Pseudo–Dionizy Areopagita to najbardziej tajemnicza postać wczesnych czasów patrystycznych. Czy był nawróconym Ateńczykiem na Areopagu za czasów św. Pawła? Sugerowałoby to adresowanie listów i traktatów do Tymoteusza i Tytusa, a nawet do apostoła Jana, przebywającego na wyspie Patmos. Euzebiusz w Historii kościelnej wspomina o Dionizym – pierwszym biskupie Aten. Istnieje również tradycja gallikańska upatrująca w nim pierwszego biskupa Paryża, który złożył swe życie na wzgórzu Montmartre. Tak więc nie wiemy, kim był naprawdę autor Corpus Dionysiacum. Zachowane świadectwa jego dzieł pochodzą z synodu w Konstantynopolu w 533 r., gdy św. Maksym Wyznawca (580–662 r.) podejmuje się ich obrony, co doprawdza do ich szerokiego rozpowszechnienia. Po raz pierwszy na Zachodzie słyszymy o pismach Dionizego Areopagity w 760 r., kiedy papież Paweł I posłał w darze królowi Pepinowi I grecki rękopis wspomnianego manusktyptu. Szeroki dostęp zapewnia mu Jan Szkot Eriugena. Obecnie, według krytycznej opinii uważa się, że był to anonimowy autor syryjski, żyjący na przełomie V i VI wieku. Corpus Dionysiacum zawiera m. in.: Imiona Boskie, Teologia mistyczna, Hierarchia niebiańska, Hierarchia Kościelna.
Teksty
Boska ciemność
Trójco nad substancjalna i przenajświętsza, i nieskończenie dobra, przewodniczko chrześcijan w boskiej mądrości, prowadź nas na najwyższy, mistyczny szczyt Pisma, bardziej niż nie znany i wyższy nad światło. Tam proste, czyste i niezmienne tajemnice teologii kryją się w ciemności przewyższającej światłość, w głębi mistycznej ciszy; tam w niezgłębionym mroku promienieje całkowicie niepoznawalne i niewidzialne, to, co jest największą jasnością, nieskończenie napełniając oślepione intelekty blaskami przekraczającymi każde piękno.Tak brzmią słowa mojej modlitwy. Ty zaś, kochany Tymoteuszu, ćwicz się nieustannie w kontemplacjach mistycznych, odrzuć od siebie doznania zmysłów i intelektualne energie, całość rzeczy i postrzeganych, i pojmowanych, i wszystkie niebyły, i wszystkie byty, tak ażebyś w tej całkowitej niewiedzy został wyniesiony, na ile jest to możliwe, do jedności z tym, co jest ponad każdą substancją i ponad wszelką wiedzą. Wtedy to bowiem, w niepohamowanym i oczyszczającym wyrzeczeniu się siebie i wszystkich rzeczy, uwolniony i oswobodzony ze wszystkiego, przeniesiesz się, w sposób nieskażony, do promiennego świata boskiej ciemności ponad substancją.Bacz jednak na to, by nikomu z niewtajemniczonych nie ujawniać tych rzeczy. Mówię tu o tych, którzy grzęznąc w bytach nie są zdolni wyobrazić sobie czegoś, co rzeczywiście nadsubstancjalnie istnieje ponad bytami, i twierdzą, że z wiedzy, która jest w nich, płynie znajomość Tego, który wybrał „ciemność za swoje schronienie”. Skoro nawet dla tego typu ludzi dostęp do świętych wtajemniczeń nie jest możliwy, to cóż dopiero można powiedzieć o jeszcze większych profanach, którzy najpośledniejsze spośród bytów poczytują za przekraczającą wszystko najwznioślejszą przyczynę i zaprzeczają jej wyższości nad ich bezbożnymi idolami o różnorodnych kształtach; gdy tymczasem w niej, jako w przyczynie wszystkiego, musi być osadzone i utwierdzone wszelkie ustanowienie bytów; choć jednocześnie winno się temu zaprzeczyć, jako że ona w swej nadsubstancjalności jest ponad wszystkim. Nie należy jednak sądzić, że w jej przypadku zaprzeczenia i potwierdzenia sprzeciwiają się sobie, ponieważ ta przyczyna, odwiecznie wyższa od wszelkiego braku, jest ponad tym wszystkim, co jest przeczeniem i co jest orzekaniem o niej.W tym właśnie sensie święty Bartolomeus powiedział, że teologia jest wielka i mała, a Ewangelia jest obszerna i rozległa, i jednocześnie zwięzła. Wydaje mi się, że on to w sposób cudowny zrozumiał, że dobroczynna przyczyna wszystkiego jest zarazem i wielosłowna, i oszczędna w słowach, i obywa się bez słów, ponieważ nie posiada w sobie ani mowy, ani myślenia. Ona, która nadsubstancjalnie wznosi się nad wszystkim, ujawnia się w swej prawdzie i bez osłony tylko tym, którzy odstępują od wszystkiego, co i skalane, i czyste, i wstępują po całym trudzie wędrówki na szczyty świętości, porzucając wszystkie boskie światła, niebiańskie dźwięki i słowa, i wchodzą w boską ciemność, gdzie prawdziwie jest Ten, który, jak głosi Pismo, znajduje się poza wszystkim.Nie można więc tego lekceważyć, że boskiemu Mojżeszowi nakazano, by najpierw oczyścił się, a potem odsunął się od nieczystych; i dopiero po wszystkich oczyszczeniach usłyszał trąby o wielu dźwiękach i zobaczył wiele błyszczących i czystych świateł, szeroko rozlewających swe promienie. Po tym oddalił się od tłumu i z wybranymi kapłanami osiągnął szczyty boskich uniesień. A jednak nawet i wtedy nie doznał on bliskości Boga; nie widział Boga – ponieważ jest On niewidzialny – a tylko miejsce, w którym Bóg przebywa. To oznacza, jak sądzę, że rzeczy najbardziej boskie i najznaczniejsze, które się widzi i pojmuje, są tylko pewnymi, hipotetycznymi znakami tego, co podlega temu, co przekracza wszystko, ukazującymi obecność Tego, który stąpa po szczytach poznania w swoich najświętszych miejscach, wyższych nad to, co pojmowalne intelektem.I wtedy Mojżesz, porzucając tych, którzy widzą, i to, co jest widziane, wstąpił w prawdziwie mistyczną ciemność niepoznawalności i w tym zatracił wszelkie pojmowanie przez wiedzę, i znalazł się w tym, co całkowicie niepojęte i niewidzialne, cały oddany temu, co przerasta wszystko, nie należąc ani do niczego, ani do siebie, ani do nikogo innego, najściślej z tym zjednoczony, w całkowitym odrzuceniu wszelkiego dążenia do jakiejkolwiek wiedzy, poznając, ponad intelektem, przez całkowitą niewiedzę[1].
O uwielbieniu przyczyny wszystkiego
Modlimy się, aby wejść do tej wyższej niż wszelkie światło ciemności, i przez nasz brak widzenia, i przez naszą niewiedzę zobaczyć i poznać Tego, który znajduje się ponad wszelkim oglądaniem i wiedzą i który sam w sobie jest niewidzialny i niepoznawalny. My bowiem możemy tylko w zaprzeczeniu wszystkiego zobaczyć i poznać, i ponad bytem uwielbić tę ponadsubstancjalną nadsubstancjalność, postępując podobnie jak ci, którzy wytwarzając materialny posąg, usuwają to wszystko, co przeszkadza albo zasłania czystość oglądu tego, co zakryte, i ukazują w samym tym jednym odrzuceniu, i przez akt odrzucenia, piękno samo, które było ukryte.Sądzę jednak, że należy trzymać się odmiennej zasady, gdy wielbi się Boga przez potwierdzanie i przez zaprzeczanie, ponieważ przy potwierdzaniu zaczynamy od tych określeń, które są najwznioślejsze, i następnie przez pośledniejsze dochodzimy do najmarniejszych, a zaprzeczając wszystkiemu, wznosimy się ku określeniom najwyższym, poczynając od najskromniejszych i kończąc na najznakomitszych. Czynimy to, aby poznać na sposób nieutajniony tę niewiedzę, która jest całkowicie zasłonięta przez całą wiedzę będącą w bytach i osiągnąć zdolność widzenia tej nadsubstancjalnej ciemności, którą zakrywa przed nami całość światła znajdującego się w bytach[2].
O hierarchii niebiańskiej
Hierarchia jest, jak ją rozumiem, świętym porządkiem i wiedzą, i aktywnością upodobniającą się, na ile to możliwe, do Boskości i wznoszącą się, w odpowiedzi na oświecenia, które są jej przekazywane od samego Boga, do naśladowania Boga według swojej własnej miary. Piękno bowiem należące do Boga – tak proste, tak dobre, tak w swojej zasadzie doskonałe – jest całkowicie nie zmieszane z czymś, co jest doń niepodobne, ale pozwala każdemu, wedle jego zasług, uczestniczyć w swoim świetle i doskonali go w najhardziej boskim wtajemniczeniu, harmonijnie kształtując inicjowanych na podobieństwo swojej własnej, niezmiennej formy.Celem więc hierarchii jest upodobnienie się do Boga i zjednoczenie z Nim – na ile jest to tylko możliwe – ponieważ to sam Bóg prowadzi nas we wszelkim świętym poznaniu i w każdym nabożnym działaniu. Wpatrując się nieporuszenie w Jego boską piękność i utożsamiając się z nią, hierarchia otrzymuje, stosownie do jej zdolności, piętno Jego Boskości i czyni własnych członków wizerunkami Boga i zwierciadłami doskonale przezroczystymi i bez skazy, gotowymi na przyjęcie blasku pierworodnej światłości i promienia samej Boskiej Zwierzchności i, wreszcie, świątobliwie napełnionymi pochodzącą od Boga jasnością. Oni zaś z kolei bez zazdrości przekazują dalej to światło bytom, które zgodnie z ustanowieniami Boskiej Zwierzchności zajmują niższą wobec nich pozycję. Jest bowiem rzeczą niedopuszczalną, by ci, którzy wtajemniczają innych w święte sprawy, jak również i ci, którzy dostępują wtajemniczenia, czynili w ogóle cokolwiek, co sprzeciwia się świętym nakazom Tego, który jest właściwą zasadą wtajemniczenia. Nie wolno im nawet istnieć w żaden inny sposób, jeżeli jest prawdą, że dążą do boskiej jasności, jeżeli ją kontemplują z nabożną czcią i jeżeli starają się do niej upodobnić analogiczną, dla każdego ze świętych intelektów, miarą.Dlatego też ten, kto mówi o hierarchii, rozumie przez to ogólnie pewien święty porządek, będący obrazem boskowładczej Piękności, która Bożym sposobem, w różnych stopniach hierarchicznych i na różnych poziomach wiedzy hierarchicznej, spełnia cudowne dzieła swojego własnego oświecenia i upodabnia się, na ile jest to osiągalne, do Tego, który jest jej własną zasadą. Doskonałość każdego, komu jest przyznana jakaś rola w hierarchii, polega na tym, by wznosić się, według należnej mu miary, do naśladowania Boga; i, co jeszcze bardziej jest rzeczą boską, stawać się, jak mówi Pismo, „współdziałającym z Bogiem” i promieniować, na ile jest to możliwe, przejawiającym się w nim, boskim działaniem. W ten sposób, skoro porządek hierarchiczny zakłada, że jedni dostępują oczyszczenia, a inni oczyszczają, jedni dostępują oświecenia, a inni oświecają, jedni się doskonalą, a inni dokonują udoskonalającego wtajemniczenia drugich, każdy musi naśladować Boga w sposób harmonizujący z jego funkcją.Boska bowiem szczęśliwość, wyrażając się w ziemskich terminach, jest wolna od wszystkiego, co do niej niepodobne, pełna wiecznego światła, doskonała i pozbawiona jakiejkolwiek niedoskonałości. Ona oczyszcza i oświeca, i daje doskonałość lub, raczej, sama jest oczyszczeniem i oświeceniem, i doskonałością, jest pierwotnym źródłem i samą w sobie zasadą doskonałości; jest ponad oczyszczeniem i ponad światłem i dla każdej hierarchii stanowi jej przyczynę, przekraczającą w swoim wyniesieniu wszystko, co święte.Otóż jest rzeczą konieczną, jak sądzę, żeby ci, których się oczyszcza, byli całkowicie wyzwoleni od wszelkiej zmazy i uwolnieni od wszelkiego skażenia tym, co niedoskonałe, by ci, których się oświeca, byli przepełnieni boską światłością i wyniesieni przez najczystsze widzenie oczu ich intelektów do trwałego stanu pełni kontemplatywnych mocy, by wreszcie ci, których się doskonali, pozbyli się swojej pierwotnej niedoskonałości i dołączyli do grona tych, którzy oglądają święte tajemnice, z głębokim zrozumieniem dla tej najdoskonalszej wiedzy. Podobnie też oczyszczający winni w obfitości swojej nieskazitelności dzielić się swoją czystością z innymi; oświecający – obdarzeni umysłami bardziej przezroczystymi od innych i podwójną zdolnością tak otrzymywania, jak rozprzestrzeniania światła i najszczęśliwiej napełnieni tymi świętymi blaskami – winni rozlewać spływające na nich ze wszystkich stron światło na tych, którzy są tego światła godni. Wreszcie ci, których obowiązkiem jest udoskonalanie innych – doświadczeni przewodnicy w tej wiedzy, która prowadzi do doskonałości – powinni czynić doskonałymi tych, których inicjują, przekazując im w najświętszy sposób poznaną w najwyższych kontemplacjach wiedzę o boskich tajemnicach. Tak więc każdy stopień porządku hierarchicznego wznosi się, na miarę swoich możliwości, do współdziałania z Bogiem, wypełniając, w odpowiedzi na łaskę i moc daną mu od Boga, te dzieła, które w sposób naturalny i nadprzyrodzony trwają w Boskiej Zwierzchności i są przez Nią nadsubstancjalnie spełniane, i następnie hierarchicznie ukazywane po to, żeby te intelekty, które kochają Boga, naśladowały Go, na tyle, na ile jest to dla nich dostępne[3].
Otóż, powiadamy, że w każdym świętym uporządkowaniu stopnie wyższe posiadają i oświecenie, i władze stopni niższych; te ostatnie jednak nie partycypują wcale w doskonałych przywilejach tych zastępów, które je przewyższają. Dlatego zatem święci autorzy nazywają Aniołami również te najwyższe i najświętsze zastępy substancji niebiańskich, bo także i one dużą do przekazywania świateł Boskiej Zwierzchności. Ale kiedy się mówi o najniższych rangą intelektach niebiańskich nie ma żadnego powodu, by przypisywać im nazwy Zwierzchności lub Tronów czy Serafinów, skoro brakuje im tych mocy, które posiadają górujące nad nimi substancje. A jednak, skoro właśnie one wynoszą naszych, natchnionych świętością hierarchów do oglądanych przez nie wspaniałości blasków Boskiej Zwierzchności, to tak samo wszystkie przenajświętsze moce najwyższych substancji podnoszą do Boga ten ostatni chór, który zamyka hierarchię niebiańską. Można by zatem powiedzieć, że wszystkie moce niebiańskie otrzymują wspólne imię Aniołów, ponieważ one wszystkie, tak niższe, jak wyższe, posiadają jednakową zdolność upodabniania się do Boga i przyjmowania, bardziej lub mniej, promieniowania światła, które pochodzi od Boga[4].
Wznosząc się coraz wyżej, mówimy, że Bóg nie jest duszą, intelektem, wyobrażeniem. mniemaniem, rozumem i rozumieniem, słowem i pojmowaniem; nie może być nazwany ani pomyślany; nie jest liczbą, porządkiem, wielkością, małością, równością, nierównością, podobieństwem, niepodobieństwem; nie stoi. nie porusza się, nie odpoczywa, nie posiada mocy i nic jest ani mocą, ani światłością, nie żyje i nie jest życiem; nie jest substancją, wiecznością i czasem: nie można Go objąć ani myślą, ani wiedzą, ani prawdą; nie jest królem ani mądrością, ani jednią, ani jednością, ani boskością, ani dobrocią, ani duchem (o ile znamy ducha). ani synostwem. ani ojcostwem, ani niczym innym, co jest nam znane, lub jakimś innym bytem; nie ,jest też niczym z niebytu, ani czymś z bytu; jest niepoznawalny jaki jest, przez byty, i nie zna butów takimi jakie są; nie istnieje ani słowo, ani imię, ani wiedza o Nim; nie jest ani ciemnością . ani światłością, ani błędem, ani prawdą; nie można o Nim niczego zaprzeczyć ani nic pewnego orzekać, bo twierdząc o Nim lub zaprzeczając rzeczy niższego rzędu, nic o Nim ani nie stwierdzamy ani nie zaprzeczamy. Ta najdoskonalsza przyczyna wszystkiego jest bowiem ponad wszelkim potwierdzeniem i ponad wszelkim zaprzeczeniem: wyższa nad wszystko, całkowicie niezależna od wszystkiego i przenosząca wszystko[5].
Tajemnica Syna Bożego
Najbardziej znamienną rzeczą w całej teologii jest boskie ukształtowanie Jezusa – na nasze podobieństwo. Nie da się tego wyrazić żadnym słowem ani poznać żadnym intelektem; nie pojmują tego nawet najwyżej wyniesieni. najczcigodniejsi aniołowie. To, że Bóg wcielił się w ludzką bytowość, uznajemy za tajemnicę, lecz nie możemy zrozumieć tego, w jaki sposób –prawem odmiennym niż naturalne – został On stworzony z krwi dziewicy ani, jak suchymi stopami, ze swoją cielesnością i ciężarem materialnym, stąpał po płynnej i nie dający oparcia wodzie. ani różnych innych dokonań świadczących o nadprzyrodzonej naturze Jezusa.Boskość Syna – przyczyna i spełnienie wszystkiego – jest uporządkowaniem poszczególnych części w harmonijną całość, sama nie będąc ani częścią, ani całością, a jednak będąc zarazem i częścią, i całością, jako że poprzedza, zawiera w sobie i odwiecznie posiada każdą całość i część w sobie. Jako zasada doskonałości jest doskonała w rzeczach niedoskonałych, ale jednocześnie jest doskonała w tum, co doskonałe, ponieważ przewyższa i poprzedza doskonałość: jako idea wszelkiej Formy kształtuje wszystko, co jest pozbawione formy, ponieważ przekracza wszelką formę: jest substancją, która nie tracąc nic ze swej doskonałości, przenika wszystkie substancje. ale jako byt nadsubstancjalny wznosi się ponad każdą substancję. Ona określa zespół wszystkich zasad i wszelki porządek. Jest miarą bytów i wiecznością i stoi ponad wiecznością, i ją poprzedza; jest pełnia w tym, co nie posiada pełni, ale swoją pełnią przerasta każdą pełnię.W taki to sposób Ten, który jest bardziej niż Bogiem, z miłości do człowieka uniżył się do naszej natury, naprawdę ją przyjmując, i stał się człowiekiem. Oby to, co czcimy ponad rozumem i intelektem, obfitowało dla nas łaskami![6]
Miłość Boga
Co więcej, boska miłość jest również pełna uniesienia i nie dopuszcza, by kochający należeli nie tylko do samych siebie, ale i do tych, których kochają. Wyżej stojący okazują to, rozciągając swoją opatrznościową troskę na postawionych niżej, równi – gdy jednoczą się ze sobą, a niżsi – gdy zwracają się do bardziej boskich i pierwszych między bytami. Dlatego też ów wielki mąż Paweł, owładnięty boską miłością, współuczestnicząc w jej ekstatycznej mocy, mówi w natchnieniu: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”. Mówi to w ekstatycznym porywie, jak prawdziwy kochanek, przeniknięty Boskością, który nie żyje już własnym życiem, lecz życiem kochającego, życiem, które jest niezmiernym umiłowaniem.Nie odbiegniemy wcale od prawdy, gdy odważymy się powiedzieć, że sam Sprawca wszystkich bytów przez swoją wszechobejmującą miłość, jednocześnie piękną i dobrą, w nadmiarze swojej kochającej dobroci wychodzi z siebie i rozciąga na wszystkie byty swoje opatrzności, jak gdyby ujarzmiony przez swoją dobroć, umiłowanie i miłość. I tak, dzięki swej ekstatycznej, nadsubstancjalnej mocy zstępuje w dół ze swego oddzielenia od wszystkiego i ponad wszystkim, by być tym, co jest wszystkim, zarazem nie zatracając nic ze swojej tożsamości. Dlatego też ci, którzy są biegli w wiedzy o rzeczach boskich, nazywają Go pełnią żarliwości, ponieważ jest wielką i dobrą miłością we wszystkich rzeczach i pobudza aż do stanu żarliwości ich pragnienia i miłość do Niego. I sam również ukazuje swoją żarliwość tak, że to, co jest pożądane, jest obiektem Jego żarliwej miłości, podobnie jak rzeczy, które otacza swą opatrznościową troską, są przedmiotem Jego żarliwej miłości. Jednym słowem, to On jest umiłowaniem i miłością dobra i piękna, jest przedustanowiony w pięknie i dobru, w nim istnieje i przez nie się staje.Cóż wreszcie chcą powiedzieć święci autorzy, gdy nazywają Boga raz miłością i miłowaniem, drugi raz ukochanym i umiłowanym? W pierwszym znaczeniu mówi się, że On jest przyczyną, jak gdyby sprawcą i rodzicielem, drugi określa Go, jakim jest sam w sobie. Jako miłość jest poruszany, jako ukochany porusza innych, bo On jedyny porusza się z siebie i przez siebie, jest sprawcą ruchu i poruszycielem. Tak więc święci autorzy nazywają Go ukochanym i umiłowanym, gdyż jest piękny i dobry, i zarazem jest miłością i miłowaniem, ponieważ jest siłą, która równocześnie porusza i przyciąga do siebie, jedynym z siebie i przez siebie pięknem i dobrem, ujawniającym się sobie z siebie samego i przez siebie samego, czyniącym dobro rozlewaniem się przekraczającej wszystko jedności, prostym ruchem miłości, Tym, który się porusza sam z siebie i działa przez samego siebie, przedistnieje w dobru i obdarza dobrem, urzeczywistnia się w bytach i powraca z powrotem do dobra. W Nim boska miłość najwyraźniej pokazuje, że nie ma ani końca, ani początku i jest jak wiecznotrwałe koło, toczące się po niewzruszonym kręgu przez dobro, z powodu dobra, w dobru i do dobra, niezmiennie postępująca, trwająca i powracająca, zawsze tkwiąca w tym samym i zgodnie z tym samym[7].
[1] Pseudo-Dionizy Areopagita, Pisma teologiczne, t. I, tłum. M. Dzielska, Kraków 1997, s. 163-165.
[2] Tamże, s. 166.
[3] Pseudo-Dionizy Areopagita, Pisma…, t. II, s. 59-61.
[4] Tamże, s. 67–68.
[5] Tamże, s. 170.
[6] Pseudo–Dionizy Areopagita, Pisma…, t. I, s. 67-68.
[7] Tamże, s. 90-91.