Powołanie artysty według Jana Pawła II

Bartłomiej Kucharski OCD

(konferencja z 26.02.2006)

Gdy wybitnego poetę rosyjskiego Josifa Brodskiego, którego 10-lecie śmierci w tym roku obchodzimy, zapytano podczas przesłuchania przez bolszewickie służby specjalne dlaczego bez pozwolenia władz pisze wiersze, odpowiedział, że pisanie poezji jest od Boga. Zawarł w tym lapidarnym stwierdzeniu samą kwintesencję tego czym jest twórczość artystyczna – jest ona darem Boga, Boskim światłem danym artyście w procesie swoistej iluminacji, która go inspiruje do konkretnego dawania świadectwa o pięknie danej mu wizji.Powołaniem każdego człowieka w Chrystusie jest zjednoczenie z Bogiem, czyli osiągniecie stanu świętości. Jezus po to, jako Bóg, stał się człowiekiem, aby każdy człowiek, dzięki Jego łasce, mógł stać się Bogiem przez uczestnictwo.Przypomina o tym wielki święty Karmelu Jan od Krzyża, pisząc w komentarzu do swojej poezji „Pieśni duchowej”:

„I nie ma powodu sądzić, że jest to niemożliwe, by dusza mogła dojść do czegoś tak wzniosłego(…). Gdy bowiem Bóg udzieli jej łaski zjednoczenia w Trójcy Przenajświętszej, tym samym dusza staje się przebóstwiona i samym Bogiem przez uczestnictwo. Dlaczego więc byłoby niemożliwe, by spełniała swoje akty poznania i miłości, lub aby się lepiej wyrazić, miała je już spełnione w Trójcy Świętej i pospołu z Nią, jak sama Trójca Święta? Z tym jednak, że sposobem udzielonym i przez uczestnictwo spełnia je Bóg w samejże duszy. To bowiem znaczy być przeobrażonym w Trzy Osoby, w potęgę, w mądrość i w miłość, i przez to właśnie dusza jest podobna do Boga. I dlatego stworzył ją Bóg na swój obraz i podobieństwo (Rdz 1, 26), by mogła ten stan osiągnąć.”

Odwieczna tęsknota, by stać się jak Bóg, by osiągnąć stan nieskończonej pełni i harmonii jest możliwa do zrealizowania. Bóg przychodzi do nas jako Ten, który sam uniżając się, wywyższa nas do stanu swojej Boskiej Nieskończoności. Taka jest nauka Karmelu o świętości i powołaniu każdego człowieka. Gdy więc chcemy mówić o powołaniu do bycia artystą, nie możemy zapomnieć o tej, karmelitańskiej perspektywie, w której zawarte jest każde inne bardziej szczegółowe powołanie w obrębie darów, jakie otrzymujemy od Boga. Gdy wybitnego poetę rosyjskiego Josifa Brodskiego, którego 10-lecie śmierci w tym roku obchodzimy, zapytano podczas przesłuchania przez bolszewickie służby specjalne dlaczego bez pozwolenia władz pisze wiersze, odpowiedział, że pisanie poezji jest od Boga. Zawarł w tym lapidarnym stwierdzeniu samą kwintesencję tego czym jest twórczość artystyczna – jest ona darem Boga, Boskim światłem danym artyście w procesie swoistej iluminacji, która go inspiruje do konkretnego dawania świadectwa o pięknie danej mu wizji. Podobnie rozumiał swoją misję artystyczną inny wybitny XX wieczny poeta Czesław Miłosz, który w wierszu „Ars poetica?” stwierdza:

„Bo wiersze wolno pisać rzadko i niechętnie,

pod nieznośnym przymusem i tylko z nadzieją,

że dobre, nie złe duchy, mają w nas instrument.”

Sędziwy poeta w dialogach z Ks. Jerzym Szymikiem wyrażał niejednokrotnie obawę o kondycję moralną współczesnej polskiej poezji. Oddajmy głos samemu Ks. Szymikowi, który tak te Miłoszowe obawy relacjonuje:

„W ostatnich latach życia Miłosz był niezwykle wrażliwy na narastającą ciemność i agresję współczesności. Pisał o tym, ze nie wolno służyć rozpaczy. Czytał wiele wierszy młodych, gdyż był niekwestionowanym cesarzem i patriarchą polskiej poezji. Wielu przysyłało mu wiersze do oceny, miał świetne rozeznanie. Uważał, ze jest w młodej poezji niespotykana –w porównaniu z tym czego doznał i co przeczytał w życiu – dawka smutku.”

To zatroskanie, by współczesna twórczość poetycka, ale również każda inna dziedzina sztuki, służyły nadziei, a nie rozpaczy, jest cechą charakterystyczną myśli Jana Pawła II o powołaniu artysty. Papież poeta, przekraczając próg nadziei w swoim duchowym spojrzeniu na człowieka współczesnego, twórczość artystyczną postrzegał jako rzeczywistość wspierającą Kościół w duchowej walce o godność i wielkość ludzkiej istoty. Dlatego skierował do twórców współczesnych swoiste zaproszenie do dialogu w postaci listu, który datowany jest 4 kwietnia 1999 roku w Niedzielę Wielkanocną. W podtytule listu Papież precyzuje, iż zwraca się „do tych, którzy z pasją i poświęceniem poszukują nowych <epifanii> piękna, aby podarować je światu w twórczości artystycznej”. Być artystą, to w myśl papieskiego spojrzenia na twórczość dawać świadectwo o pięknie otaczającej nas rzeczywistości i pięknie wpisanym w najgłębszy rdzeń ludzkiego ducha. Całemu tekstowi papieskiej wypowiedzi towarzyszy również fragment z Księgi Rodzaju:„A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre” (Rdz 1,31 )

Spojrzenie Boga Stwórcy na swoje dzieło według Jana Pawła II jest doświadczeniem, w którym mają udział twórcy kultury. Patrzą oni zadziwieni na owoc swoich artystycznych wysiłków, są zdumieni tym, co zrodziło się z ich twórczego trudu i w tym zdziwieniu i zachwycie przypominają Stwórcę kontemplującego dzieło swoich Boskich rąk. Ojciec Święty stwierdza:

„Pierwsza stronica Biblii ukazuje nam Boga jako poniekąd pierwowzór każdej osoby, która tworzy jakieś dzieło: w człowieku twórcy znajduje odzwierciedlenie Jego wizerunek Stwórcy. Tę więź ukazuje szczególnie wyraźnie język polski dzięki pokrewieństwu między słowami „stwórca” i „ twórca”.”

To istotne rozróżnienie wprowadza nas w samo sedno myśli Jan Pawła II o powołaniu artysty. Artysta bowiem nigdy nie może być kreatorem w pełni tego słowa znaczeniu. Nigdy nie będzie stwórcą, gdyż tylko Bóg ma moc wyprowadzania czegoś z nicości, stwarzania bytów bez uprzedniego podłoża. Bóg powołuje swoje dzieło z nicości do bytu mocą swojej samoistnej Wszechmocy. Natomiast twórcy sztuki w swojej artystycznej działalności wykorzystują istniejącą już materię i jej nadają odpowiednia formę i znaczenie. W ten sposób realizują podstawowe człowiecze powołanie do bycia obrazem Boga. Jan Paweł II tak to precyzuje w swojej wypowiedzi:„W twórczości artystycznej człowiek bardziej niż w jakikolwiek inny sposób objawia się jako „obraz Boży” i wypełnia to zadanie, przede wszystkim kształtując wspaniałą materię własnego człowieczeństwa, a z kolei także sprawując twórczą władzę nad otaczającym go światem. Boski Artysta, okazując artyście ludzkiemu łaskawą wyrozumiałość, użycza mu iskry swej transcendentnej mądrości i powołuje go do udziału w swej twórczej mocy. Udział ten nie umniejsza oczywiście nieskończonego dystansu miedzy Stwórcą a stworzeniem.”Można więc cały ten wywód papieski, patrząc na niego w perspektywie karmelitańskiego mistyka Jana od Krzyża, streścić w sformułowaniu, iż artysta staje się Bogiem poprzez uczestnictwo w Boskiej mocy tworzenia. Być Bogiem poprzez uczestnictwo w Jego twórczej mocy, to również wiedzieć, że ten stan jest łaską i darem i winna mu towarzyszyć wdzięczność wobec Tego, który obdarowuje artystę zdolnością uczestniczenia w swojej Boskiej kreatywności.Jednocześnie, idąc dalej tropem myśli J P II, Bóg jako Stwórca w swoich dziełach objawia Siebie, objawia to kim jest. Z piękna i wielkości stworzeń poznajemy ich Stwórcę. Także dzieło artystyczne jest dla nas objawieniem wnętrza artysty, odzwierciedleniem jego najgłębszej istoty. A to służy nawiązaniu dialogu, rozmowy z innymi ludźmi. Bóg stwarzając Wszechświat, zaprasza nas do dialogu, Jego dzieło jest słowem do nas skierowanym. Także każdy artysta tworzy jako istota oczekująca na nawiązanie duchowego porozumienia z odbiorcami swojego dzieła. Każda wielka sztuka jest dialogiczna, zaprasza do rozmowy, do spotkania, do dania odpowiedzi…Jest ona również czymś, co służy ukazywaniu piękna. Ojciec Święty przytacza słowa C. K. Norwida, jednego ze swoich najbardziej ulubionych poetów:

„Bo piękno na to jest, by zachwycało do pracy – praca, by się zmartwychwstało”.

Piękno, o którym pisze Norwid jest widzialnością Dobra, Jego wizualnym, estetycznym objawieniem. Nie można oddzielać tych dwóch wartości. Rozumieli to już starożytni Grecy, którzy jak to stwierdza J P II, zespolili te dwa pojęcia i stworzyli nowy termin: „kalokagathia”, czyli „piękno – dobroć”. W tym miejscu Ojciec Święty cytuje Platona: „Potęga Dobra schroniła się w naturze Piękna.” Dlatego powołaniem artysty jest służba pięknu, które odbija blask dobra. Wtedy artysta zbliża się do ideału bycia tym, który objawia siebie jako świadka prawdy o bycie istniejącym jako czymś dobrym i pięknym jednocześnie. Wszystko bowiem, co istnieje jest dobre, a więc zachwyca nas swoim pięknem i wzywa do twórczego wysiłku doskonalenia się , do , jak to wyraził Norwid, zmartwychwstania, czyli życia w perspektywie nadziei.Wczytując się w papieskie nauczanie o powołaniu artysty, możemy zadać kłopotliwe pytanie: czy współcześni twórcy rzeczywiście tak pojmują swoją misję? W próbie dania na nie odpowiedzi ograniczę się tylko do tekstów literackich i dokonam kilku być może niesprawiedliwych uogólnień dotyczących kondycji duchowej współczesnych twórców. Ich reprezentantem najbardziej znamienitym jest Tadeusz Różewicz. Poeta z Wrocławia w ostatnich latach coraz bardziej otwiera się na prawdę o istnieniu Boga, czego dowodem są niektóre teksty poetyckie, choćby utwór pod tytułem „Jest taki pomnik” z tomu „Szara strefa”. Jednocześnie wciąż daje w swojej twórczości świadectwo o brzydocie i pustce otaczającej nas rzeczywistości. W wierszu o kondycji współczesnego poety „Eciepecie o poecie”, czytamy:

„po hucznym locie miękkie lądowanie na śmietniku

w jakimś radykalnym porno – tygodniku”

Poetyka Różewicza jest rzeczywiście odzwierciedleniem śmietnika współczesnej cywilizacji, brzydoty wielkich miast, zamiany wzniosłych ideałów poszukiwania duchowej doskonałości na doraźną przyjemność zmysłową, która niewiele ma wspólnego z doznaniem miłości. Różewicz z całym radykalizmem ukazuje zło i bezsens współczesnej cywilizacji technicznej, w której człowiek postrzegany jest nie jako obraz Boga, lecz potencjalny konsument, ktoś komu trzeba dostarczyć jak największą ilość rzeczy do kupienia i czerpać z tego zyski. Otaczający świat jawi się w wizji Różewicza i w wizji wielu innych współczesnych twórców jako kosmiczny hipermarket, targowisko odczłowieczonej próżności. Z takim podejściem do misji artysty prowadził dyskusję, która często przeradzała się w spór Czesław Miłosz, który również widział zagrożenia jakie niesie ze sobą współczesna cywilizacja. Jednak w najciemniejszym mroku XX wieku, podczas II wojny światowej, stworzył poetycki cykl „Świat. Poema naiwne”, w którym dał wyraz wiary w sensowność i harmonię świata, w którym zło jest jedynie, choć przerażającym, ale jednak epizodycznym zgrzytem.Wsłuchajmy się w słowa Miłosza:Trwoga

“Ojcze, gdzie jesteś! Las ciemny, las dziki,

Od biegu zwierząt kołyszą się chaszcze,

Trującym ogniem buchają storczyki,

Pod nogą czają się wilcze przepaście.Gdzie jesteś, ojcze! Noc nie ma granicy,

Odtąd już zawsze ciemność będzie trwała.

Bezdomni, z głodu umrą podróżnicy,

Chleb nasz jest gorzki, wyschnięty jak skała. Gorący oddech straszliwego zwierza

Zbliża się, prosto w twarze smrodem zieje.

Dokąd odszedłeś, ojcze, jak ci nie żal

Dzieci, w te głuche zabłąkanych knieje”.Odnalezienie”Tu jestem. Skądże ten lęk nierozumny?

Noc zaraz minie, dzień wzejdzie niedługo.

Słyszycie: grają już pastusze surmy

I gwiazdy bledną nad różową smugą.Ścieżka jest prosta. Jesteśmy na skraju.

Tam w dole dzwonek w wiosce się odzywa.

Koguty światło na płotach witają

I dymi ziemia, bujna i szczęśliwa.Tu jeszcze ciemno. Jak rzeka w powodzi

Mgła czarne kępy borówek otula.

Ale już w wodę świt na szczudłach wchodzi

I dzwoniąc toczy się słoneczna kula”.

 

Ten poetycki dialog, według mnie, koresponduje z intuicją Papieża na temat powołania artysty. Twórca to ktoś, kto wśród mroków historii ma niestrudzenie powtarzać, iż ciemność i poczucie zagubienia są jedynie smutnym epizodem w metafizycznej historii ludzkości. Konsekwencją takiej postawy jest również przeświadczenie, iż nad wszystkim czuwa dobry Ojciec, który w odpowiednim momencie ukazuje nam światło i drogę wyjścia z najciemniejszego tunelu zła.Czytając strofy wojennego poematu Miłosza przenosimy się do ogrodu z pierwszych dni stworzenia, powracamy do Edenu, aby tam wraz z Bogiem kontemplować Jego dzieło. Do czegoś podobnego zaprasza nas J P II. Wsłuchajmy się w słowa zapisane na kartach „Tryptyku Rzymskiego”:Ten, który stwarzał, widział — widział, «że było dobre»,

widział widzeniem różnym od naszego,

On — pierwszy Widzący —

Widział, odnajdywał we wszystkim jakiś ślad swej Istoty,

swej pełni —

Widział: Omnia nuda et aperta sunt ante oculos Eius —

Nagie i przejrzyste —

Prawdziwe, dobre i piękne —

Widział widzeniem jakże innym niż nasze.

Odwieczne widzenie i odwieczne wypowiedzenie:

«Na początku było Słowo i wszystko przez Nie się stało»,

wszystko, w czym żyjemy, poruszamy się i jesteśmy —

Słowo, przedziwne Słowo — Słowo przedwieczne, jak gdyby

próg niewidzialny

wszystkiego co zaistniało, istnieje i istnieć będzie.

Jakby Słowo było progiem. Próg Słowa, w którym wszystko było na sposób niewidzialny,

odwieczny i boski — za tym progiem zaczynają się dzieje! Stoję przy wejściu do Sykstyny —

Może to wszystko łatwiej było wypowiedzieć językiem

«Księgi Rodzaju» —

Ale Księga czeka na obraz. — I słusznie. Czekała na swego

Michała Anioła.

Przecież ten, który stwarzał, «widział» — widział,

że «było dobre».

«Widział», a więc Księga czekała na owoc «widzenia».

O ty, człowieku, który także widzisz, przyjdź —

Przyzywam was wszystkich «widzących» wszechczasów.

Przyzywam ciebie, Michale Aniele!

 

Sądzę, że w tych wersetach zawarte jest to samo przesłanie, z którym spotykamy się w „Liście do artystów”. JP II nazywa w swoim medytacyjnym poemacie artystów widzącymi rzeczywistość w pierwotnym kształcie i zamyśle Stwórcy. Cała sztuka jest poszukiwaniem ładu rajskiej rzeczywistości. Odnajduje ten ład w Słowie, czyli w Chrystusie, przez którego i w którym wszystko zostało stworzone. Czesław Miłosz podczas prezentacji TR w Krakowie powiedział: „powiedziałbym, że cały ten utwór jest niesłychanie antropocentryczny. To jest wyznaczenie człowiekowi centralnego miejsca we wszechświecie, wyznaczenie naszemu gatunkowi wyjątkowej pozycji i odczytanie Księgi Rodzaju jako opisu przede wszystkim stworzenia świata i człowieka. Stworzenia rozumianego w ten sposób, że przedtem, nim świat został powołany jako widzialny, wszystko było w Słowie, czyli w Logosie, w drugiej osobie Trójcy Świętej. Wszystko było w Słowie jako niewidzialne.” („Gaz. Wyborcza” 30. 04. 2003)Patrząc w ten sposób na godność człowieka i jego miejsce w hierarchii stworzeń, możemy być coraz bardziej przekonani, iż powołaniem artysty jest przypominanie ludziom ich wyjątkowego miejsca we Wszechświecie, które uzyskują dzięki temu, że noszą w sobie obraz i podobieństwo Boże. JP IIpragnął, by twórcy sztuki powracali do tej najbardziej podstawowej motywacji ich działalności. Możemy więc stwierdzić, iż twórca według JP II jest świadkiem wysokiej godności każdego człowieka. Ma przywracać mu wiarę w Boskie podobieństwo i uczyć go Boskiego spojrzenia na całą rzeczywistość.