W encyklice Dives in misericordia Jana Pawła II, jeden z tytułów podrozdziałów brzmi: miłosierdzie z pokolenia na pokolenie.Sam tytuł wprowadza interesującą sugestię: trwanie miłosierdzia różnych czasów, różnych wieków, miłosierdzie kolejnych pokoleń. Znaczy to że Bóg nieustannie asystuje ze swym miłosierdziem człowiekowi. To pierwsze źródło umocnienia.Tytuł ten zarazem przywołuje treść Magnificat: wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest Jego imię, a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia zachowuje dla tych, co się Go boją. (Łk 1, 49-50). Zapis maryjnej radości, bardzo bliski nam Polakom. Maryja wychodzi na nasze polskie drogi, wchodzi w nasze pokolenie i wspiera Boże miłosierdzie.To wspaniale, że w naszej tradycji mamy M.B. Miłosierdzia, Ostrobramską. Ciekawa rzecz, ze roku dwa słynne obrazy Jezusa Miłosiernego i Matki Bożej Miłosiernej spotkały się Wielkim Tygodniu w 1933 właśnie w Wilnie. To jakby powtórzenie trzech scen: Jezusa w Maryi, bo ostrobramska jest ikoną Maryi w stanie błogosławionym, sceny spotkania z Drogi Krzyżowej i zarazem spotkania w niebie, gdy Ten, który wstąpił do nieba, wziął w niebo swą Matkę.
Maryjny wymiar miłosierdzia
Dlaczego maryjny wymiar miłosierdzia jest tak ważny. Ponieważ sięga on do samego wnętrza macierzyństwa. W języku hebrajskim termin określający miłosierdzie „rahamim” pochodzi od „rehem” – to znaczy łono matki. Oznacza to, że prowadzi ono do wnętrza Boga, do Boskiego łona. Tak jak matka daje siebie dziecku, gdy nosi go pod sercem, tak Bóg daje człowiekowi poprzez przedziwną łączność, to co potrzebuje do życia wiecznego.Maryja jako Matka osadzona jest w głębi Boskiego łona, gdyż jest zrodzona z łaski, pełna łaski. Maryja stanowi zatem wypełnienie Boskiego łona, jest tą duchową przestrzenią, w której dojrzewa człowiek. Taka wydaje się być płodna tajemnica Niepokalanego Poczęcia. Odnaleźć się w przyjaznym łonie Ojca, odnaleźć się w łonie Dziewicy, które chroni przed złem i rodzi dla Boga. Wreszcie odnaleźć się w świecie wypełnionym miłością. Miłosierdzie rządzi się prawem podwójnego łona: boskiego i maryjnego.Istnieje piękne wyrażenie z kantyku Zachariasza: Jego ludowi dasz poznać zbawienie co się dokona przez odpuszczenie mu grzechów, dzięki litości serdecznej Boga naszego. Przez nią z wysoka Wschodzące Słońce nas nawiedzi, by zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają, aby nasze kroki zwrócić na drogę pokoju. (Łk 1,77-79). Serdeczna litość (spla,gcna, splanchna) znaczy – mieć otwarte serce. Tego samego słowa używa św. Paweł, gdy zachęca: obleczcie się w serdeczne miłosierdzie (Kol 3,12). A kiedy prosi w Liście do Filemona, by mu okazał serdeczną litość, przetłumaczono to: pokrzep moje serce w Chrystusie! (Fil 1,20). okazać serce znaczy również: przyjmij do domu (Fil 1,12). Niezwykle plastyczne są te wyrażenia. W Lisice do Filipian znajdujemy bardzo potrzeby passus:Jeśli więc jest jakieś napomnienie w Chrystusie, jeśli – jakaś moc przekonująca Miłości, jeśli jakiś udział w Duchu, jeśli jakieś serdeczne współczucie -dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały (Fil 2, 1-3). Serdeczne współczucie. gr. splanchna eleos znaczy „wnętrzności miłosierdzia” wiąże się z tajemnicą boskiego Serca.Miłosierdzie przekazywane „z pokolenia na pokolenie” uświadamia nam najpierw, że je otrzymujemy, doznajemy go, a następnie, że zobowiązani jesteśmy je przekazywać, okazywać. Posiada to bardzo rodzinny kontekst. Miłosierdzie starszego pokolenia, babć i dziadków okazywane dzieciom i wnukom. Oraz miłosierdzie młodych, okazywane starszym. W ten niezwykły sposób pokolenia pokoleniom przekazują miłosierdzie, którego same doświadczyły, którego się nauczyły. W ten sposób Bóg wplata swą miłość w losy ludzi, rodzin, środowisk. Tak też wyrastamy w szkole miłosierdzia.
Obraz pokolenia – przedmiot miłosierdzia
Jeżeli mówimy o miłosierdziu „z pokolenia na pokolenie”, gdy mówimy o pokoleniach, to należałoby dostrzec, co najbardziej w naszym pokoleniu wymaga miłosierdzia. Wskaże na trzy, często pojawiające się w papieskich dokumentach Jana Pawła II, zagrożenia (por. np. Pastores dabo vobis, 7).
Kryzys podmiotowości, człowieczeństwa polega na zacieraniu różnic, upadku ról społecznych. Dotyczy to zwłaszcza płciowości, rodzicielstwa (ojcostwa, macierzyństwa), rodziny. Jest to wielki problem, ponieważ rozkład tego typu w ogóle uniemożliwia postawienie problemu powołania.
Kryzys relacji i pokusa wypełniania samotności zastępczymi formami. Przyczynia się tego niechybnie zbytnie podkreślanie jednostkowości, podmiotowości osoby, co nakłada się na nasz narodowy indywidualizm, oraz na potrzebę zrzucenia komunistycznej „nadbudowy”, a co może prowadzić w meandry zupełnej niezdolności do życia pośród bliźnich. Współczesna możliwość korzystania z telefonii komórkowej czy internetu w każdej chwili może zamienić się w nałóg, a nawet obsesję dokuczliwą zwłaszcza dla innych (czaty, sms-y, e-mail). Kryje się często za tym potrzeba kontroli, lub ciągły dostęp do nowości i w ten sposób człowiek staje się pasożytem: zamiast żyć swoim życiem, żyje życiami innych.
Kryzys doświadczenia polega na tym, że człowiek szuka coraz większych, mocniejszych doznań, gdyż ulega złudzeniu, że doświadczenie, mnogość przyswojonej treści, człowieka syci i wypełnia sensem. Sensem może ofiarować tylko Logos, miłosierny Chrystus. Wewnętrzna pustka doczesności nie potrafi wypełnić wnętrza ludzkiego, jedynie je nafaszerować, dlatego serwuje się coraz większe dawki przeżyć. Za tym postępuje inny proces: mnogość doświadczenia prowadzi do spłycenia uczuciowego, gdyż nie ma czasu na przyswojenie, przeżycie, przetrawienie. Wzmacniane to jest mechanizmy nakręcające konsumizm, ciągle elektryzujący i pobudzający do chłonięcia nowości.
Kryzys aktywności. Innego typu kłopot możemy odnaleźć wewnątrz samych postaw religijnych. Źle rozumiana gorliwość może prowadzić do sytuacji, w której człowiek chcąc zrobić wiele dobrego, ale realizuje jedynie swoje intuicje i przedsięwzięcia, zapominając o pierwszeństwie Boskiej woli. Nawet człowiek pobożny ulega pokusie własnych scenariuszy, własnych pomysłów na zbawienie. Człowiek często ulega pokusie, by chronić i rozbudowywać swe urojone czy wydumane światy, w których niestety nie może zamieszkać Bóg. W ten sposób czyste, wieczne pragnienie Boga zostaje spłaszczone i zastąpione spełnieniem doczesnym. Znakomitą intuicją w tym przedmiocie mogą być słowa św. Teresy z Lisieux, iż zasługa nie polega na tym, by wiele Bogu dawać, lecz by wiele od Niego przyjmować. Jedynie od Boga można przyjąć zbawienie, nie można go sobie wypracować, ani na nie zasłużyć. Przyjmując z wdzięcznością to, co przychodzi od Boga, najlepiej współpracujemy z tym Boskim dziełem.
Miłosierdzie objawia się wobec grzechu
Aby zrozumieć istotę miłosierdzia, musimy zdać sobie sprawę z tego, że objawia się ono wobec grzechu, wobec sytuacji przez człowieka przegranej, tam, gdzie nie może sobie pomóc. Tajemnica grzechu człowiek przerasta, najpierw dlatego, ze nie można jej zrozumieć, następnie dlatego, że o własnych siłach człowiek nie może się z niego wydobyć. Musi mu towarzyszyć nadprzyrodzona interwencja Boga.Co więcej, tam, gdzie intensywniej obawia się grzech, tam też intensywniej objawia się łaska. Św. Paweł mówi w liście do Rzymian: Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska (Rz 5,20). Miara miłosierdzia przekracza marę grzechu.A w Liście to Tytusa: nie ze względu na sprawiedliwe uczynki, jakie spełniliśmy, lecz z miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym,którego wylał na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego, abyśmy, usprawiedliwieni Jego łaską, stali się w nadziei dziedzicami życia wiecznego. (Tyt 3,5-7)Bóg nie zostawia człowieka, szuka go uparcie, niemal zmusza go do powrotu, do wydobycia się z grzechu.
Szczyt miłosierdzia – obdarzyć zbawieniem
Chciałbym zwrócić uwagę na pewną chronologię. Pierwszą encykliką wydaną przez Jana Pawła II jest Redemptor hominis, Odkupiciel człowieka, z marca 1979, następną Dives in misericordia z listopada 1980 roku. Widzimy jak zbawienie sytuuje się w miłosierdziu.
Spłaszczony horyzont zbawienia
W życiu człowieka dokonuje się swoisty spór o zbawienie, to znaczy, doczesność posiada swą wersję zbawienia i Bóg.Życie ludzkie otwarte jest na Boską interwencję Chrystusa, która wszczepia Boski zaczyn łaski, ale człowiek często ulega złudzeniu pragnąc ocalić to, co przeznaczone jest na śmierć. Szuka zbawienia w tym, co zawiera truciznę śmierci. Wynika to z niewłaściwie uformowanej troski. Troszczy się o zbyt wiele, troszczy się o rzeczy nieistotne, a wobec rzeczy doczesnych ujawnia mentalność człowieka, któremu obrodziło pole. Zburzył on stare spichlerze, usunął swe stare nadzieje, a wybudował nowe. Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! (Łk 12, 19). Te cztery ostatnie słowa wyrażają istotę współczesnej mentalności konsumpcyjnej i doczesnego wyrażenia raju. Bywa, że cały religijny wysiłek wkłada się w to, by polepszyć swą doczesną kondycję, ocalić swe plany przed niepowodzeniem czy zachłannością innych. Największe siły człowiek angażuje w to, by Bóg ocalił jego doczesność, a zapomina o swym wiecznym przeznaczeniu. Tego rodzaju zapomnienie, którą by można nazwać eschatologiczną amnezją, jest dziś jednym z najdotkliwszych duchowych problemów, który pustoszy ludzkie serca. Autor listu do Hebrajczyków przypomina: Nie mamy tutaj trwałego miasta, ale szukamy tego, które ma przyjść (Hbr 13, 14). By zrozumieć sens zbawienia, człowiek powinien pytać o swe zamieszkiwanie: gdzie ostatecznie pragnie zamieszkać, za jaką ojczyzną tęskni.Konsumpcyjny czterotakt zawarty w słowach bogatego: odpoczywaj, jedz, pij i używaj, znamionuje zasadnicze przywiązanie do doczesnego nasycenia. Owo nasycenie i nadzieje z nim związane zastępują chrześcijańską, nadprzyrodzoną wizję zbawienia. Wieczny odpoczynek w Panu zastąpiony został odpoczywaniem pośród obfitości doczesnych dóbr.W takiej strukturze świata, gdzie dominuje zachłanność i pycha, gdzie ufność w nowoczesne technologie sięga zenitu, pojedynczy człowiek może być całkowicie zagubiony, czuć się bezbronny, słowem żyć na niemiłosiernej ziemi.
Dostrzec swą kruchość, niemoc i grzech
Drogą do miłosierdzia jest odkrycia Zbawiciela. Jest ono wielkim wydarzeniem. Rodzi się ono równocześnie z dojmującym odkryciem bezradności wobec grzechu. Jeżeli człowiek nie ma poczucia grzechu, nie ma również potrzeby zbawiciela. Grzech w swej istocie niszczy więź z Bogiem nawiązaną dzięki łasce oraz skierowany jest przeciwko człowiekowi, pustoszy jego wnętrze. Grzech uderza przede wszystkim w wewnętrzne bycie u siebie, czyni człowieka wygnanym. Staję się obcy względem samego siebie, daleki od siebie. Człowiek grzeszny nosi w sobie coś demonicznego: zdradę samego siebie. Nie potrafi już osiągać celów człowieczeństwa, przede wszystkim nie potrafi nawiązać zbawczej relacji. Zło ma naturę zdrady, a wybrane i dokonane zdradza grzeszącego. Zdrada polega na odmowie życia, na śmierci. Grzech ma naturę wyprowadzenia. Wyprowadza poza rozumienie siebie uderza poza sobą, niszcząc. Wciąga w coś, co wydawało się mieć naturę dialogiczną, ale nie ma twarzy. Grzech jest przerażeniem. W miejsce instynktu życia umieszcza instynkt śmierci. Sam zdradzony i oszukany grzesznik chce innych wciągnąć w grzech na zasadzie zemsty. Chce całą historię, która dzieje się wokół niego zanurzyć w śmierci. Istnienie grzeszne ma naturę oskarżenia. Nie jest już zdolny do tego, by ocalić bliźniego. Żyje złem innych, pławi się w nim. Czyha, by zabić w słowie, w sercu. Uwięziony w grzechu w swej sile sprzeniewierzania się, tworzy kulturę sprzeniewierzeń. Taką drogę wyznacza potępieniu. By zobaczyć potworność grzechu, należy je naświetlić światłem łaski, umieścić przed Bogiem.Ale bywa, że człowiek mimo, że widzi dramat grzechu nie potrafi sobie z nim poradzić. Doznaje tragicznej słabości, niemocy wobec zła. Tyle razy upada, tyle razy czuje się upokorzony, a nie znajduje siły, by zło przezwyciężyć.Człowiek odkrywa Zbawiciela wobec tej podwójnej bezradności: zniszczenia dokonanego przez grzech i słabości, oraz bezradności w odmowie dla niego.
Treść miłosierdzia – nie zamknięta możliwość zbawienia
Szukający zbawienia nie może inaczej go osiągnąć, jak tylko poddając swe grzeszne, odarte z chwały człowieczeństwo, Boskiemu dziełu. Człowiek nie może ofiarować sobie zbawienia, nie może go ofiarować innym, nie ma bowiem zbawienia o własnych siłach. Jest ono Boskiego pochodzenia, gdyż cena, którą trzeba zapłacić za duszę, przekracza każdą ludzką miarę. Nie ma również żadnej mocy, żadnego imienia, żadnych słów i czynów, oprócz dzieł Jezusowych, które dawałyby zbawienie. Tym imieniem należy za radą św. Piotra ogarnąć całe życie, wszystko to, co istnieje pod niebem (Dz 4, 12), pomiędzy niebem i ziemią, brzemię tego, co minęło i bezmiar nadchodzącego czasu.Pytanie o zbawienie jest zarazem pytaniem o to, czy chcę mieć udział w tym Bożym dziele, by Jego dzieło trwało we mnie i było ukończone. Bóg dopuszcza nas do swej tajemnicy, tajemnicy danej od wieków, do dzieła Ducha Świętego, który czyni nas nowym stworzeniem poprzez łaskę. To nowe dzieło polega na tym, by Bóg we mnie żył, by we mnie działał, by On we mnie zbawiał, by wreszcie – po dokonaniu dzieła zbawienia we mnie odpoczął, podobnie jak po dziele stworzenia.Chrystus w zbawieniu nie przynosi nam jedynie wybawienia z grzechu. Chrystus nie umożliwia jedynie powrotu do rajskiej sielanki, ale jak mówi modlitwa na z 4 tygodnia wielkanocnego: w niewysłowionej tajemnicy odkupienia obdarzyłeś ludzką naturę większą godnością niż w dziele zbawienia. Bóg obdarzył nas boską godnością syna i córki.
(MZ)