (Mt 18,14). Kapłan ogarnia wszystko logiką zbawienia – bo przecież Chrystus przyszedł ocalić to, co zginęło (por. Mt 18,11). Nie przeraża go czas przeszły tej wypowiedzi. To, co zginęło może być dzięki Bogu uratowane, odzyskane. Ta zbawcza znajomość spraw Bożych wychowuje serce do podziwu. Kapłan, namaszczony sługa Boga, zawieszony pomiędzy niebem i ziemią, pomiędzy tym, co boskie i ludzkie, staje się sługą transcendencji. Jest to możliwe dlatego, iż nałożenie rąk w geście konsekracji rozpala Boży charyzmat (2 Tm 1, 6). Rozpalone serce ku miłości zmierza do tajemnicy Kościoła. Charyzmat daje dostęp do mocy Boga, która ożywia. Budzi w konsekrowanym kapłanie rodzaj miłości-służby skierowanej na Boże sprawy. Ogania nią to wszystko, co wydarza się pomiędzy Bogiem i człowiekiem. Tam kapłan najintensywniej przeżywa swe powołanie. W jego świadomości dojrzewa to, że człowiek jest przeznaczony dla Boga. Konsekrowany, tzn. przeznaczony dla Boga odczytuje całego człowieka, całą jego historię, całą ludzkość, jako przeznaczoną dla Boga. Tak więc, konsekracja rodzi konsekracyjną interpretację rzeczywistości. Konsekrację kapłańską, jak błysk gromu, rozświetlają słowa Pana: wiem skąd przyszedłem i dokąd idę (J 8,14). Jest to nowa świadomość typu nadprzyrodzonego.

 

Dynamizm ofiarniczy

Konsekracja kapłańska wyraża się w głębokich perspektywach tego przeznaczenia. Sama jest bowiem przeznaczeniem. Świadomość przeznaczenia winna wzrastać, kształtować się wraz z dorastaniem do pełni dojrzałego chrystusowego kapłaństwa. Najpierw jest to świadomość boskiego wybrania: Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili (J 15, 16). Życie kapłańskie jest świętowaniem wybrania, tego szczególnego stosunku Boga do człowieka, w którym może on odczytać pierwotną miłość przymierza. Kapłan jak Chrystus nosi w sobie tę boską pieczęć miłości, boską pieczęć dziejów. Jest wybranie w zamyśle Boga do pojednania. Podobnie jak Ojciec pragnie, by Chrystus wszedł w historię człowieka, aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą: przez Niego – i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach (Kol 1, 20), tak i kapłan zostaje konsekrowany do jednania wymiaru boskiego i ludzkiego. Najmocniej uwidacznia się to w posłudze sakramentalnej. Ale posługa jednania rozciąga się na określoną mentalność, którą można by nazwać zmysłem jedności. Pasterz dba o to, by jego owczarnia nie była podzielona. Sam w swoim miłosiernym charyzmacie cementuje jedność, zachęca do zawieszenia brani, jedna zwaśnionych. Posługa pojednania winna mieć perspektywę eklezjalną, a więc budować jedność z Bogiem i między ludźmi. Eucharystia przeżywana we wspólnocie musi być prawdziwa, tzn. wzmacniać rzeczywistą jedność. W rzeczy samej jest to budowanie Kościoła. Podział serc gotuje podział Kościoła. To, co zostało w Kościół włączone, nie powinno być utracone. Kapłan pojawia się jako gromadzący wiernych przy Chrystusie i pomagający przezwyciężyć wszystkie przeszkody, by jedność była pełna. Jest też głównym wychowawcą do jedności, do modlitwy i ofiary na jej rzecz. Ofiaruje się dla tej wielowymiarowej – boskiej i ludzkiej – jedności.Przywołana perspektywa winna być wzmocniona perspektywą nadprzyrodzoną. Kapłan przeznaczenie swe odnajduje w Chrystusie i Kościele, dwóch niezbywalnych i powszednich wymiarach własnego doświadczenia. Z dumą odkrywa, iż Ojciec z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa (Ef 1, 5). Przeznaczenie nadprzyrodzone jest punktem odniesienia dla powołania kapłańskiego. Wzajemność reprezentowania, Boga i człowieka domaga się z natury rzeczy nadprzyrodzonego wymiaru, by wszystko doznało uświęcenia. Sam, będąc przeznaczony do rzeczy świętych, robi wszystko, by również inni, cała historia człowieka należała do Pana. Konsekracja jest więc posługą przeznaczenia dla Boga.Z rozumienia konsekracji jako przeznaczenia wynika zmierzanie. Tu objawia ona swój dynamiczny, apostolski charakter. W słowach Pana: przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili (J 15, 16) odkrywamy wymóg wychodzenia. Abyście szli – stanowi wezwanie i zobowiązanie do zdecydowanego przekonania, aby ciągle wychodzić z możliwych pułapek egoizmu czy małoduszności, by ciągle wychodzić do ludzi, owiec czekających pasterza, by ciągle wychodzić z dobrą nowiną, nawet w najbardziej zatrważający czas i obwoływać czas łaski od Pana. Istnieje realna pokusa dla pasterza, by się zniechęcić, zatrzymać, czy porzucić taką właśnie charakterystykę powołanie. Pokusa zatrzymania zwłaszcza w dziedzinie karmienia dalekosiężną nadzieją jest najbardziej dojmującą zdradą etosu kapłana. W posługę pasterską wpisuje się bowiem odwaga Zielonych Świąt, kiedy to apostołowie odnaleźli siłę do wychodzenia z wieczernika.Pasterz siłę kapłaństwa odkrywa w boskiej gwarancji trwania boskiego dzieła – owoc trwa, gdyż Bóg pragnie, by owoc wasz trwał (J 15, 16). Trwanie nie odwołuje się jedynie do asystowania Chrystusa do końca czasów historycznego Kościoła, ale i stosunku do wypracowanych owoców pasterskich. Kapłan nie może czuć się właścicielem wypracowanych owoców. One trwają, ale nie należą do niego. Mądrość uczy, iż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost – Bóg (1 Kor 3, 7). Taka teologiczna wizja posługi ofiaruje kapłanowi pasterski rodzaj wolności od owocu, dar nie przywiązywania się do swej roli, do wypracowanych i mozolnie budowanych więzi czy sukcesów wewnątrz powierzonej mu wspólnoty. Tę wolność również należy odzyskiwać, utrwalać, poszerzać. W sukurs idą nam słowa samego Pana o sługach nieużytecznych: Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać (Łk 17, 10). Słowa te rzucają jasne światło na mentalność kapłana. Nawet jeżeli wielkim nakładem sił zostało dokonane dzieło, jeżeli nawet człowiek zrobił wszystko, co w jego mocy, to powinien pozostać w przestrzeni służby, a nagrody oczekiwać jedynie od Boga.

 

Człowiek świątyni

To kapłanom Bóg oddaje w opiekę miejsca święte, powierza święte słowa i domaga się, by strzegli świętej wiedzy. To przedziwne stróżowanie znaczone jest świętością progu, przez który przechodzi się w inny świat. Kapłan nosi w sobie i ze sobą rodzaj dostępu do divinum, rozkłada swą obecnością Namiot Spotkania, dzięki czemu Bóg może być bliżej historii człowieka. Jest to rodzaj czytelnej obecności Boga. To w świątyniach słyszy się słowa błogosławieństw, tu człowiek doznaje oczyszczenia, potwierdza swe nadprzyrodzone powołanie w sakramentalnych tajemnicach i tu docierają doń słowa czystej prawdy. Ale rozumienie świątyni nie może ograniczać się do linii kościelnych posesji. Kapłan jest stróżem świątyni duchowej, tego wewnętrznego sanktuarium, jakim jest każdy człowiek – kamień świątynny. Przed każdym kapłanem stoi zadanie – swoisty trud odkrywania duchowego piękna człowieka, jego struktury i hołdowanie świadomości, że człowiek jest zamieszkiwany przez Boga. Ludzie, są niby żywe kamienie… budowani jako duchowa świątynia, by stanowić święte kapłaństwo dla składania duchowych ofiar, przyjemnych Bogu przez Jezusa Chrystusa (1 P 2, 5). Świadom tego, jako sługa świątyni i prawdziwego przybytku zbudowanego przez Pana, a nie przez człowieka (Hbr 8, 2) kapłan pragnie obronić świetność duchowej prawdy, gdyż ostatecznie świątynią jest Pan (Ap 21, 22). Ten antropologiczno-teologiczny skok w rozumieniu świątyni ma zasadnicze znaczenie. Przydaje to bowiem ostatecznej powagi spotkaniom z człowiekiem. Zwłaszcza dla kapłana każdy napotkany pojawia się jako nosiciel podobieństwa, boskiego podobieństwa. W ten sposób napotykanie człowieka wciągnięte zostaje w poczet świętych spraw, w przestrzeń sacrum. Relacja zostaje nawiązana jako pomost pomiędzy jedną świątynią a drugą. Świątynny stosunek do człowieka zostaje wzmocniony taką samą perspektywą ludzkiej cielesności. Powiązanie pomiędzy tajemnicą ciała ludzkiego a mentalnością świątyni objawia swą siłę w dwóch perspektywach:

– w rozumieniu ciała w perspektywie eklezjalnej,

– a następnie w zobowiązaniu do celibatu. Pierwszy wymiar odwołuje się do tajemniczego związku ciała i Ducha: Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? (1 Kor 6, 19).

Pismo święte objawia w tych słowach oblubieńcze przeznaczenie ciała, co więcej – przeznaczenie człowieka dla Boga. Kapłan winien sobie zdać sprawę, że ciało człowieka jest świątynią; to niezmiernie kształtuje pasterską odpowiedzialność. Posługa kapłańska winna odnajdywać się w wymiarze cielesności jako swym własnym. Jest to zarazem indywidualny aspekt rzeczy. Natomiast w optyce eklezjalnej ciało ludzkie ogarnięte zostaje tajemnicą Ciała Mistycznego, w jedności członków zjednoczonych w Chrystusie we wspólnej drodze. Z Niego całe Ciało – zespalane i utrzymywane w łączności dzięki całej więzi umacniającej każdy z członków stosownie do jego miary – przyczynia sobie wzrostu dla budowania siebie w miłości (Ef 4, 16). Wychodząc ku swym owcom kapłan żywi przekonanie: Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami (1 Kor 12, 27). Ciało istnieje dzięki ożywczej łasce, a zaopatrywane i utrzymywane w całości dzięki wiążącym połączeniom członków, rośnie Bożym wzrostem (Kol 2, 19). Niezwykły związek pomiędzy ciałami ludzkimi, Chrystusem i Kościołem oddaje św. Paweł w nieskrywanym zachwycie: Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła (Ef 5, 32). Odkryta może być cała prawda o Ciele: W Nim bowiem mieszka cała Pełnia: Bóstwo, na sposób ciała (Kol 2, 9). W tym kontekście jednoczą się najbardziej istotne elementy kapłaństwa: chrystologiczny, eklezjalny, soteriologiczny i antropologiczny. Gdy ciało pozostaje przejawem obecności Boga, co więcej, gdy ono przywołuje Boga, staje się dla kapłana zarazem zwornikiem Bożego patrzenia na ludzkie sprawy. Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie (Ef 4, 4). Za św. Pawłem świadomości kapłana towarzyszy pewien rodzaj wglądu w człowieka, pełnego wiary i szacunku do ostatecznych przeznaczeń: Tak więc i my odtąd już nikogo nie znamy według ciała (2 Kor 5, 16). Cielesny wymiar tajemniczej obecności Boga w człowieku prowadzi w końcu do duchowego wglądu w tajemnicę obecności człowieka, znajomości według ducha. Powyższy wymiar ciała wspomagany jest czystością celibatu. Kapłani nie mogą być jak prorocy ze snów, co ciała plugawią (Jud 8). W posłudze kapłańskiej winno się raczej strzec tajemnicy ludzkich ciał, które zostaną przecież przekształcone na podobne do chwalebnego ciała Pana (por. Flp 3, 21). Żyjąc treścią takich obietnic, kapłani świadomie dążą do oczyszczenia się z wszelkich brudów ciała i ducha, dopełniając uświęcenia (2 Kor 7, 1). Tak więc, gdy uświęcenia doznaje stosunek do ciała, dojrzewa zarazem perspektywa posługi wobec świątyni. Kapłan nie tylko, że nie występuje przeciwko własnemu ciału (1 Kor 6, 18), ale rozumiejąc ciało bliźniego jako sanktuarium samego Boga, stara się odczytać je jako wkomponowane w Ciało Chrystusa. Co więcej, pragnie on należeć do tych, którzy razem z Chrystusem ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami (Ga 5, 24).Stróżowanie w wymiarze antropologicznym objawia całe pasterskie zatroskanie o duchowe dobro, by człowiek żyjąc we współczesnym świecie obronił swą nadprzyrodzoną godność, syna i córki Boga. Tak więc, w duchowym wymiarze kapłan staje na progu antropologicznej świątyni i czuwa nad człowiekiem swą modlitwą i ofiarą, czuwa, by osiągał on istotne cele swej egzystencji. Ponieważ człowiek jest żywą świątynią, a więc przeznaczony jest, by wzrastać. Wrasta w Chrystusa i wzrasta z Chrystusem. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię (Ef 2, 21). Ów misteryjny świątynny dynamizm jest możliwy w tajemnicy zamieszkiwania: jesteśmy świątynią Boga żywego – według tego, co mówi Bóg: Zamieszkam z nimi i będę chodził wśród nich, i będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem (2 Kor 6, 16).W ten sposób kapłan odkrywa całą rzeczywistość jako świątynię: naturę, historię, człowieka, siebie, a każde spotkanie z człowiekiem jako cześć posługi świątynnej. Odkrywa rzeczywistość świątyni: tajemnicę Ciała Chrystusa, tajemnicę kultu, człowieka jako świątynię Boga.

 

Człowiek ofiary

Świątynia stanowi uprzywilejowane miejsce na spotkanie z Bogiem. W jej przestrzeni dokonuje się kult publiczny. Wykonywanie kapłaństwa ogarnia człowieka i wznosi go do Pana. Ale każde liturgiczne świętowanie jest również tajemnicą wychodzenia Boga do człowieka. Słowa liturgiczne, ceremonie, szaty, wystrój wprowadzają w zasięg boskiej doxa. W świątyni w sposób doskonały dokonuje się doskonała ofiara samego Boga. Nigdy nie wyczerpie się mistycznego zadziwienia, że Bóg pozwala budować świątynie, by w nich składać siebie w ofierze za człowieka. Jest to jedyny, naprawdę Boski rodzaj liturgii. Kapłan przeznaczony jest do sprawowania tej Boskiej liturgii – pośredniczy ofierze. Ofiara, w przestrzeni świątyni, staje się dla niego osią posługi. Kapłaństwo domaga się zatem z całą powagą mentalności ofiary.Szczególne miejsce w życiu kapłana zajmuje Eucharystia, w której osiąga szczyt swego posługiwania i w której utożsamia się z Chrystusem (zwłaszcza przez słowa konsekracji). Całe kapłaństwo zwrócone jest ku Eucharystii. Jednocześnie jest ona zaproszeniem do własnego uświęcenia przez komunię z Chrystusem i składanie własnej ofiary. We współczesnym świecie jesteśmy świadkami zaniku potrzeby sprawowania kultu (puste kościoły), a rodzą się opinie, że życie chrześcijańskie polega głównie na postępowaniu zgodnym z Ewangelią. Takie życie jest jednak pozbawione siły, którą daje Eucharystia. Zadaniem kapłana jest troska o włączenie jak największej liczby wiernych w przestrzeń sakramentalną. Kościół winien być przede wszystkim domem modlitwy, a liturgia winna być dobrze przygotowana[2].Ofiara Nowego Testamentu źródłowo odwołuje się nie tylko do rytu, ale przede wszystkim do wiary. Właśnie wiara czyni ją skuteczniejszą i piękniejszą przed Bogiem: Przez wiarę Abel złożył Bogu ofiarę cenniejszą od Kaina (Hbr 11, 4). Być sługą cenniejszego – oto głębia zaofiarowana kapłanom. Ofiara przywołuje wiarę i jednocześnie ją zasila, gdyż wprowadza w zasięg Boskiego dzieła, jego zbawczej woli: Na mocy tej woli uświęceni jesteśmy przez ofiarę ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze (Hbr 10,10). Wiara czyniąca cenniejszą ofiarę staje się źródłem radości, jak za czasów św. Pawła: A jeśli nawet krew moja ma być wylana przy ofiarniczej posłudze około waszej wiary, cieszę się i dzielę radość z wami wszystkimi (Flp 2,17). Nie można oddzielać duchowego od osobistego przeżywania ofiary.Kapłan w równej mierze składa ofiarę Boga, jak i Bogu. Świadomość tego wzmacnia doświadczenie miłości – że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował (1 J 4,10). Duchowy wymiar ofiary (por. 1P 2,5) formułuje się jako dobroczynność i wzajemna więź (Hbr 13,16).Kapłan składa ofiarę czci (Hbr 13,15). Głęboko zanurzany w tajemnicę Krzyża rozumie on otoczenie chwałą, o które prosi Syn swego Ojca w przeddzień najbardziej tragicznych wydarzeń: Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył (J 17,1). Wzajemność otoczenia chwałą ma naturę paschalną. Owo krzyżowe wyniesienie Chrystusa sprawia, że On wszystko pociąga ku sobie (J 12, 32). Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony (J 13, 31). Ten paschalny typ wyniesienia jest zaproszeniem do ofiary i zarazem dramatem tej drogi. Ofiara bowiem głęboko wyciska swe piętno na życiu. Nie da się przed nią uciec ani przez zewnętrzne zaangażowanie, ani przez porzucenie ról – należy bowiem ona do istoty kapłańskiej konsekracji. W mentalności ofiary coraz bardziej dochodzi do głosu jej rozmiar. Wewnętrzna logika ofiary rozszerza swój horyzont. Razem z Chrystusem kapłan dochodzi do wniosku, że składa ofiarę przebłagalną za nasze grzechy i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata (1 J 2, 2). Towarzyszy temu właściwa perspektywa eklezjalna, rzeczywista powszechność, katolikos. Kapłan o formacie serca takim jak u św. Pawła pragnie, by również nie znający Chrystusa stali się ofiarą Bogu przyjemną, uświęconą Duchem Świętym (Rz 15, 16)Tajemniczy plan zbawienia dokonuje przewartościowania w naturze ofiary, dlatego na planie ofiary nastąpiły pewne przesunięcia. Po pierwsze: obrazy rzeczy niebieskich… musiały być oczyszczone, same zaś rzeczy niebieskie potrzebowały o wiele doskonalszych ofiar od tamtych (Hbr 9, 23). Doskonałość ofiary, nowy kult, domaga się Ducha i Prawdy. Po drugie, w słowach: ofiary ani daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało (Hbr 10, 5) znajdujemy cielesny wymiar ofiarnictwa, niejako osadzenia natury ofiary w tajemnicy ciała. To ciało ma być wydane (wydane znaczy też zdradzone). Ofiara została z jednej uwewnętrzniona, z drugiej osobista, wpisana w osobę, jej ciało.Ofiara jest ofiarą służby, gdyż krew Chrystusa, który przez Ducha wiecznego złożył Bogu samego siebie jako nieskalaną ofiarę, oczyści wasze sumienia z martwych uczynków, abyście służyć mogli Bogu żywemu (Hbr 9, 14) Logika służby liturgicznej rozwija się doskonale s służbę ogarniającą całe życie. Kapłan razem z Chrystusem przychodzi, aby służyć, służyć w świątyni, i służyć świątyni, którą jest każdy człowiek. Tu znajduje uzasadnienie służebny wymiar pasterzowania. Dzięki ofierze kapłana, tej Chrystusowej i osobistej każde napotkane dobro staje się mocniejsze dobrem, każda nadłamana czcina doznaje umocnienia; uwięzionym ofiaruje się wolność, zagubionym ofiaruje się drogowskazy, by działo się zbawienie.Ofiara orientuje również całą hierarchię wartościowania. Przeznaczony na służbę Bożą kapłan pragnie całe swe życie przeżywać w tej perspektywie. Wszelkie czynności życia, dążenia, pragnienia, dzieła, wyrażane są w jednym kluczu: poszerzania chwały Boga. Wszystko, co nie stanowi wprost ofiary dla Boga, ofiary posłuszeństwa Bogu, może być traktowane jako idolatria, składanie ofiary bożkom. Nad taką pułapką rozlegają się słowa pierwszego soboru z Jerozolimy: Powstrzymajcie się od ofiar składanych bożkom (Dz 15, 29).Ofiara nosi w sobie przedziwną wagę przypominania Bogu o ludziach, jak w przypadku Korneliusza, który zasłużył na specjalną łaskę widzenia samego Piotra: Modlitwy twoje i jałmużny stały się ofiarą, która przypomniała ciebie Bogu (Dz 10, 4). Ofiara przypomina również człowiekowi powinność wobec Pana, wobec Kościoła, wobec człowieka. Ofiara w ten sposób przypominając, najlepiej formuje, kształtuje prawdziwą duchowość opartą o tajemnicę odkupienia: żyję z ofiary i dzięki ofierze, a więc nie mogę żyć przeciw ofierze. Ofiara posiada również najbardziej oczywisty wymiar miłosierdzia. Nie tylko dlatego, że dzięki kapłaństwu może dokonać się przebłaganie i pojednanie człowieka z Bogiem, ale z głębi ofiary wypływa cała logika miłosierdzia. Jeżeli kapłan głosi Dobrą Nowinę o miłosiernym Bogu, nie może jednocześnie uprawiać niemiłosiernej, bezlitosnej religii. Dobra Nowina nie wiąże się jedynie z urzędowym głoszeniem prawd wiary. Stając w całym swym splendorze domaga się równie dobrego kapłańskiego serca, skłonnego do zbawiania ludzi. Dwie wypowiedzi Chrystusa rzucają światło na ten wymiar ofiary. Gdybyście zrozumieli, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary, nie potępialibyście niewinnych (Mt 12, 7) oraz: Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników (Mt 9, 13). Chrystus z całą powagą domaga się przemyślenia prawdy o grzeszności i stosunku do grzeszników. Dobra nowina o miłosierdziu nasącza cały horyzont myślenia łaskawością Boga, a nie własnym, prywatnym poczuciem sprawiedliwości. Posługa miłosierdzia stanowi najgłębszą potrzebą i misję Kościoła. Mentalność zbawienia w kapłańskiej służbie wyznacza jeszcze jeden krok, sięgający głęboko w czeluść milosierdzia. Pojawia się tu na horyzoncie postać Abrahama, ojca naszej wiary, który nawet w obliczu świętego gniewu samego Boga odważył się bronić do końca Sodomy i Gomory (Rdz 18, 24nn). W ewangelicznej interpretacji tej postawy znajdujemy ogrodnika, który prosi rozgniewanego Gospodarza: Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem; może wyda owoc (Łk 13,8-9). Odważa się kwestionować wolę Pana, by swym staraniem ochronić tych, którym grozi wyrwanie ze świętego ogrodu. Ogrodnik staje jak Chrystus, by własną piersią zasłonić przed gniewem Boga zagubionego człowieka.Z takim nastawieniem kapłan przystępuje do sprawowania Ofiary, wierząc, że miłość zakrywa wiele grzechów (1 P 4,8), Chrystusa i jego własna, w Chrystusie zakorzeniona. Ofiara nie wyczerpuje się jedynie w uobecnianiu Eucharystii, ale równie mocno domaga się składania siebie w ofierze. Największy dramat Boga i człowieka polega na tym, że uczestnicząc w ofierze Syna, ani kapłan, ani wierni nie podejmują osobistej logiki ofiary, jakby ofiara Syna ich nie dotyczyła. Każda ofiara jest rozlaniem krwi (por. Hbr 9, 22), darem życia i przebłaganiem za życie (Kpł 17, 11). Tu domaga się przekształcenia wyobraźnia religijna, by pogłębić ryty uczestniczenia. Tu też objawia się najmocniej słabość schorowanej, rytualnej religijności. Czczość ofiar pustoszy później kościoły. Osobisty wymiar ofiary wiąże się z nie tylko z wymagającym posłuszeństwem wobec Boga, ale i z rzeczywistą ofiarą. Ofiara jest czymś co kosztuje, oznacza ofiarowanie czego, co jest drogie, wartościowe. Ofiara nie może być jedynie darem z tego, co zbywa, ale winna być wrzucaniem w głąb miłości Boga wszystkiego, co się ma, jak wdowa w świątyni (Łk 21, 4). Ofiara z natury rzeczy musi kosztować. Kapłański wymiar życia pogłębia się w tej perspektywie jako oddawanie w ofierze Bogu coraz większych i głębszych własnych przestrzeni, co do których mógłby człowiek powiedzieć, że należą do niego. Właśnie w tym wymiarze kapłan zdaje sobie sprawę, że nie należy już do siebie, ale do Chrystusa. W życiu kapłana może zabrzmieć w całej oczywistości i z całą siłą pytanie: Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? (1 Kor 6, 19). To wewnętrzne wydziedziczenie jest brzemieniem i łaską kapłaństwa.Jeszcze jednym realnym wymiarem ofiary jest ofiara własnej krwi. W słowach konsekracji kapłan słyszy słowa nie tylko Chrystusowe, ale i o własnej krwi przelanej. Historia rzadko pozwala dostąpić łaski rzeczywistego męczeństwa, ale każda Eucharystia apeluje o męczeństwo ducha. Męczeństwo ducha rozpościera się na całą posługę: ogarnia samą wierność pasterzowaniu, następnie na jej cierpliwość. To w cierpliwości wobec grzechu, jak i wobec łaski wyraża się męczeństwo. Odwołuje się ono do Jezusa, który gorzko płakał (Łk 19, 41) i wpadał w gniew wobec obojętności (Mk 3, 5), ale nie dozwalał rzucać gromów z nieba na tych, którzy nie rozpoznali czasu łaski. Wydaje się, że posługa cierpliwości jest najdalej idącą formą męczeństwa, gdy kapłan decyduje się służyć niezależnie od warunków i okazywanej mu życzliwości, realizując nie swoje, lecz boskie dzieło. Tu też wiąże się sakramentalny sens ofiar: Eucharystycznej i osobistej. Wtedy przedziwnego spojenia doznaje ofiara Chrystusa i kapłana. Ten rodzaj eucharystycznej, ofiarniczej wrażliwości, rodzaj czuwania przy prawdzie Najświętszej Ofiary jest zarazem środkiem wchodzenia w duchowy wymiar historii człowieka i Kościoła. Pasterz świadomy swej roli, cierpienie czy wszelkie trudności posługiwania przeżywa w chrystusowej perspektywie: Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź (Rz 8, 36). Cierpienie jest bardzo istotną formą kapłańskiej służby. Nie uchylanie się od tego brzemienia, stanowi dowód dojrzałej formacji duchowej. Męczeństwo pasterskie posiada jeszcze jeden zasadniczy wymiar – jest naśladowaniem odrzucenia Chrystusa, podjęcie roli, która wynika głęboko z prorockiej funkcji – bycia znakiem sprzeciwu. On to jako kamień węgielny został odrzucony przez budujących, a świat stale sprzeciwia się znakowi, jakim jest Chrystus (Łk 2, 34)[3]. Męczeństwo jest więc świadectwem budowania. Kapłan jest zapraszany, by coraz bardziej świadomie być kamieniem węgielnym, zwornikiem wspólnoty eklezjalnej, której posługuje, pomimo, że czasem ta wspólnota nie uszanuje takiego statusu. Wtedy też jego pasterzowanie zostaje poddane próbie. W ten sposób Duch Boży dopełnia uświęcenia, również poza samą Ofiarą. Kapłan pośród życia, jako zwornik – żywy kamień zostaje w szczególny sposób przyobleczony Chrystusem i staje się uprzywilejowanym znakiem zbawienia. Żyje już nie dla siebie, ale by dokonywały się tajemnice Chrystusa w jego życiu. Właśnie w perspektywie takiej ofiary świątynia (architektura boska i ludzka) i kapłan dostępują uświęcenia. Owo kapłańskie uświęcenie w sensie szerokim jest ofiarowaniem, każda zaś ofiara jest eucharystycznym syceniem się świętością Boga. Zwłaszcza kapłan, żyje pośród stworzeń, które wzdychają dotąd w bólach i oczekują objawienia synów Bożych (por. LG 48).Cierpienie kapłana ma źródło również w heroicznym głoszeniu słów, do których nikt nie ma dostępu, jak za czasów proroków. Idź i mów do tego ludu: Słuchajcie pilnie, lecz bez zrozumienia, patrzcie uważnie, lecz bez rozeznania! Zatwardź serce tego ludu, znieczul jego uszy, zaślep jego oczy, iżby oczami nie widział ani uszami nie słyszał, i serce jego by nie pojęło, żeby się nie nawrócił i nie był uzdrowiony (Iz 6, 9-10). W swej logice do końca życia staje się wierny swej misji, aby sekretne rzeczy Boże mogły się dokonać. Nieskuteczność głoszenia, czy całej posługi czasem zniechęca. Próba tego typu należy jednak do Bożej ekonomii.Cierpienie kapłana pojawia się pomiędzy skłonnością do grzechu a czystą świętością Boga, jak na scenie dramatu. Grzech, niewierność ludu i potęga świętości Stwórcy spotykają się w jego sercu. Toczy się święta wojna jak w sercu proboszcza z Ars. Nosi ją i ugina się pod jego ciężarem. Znana jest historia z życia św. Jana Vianneya, gdy wyspowiadał wielkiego grzesznika i zadał mu małą pokutę. Zdziwionemu odpowiedział: Resztę biorę na siebie. Ta święta wojna toczy się w nim, wypala go i niszczy. Umiera zwyciężony przez Boga. Nosi własną i cudzą grzeszność, gdyż kocha człowieka. Im bardziej przeżywa grzeszność, tym mocniej dotyka go Bóg (por. Iz 6, 7). Kapłan cierpi czasem trudną samotność jak Jeremiasz: Nigdy nie zasiadałem w wesołym gronie, by się bawić, pod Twoją ręką siadałem samotny, bo napełniłeś mnie gniewem. Dlaczego mój ból nie ma granic, a moja rana jest nieuleczalna, niemożliwa do uzdrowienia. Czy będziesz więc dla mnie jakby zwodniczym strumieniem[chodzi o wadi, okresowe strumienie], zwodniczą wodą (Jer 15, 17-18). Jest zmuszony aż do końca przejść drogę swej bezsiły, ułomności, grzeszności. Poznaje czeluść słabości człowieka. Najpierw dlatego, że zostaje powołany przez Boga. Ale powołanie kapłańskie nie jest tylko rodzajem przyjaznego zaproszenia, ale może być wtargnięciem Boga w życie, porwaniem, zdobyciem przez Najwyższego. Bywa, że kapłani obdarzeni Boskim charyzmatem, zawładnięci przez tajemniczą siłę, uświęcani w swej misji, nie mogą się oprzeć potędze Boskich słów. Mogą protestować jak Amos, iż nie jest prorokiem, ani uczniem prorockim, że nie jest przygotowany do takiej misji. Ale Pan mówi stanowczo: Idź prorokuj do narodu mego i teraz słuchaj słowa Pańskiego (Am 7, 15-16). Cierpienie może sięgać tak głęboko, że kapłan jak Jeremiasz żałuje dnia swych narodzin swych narodzin: Biada mi matko moja, żeś mnie porodziła (Jr 15, 10). Uwiodłeś mnie, a ja pozwoliłem się uwieść, ujarzmiłeś mnie i przemogłeś (Jer 20, 7). Niektórzy chcą porzucić swe posłannictwo, uciec w nieistnienie. Powiedziałem sobie, Nie będę Go już wspominał, ani mówił w Jego imię. Ale Bóg nie daje za wygraną. Zaczął trawić moje serce jakby ogień, nurtujący w moim ciele. Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem… (Iz 20, 9). Również Jonasz, po proroctwach w Niniwie, ucieka przed Bogiem: Zabierz, Panie duszę moją ode mnie, albowiem lepsza jest dla mnie śmierć niż życie (Jon 4, 3).Los kapłana w tym sensie jest nieubłagany. Jego życie jest narzędziem, nie ma mowy o żadnych ulgach, odpoczynku, rezygnacji. Dzieje się tak dlatego, że życie kapłana nie należy do niego, ale do Boga; jest on świadkiem wierności Boga, wierności czasem trudnej. Kapłana wydartego z tego świata, wydartego ze swego życia, pomimo odmowy, ucieczek, załamań, Bóg stawia na nogi, by szedł i kończył Boskie dzieło.

 

Pasterska posługa przyjaznego zadomowienia

Posługa słowa i ofiary w sposób najbardziej doniosły kształtuje własne powołanie kapłana. Dzięki miłowaniu Bożych słów i Bożej drogi kapłan coraz bardziej dojrzewa w swej misji, w miłości eklezjalnej. Słowa Boże głoszone i świadczone są jak lustro, gdzie przegląda się kapłan. Wyprowadza z głębi błogosławieństwa posługi rozumienie siebie i uczy się błogosławionego myślenia, miłosiernego patrzenia na drogi człowieka, uczy się wydobywać ze skarbca Boga rzeczy dawne i nowe, stosowność środków dla pasterzowania.

 

Posługa otwierania

W wizji kapłańskiego posługiwania na pierwszy plan wydobywa szczególnego rodzaju wrażliwość: otwarcie. Mamy tu do czynienia ze strukturą etosu. Cóż bowiem znaczy być otwartym? Po pierwsze, świadomość powierzonej otwartości. W symbolice kluczy odnajdujemy nie tylko powagę władzy, opiekę, wiązanie i rozwiązywanie, ale nade wszystko bramę tajemnicy – otwieranie wrót łaski. Kapłan dzięki konsekracji nosi klucz otwarcia niebios, jak anioł apokalipsy – klucze piekieł. Jest świadomy, że otwarciu niebios towarzyszy otwieranie piekieł, że ludzkość żyje na scenach dramatu kuszenia i uwikłania, że bestia otworzyła studnię Czeluści, a dym się uniósł ze studni jak dym z wielkiego pieca, i od dymu studni zaćmiło się słońce i powietrze (Ap 9,2). Kapłan posługuje otwieraniem, by przeciwstawić się otwartym bramom piekieł. Otwiera pieczęcie życia, które woła o Boga (por. Ap 6,3). Razem z Chrystusem otwiera księgę życia, by zapisać imiona żyjących (por Ap 5,3). Otwiera i uczy otwierać, gdyż wie, że Bóg chce wejść: Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną (Ap 3,20). Kołatanie Boga do bram wieków, kołatanie do Kościoła rozlega się stanowczo i jednoznacznie. Kapłan posługuje otwieraniem w Kościele, gdyż wierni żyją u bram piekielnych, ale bramy piekielne go nie przemogą (Mt 16,18). W posłudze otwierania, dzięki ojcowskiemu towarzyszeniu otwierane jest nie tylko niebo, ale otwierany jest przede wszystkim człowiek. Tak więc, z jednej strony otwierany jest nurt łaski, a z drugiej – człowiek wewnętrzny. Posługa słowa służy otwieraniu człowieka nowego. Otwarty człowiek – wobec Boga, wobec bliźniego.


Eklezjalne towarzyszenie pasterza

Nie ma innego charyzmatu dla kapłana jak wewnętrzna logika służby eklezjalnej. W składanych ofiarach Chrystusa, w tej jedynej złożonej, dojrzewa własna ofiara, a w wypowiadanych słowach formułuje się życie jako słowo wystosowane do człowieka, słowo Boskie, Logos. To podwójne odniesienie, odkrywane każdorazowo w słowach eucharystycznej konsekracji wiąże coraz bardziej z Chrystusem, gdyż taka jest wewnętrzna logika każdego nurtu eklezjalnego. Ponieważ człowiek jest drogą Kościoła, zatem człowiek jest również drogą kapłana, ten człowiek, zarówno ten, który walczy w dobrych zawodach o wiarę (1 Tm 6,12), jak i ten, który zagubiwszy się poród swoich pragnień, często sprzeciwia się rzetelnym rozwiązaniom. Kapłan pojawia się jak towarzysz drogi na wszystkich drogach człowieka, również tych, prowadzących do Emaus, uosobieniom goryczy i porażki. By towarzyszyć innym, kapłan musi pokonywać ograniczenie własnego człowieczeństwa, które chciałoby żyć dla siebie. To przekraczanie świadczy, iż on sam podejmuje rolę istnienia społecznego, podejmuje trud bycia dla społeczności i utrzymania tej roli pomimo różnych uciążliwości. Pojawia się tu etos ojcowskiego towarzyszenia, wyraz kapłańskiej posługi królewskiej. Dlatego kapłaństwo naznaczone jest szczególnym rodzajem miłości pasterskiej, miłości, która sięga ostatecznego przeznaczenia człowieka. Dlatego też powołany jest on do tego, by obronić i zachować tę najdalszą perspektywę antropologiczną.

 

Ojcostwo Bożych dróg

Kapłański stosunek do ludzi pojawia się w perspektywie ojcostwa. Rozpoczyna się ono bólem rodzenia. Dojrzały kapłan może razem ze św. Pawłem powtórzyć: Dzieci moje, oto ponownie w bólach was rodzę, aż Chrystus w was się ukształtuje (Ga 4, 19). Jest to rodzenie dla Boga. Kapłan jest stróżem takich narodzin, w jego obecności, w sakramencie wody i ognia rodzi się dla Boga człowiek i z Nim się jedna, odżywając duchowo. Bóg stawia kapłana jak pasterza na czele, powierza mu tę samą funkcję, jaką pełnił Mojżesz, który wyprowadza swój lud z niewoli i przeprowadza go przez pustynię. Kapłan pisze swoim życiem wraz ze wspólnotą wiernych, własną księgę wyjścia, księgę Kościoła zmierzającego do domu. Droga kapłańskiego ojcostwa, duchowego stosunku do ludu pielgrzymującego najbardziej czytelny jest w ojcowskiej drodze Mojżesza. Mojżesz otrzymuje swą misję w czas uciemiężenia, gdy Jahwe nie może już patrzeć na udrękę swego ludu (Wj 3,7). Częścią powołania do ojcostwa duchowego jest świadomość czasu udręczenia, sięgające nie tylko uciążliwości obecnego wieku, ale napięcia czy oddalenia wobec ostatecznego celu stworzenia, które woła oczekując zbawienia. Ale jest to zarazem czas upragniony … dzień zbawienia (2 Kor 6, 2). Ten czas jest jednak krótki (1 Kor 7, 29), szybko się wypełnia, a nawet jest on skrócony. Gdyby ów czas nie został skrócony, nikt by nie ocalał. Lecz z powodu wybranych ów czas zostanie skrócony (Mt 24, 22). Świadomość dramatu zbawienia towarzyszy kapłanowi, który jak Mojżesz zna trud przewodzenia ku zbawieniu, ku ziemi obiecanej, domu wieczystego. Siłę do posługi kapłan czerpie ze znajomości Imienia Boga: Jestem posyła mnie do was (Wj 3, 14), Jego osobistej asystencji. Znajomość Boga rozwija się w głębię modlitewnego rozpoznania Bożych dróg. Każda Eucharystia jest jak noc paschalna, pamiątka tego, że Bóg nasze domy ocalił (Wj 12, 27). Dom człowieka, przestrzeń, w której się zadomowił, wartości, którymi żyje, ogarnięta jest Boskim planem zbawienia. Ojcostwo rozciąga się zwłaszcza na drogę pielgrzymowania. W drodze nakłada się czas cudownych przejść przez „morza czerwone”, ale też i dramaty synaickie, gdy serce ludu odwraca się od prawdziwego Boga. Wtedy, podczas pierwszych epifanie Boga pustyni, w czasie zaufania i doświadczenia, poznajemy wielkość Mojżesza. Najpierw przymusza on Boga, by towarzyszył ludowi: Po czym poznam, ja i lud mój, że darzysz nas łaskawością, jeśli nie po tym, że pójdziesz z nami, gdyż przez to będziemy wyróżnieni ja i Twój lud spośród wszystkich narodów, które są na ziemi? (Wj 32,15). Następnie go ocala przed Jego gniewem, który prosi Mojżesza: Pozwól, że ich wytępię, wygładzę ich imię spod nieba (Pwt 9,14). Kapłan jak Mojżesz bierze na siebie ciężar drogi, możliwość zdrady i uświadamia ludowi, by chodził wszystkimi Jego drogami (Pwt 10,12). Jednak nie skupia się on jednak na niedogodnościach drogi, o wiele silniejszy jest blask przyszłej prawdy, osiąganej w bramach śmierci. Kapłani odkrywają wewnętrzny związek posługi słowa i posługi dla przyszłości, gdyż zakosztowali również wspaniałości słowa Bożego i mocy przyszłego wieku (Hbr 6,5). Niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku (2 Kor 4,17). Towarzyszenie ojcowskie strzeże tej boskiej proporcji trudu i chwały, nie dopuszcza, by przeżywanie doczesnych uciążliwości osłabiało entuzjazm na rzecz przyszłego wieku. Kapłan jest przeznaczony, by w jedyny sobie, szczególny sposób pogłębiać doświadczenie człowieka w miejscu najbardziej newralgicznym – zbliżaniu się do Boga. Staje pośrodku spraw Boga i człowieka. Staje na przecięciu dróg i rozmieszcza drogowskazy. Idzie jak dobry pasterz nie tylko śladami Boga, ale i śladami ludzi, w ciernie rzeczywistości, wyciągając cierpliwe ramiona. Miłość bowiem najpierw, zanim będzie jakakolwiek, jest cierpliwa. Wewnętrzna logika ojcostwa wymaga, by właśnie ojcostwu podlegał cały wachlarz duchowych zachowań, choćby taki, jaki znajdujemy w św. Piotra: Dlatego też właśnie wkładając całą gorliwość, dodajcie do wiary waszej cnotę, do cnoty poznanie, do poznania powściągliwość, do powściągliwości cierpliwość, do cierpliwości pobożność, do pobożności przyjaźń braterską, do przyjaźni braterskiej zaś miłość. Gdy bowiem będziecie je mieli i to w obfitości, nie uczynią was one bezczynnymi ani bezowocnymi przy poznawaniu Pana naszego Jezusa Chrystusa (2P 1, 5-8).Nie wystarcza ojcostwo wiary, ale tego samego domaga się wierność dobru; ojcostwem ogarnięta winny być również powściągliwość, cierpliwość, pobożność, czy przyjaźń braterska.

 

Kapłański etos zamieszkania

Głębię kapłańskiego otwarcia odsłania etos gościnności. Co znaczy być gościnnym dla człowieka pośród trudu Bożej drogi? Co znaczy być zaproszeniem dla Boga, pośród ludzkich spraw? Podwójne otwarcie, na Boga i człowieka utrwala postawę gościnności. Gościnność jest niejako habitus otwarcia, stałą dyspozycyjnością przyjmowania; przyjmowania – dodajmy – pod własny dach, tam, gdzie się mieszka, gdzie założyło się dom, pośród czytelnych i uporządkowanych wartości. Symbol noszonych kluczy znamionuje gospodarza. Całe życie duchowe możemy zinterpretować poprzez kategorię zadomowienia, która najpierw posługuje się otwartą duchową i fizyczną gościnnością, ostatecznie przybierającą formę zaproszenia do zamieszkania. Najpierw jest ona gościnnością dla Boga. Serce gościnne jest stałym zaproszeniem dla Boga, który dziś jako Największy Bezdomny, wyrzucany z tylu serc i domów, szuka zadomowienia. Poprzez całe odkupione dzieje rozlega się głos apokaliptycznych słów wskazujących na kapłanów: Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni jego ludem, a On będzie Bogiem z nimi (Ap 21,3). Przybytek zamieszkania – oto zwornik całej szerokiej perspektywy interpretacji etosu kapłańskiego. Teologiczny zamysł nad sposobem zamieszkania można wyprowadzić ze słów św. Jana: A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę (J 1,14). Bóg objawia się jako Ten-który-pragnie-zamieszkać. Na sposób „zamieszkać” osadził człowieka w pierwotnej sytuacji raju. Stwórca umieścił go w ogrodzie: Pan Bóg wziął zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał (Rdz 2,15). Oznacza to określoną zdolność do zamieszkania – tylko umieszczony może doglądać i uprawiać, może być gospodarzem. Owemu pierwotnemu umieszczeniu w jakiś sposób zadaje kłam idea rzucenia w historię. Rzucony nie może być gospodarzem. Rajskie umieszczenie oznacza, iż człowiek siebie odnajdywał, siebie rozumiał, słowem był u siebie, na swojej ziemi. Dopiero w grzechu dokonał się dramat opuszczenia, podobnie jak św. Juda w swym liście opisuje syndrom upadku aniołów: nie zachowali swojej godności, ale opuścili własne mieszkanie (Jud 6). Umiejętność zamieszkania jest podstawową formą powołania na wszystkich płaszczyznach. Zamieszkując, człowiek odkrywa, że jest zamieszkiwany przez Boga, w potrójnym darze: akcie stworzenia, łaski, zjednoczenia mistycznego. W najbardziej uroczysty sposób Chrystus stwierdza: Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać (J 14,23). W dynamizmie duchowego rozwoju zawarty jest ten sam podstawowy motyw, który określa mentalność zadomowienia. Człowiek zaś w swej odkupionej odpowiedzi staje się zaproszeniem do takiego właśnie zamieszkania Boga. Kapłan odkrywa w swoim powołaniu wielkie zobowiązanie do czynienia ziemi, na której żyje człowiek, poddanej, co oznacza przede wszystkim – podatnej na Boga. W ten sposób staje się naśladowcą Stwórcy, który ukształtował i wykończył ziemię, który ją mocno osadził, który nie stworzył jej bezładną, lecz przysposobił na mieszkanie (Iz 45,18). W posłudze pasterskiej nabiera wyrazistego znaczenia stwierdzenie proroka: I będą cię nazywać naprawcą wyłomów, odnowicielem rumowisk – na zamieszkanie (Iz 58,12). Kapłan, kiedy świadomie podejmuje się zadania budowania Królestwa Bożego, odkrywa kategorię zamieszkania jako istotną i fundamentalną. Nie tylko naśladuje Chrystusa, który zamieszkał wśród nas, żył na sposób zamieszkania (por. J 1,14), ale wsłuchuje się w eschatologiczną wizję nieba: w domu Ojca mego jest mieszkań wiele… Idę przygotować wam miejsce (J 14,2). Potwierdza to św. Paweł: będziemy mieli mieszkanie od Boga, nie ludzką ręką uczyniony (2 Kor 5,1). Formacja kapłana świadomie narasta wokół pytania uczniów: Nauczycielu – gdzie mieszkasz? (J 1,38). Oto sposób zapytywania o etos kapłana, ucznia, apostoła, naśladowcy Chrystusa. Kapłan w swej konsekrowanej świadomości pragnie posługiwać w budowaniu domu i pomagać ludziom w zamieszkaniu w przestrzeni przyjaźni Boga.Kapłan z głębi swego powołania jednoczy się z psalmistą we wspólnym śpiewie i utożsamia ze słowami: Panie, miłuję dom, w którym mieszkasz, i miejsce, gdzie przebywa Twoja chwała (Ps 26,8), jednocześnie znajdując liturgiczny wymiar zamieszkiwania. Idea domu Boga w swej najdalszej interpretacji pozwala wiązać tajemnicę człowieka, w którym mieszka Bóg; tajemnicę świątyni, miejsca kapłańskiej posługi jako domu Boga, oraz całą najdalej idącą miłość budowania Królestwa Bożego, jako ogrodu, po którym przechadza się swobodnie Pan. Kapłan pasterzując, odkrywa wewnętrzną naturę rzeczywistości, jak Jakub w wizji duchowej drabiny, drabiny porządku zstępującego i wstępującego. Czasem z tą samą trwogą kapłan –zaglądając w głąb ludzkich dziejów i na ziemię, na której żyją ludzie – myśli jak wspomniany patriarcha: Prawdziwie Pan jest na tym miejscu, a ja nie wiedziałem. I zdjęty trwogą rzekł: O, jakże miejsce to przejmuje grozą! Prawdziwie jest to dom Boga i brama do nieba! (Rz 28,16-17). Dom człowieka, dom, jakim jest człowiek, wszystkie ziemie, na których gospodarzy i pośród których żyje, są w istocie miejscami zamieszkanymi przez Boga, pozostają bramami Boga. W oczach wiary zwłaszcza ziemia, o której w codziennej ofierze Jedynego Kapłana, mówimy, ze jest pełna Jego chwały, odsłania się jako dom Pana. Tutaj rozpoczyna się myślenie eklezjalne. Zamieszkać na ziemi pełnej chwały Boga, zamieszkać w domu, zamieszkać w sobie, zamieszkać w Bogu, zamieszkać w świątyni, zamieszkać w ofierze, zamieszkać w słowie, to różne imiona miłości – kapłańskiego zamieszkiwania w Kościele. Z głębi powołania kapłańskiego wydobywa się etos zamieszkania, zapytywanie o mentalność zadomowienia. Wspaniałym komentarzem do etosu zamieszkania może być biblijny symbol sadzawki Betsedy przy Bramie Owczej w Jerozolimie (J 5,2), sadzawki przywracającej zdrowie, po nawiedzeniu wód przez anioła pańskiego. Betesda po hebrajsku oznacza „dom łaski” czy też „dom miłosierdzia”. Właśnie tam Chrystus uzdrawia chorego od trzydziestu ośmiu lat. W związku z symboliką i scenariuszem Ewangelii pojawiają się tu zasadnicze wątki etosu kapłańskiego. W domu łaski i miłosierdzia, kościele (Kościele), gdzie Duch Święty porusza wody miłości, kapłan pojawia się jako ten, który pragnie darować światu zdrowie. Co więcej, przechadzający się Pan-Poruszyciel chciałby przechadzać się swobodnie, jak Stwórca w ogrodzie Eden. Kapłan, dbający o zdrowie świata, zamieszkuje w domu łaski, zagospodarowując ziemię spotkania pomiędzy człowiekiem a Bogiem, ofiarując w tym miejscu swe życie.

 

Posługa przyjaźni

Posługa kapłańska, by stawać się coraz bardziej dojrzałą, zmierzać winna w stronę teologii przyjaźni św. Jana Ewangelisty. Przyjaźń jest stanem pełni związku. Przyjaźń z Bogiem i człowiekiem stanowi najbardziej angażujący i zarazem Boży sposób rozumienia relacji z osobami. Czerpie swą siłę ze słów Chrystusa: nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego (J 15,15). Przyjaźń zdobywa najwyższą kwalifikację, gdy człowiek ubiega się, by być przyjacielem Boga (Jk 2,23). Żyje on bowiem pomiędzy dwiema przyjaźniami – świata i Boga. Cudzołożnicy, czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest nieprzyjaźnią z Bogiem? Jeżeli więc ktoś zamierzałby być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga (Jk 4,4). Kluczem do sprawy jest przyjaźń woli: Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję (J 15,14). O przyjaźń budowała swą doktrynę jedna z największych kobiet Kościoła, św. Teresa z Avila. Dodatkowo ogólna prawda o przyjaźni pogłębiona zostaje o miłość pasterską, która się nie boi do końca obstawać przy powierzonych stadach, aż do darowania życia. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15,13) – mówi swym kapłanom Zbawiciel.Przyjaźń jest wyborem o tyle istotnym, że nie tylko porządkuje przestrzeń więzi z Bogiem, ale szuka jej dla wspólnoty Kościoła. Ona najmocniej przeciwstawia się mentalności najemników, Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, którego owce nie są własnością, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza (J 10,12). Chrystus wprowadza bardzo interesujące powiązanie pomiędzy pasterzowaniem a stosunkiem własności wobec owiec. Ten rodzaj przyjacielskiego, miłującego pasterzowania pozwala widzieć owce jako swoje tak, iż kapłanowi zależy na owcach (J 10,13). Przyjacielskie pasterzowanie rozszerza odważne serce, by mierzyć się z niebezpieczeństwami, nie dopuszczać do rozproszenia. Pasterz w tym sensie jest człowiekiem skupionym i skupiającym. Ale skupia nie tyle wokół siebie, co wokół Chrystusa, Jedynego Pasterza.

 

Przestrzeń przyjaźni pasterskiej

Jest jeszcze inny wymiar przyjaźni, skierowany do pasterzy – to potrzeba wspólnego wspierania wspólnej posługi. Krąg przyjaźni narasta wraz z poczuciem odpowiedzialności. Kapłaństwo objawia w tym wymiarze jeszcze raz swój charakter społeczny: jest posługiwaniem nie tylko pasterzy dla ludu, ale zarazem pasterzy względem siebie. Wspólnoty kapłanów wyrażają powszechny rys kapłaństwa. Przyjaźń rodzi rodzaj społeczności, spotykających się na pastwiskach. Biblijne pastwisko jest przestrzenią bycia u siebie, a nade wszystko wzajemnego rozumienia, zasadniczą tożsamością eklezjalną: A wy, owce moje, jesteście owcami mego pastwiska, Ja zaś Bogiem waszym (Ez 34,31). Na dobrym pastwisku będę je pasł, na wyżynach…, będą one leżały na dobrym pastwisku, na tłustym pastwisku paść się będą na górach… (Ez 34,14). Świadomość pastwisk stanowi doktrynalną i sakramentalną samoświadomość Kościoła – boskie słowa i wydarzenia, będące istotnym pokarmem. W naszej refleksji bardzo ważną sprawą jest fakt, że przyjaźń pasterska dokonuje się w przestrzeni eklezjalnych pastwisk, gdyż mogą być zadzierzgnięte o wiele mocniejsze więzy, niż więzy krwi. Powołując do kapłaństwa zarazem Zbawiciel, tworzy wewnątrz tego powołania dziedzinę spotkania, otwartość serca. Serce ożywa w Sercu, jest sercem kapłaństwa.


Pragnąłbym, aby te wariacje na tematy pasterskie pomogły spojrzeć z całą powagą, ale i wolnością ludziom, których Bóg obdarzył kapłańskim powołaniem, na swoją służbę, na rodzaj eklezjalnej miłości przeżywanej i darowanej. Splatanie się przeróżnych wątków jest przebogate jak samo życie, jak ludzka historia, jak Kościół. Modlę się, aby Bóg pozwolił nowymi oczyma spojrzeć na drogę pasterzy, drogę, u której końca oczekujemy wieczystego zadomowienia.

O. Marian Zawada OCD


[1] CAPRIOLI, M., Sacerdozio e santita. Temi di spiritualita sacerdotale, Roma 1983, s. 17nn.

[2] JAN PAWEŁ II, Katecheza środowa z dnia 12 maja 1993 roku, za: Misja ewangelizacyjna kapłanów w nauczaniu Kościoła. Materiały formacyjne i homiletyczne w roku duszpasterskim 1994/95, Katowice 1994, ss. 212-215.

[3] Romaniuk, K., Jankowski A., Kapłaństwo w Piśmie Świętym Nowego Testamentu, Kraków 1994, s. 117.