Mentalność kontemplacji
Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy medytacją a kontemplacją. Czcigodny Jan od Jezusa i Maryi ujmuje to następująco: Medytacja jest ruchem lub rozważaniem, kontemplacja natomiast, odpoczynkiem. Jak tylko intelekt poruszony zostaje przez rozum w poszukiwaniu prawdy, natychmiast ją znajduje i zatrzymuje się przy niej, a uspokoiwszy się, zaczyna przylegać do niej z podziwem, dając początek kontemplacji.Aby odkryć nową rzeczywistość, jej początek, należy posiąść mentalność kontemplacyjną, bez której ten obszar będzie jedynie niedostępną sferą, rzuconą na pastwę religijnych podejrzliwości. Dlatego najpierw przedstawimy szerokie spektrum kontemplacyjnego przedpola, byśmy mogli przybliżyć się do tajemnicy kontemplacji.
1. Odkrycie duchowego wymiaru
Historia osobistej drogi kontemplacji rozpoczyna się w sytuacji, gdy stajemy jako ślepcy przed Chrystusem. Spośród wielu sytuacji związanych z uzdrowieniem niewidzących wybierzmy tę najbardziej adekwatną, z Ewangelii św. Łukasza (18, 31-43). Oto czytamy, iż niewidomy siedział przy drodze, po której przechodził Chrystus. To istotne usytuowanie człowieka kontemplacji. Szukał zmiłowania: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. Wołanie, które wydobywa się z głębi nieszczęścia człowieka, z głębi jego nędzy przywołuje, zatrzymuje niejako Pana. Następuje czas bezpośredniości: zbliżył się. W niej pada jedno z najbardziej oczekiwanych pytań, które chciałby usłyszeć człowiek od Boga: Co chcesz, abym ci uczynił? I rozbłyska jak błyskawica z dna zaślepienia kontemplacyjna modlitwa: Panie, żebym przejrzał.Ślepiec pragnie widzenia, którym mógłby zobaczyć samego Boga, który się zatrzymał. Prosi o światło, które umożliwia widzenie. To widzenie, które stwierdza sam Chrystus: widzenie wiary. Jezus mu odrzekł: Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła. Znaczenie wiary jest tu niezbywalne i zasadnicze dla całej kontemplacji, jest jej treścią, o ile sama kontemplacja jest formą poznania. Wiara jest oglądem całościowym i natychmiastowym: Natychmiast przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga. Św. Grzegorz Wielki zwraca uwagę przy omawianiu tego biblijnego zdarzenia na wewnętrzną logikę pomiędzy „widzeniem” a „pójściem”. Ten, kto nie trzyma się śladów Pana, nie dostrzega Go. Chrystus mówi: Pójdź za Mną, a dopuść umarłym grzebać umarłych swoich (Mt 8,22). Ta szeroka metafora „umarłych”, a raczej pogrzebanych we swoich doczesnych sprawach ogarnia tych, którzy nie chcą się dać zaprosić na ucztę.W rozwoju duchowym coraz intensywniejszej siły nabiera sposób patrzenia i interpretowania spraw w perspektywie duchowej. Bóg daje światłe oczy serca (Ef 1,17), by człowiek nauczył się z odnowionym spojrzeniem poruszać w religijnej przestrzeni. On mocą działającą w nas może uczynić nieskończenie więcej, niż …rozumiemy (Ef 3,20). Moc nowego spojrzenia przenika warstwy chmury nierozumienia i pozwala docierać do boskiego świata, opartego na żywej wierze. Autor listu do Hebrajczyków modli się: niech [Bóg] was uzdolni do wszelkiego dobra, byście czynili Jego wolę, sprawując w was, co miłe jest w oczach Jego (Hbr 13,21).Duchowy wymiar pojawia się w przestrzeni przemienionej wyobraźni. Wyobraźnia religijna posiada niezwykłe znaczenie w zakresie wyczucia bożych trendów, preferencji, czegoś co zwiemy Bożą drogą. Nasze wyobrażenia czasem zniekształcają jej prostotę. Weźmy na przykład proroka Samuela, który zachodzi do domu Jessego, by namaścić nowego króla po Saulu (1Sm 16,1-13). Samuel – stary, doświadczony prorok – a jednak był swoim światem wyobrażeń tak mocno uwarunkowany, iż na widok najbardziej okazałego syna – Eliaba, mówił sobie w duchu: Z pewnością przed Panem jest jego pomazaniec. Wyobraźnia Samuela była tak sugestywna, że zasłaniała mu rzeczywisty wybór Boga. W końcu musiał On interweniować: Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go. I tak z kolejnymi synami. Wyobraźnia Samuela się wyczerpała. Nie widział już innych możliwości. I oto pojawia się ktoś zupełnie jakby spoza wyobraźni, spoza świata, zupełnie nie odpowiadający historycznym i społecznym standardom, tak, że Pan musiał proroka przynaglać: Wstań i namaść go, to ten.Niestety nie doceniamy struktur ocen i szablonów, które tkwią i są, co gorsza, głęboko wrośnięte w nasze myślenie i poczucie duchowego realizmu. Bóg musi je zburzyć, wykorzenić. Dzieje się to w oczyszczeniu pamięci (św. Jan od Krzyża), gdy Bóg uwalnia ją i całą religijną świadomość z narosłych w przeszłości związków skojarzeniowych. Dopiero w takiej oczyszczonej świadomości wyobraźnia lotna i gibka może łączyć się z geniuszem boskich dzieł, wspomagać człowieka w uczestniczeniu zgodnie z planem wieków, jaki powziął [Bóg] w Chrystusie Jezusie, Panu naszym (Ef 3,11). Zgodność ta staje się przyleganiem, najpierw woli, potem całego odnowionego człowieka. I z wielką swobodą odczytuje ład Stwórcy – wspaniałą wielkość od wieków (Syr 44,2).
2. Skupienie
Do tajemnicy kontemplacji przynależy również skupienie. Ona zaczyna się od skupienia, wciągnięcia w bardziej głęboką przestrzeń. Skupienie pojawia się w dwóch wymiarach, najpierw jako zawężanie przestrzeni rozproszenia, następnie, jako pójście w głębię. Wielość spraw, wielość zadań tworzy rozproszony, osłabiony typ obecności. Człowiek niesiony przez życie doznaje bardzo głębokiego podzielenia, rozkawałkowania istnienia, rozwidlenia bytu. Rozproszenie jest zwiastunem czegoś złowieszczego – rozbicia, rozkładu. Czasami szybkość przemierzanych dróg, gwałtowność i nachalność wewnętrznego rozrywania bywa bolesna jak ćwiartowanie życia. Rozproszenie stanowi siłę odśrodkową, wysysającą na zewnątrz pokłady naszych istotnych treści.Rozproszony kroczy po szerokiej drodze, nie po tej, o której mówił Chrystus: Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują (Mt 7,14). Rozproszenie bez większego kłopotu zawsze znajduje i pociąga swą atrakcyjnością, ponieważ stwarza ułudę większych możliwości życia, złudzenie, że bierze je szerzej. Mylenie tych perspektyw skutecznie odciąga od drogi kontemplacji. Ale na szerokiej drodze, żyjąc pośród wielu ludzi i wielu sprawami, można się potłuc. W końcu człowiek staje się jak potłuczone naczynie – niepotrzebne Bogu (por. Jr 19,11). Oczywiście zawsze można podkreślić swe znaczenie, zadbać o powagę istnienia, czy epatować się prestiżem wykonywanych obowiązków, ale nie da się zatrzymać wyciekających wód łaski. Tacy podobni są do tłukących jaja żmijowe z księgi Izajasza: Tłuką jaja żmijowe i tkają pajęczyny; kto zjada te jaja, umiera, gdy je stłucze, wylęga się żmija (Iz 59,5). W roztłuczonym życiu dojrzewa gorzki jad.Skupienie posiada istotne znaczenie chrystusowe, odnalezione w Jego słowach: kto nie zbiera ze Mną, rozprasza (Mt 12,30). Nie chodzi więc o skupienie typu psychologicznego, koncentrowanie sił, jakiekolwiek zbieranie siebie, ale o skupienie chrystusowe. Kontemplatyk niejako skupia Chrystusa w sobie – Jego troskę, miłość i nadzieje. Każde inne skupienie, zwłaszcza skupienie na sobie, jest w istocie rozproszeniem.W rozproszeniu łaska doznaje rozszczepienia, człowiek rozmywa siebie, staje się bez twarzy. Pozbawiając się twarzy usuwa jednocześnie fundament do jakiegokolwiek spotkania. Nie można go spotkać w głębokim tego słowa znaczeniu. Żyje nieuchwytny, stale w ucieczce, pośród spraw nie do odłożenia na później. Rozproszenie wprowadza w upojenie zewnętrznym. W takim świecie budzi się nieuwaga. O ile istnienie skupione wiąże się z głębią duchowej uwagi, o tyle rozproszony nie może zdobyć się na jej utrzymanie. Rozproszenie jest zasadniczo niezdolnością utrzymania siebie, nie dozwala dostąpić siebie, wejść w głębie własnej tajemnicy. W rozproszeniu spuszczeniu podlegają cugle życia – nie można określić ani jego kierunku, ani świadomości pochodzenia. Wypełnia zajmowaną przestrzeń życia chaosem pragnień i dążeń. Człowiek żyjąc roz-proszony, prószy siebie – wietrzna istota.Skupienie w swym istotnym rysie jest zbieraniem, zbieraniem siebie. Człowiek na początku zbierając, scalając siebie, postępuje jak Apostołowie zbierający ułomki chleba, aż dopełniona została miara koszy (por. J 6,13). Skupienie gromadzi przy Chrystusie. Gromadzenie siebie, przezwyciężanie tego, co rozprasza, pozwala wpływać na szerokie wody modlitwy. Św. Teresa od Jezusa pisze:Nazywa się ten sposób modlitwą skupienia, dlatego że dusza skupia tu wszystkie władze swoje i wchodzi w siebie razem z Bogiem swoim i Boski Mistrz zaczyna ją nauczać i przysposabiać do modlitwy odpocznienia prędzej, niż jakimkolwiek innym sposobem. W tym skupieniu bowiem dusza zostając sama z sobą, może łatwiej rozważać całą Mękę Pańską i przedstawiać sobie Syna jako obecnego, i ofiarować Go Ojcu, i bez utrudzenia myśli szukać Go na górze Kalwarii, w Ogrójcu i przy słupie biczowania (DD 28,4).Chrystus gromadzi, ponieważ to On pragnął zgromadzić dzieci Jerozolimy, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła (Łk 13,34). Żyć w skupieniu, znaczy odnaleźć siebie pod skrzydłami Pana. Bóg kontemplacji okrywa swymi piórami (Ps 91,4). Kontemplacja ma coś cherubicznego – naśladuje cheruby rozpościerające się nad miejscem Arki (2Krn 5,8). Duchowe skupienie w jedynym najważniejszym miejscu, gdzie obecność Boga jest najintensywniejsza kształtuje wrażliwość i myślenie. Podobne jest ono do wieczernika, gdzie Apostołowie z Maryją oczekiwali spełnienia obietnicy pocieszenia. Skupienie zakłada gniazda i składa swe pisklęta przy Twoich ołtarzach, Panie Zastępów (Ps 84,4). Grzegorz z Synaju, przedstawiciel nurtu hezychazmu, twierdzi:Zrozum, że nikt sam nie może opanować swego umysłu, jeżeli nie ogarnie go Duch Święty. Umysł jest bowiem nieposkromiony, nie dlatego jednak, że z natury znajduje się w ciągłym ruchu, ale ponieważ przez naszą niedbałość przyswoił sobie owo błądzenie i przyzwyczaił się do niego od początku. Przekraczając bowiem przykazania Tego, który nas odrodził, oddaliliśmy się od Boga i utraciliśmy jedność z Nim, a także możność doświadczenia Go w duchowym i umysłowym doznaniu. Umysł bowiem, po odejściu od Boga i oddzieleniu się od niego, wiedziony jest w różne strony niczym więzień. Nie może też zatrzymać się, chyba że przez poddanie się Bogu. Nie potrafi spocząć inaczej, jak tylko trwając przy Panu i jednocząc się z Nim w radości, a także modląc się do Niego nieustannie i wytrwale…Natomiast inny przedstawiciel tej samej szkoły, Hezychusz z Synaju, dodaje:Zachowywanie duszy w stanie wyciszenia, wolnej od wszelkiej myśli, wydaje się ludziom trudne. Rzeczywiście bowiem wymaga wiele pracy nad sobą. Ogarnąć to, co bezcielesne, w mieszkaniu ciała – stanowi trudne zadanie dla tych, którzy nie mają doświadczenia w wojnie. Także dla tych, którzy już je zdobyli prowadząc niematerialną walkę wewnętrzną. Ten jednak, kto dzięki ciągłej modlitwie ogarnął Pana Jezusa, nie utrudzi się idąc za Nim, jak mówi Prorok (Jr 17,16). Nie będzie pragnął sądu ludzkiego, olśniony pięknem, urokiem i słodyczą Jezusa.Aby nauczyć się drogi skupienia, należy wejść w tajemnicę pozostawienia i wybrania, a raczej nie tyle pozostawienia, co wybrania. Są takie dusze, które św. Faustyna nazywa serafickimi (Dz 1556), które są znaczone przez Boga stygmatem miłości, szczególnym wybraniem. Wybór dotyczy dziedziny kontemplacji, jej duchowej logiki i konsekwencji. Skupienie pogłębia się pod działaniem ducha rozeznającego: widzenia tego, co wybrać, a co zostawić, od czego się oddalić. Jeżeli kontemplacja ma formę duchowego wyrywania, to najmocniej w takim świetle można dostąpić wglądu, co pozostaje boską uprawą, a co chwastem jedynie. Skupiam się wokół jednej, jedynej rzeczy, która pociąga najmocniej – tajemnicy Boga, staję się zręcznym myśliwym, który potrafi wytropić Jego ślady. Skupienie znaczy – gromadzić się „wokół”, zbierać siebie „przy”, łączyć, wiązać, spajać, stapiać w jedno. Już tu drga intuicja zjednoczenia! Rozlega się wołanie bliskie Izajaszowi: Panie, imię Twoje i pamięć o Tobie to upragnienie duszy. Dusza moja pożąda Ciebie w nocy, duch mój – poszukuje Cię w mym wnętrzu (Iz 26,8-9). Szczególna sytuacja kontemplacji polega na tym, że człowiek czuje się niezasłużenie wybrany. Wybranie nie zależy od tego, kto go chce lub o nie się ubiega, ale od Boga, który okazuje miłosierdzie (Rz 9,16). Kontemplacyjny wymiar rzeczywistości wypełnia się pieśnią o Bożym miłosierdziu.Zdarza się, że wybranie przez Boga przyjmuje szczególny scenariusz chrystusowy, tzn. związane zostaje z zewnętrznym odrzuceniem. Kontemplatyk może być jak Chrystus żywym kamieniem, odrzuconym wprawdzie przez ludzi, ale u Boga wybranym i drogocennym (1P 2,4). W tę złożoność odrzucania i wybierania Stwórca wpisuje drogę kontemplacji. Zewnętrzne odrzucenie, niechęć, czy też zwykły brak zrozumienia, ułatwia w istocie uwolnienie się spod zależności i uwikłań międzyludzkich i pośród doznawanego cierpienia pozwala odnaleźć drogę pozostawienia – światło duchowej wolności dla Boga. To jedyna forma wolności, o której naprawdę należy mówić bez ograniczeń. Kontemplatyk w cieniu rozmodlenia słyszy słowa znajome: Oto mój Sługa, którego podtrzymuję. Wybrany mój, w którym mam upodobanie. Sprawiłem, że Duch mój na Nim spoczął (Iz 42,1). Ostatecznie skupienie jest formą spoczywania w Duchu.Ostatecznie skupienie można za mistykami nadreńskimi nazwać odrodzeniem, nowymi narodzinami. Bł. Henryk Suzo w ten sposób wyjaśnia duchowe narodziny człowieka:Przedwiecznym narodzeniem nazywam tę jedyną Moc, dzięki której wszystkie rzeczy i ich przyczyny istnieją i są przyczynami. Odrodzeniem natomiast, będącym udziałem samego tylko człowieka, nazywam powrót wszystkich rzeczy do źródła, do istnienia na jego sposób, w zapomnieniu o sobie samym. Kontemplacja jest drogą królewską, taką samą, jaką w biblijnej figurze chcieli przejść Izraelici: Chcemy przejść przez twoją ziemię. Nie wejdziemy na pola ani do winnic i nie będziemy pili wody ze studzien. Chcemy tylko skorzystać z drogi królewskiej, póki nie przekroczymy twych granic (Lb 21,22). Droga skupienia, skoncentrowania na dziele. Droga duchowego dojrzewania, która nie prowadzi poprzez codzienne sprawy winnic i pól, ale żyje jedną, królewską troską o Boże Królestwo. Kontemplacja pragnie prawdziwej ziemi obiecanej, stroni od miraży i uderza mocą pokory w blichtr wszelkich tandetnych substytutów.
3. Rzeczywistość daru
Mentalność kontemplatywna odsłania bardzo istotną – radykalnie przeważającą w rozumieniu rzeczywistości doczesnych i nadprzyrodzonych – świadomość daru. Wyrażona przez św. Teresę z Lisieux prawda – wszystko jest łaską – zaczyna nabierać coraz głębszego sensu.Człowiek kontemplatywny realność, w której żyje, odkrywa w zupełnie innym świetle. Wiąże się to ze zmierzchem szukania. Wypełnia się miarę słów: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam (Mt 7,7). Oto otwierają się drzwi spełnienia, objawia się znalezione. Siła tego odkrycia jest tak przemożna, że z oszołomieniem, i wstydem, i gniewem przywołać można znane słowa św. Augustyna o szukanie na zewnątrz i znalezieniu Boga wewnątrz. Oczywiście poprzedza to czasem długie żmudne szukanie, jak w przypadku Ozjasza: szukał on Pana, a jak długo szukał Pana, Bóg mu szczęścił (2Krn 26,9). Na ten sam rodzaj rozumienia wskazuje św. Teresa z Avila w Drodze doskonałości (28,2): On blisko jest, usłyszy cię bez głosu, nie potrzeba ci skrzydeł, aby latać i szukać go, wystarczy udać się na samotność i patrzeć, i oglądać Go obecnego we własnym wnętrzu, nie oddalając się od Gościa tak drogiego… cieszyć się Nim. Człowiek odnajdując w ten sposób Boga, odnajduje jednocześnie siebie. Odnajduje jeszcze coś zasadniczego – boski scenariusz dziejów. Coraz bardziej zaczyna bowiem królować przekonanie odkryte przez Koheleta: Poznałem, że wszystko, co czyni Bóg, na wieki będzie trwało: do tego nic dodać nie można ani od tego coś odjąć (Koh 3,14). Coraz bardziej objawia się swoiste przekonanie – siostra ufności: Przecież to Pan kieruje krokami człowieka, jakżeby człowiek pojął własną drogę? (Prz 20,24).Dar odwołuje się do tajemnicy znalezienia, ponieważ dar jest rzeczywistością zastaną. Znalezione zostaje coraz więcej, a nawet – znalezione zostaje wszystko. Wplata się tu ewangeliczny motyw przygotowanej uczty (Łk 14,16-23). Nadszedł czas, że wypowiedziano słowa: już wszystko jest gotowe. Uświadomienie sobie, iż wszystko już jest, że wszystko już dokonało się, oznacza, że doczesna rzeczywistość stała się dla nas boskim nawoływaniem.Owo wołanie rozbrzmiewa od wieków pośród tajemniczego planu. Wszystko jest przygotowane, należy to odkryć i dać się zaprosić. Kontemplacja jest zaproszeniem ze strony Boga do rzeczy danych od początku. Od założenia świata bowiem zapisane są imiona w księdze życia zabitego Baranka (Ap 13,8) i od założenia świata przygotowane jest królestwo (por. Mt 25,34). Tak się dzieje ponieważ dzieła były dokonane od stworzenia świata (Hbr 4,3) – dzieło świętości. Wchodzący w kontemplację, aby mógł sprostać drodze, winien żywić jedno niegasnące, proste, szczere pragnienie: żyć świętością Boga, być świętym. Jest to wewnętrzna konsekwencja. Kontemplowanie, widzenie w jasności przyszłego wieku przynależy jedynie do świętych. Bóg zastrzega tylko dla nich szczęście nie do określenia, szczęście uczestniczenia w pełni Jego chwały. Tę zarezerwowaną granicę kontemplatyk chce przekroczyć świętą niecierpliwością, która zdziera welon stworzenia. Bóg, który w swej delikatności krople wody podnosi (Job 36,27), nie wzbrania spełnienia tak szalonej miłości.Ponieważ kontemplacja jest darem, jest ofiarowana człowiekowi jako poznanie odwieczne, razem z człowiekiem zatrzymuje się w uprzywilejowanym miejscu: u początku rzeczy. Kontemplacja zmierza do początku. Albowiem tych, których od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna (Rz 8,29). W światłach kontemplacji człowiek widzi, że został poznany od wieków, tym też poznaniem w mocy Ducha Świętego się napełnia. Pośród niego czuwa, bo zatrzymano niebo, gdyż niebo musi zatrzymać aż do czasu odnowienia wszystkich rzeczy (Dz 3,21). Przemijalność zostaje dziwnie powstrzymana, światło nowej kondycji duchowej wprowadza w życie wieczności. W tym stanie kontemplatykom nie potrzeba światła lampy i światła słońca, bo Pan Bóg będzie świecił nad nimi i będą królować na wieki wieków (Ap 22,5). Kontemplacja odsłania wymiar królowania. Bardzo symptomatyczne jest to powiązanie światła i królowania, gdyż w kontekście oczyszczenia mogą być zachwiane proporcje.Kontemplatyk odkrywa jeszcze coś bardziej zadziwiającego – odkrywa siebie jako dzieło Boga i dar Boga. Najwyższej mocy doznają słowa: Jesteśmy bowiem Jego dziełem (Ef 2,11) oraz: Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł, u którego nie ma przemiany ani cienia zmienności (Jk 1,17). Każdy otrzymuje własny dar od Boga (1Kor 7,7), a Bóg daje wszystkim chętnie (Jk 1,5). Wszystko zaś sprawia jeden i ten sam Duch, udzielając każdemu tak, jak chce (1Kor 12,11). Kontemplacja to najbardziej własny dar Pana.W tym kontekście kontemplacja wprowadza konsekwentnie na drogę daru, człowiek siebie traci, rozdaje, nie potrafi siebie powstrzymać, spalając się dla Dobra Najwyższego, dla dobra bliźniego. Ofiara tego typu jest wewnętrzną logiką kontemplacji. Wiara odkrywa Boga jako dar i w Nim chce odnaleźć wszystko: w Bogu pragnę odnajdywać wszystkich, których kocham.
4. Ukrycie modlitewne
Głębia duchowa żywi się Boskimi słowami: Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie (Mt 6,6). Kontemplacja jest ze wszech miar wchodzeniem, zamykaniem, ukryciem, widzeniem, oddawaniem. Jest wchodzeniem w człowieczą głębię, w serce cherubiczne, płonące ogniem Ducha Pocieszenia. Tym samym człowiek zmierza w dziedzinę Boga, Boskiego tronu, na którym zasiada Król duszy. Wchodzi zarazem w głębiny samego Boga – w Najświętszą Głębokość, Szerokość, Długość i Wysokość. Kontemplacja uświadamia, że należy ogarnąć duchem (Ef 3,18) ten nieskończony wymiar Boskiego Jestem.Kontemplacja jest zamykaniem oczu duszy na naturalne światła, na napastliwość i natrętność doczesności, na jej rozkrzyczaną oczywistość. Drzwi człowieczego wnętrza zostają zamknięte! Drzwi te są ogniem palone (Ne 1,3), ogniem prób i duchowych doświadczeń, ogniem demonicznej zawiści Niegodziwca. Dlatego Bóg stawia anioła, który strzeże bram człowieczych, aby nie stały się Bramą Śmietników (Ne 3,13), by ojciec kłamstwa już nie pustoszył. Nieprzyjaciel bram pragnąłby powtarzać z demoniczną radością jak Ammonita Tobiasz: Cokolwiek oni zbudują, to i tak, skoro wskoczy szakal, rozwali ich mur kamienny (Ne 3,35).Współdziałając z Bogiem człowiek nabiera odwagi do budowania, jak starotestamentalny odnowiciel: Nabrawszy odwagi, naprawił wszystkie zburzone mury, wzniósł na nich wieże, a na zewnątrz drugi mur (2Krn 32,5). Aniołowie, doskonali architekci Boskich dzieł wołają w światy bezcielesne: Przypatrzcie się jego murom, oglądajcie jego warownie, by opowiedzieć przyszłym pokoleniom (Ps 48,14). Po dokonaniu dzieła mieszkańcy nieba i ziemi świętują wspólnie: Byli nam murem ochronnym tak w nocy, jak i w dzień przez cały czas wspólnego pobytu (1Sm 25,16). Na murach skupienia rozrasta się hizop uświęcenia (1Krl 5,13).Zamykanie drzwi jest modlitewną paschą, przejściem do innego świata, domykaniem wielkości. Na progu zamykanych drzwi objawia się początek i koniec, a raczej meandry życia i umierania. Zamykane w ukryciu duszy otwiera przestrzenie nieba: Oto drzwi otwarte w niebie (Ap 4,1); drzwi, przy których staje Pan i kołacze: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną (Ap 3,20). I tak w wierności zamykania kontemplatyk doznaje łaski otwarcia. Pośród rozmodlonych płonących kadzideł rozlega się wołanie proroków modlitwy: Idź, mój ludu, wejdź do swoich komnat i zamknij drzwi za sobą! Skryj się na małą chwilę (Iz 26,20). A od głosu tego, który wołał, zadrgały futryny (Iz 6,4). Drży wszystko to, co pragnęłoby się wedrzeć do domu rozmodlonych, by pustoszyć. Drżą aniołowie niszczenia. Oby jak najczęściej słychać było trzaskanie wewnętrznych drzwi, w uroczystość objawiania słów tajemnych, drzwi, przy których zasiada mądrość (Mdr 6,14). Św. Faustyna wyznaje:Mam tak wielkie pragnienie ukrycia się; chciałabym tak żyć, jakoby mnie wcale nie było; dziwny czuję pociąg wewnętrzny do ukrycia tak głębokiego, aby mnie znało tylko Serce Jezusa. Pragnę być cichutkim mieszkankiem dla Jezusa, by mógł w nim wypocząć… Ukrycie daje mi możność do ustawicznego obcowania wyłącznie z Umiłowanym moim (Dz 1021)Owo tajemnicze zamykanie bram serca nie jest niczym innym, jak drogą skupienia. We wnętrzu istnieje niestety mechanizm przeciwny skupieniu, syndrom niedomkniętych drzwi. Niedomykanie stanowi szarą sferę niedomówień, niejasności, mętnej tolerancji, gdzie dojrzewa upadek w grzech. Na imię jej korzeń niegodziwości, nieprawości. To królestwo starego, cielesnego człowieka. Absolutnie nie znosi on duchowych wysiłków czy zabiegów. Żyje rozkładem. Niedomykanie drzwi serca nie pozwala, by człowiek duchowo tężał, by wzmacniał się, wznosił. Jest ono rozprężaniem sił, wypływem wód, żałosną miałkością istnienia.Ale kiedy światło Boga rozświetli wewnętrzne przestrzenie ducha, zamykający śpiewał będzie: Nazwiesz swe mury zbawieniem, a swoje bramy chwałą (Iz 50,18). Zamknięte drzwi to świętość januaryczna, janua caeli – zamykanie w dziewiczym łonie nieba. Ukrycie wprowadza nas w świat mistyki, mysticos znaczy ukryty. Św. Faustyna modli się:Miłości moja, króluj w najtajniejszych tajniach serca mojego, tam gdzie się poczynają najtajniejsze myśli moje, gdzie tylko Ty sam masz wstęp, w tym najgłębszym sanktuarium, gdzie myśl ludzka sięgnąć nie jest zdolna. Ty sam przebywaj, a wszystko, co na zewnątrz czynię, niech pochodzi od Ciebie (Dz 1721).Ukrycie, o którym mowa, to nie tylko pouczenie Chrystusa dla szukających głębi modlitwy. Jest ono jednym z najbardziej niedocenianych boskich przymiotów. Izajasz wołał z wielkim przejęciem: Prawdziwie Tyś Bogiem ukrytym, Boże Izraela, Zbawco (Iz 45,15). Bóg ukryty rozmiłował się w ukrytej prawdzie i z niej uczynił drogę mądrości (por. Ps 51,8). Temu, który to odkrył i zwyciężył daje manny ukrytej (Ap 2,17). Ukrycie jest zarazem tajemnicą współuczestniczenia w Chrystusie: Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu (Kol 3,3). O przedziwna i niezgłębiona tajemnico ukrycia. Ukrywając się człowiek dostępuje obcowania z Bogiem ukrytym i bogactwem ukrycia: W Nim wszystkie skarby mądrości i wiedzy są ukryte (Kol 2,3). Serce dziewicze zamknięciem słyszy w końcu głos boskiego herolda: Bramy, podnieście swe szczyty i unieście się, prastare podwoje, aby mógł wkroczyć Król chwały (Ps 24,7).Kontemplacja jest Bogiem, który pieczętuje człowieka podobieństwem. Bóg niewyjawiony, ukryty, jednocześnie ukrywa człowieka. Proces kontemplacyjnego upodobnienia dokonuje się w Bogu ukrytym. Przyodziewa człowieka welonem ukrycia. Owo duchowe ukrycie staje się konieczne, gdy pragnie się przebywać z Bogiem ukrytym. Jak zapewnia nas Pismo: Rzeczy ukryte należą do Pana, Boga naszego, a rzeczy objawione – do nas (Pwt 29,28). Bóg według uznania dopuszcza to swych tajemnic: Wam dana jest tajemnica królestwa Bożego, dla tych zaś, którzy są poza wami, wszystko dzieje się w przypowieściach, aby patrzyli oczami, a nie widzieli, słuchali uszami, a nie rozumieli, żeby się nie nawrócili i nie była im wydana /tajemnica/ (Mk 4,11-12). W kontemplacji w sposób szczególny człowiek zostaje dopuszczony do tajemnic Stwórcy i tajemnic Odkupiciela, tymi tajemnicami się karmi. Do głębi Bożej tajemnicy, do głębi Boskiej mądrości wiedzie droga przez gąszcz trudnego oczyszczenia, podobnego do cierpienia czyśćca. Św. Faustyna zwierza się w swym Dzienniczku: Daje mi Pan poznać przez wewnętrzne światło, daje poznać wielkość i świętość swoją – i jak łaskawie się zniża do mnie; daje mi poznać wyłącznie swą miłość ku mnie, jak jest Panem absolutnie wszystkiego, i daje mi poznać, że się udziela duszy, zawieszając wszelkie prawa natury (Dz 1019) W kontemplacji człowiek poznaje wielkość Boga, Jego drogę do człowieka w tajemnicy dzieła zbawczego, sposób udzielania się człowiekowi, absolutną władzę nad stworzeniem.
5. Aktywność wewnętrzna
Stosunek kontemplacji i działania posiada trzy fazy. Pierwsza to kryzys zaangażowania zewnętrznego, które porządkuje aktywność człowieka, druga to odkrycie znaczenia działania duchowego, wreszcie trzecia wiąże się z harmonią pomiędzy działaniem a kontemplacją. Autorzy chętnie podejmują ten temat, ogniskując się na komplementarnym symbolu Marii i Marty czy też szukając harmonii pomiędzy nimi.W horyzoncie kontemplacji dojrzewa mniej lub bardziej gwałtownie (kryzysowo) stosunek do działania. Człowiek nie tyle zważa na wpisanie swoich dzieł w przestrzeń woli Boga, do czego zewsząd płyną uzasadnione zachęty, ile dociera do jego religijnej świadomości znikomość człowieczego dzieła w ogóle. Rozświetlający się nowy wymiar uwypukla czas znikomych dni (Hbr 12,10) i człowiek żyje przypominaniem Bogu, jak znikomymi stworzył wszystkich ludzi (por. Ps 89,48). Schodzi z piedestału zadufania w siebie. Zaangażowanie w zewnętrzny świat, dynamizm pracy, organizacji, przemieniania materii, zostaje niejako wzięty w nawias, w pewnym sensie zakwestionowany. W całej dramatycznej nagości staje prawda duchowego porządku: Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą (Ps 127,1).Pojawia się nieodparta potrzeba wysiłku wewnętrznego, poddawania pod dominację ducha materii ciała, które do czego innego dąży niż duch (Ga 5,17). Przełamywanie wewnętrznego rozziewu pomiędzy skłonnościami ducha i ciała jest etapem, pełnego i konsekwentnie ufnego powierzania się Bogu. Orant zdaje sobie sprawę, że mimo świętych pragnień jest cielesny, zaprzedany w niewolę grzechu (Rz 7,14) i szuka głębszej wolności – wolności Boskiej. Swą wewnętrzną i zewnętrzną miłością człowiek pragnie zagwarantować pierwszeństwo Bogu. Czasami pojawia się zbyt mocne przywiązanie do dzieł, do tworzenia, do poddawania sobie ziemi, by Bóg mógł wkroczyć z tajemnicą kontemplacji. Orant szuka wewnętrznego, duchowego spełnienia: Wyciągam ręce do Ciebie; moja dusza pragnie Ciebie jak zeschła ziemia (Ps 143,6). Działanie takie jest po części umieraniem z pragnienia. Wyciągnięte ręce, symbol pracy człowieka, nie chwytają już zewnętrznych spraw – coraz silniejsze obejmują one teraz wewnętrzne, boskie dzieło zbawienia.Wycofywanie się kontemplatyków z życia publicznego, społecznego, działalności apostolskiej Kościoła może wzbudzać protesty i zastrzeżenia, ale staje on wobec problemu zasadniczego: Najwyższy nie mieszka w dziełach rąk ludzkich (Dz 7,48), jak nie mieszkał w burzy, trzęsieniu ziemi i wichurze za czasów Eliasza na górze Karmel. Wspaniałość Jego podobna do światła, promienie z rąk Mu tryskają, w nich to ukryta moc Jego (Ha 3,4). Moc Boga gwarantuje, że dzieła Jego są silniejsze od ludzkiej historii. Jedyne, co pozostaje po takim odkryciu: wpisać się, wpleść zupełnie, utożsamić z dziełami Boga. Orant woła: wspieraj pracę rąk naszych, wspieraj dzieło rąk naszych! (Ps 90,17). Jest to przepiękny fragment łaski mówiący o współpracy z dziełem zbawczym, daleki od kwietyzmu czy pelagianizmu. Orant zanurza z powagą w mirrę rękę, jak Oblubienica: Wstałam, aby otworzyć miłemu memu, a z rąk mych kapała mirra, z palców mych mirra drogocenna – na uchwyt zasuwy (Pnp 5,5). Wobec takiej postawy Bóg sam kładzie dłoń na człowieka: do stóp Jego upadłem jak martwy, a On położył na mnie prawą rękę, mówiąc: Przestań się lękać! Jam jest Pierwszy i Ostatni (Ap 1,17).Przedpola kontemplacji Bóg rozjaśnia jeszcze jednym światłem. Wspomaga dramatyczne przeżycie kontekstu tego świata: To bowiem, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych (Łk 16,15). Bóg z całą siłą wpisuje swoje preferencje w każdą próbę oceny. To, co obrzydliwe w oczach Bożych staje się zaczynem odrywania od tego, co przyziemne – najbardziej istotnego procesu w szerokiej fali nadprzyrodzonego bytowania. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi (Kol 3,2), gdyż taka jest logika kontemplacji.Na zewnątrz tego typu działanie Boga pociąga za sobą odkrycie milczenia i samotności, jako najbardziej uprzywilejowanego boskiego środowiska. Słowem, Bóg wyprowadza na pustynię. Ciężar gatunkowy przemieszcza się w stronę wnętrza. Człowiek zaczyna podejmować dzieło wewnętrzne, staje się wykonawcą dzieła (Jk 1,25). Z całą powagą należy przytoczyć słowa św. Jana od Krzyża:Niech się zastanowią ci, których pożera gorączka działalności i którzy myślą świat wypełnić swym przepowiadaniem i dziełami zewnętrznymi, że o wiele więcej pożytku przynieśliby Kościołowi i o wiele milsi byliby Bogu, nie mówiąc już o dobrym przykładzie, jaki by dali, gdyby połowę tego czasu poświęcili na modlitwę i przestawanie z Bogiem, chociażby nie doszli do tak wysokiego stanu jak dusza, o której mówimy. W takim przestawaniu z Bogiem o wiele skuteczniej i z mniejszym trudem dokonaliby dobra jednym czynem niż tysiącem, a to dla zasługi modlitwy i energii duchowej w niej zdobytej. Inaczej bowiem wszystko jest jak uderzanie młota czasem z małym albo żadnym skutkiem, a czasem nawet ze szkodą (PD 29,3).Oczywiście dzieło wewnętrzne nie oznacza zwolnienia kroku czy ucieczki od doczesności. Kontemplatyk przypomina biblijnego kowala: Tak kowal siedzący blisko kowadła, pilnie zastanawia się nad pracą z żelaza, wyziewy ognia niszczą jego ciało, a on walczy z żarem pieca – huk młota przytępia jego słuch, a oczy jego są zwrócone tylko na wzorzec przedmiotu; serce swe przykłada do wykończenia robót, a po nocach nie śpi, by dzieło doskonale przyozdobić (Syr 38,28). Kontemplacja jest sztuką doskonałego przyozdobienia, pasją piękna. Nie można tolerować żadnej formy ukrytego duchowego rozleniwienia. Człowieka wypełnia nowy rodzaj piękności, nowy sens duchowy. Zasiada do uczty z tymi, którzy pili ten sam duchowy napój. Pili zaś z towarzyszącej im duchowej skały, a ta skała – to był Chrystus (1Kor 10,4).W duchowej aktywności człowiek razem z Bogiem rozpoczyna budowę wieży, duchowej budowli. Wieża wyrasta prosto w niebo i wnosi ze sobą bezpieczeństwo. Staje na górze świata, jak wieże Jeruzalem. Zapisano w Ewangelii Mateusza boskie budowanie: Oto gospodarz założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej tłocznię, zbudował wieżę (Mt 21,33). Winnica zamknięta – otoczona murem skupienia i z tłocznią dającą wino – krew próby. Wieża taka określa dostojność i duchową wysmukłość Oblubienicy, która zajmuje się rzeczami wzniosłymi – tymi w górze. Górne Jeruzalem cieszy się wolnością i ono jest naszą matką (Ga 4,26) – dochodzi pieśń z wysokości wieży kontemplacji.Znakomitym komentarzem do dojrzewania w kierunku działania wewnętrznego stanowi struktura dzieła O wielkości duszy św. Augustyna. Znajdujemy tam coraz wyższe formy ludzkiego działania, wzbudzanego pięknem. Pierwsza wegetatywna – ożywianie ciała (animatio), działanie piękne z ciała (de corpore) ze względu na coś innego (pulchre de alio). Druga zmysłowa (sensus) – piękne działanie poprzez ciało (per corpus), wynikające z piękna napotykanego (pulchre per aliud). Trzecia – działanie rodzące sztukę, działanie wokół czegoś innego (pulchre circa aliud). Czwarta – działanie moralne, rodzące cnotę – działanie wobec siebie samego (ad seipsam), wobec pięknego (pulchre ad pulchrum). Piąta – ukojenie (tranquillitas) – działanie duszy w sobie samej (in se ipsa), działanie piękne w pięknym (pulchre in pulchro). Tu dusza odkrywa miarę swej wielkości i wielkość Boga. Szósta, działanie wstępujące w Boga (pulchro ad pulchritudinem). Oko ducha zostaje uzdrowione i bezpośrednio kieruje się do tego, co godne widzenia, tzn. Boga. Siódma – kontemplacja, działanie u Boga (apud Deum), działanie piękne w Piękności (pulchre apud pulchritudinem). Dusza na ostatnim stopniu tonie w absolutnym Pięknie i pragnie coraz bardziej śmierci, która oddziela ją pełni prawdy. Widzimy jasno, iż ludzka aktywność rozwijając się, przechodzi od rzeczy zewnętrznych i zmysłowych do wewnętrznych i duchowych.Dla Ojców Kościoła było czymś oczywistym, że życie kontemplatywne jest spełnieniem duchowych aspiracji człowieka. Przytoczmy zdanie św. Grzegorza Wielkiego: Życie kontemplatywne posiada zasługi większe niż aktywne, trudniące się dziełami doczesnymi. Ono już przeczuwa smak duchowy odpoczynku, który ma nadejść. Co więcej, Edyta Stein twierdzi, że osiągnięcie najwyższych stanów duchowych nie dopuszcza dzieł czy praktyk zewnętrznych, które by w najmniejszym, stopniu przeszkodziły życiu miłości w Bogu, takich nawet, które większej Jego chwale.
6. Adoracyjny styl życia
Kontemplacja jest rodzajem zapatrzenia, ale zapatrzenia mądrościowego, wynikającego z miłości. Znaczy człowieka adoracyjnym stylem bycia. Kontemplacja gromadzi wszystkich, pragnących nie tylko podziwiać zewnętrzną fasadę stworzonych zasłon, nie tylko dotrzeć do pierwotnego znaczenia formy, ale – pragnących przenikania natury rzeczy. Tu objawia się kontemplacyjna niemożność odrywania oczu. Wprowadza nas razem z Chrystusem w święte mury synagogi, gdzie oczy wszystkich… były w Nim utkwione (Łk 4,20). Utkwiony wzrok, utkwiony człowiek, głębia symboliki kontemplacyjnej bierności.Adoracja jest zewnętrzna i wewnętrzna. Zewnętrzna może dotyczyć Eucharystii czy Słowa, ale nas zasadniczo interesuje ta wewnętrzna. Polega ona na adorowaniu tajemnicy Boga obecnego w człowieku. To duchowe dzieło jest absolutnie proste i nie wymaga żadnych predyspozycji do głębszej modlitwy, daje przy tym niezwykłą pogodę ducha i silną więź z Bogiem. Jednocześnie jest ono zabójcze dla wrogów ducha i wzrastania, zwłaszcza szatana. Jest ono wybitnie wewnętrzne, nie potrzebuje żadnych zewnętrznych, specjalnych form. Przemienia samą istotę człowieka, czyniąc go istnieniem rozmiłowanym w Bogu. Jest to sekret największych świętych. Polega on na splocie Bożej i naszej obecności, gdzie życie człowieka wplecione zostaje w życie Boskie. Nie wymaga ono żadnego przygotowania, a siła jego potrafi kształtować serce. Pomaga sercu trwać wiernie przy Bogu, woła o Jego obecność.Dzieło to polega na wytrwałym pukaniu do serca Boga. Brat Wawrzyniec od Zmartwychwstania, francuski karmelita bosy, napisał do swej duchowej przyjaciółki: Pukaj do drzwi, nie ustawaj, trwaj w pukaniu; a ja odpowiadam, że otworzy On w swoim czasie, jeśli się nie zniechęcisz, da od razu to, co zatrzymywał przez kilka lat (List 15). Pukanie to sięga głęboko w logikę słów Chrystusa: kołaczcie, a otworzą wam (Łk 11,9). Drogą adoracji jest kołatanie. Kołaczący staje u wrót nieba, u wrót świętej historii i pragnie wpisać w nią swoje życie. Tu okazuje się mądrość Bożych gwałtowników. U wrót nieba można stać się w istocie człowiekiem duchowym, człowiekiem nowym, zbudowanym z boskiego otwarcia serca. Tajemnicę tę znają tylko ci, którym otworzono. Nie ma jednak łatwiejszego i lepszego środka, by spełnić w sobie Boskie dzieło. Otwierają się oczy i uszy, a nowa miara wszystkiego ogarnia wszystko w boskim spojrzeniu wiary. Kołatanie wyraża tęsknotę serca, miłość, która ożywia i rozkwita coraz bardziej. Wspomniany brat Wawrzyniec radzi: Proszę Go więc miłować, proszę nie szukać innej ulgi, niż u Niego (List 14). Ulga wpisana jest w ból, ten sam, który kazał św. Pawłowi wołać: Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie ku] tej śmierci? Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego! (Rz 7,24). Adoracja przemienia cierpienie w dziękczynienie, zwłaszcza tym, którzy dotkliwie znoszą trud życia, trud bycia człowiekiem; tym, którzy nie znajdują rozwiązań, są zagubieni w duchowym życiu.Adoracja jest czystą formą pobożności, jest najbardziej wolna od formy, najbardziej bezkształtna, gdyż jest tak żywa i nieskrępowana. W niej człowiek świętuje religijną wolność i wypełnia religijną świadomość boską uwagą. Dzięki niej orant staje się jak myśliwy, który wypatruje Pana i znajduje Go, zręcznie tropiąc Jego ślady jak Oblubienica z Pieśni nad pieśniami. I w dziele tym umyka się zasadzkom innego myśliwego, który jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć (1P 5,8). W nim ufa się Bogu, że On sam wyzwoli nas z sideł myśliwego (Ps 91,3).Adoracja wiedzie drogą miłosnej uwagi, to miłosne zwrócenie się ku Bogu, w sensie zaś konkretnym – to krótkie, szybkie, w biegu codziennego życia rzucanie Bogu jak kwiatów, małych wewnętrznych aktów uwielbienia. To praktyka nieznaczna, dokonywana jakby ukradkiem, polegająca na niezauważalnym przez nikogo przerywaniu swej pracy, biegu myśli i niemal przelotnym wewnętrznym uśmiechem darowanym Bogu. Powtarzanie w ciągu dnia wewnętrznego uwielbienia, okraszanie prac, myśli, pragnień tą tajemniczą umiejętnością świętych, wkłada w rękę naszą miecz, którym zwyciężamy. Pogłębia się fundamentalne pragnienie: Do Ciebie wznoszę me oczy, który mieszkasz w niebie (Ps 123,1).Zwieńczeniem tej drogi jest przedziwne umieszczenie w Bogu. Wydobywając się z trosk, należy całego ducha podnieść i umieścić w Bogu. Trwałe umieszczenie w Bogu oznacza zamieszkanie.Bóg od początku pragnął zamieszkać wśród ludzi, zamieszkać u człowieka. Pragnął nie tylko świątyń, ale nade wszystko, by serce ludzkie było dla Niego schronieniem. Razem z Synem chce w nim przebywać (por. J 14,23). Wewnętrzna adoracja zmierza ku Bogu zaczepiając się o to Boskie pragnienie zamieszkania, by stanowić mieszkanie Boga (Ef 2,22). Przyobleka przybytek Boga z ludźmi. Człowiek adorujący staje się radością apokaliptycznych aniołów wieszczących od tronu Boga: Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni jego ludem, a On będzie Bogiem z nimi (Ap 21,3). Aniołowie Boga mogą wołać radośnie, gdyż odnowione zostaje stworzenie – ich liczba. Liczba zastąpionych, tych, którzy nie zachowali swojej godności, ale opuścili własne mieszkanie, spętanych wiekuistymi więzami (Jud 6). Adoracyjne trwanie jest rzeczywistym budowaniem Bożego domu, nowego nieba i nowej ziemi, w których będzie mieszkała sprawiedliwość (2P 3,13). Tam, pełni uwielbienia szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie, nieustannie Cię wychwalają (Ps 84,5).Co więcej, jest strzeżeniem dobrego depozytu Ducha Świętego (por. 2Tm 1,14). Dobry depozyt łaski może się rozwijać i pogłębiać przede wszystkim dlatego, że człowiek sprzeciwia się innej formie zamieszkania, gwałtownej, napierającej i zniewalającej – podbijającego w niewolę grzechu, który w nas mieszka (por. Rz 7,23). Przeciwstawia się, by grzech nie mieszkał u niego. Grzech może męczyć duszę, jak sprawiedliwego Lota, który go widział i o nim słyszał, do czasu aż ukończył arkę (2P 2,8). Wewnętrzna adoracja stanowi dla mieszkańców cienistej krainy śmierci (Mt 4,16), rodzaj duchowej arki, dzięki której człowiek odpływa w głębię Boga.Wewnątrz adoracji dokonuje się misterium pokory, misterium duchowego ożywienia. Człowiek powierza się Bogu, który zamieszkuje miejsca wzniesione i święte, lecz jest z człowiekiem skruszonym i pokornym, aby ożywić ducha pokornych i tchnąć życie w serca skruszone (Iz 57,15). Wtedy to miłosierdzie… w miejsce grzechów zamieszka u ciebie (Syr 3,14). Słowa miłosierne, wypełniające cały horyzont skruchy Bożą dobrocią. Krocząc w pokorze odnajdujemy prawdę budowania – dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie (2Kor 5,1). Ponieważ jest to adoracja w wierze, sytuuje człowieka w przedziwnym miejscu, które zamieszkiwane jest przez światłość niedostępną (1Tm 6,16). Dusza żyje tęsknotą niewyczerpaną. Niewyczerpany jest również wołający Oblubieniec: O ty, która mieszkasz w ogrodach (Pnp 8,13), przyjdź do Mnie, gdyż pragnę ciebie!Kontemplatyk wnosi w swe życie przekonanie o sile modlitwy. Jego modlitwa staje się podstawowym wysiłkiem, a nawet lokomotywą historii. Biblia zawiera wydarzenie, które pozwala nam w sposób bardzo jasny zrozumieć sens wewnętrznej aktywności. Przytoczmy ten fragment:Mojżesz powiedział wtedy do Jozuego: Wybierz sobie mężów i wyruszysz z nimi na walkę z Amalekitami. Ja jutro stanę na szczycie góry z laską Boga w ręku. Jozue spełnił polecenie Mojżesza i wyruszył do walki z Amalekitami. Mojżesz, Aaron i Chur wyszli na szczyt góry. Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita. Gdy ręce Mojżesza zdrętwiały, wzięli kamień i położyli pod niego, i usiadł na nim. Aaron zaś i Chur podparli jego ręce, jeden z tej, a drugi z tamtej strony. W ten sposób aż do zachodu słońca były ręce jego stale wzniesione wysoko. I tak zdołał Jozue pokonać Amalekitów i ich lud ostrzem miecza (Wj 16, 9-14).Oto mamy dwa plenery: jeden historyczny, dziejowy, scenę wydarzeń opisaną jako plener dolny, drugi duchowy, na szczycie góry. Aktywność zewnętrzna i wewnętrzna. Z tekstu dowiadujemy się o zależności pomiędzy nimi: jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael wygrywał. Mojżesz poprzez swą modlitwę wypracowywał dla Jozuego przestrzeń zwycięstwa, a więc to on, a nie waleczność decydowało o przebiegu bitwy. Decydowało wzniesione i rozmodlone serce Mojżesza. Te stale wzniesione wysoko ręce towarzyszą historii człowieka do dziś. Wzniesione na szczytach duchowych gór, w ukryciu klauzurowych murów, w zaciszu niewymownego cierpienia, pośród codziennego krzątania. Decyduje aktywność wewnętrzna, zewnętrzna jest jej konsekwencją. Takie rozumienie dziejów człowieka wyjaśnia historie całych narodów. Autor Chmury niewiedzy uświadamia istotną rzecz: Spośród wszystkich dzieł duszy to jest, co najbardziej się Bogu podoba. Święci i Aniołowie tym się radują i spieszą, by ze wszystkich swych sił duszy tej pomagać. Demony ogarnia wściekłość, gdy ty się temu dziełu oddajesz i dokładają wszelkich starań, aby ci w tym przeszkodzić. Nie dziwi zatem sprzeciw, kwestionowanie dobiegające ze strony przeróżnych Mart, które skarżą się na Marie nawet Chrystusowi: Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła. A Pan jej odpowiedział: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba <mało albo> tylko jednego (Łk 10, 40-42). Marty, nie rozumiejąc wewnętrznego dzieła krytykują Marie, nie podejrzewając, że to właśnie one najwięcej im pomagają.
7. Milczenie kontemplacyjne
Dostęp do świata kontemplacji umożliwia w decydującym stopniu duchowe wychowanie do milczenia. Najpierw pozwala ono uzyskać ostateczny wgląd w najgłębszą sferę „ja”, uzmysłowić sobie własną tożsamość przeżywaną w wierze. Schodząc następnie w samą istotę ducha, w głębokim milczeniu, człowiek odkrywa, kim jest, odkrywa nagość swego istnienia, a także religijną jego warstwę – przybiera formę oczekiwania na Słowo. W milczeniu milknie zewnętrzny wymiar rzeczy, a dochodzi do głosu wewnętrzny. Milczenie jest jedyną postawą godną, by przyjąć Boga jako Słowo. Odwołuje się do podstaw religijności chrześcijańskiej. Świat milczenia posiada kilka warstw: najbardziej oczywista – milczenie ust, przestrzeń słowa, języka, następnie – milczenie serca, wreszcie – zamilknięcie istnienia w pokorze. Aby wejść w świat kontemplacji należy powstrzymać potok niepotrzebnych słów, tę niepowstrzymaną chęć wychodzenia na zewnątrz, powstrzymać wylewność, nie pozwolić się rozproszyć w słowach. Nader często padają słowa bez znaczącej treści, puste, mające za zadanie wypełnić szumem koryto życia. One nie pamiętają Chrystusowych słów: z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę (Mt 12,36). Milczenie objawia nam nie tylko rozwagę moralną, ale nade wszystko duchowy wymiar słowa: nasza religia ma naturę Słowa, odwiecznego Logosu – wypowiedzianego Chrystusa.Człowiek kontemplacji zostaje wprowadzony w ogrody milczenia, zaczyna go nie tylko potrzebować jak powietrza do życia, ale gruntownie pragnąć. W Zaślubinach z samotnością czytamy: Milczenie nie jest zaprzeczeniem słów, lecz przestrzenią sekretną dla ich narodzin. Dopiero w niej można odkryć istotę języka, pośrednika piękna. Milczenie wtedy jest współbrzmieniem z pięknem. Pośród niego pęka łańcuch słów, zagonienie słowami, w milczeniu słowo odpoczywa. W milczeniu słowa nasłuchują. Kiedy je ogarnia milczenie, dotyka je ogień oczyszczenia, ogień łaski. Słowa stają się pełne wiary, wiary w Boga i wiary w człowieka, wiary wpośrednictwo słów. Słuchając słów oczyszczonych dostępuje się tajemnicy więzi. Oczyszczone słowa wiążą. Odwołują się bowiem do czegoś doskonałego, doskonałego w człowieku, czegoś co okryte jest welonem milczenia. Słowa oczyszczone stają się objawieniem – objawieniem piękna człowieka. Oczyszczone słowa tworzą język świetlisty, pełny łaski, łaski kipiącej treścią, przepełnionej miłością. Stanowią one pomost pomiędzy pięknem dostrzegalnym lecz niewyrażalnym, a ludzką zdolnością do podziwu. Prawdziwe milczenie przemienia się wpodziw.Milczenie decyduje o uzdrowieniu wnętrza, o uzdrowieniu zdolności do podjęcia słowa. Słowo bowiem nierozważne jest jak ogień, jak sfera nieprawości, bezcześci całe ciało (Jk 3,6). Panowanie nad językiem jest kluczem do panowania nad sobą, oznacza zdolność przekraczania wewnętrznych zależności. Milczenie otwiera bramy bliskości. Chrystus, skarżąc się św. Faustynie, z wyrzutem mówi o duszach rozgadanych:Są dusze, w których nie mogę nic zdziałać; są to dusze, które ustawicznie śledzą innych, a nie wiedzą, co się dzieje w ich własnym wnętrzu… Biedne dusze, nie słyszą słów moich, pozostają puste ich wnętrza, nie szukają mnie wewnątrz własnego serca, ale w gadulstwie, gdzie mnie nigdy nie ma. Czują swą pustkę, a jednak nie uznają własnej winy, a dusze, w których w całej pełni króluję, są dla nich ustawicznym wyrzutem sumienia. One zamiast się poprawić, …serce ich wzbiera zazdrością… Zazdroszczą innym duszom darów moich, a same ich przyjąć nie umieją i nie chcą (Dz 1717).Rozgadanie to nie tylko znak wewnętrznej pustki – ono zamyka na Tego, który jako Słowo chce być przyjęty, przeniknąć, królować. Milczenie zewnętrzne nie może się jednak zatrzymać jedynie na powstrzymaniu siebie. Pojawia się ono również wobec niesłusznych oskarżeń, pomówień, nadinterpretacji, a nawet oszczerstw. Orant nosi w świadomości swych dążeń, prawdę, że to z powodu Chrystusa, podjęcia duchowej drogi, sprzysięża się otoczenie: Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą, i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę wasze imię jako niecne (Łk 6,22). Milczenie w tak trudny czas jest ze wszech miar zwycięstwem, zwłaszcza nad ludzkim horyzontem chwały.Milczenie przygotowujące do kontemplacji przekształca język w instrument miłości. Sama kontemplacja poucza i dostarcza słów jak dźwięków niebiańskim harfom. Rozbrzmiewa ona pośród życia: W każdej chwili uwielbiaj Pana Boga i proś Go, aby drogi twoje były proste i aby doszły do skutku wszystkie twoje zamiary i pragnienia (Tb 4,19). Język przemienia się w źródło uwielbienia, jest uwielbieniem. Pośród kontemplacji otwierają się usta jak u niemego: otworzyły się jego usta, język się rozwiązał i mówił wielbiąc Boga (Łk 1,64). Kontemplacyjne rozwiązanie języka – rzecz przejmująca dreszczem zdumienia. W dziedzinie kontemplacji słowo i język nabiera nowych znaczeń – staje się językiem anielskim: nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami… (Łk 2,13). To przedziwne, że aniołowie używają ludzkich słów. Ale to wyjaśnia kontemplacja – język anielskiej modlitwy. Anioł kontemplacji przywołuje zastępy. Kontemplacja jest modlitwą zbrojną, modlitwą walki, walką aniołów. Wznosząc się do świata wyższej rzeczywistości, nasz język doznaje – jak to nazywa Pseudo-Dionizy Areopagita – skrócenia. Pisze:Im bardziej bowiem wznosimy się do świata wyższej rzeczywistości, tym bardziej ograniczony staje się nasz język i nasze słowa skracają się dla ściślejszego wyrażenia tego, co pojmowalne. I wreszcie, kiedy już wstąpimy do tej leżącej ponad rozumem ciemności, to nie znajdziemy już tam nawet nielicznych słów, lecz całkowity brak i mowy, i zrozumienia. W teologii pozytywnej słowo zstępuje z góry w dół – aż do ostatniego pojęcia, i pomnaża się w miarę schodzenia niżej i proporcjonalnie się zwielokrotnia. Tutaj natomiast, gdy wstępujemy od tego, co najwyższe, do tego, co jeszcze wyższe, słowo pomniejsza się w miarę wstępowania, by u kresu całkowicie zamilknąć i w pełni zjednoczyć się z niewysłowionym.Język modlitwy dzięki milczeniu staje się czysty, zdolny do czystego uwielbienia: dziękowali Bogu niebios i mówili: Bądź uwielbiony, Boże, wszelkim czystym uwielbieniem! (Tb 8,15). Czyste uwielbienie sięga tajemnicy Boskich słów: W Bogu uwielbiam Jego słowo, wielbię słowo Pana (Ps 56,11). Kontemplatyk nie skupia się na swoich słowach, ale jest pamięcią słów Boskich – nauczył się ich na medytacji. Jego język zgodnie jednymi ustami wielbi Boga i Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa (Rz 15,6). Człowiek na poziomie języka pragnie naśladować to samo milczenie, które stało się udziałem Chrystusa, a które nie stanowiło dla Niego ograniczenia, lecz ukazywało niedosłyszalne dla ludzi wymiary.Milczenie jest przestrzenią przyjmowania Boga, pokrywa się z zasadniczym horyzontem kontemplacji, która jest niezwykłą gościnnością, otwarciem dla Boga. Paweł VI, nie ograniczając milczenia do braku hałasu i słów, w ten sposób je definiuje: nie polega ono jedynie na unikaniu słów, ale na oddaleniu serca od rzeczy przejściowych i pustych, a skierowaniu go na Boga. Lecz także milczenie zewnętrzne, jeśli tak można powiedzieć, jest w waszych klasztorach znakiem tego wewnętrznego.Najwyższym momentem kontemplacyjnego wtajemniczenia jest przemiana w wieczyste milczenie, które miłuje innych. Takie milczenie wiąże się z wewnętrzną aktywnością. Błogosławiona Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej pisze: Chciałabym przemienić się cała w milczenie i adorację, abym coraz bardziej mogła pozwalać się przenikać Bogu i Nim napełniać tak, by przez modlitwę przekazywać Go innym (L 131). Stara to prawda i wiedza mistyków, iż Bóg najintensywniej objawia się w milczeniu. Oddajmy głos jeszcze raz bł. Elżbiecie: Jakże to wspaniałe, że Bóg przemawia do duszy w milczeniu! Uważam, że to drogie milczenie jest już wielkim szczęściem (L 165). Spośród wszystkich godzin najbardziej lubię godziny ścisłego milczenia. Jestem w małej celce, która jest mi droga. Jest moim sanktuarium. Jest przeznaczona wyłącznie dla Jezusa i dla mnie (L 91). Wtedy milczenie przybiera formę zamilczenia umysłu naturalnego. Kontemplacja jest zarazem osłabieniem, zwieszeniem, usunięciem umysłu opierającego się na zmysłach. Milczenie na drodze kontemplacyjnej przybiera formę miłowania nieuchwytnej prawdy. Dzięki niemu oddalane zostają wszelkie iluzje i niewiedza. Milczenie jednoczy z Bogiem. Zbliża ono do owocu, którego nie możemy zerwać słowami. Dopiero po zakosztowaniu daru milczenia człowiek doświadcza, jak rozlewa ono duchową słodycz. Kontemplacja jest – jak mówi św. Grzegorz Wielki – poszukiwaniem oblicza Ukochanego w głębi serca i najdoskonalszej ciszy, ponad wszelkim wyobrażeniem zmysłowym. Adrienne von Speyr natomiast tak formułuje istotną prawdę w tej dziedzinie: W stworzeniu obecne jest żywe słowo Boga, które pali się w substancji człowieka jak płomień ukryty. Jeśli Bóg przemówił, i jeśli dusza to usłyszała, milczenie nie jest już puste, ani nie jest zwykłym echem tych słów, lecz jest formą odpowiedzi, przyjęcia słowa, a ściśle przyjęciem żywym, aktywnym. W milczeniu słowo osiąga centralne miejsce. Takie milczenie jest przygotowaniem do każdego dialogu, do każdej jego kontynuacji.Bł. Elżbieta, patronka modlitwy skupienia, odsłania przed nami jeszcze jeden niezwykły wymiar milczenia: Pogrążmy się w wiecznym milczeniu. Niech proste spojrzenie na Boga odrywa nas od wszystkiego, zatapia w niezgłębionej tajemnicy Trójcy Świętej, w oczekiwaniu na <Przyjdź> Boskiego Oblubieńca (L 332). Orant nastraja się do milczenia, a w końcu wchodzi w posiadanie duszy milczenia, która niczym lira zachowuje się pod tajemniczym dotknięciem Ducha Świętego, aby mógł z niej wydobywać iście boską melodię. To milczenie pozwala odtworzyć piękno Chrystusa, nasz wzór. Jest więc w tym znaczeniu najbardziej kreatywne. Jest jak zasłuchanie w Początek, poddanie Mu tworzywa swego człowieczeństwa. Jest jak wybieganie do Alfy – stanowi rzeczywistość alficzną. Milczenie kontemplatywne otwiera w człowieku przepaść istnienia – nieskończoną, duchową przestrzeń obecności dla Boga. Ujawnia najbardziej radykalny sposób przekraczania progu nieskończoności, zadzierzgnięcia w Nieskończonym. Milczenie kontemplatywne, mistyczne jest bowiem pełnią obecności. Elżbieta zachęca: Trwajmy przy Nim w milczeniu i skupieniu, zapominając o wszystkim, zupełnie tak samo jak ona [Maria Magdalena], i wpatrując się w jedyne nasze Wszystko, to jest w Tego, któremu oddałyśmy wszystko (L 75).Katechizm Kościoła katolickiego przywołując słowa Izaaka z Niniwy, pogłębia myśl o milczeniu: Kontemplacja jest milczeniem, „symbolem świata, który nadchodzi” Św. Izaak z Niniwy, Tractatus mystici, wyd. Bedjan, 66., lub „milczącą miłością” Św. Jan od Krzyża.. Słowa w kontemplacji nie mają charakteru 533 dyskursywnego, lecz są niczym iskry, które zapalają ogień miłości. W tym milczeniu, nieznośnym dla człowieka „zewnętrznego”, Ojciec wypowiada do nas swoje 498 Słowo, które przyjmuje ciało, cierpi, umiera i zmartwychwstaje, a Duch przybrania za synów pozwala nam uczestniczyć w modlitwie Jezusa (KKK 2717).Wreszcie milczenie kontemplacyjne posiada charakter oblubieńczy, wchodzący najdalej w swą naturę teologiczną: przyjaciel oblubieńca, który stoi i słucha go, doznaje najwyższej radości na głos oblubieńca (J 3,29). W milczeniu objawia się miłość oblubieńca, zasłuchanie pełne podziwu i eschatologicznej radości. W milczeniu dochodzi do głosu przyjaźń, ta szczególnie uprzywilejowana relacja między osobami. Warto zwrócić uwagę na strukturę tekstu: przyjaciel nie tylko słucha, ale i stoi. Owo oblubieńcze zatrzymanie się, niemal zamarcie, zawieszenie nad przepaścią niewyczerpanej miłości, należy do tajemnicy kontemplacji. Mała Teresa mówi o milczącej ciemności:Jezus nie chce, żebyśmy w spokoju znajdowały Jego godną uwielbienia obecność, ukrywa się, okrywa się ciemnością. Nie postępował w ten sposób względem tłumu Żydów; widzimy bowiem w Ewangelii, że cały lud słuchał Go z zapartym tchem (por. Łk 19, 48). Jezus zachwycał słabe dusze swymi Boskimi słowami, starał się je umacniać na dni próby. Ale jakże nieliczni byli przyjaciele naszego Pana wówczas, gdy milczał wobec swoich sędziów! Och! jakąż melodią dla serca mego jest to milczenie Jezusa (L 124). Odnalezienie terezjańskiej melodii milczenia przynależy do wstępujących w bramę kontemplacji. Niezwykłe jest powiązanie milczenia i pokoju serca. Rodzaj milczenia jaki nam towarzyszy zależy od tego, w co pragniemy się wsłuchać czy w dźwięk ludzkości, czy w dźwięk boskich harf.
8. Kontemplacyjna samotność
Na przedpolach kontemplacji pojawia się również nieodłącznie samotność. Ma ona różne imiona, najczęściej znamionuje wyłączność. Samotność należy do jednej z wielkich tajemnic Boga i człowieka, do tych spraw, których nie można przełożyć na język ziemski, gdyż tracą swoje głębokie i niebieskie znaczenie. Samotność serca jest małą Betanią, gdzie Chrystus chętnie przychodzi odpocząć. To w samotni ducha człowiek pozwala sobie na najczulsze uczucia i wyznania. Tu można wypowiedzieć z miłości tysiące niedorzeczności. Tu dokonuje się najcichsza ofiara – umieranie dla świata. Samotność wyznacza również zdolność zawierzenia.
Przestrzeń wyłączności
Człowiek kontemplacji winien iść poważnie drogą pierwszego przykazania i dla miłości Boga z całego serca szukać wyłączności. Wyłączność wyznacza horyzont samotności. Kontemplatyk pragnie otoczyć się samotnością jak wewnętrzną atmosferą, by dotrzymywać towarzystwa najdostojniejszemu Gościowi duszy. Życie religijne staje się gościnnością serca, wyczekiwaniem, czuwaniem. Wtedy samotność jest źródłem pokoju i szczęścia, a świadomość, że jest się dla Boga zupełnie samym, tzn. w całości, jeszcze bardziej zaprasza do ukrycia.Samotność, aby stała się wyłącznością, musi być świadkiem zwycięstwa nowego człowieka. Nowy człowiek pragnie spotkania z Bogiem, stary człowiek podąża śladem swoich pragnień. Konfliktowa obecność pierwiastka naturalnego i boskiego wnosi radykalny spór pomiędzy łaską i grzechem, rzeczywistość regularnej walki. Bóg wyprowadza człowieka z ograniczeń jego upadłej natury poprzez przyciąganie do Siebie. Ten rodzaj duchowej grawitacji wyprowadza, wyciąga, a nawet wyrywa spod brzemienia dotychczasowości. Bóg w upragnionej samotności odrywa od człowieka od stworzenia. Samotność jest jak miejsce uczynione Bogu, jest zapraszaniem Pana. W samotności człowiek musi odkrywać i rozeznawać prawdę o swej kondycji, niemożności sprostania duchowym zadaniom, wreszcie uczy się być sam na sam z Bogiem. W samotności pojawia się cały dramat tego, co znaczy być człowiekiem, jest ona drogą do własnej istoty. Samotność jest najbardziej zaangażowanym oczekiwaniem, w którym tęsknota pojawia się niemal w stanie czystym. Jest dystansem potrzebnym do pogłębienia, poznania i miłowania. Ojcowi przez tyle wieków wychodzili na ustronia i pustynie, by jeszcze mocniej doświadczyć tajemnicy Boga i swej własnej. Nie można tego osiągnąć w szmerze ludzkiej obecności. Zasłuchania nade wszystko wymaga kontemplatywny Bóg. Samotność jest jak świadectwo miłości wybranej, jedynej, konsekwentnej, oblubieńczej. Taka miłość jest najbardziej oczyszczająca, płodna, nie jest jakimś wyłamywaniem siebie z zasięgu miłości, ale odnajdywaniem człowieka. Samotność potrafi być jedną z najbardziej radykalnych form wzrastania, ponieważ dopiero samotność ujawnia człowieka „dla siebie”. Kiedy człowiek uwalnia się od zgiełku codzienności, od mnogości wrażeń i reakcji uczuciowych, kiedy przestaje zaspokajać swe głody i pragnienia, przestaje zadowalać siebie, a chce zadowolić Boga, samotność odsłania całą swą moc: staje się przestrzenią prawdy i miłowania.Przeżywana nie tyle w sposób dobry, ile święty, potrafi również zabliźniać przeszłość, zamykać etapy życia, wyzwalać, odkrywać głębszy sens, odnajdywać harmonię. Pogłębia nade wszystko wrażliwość na człowieka.Ostatecznie, zewnętrzna samotność cierpienia czy oddzielenia od ludzi ma za zadanie jeszcze bardziej uświadomić tajemnicę trwania przy Chrystusie w słodkim „sercu przy sercu” dniem nocą (L 267). Pośród tej samotności Bóg oddziela człowieka niczym obłokiem od rzeczy ziemskich, aby zachować miłującego całego dla siebie (L 269). Człowiek duchowy podejmuje samotność, gdyż nadchodzi Bóg i puka w bramy serca: stoi u drzwi twego serca… Czeka… Otwórz Mu (L 174). Samotność jest otwieraniem bram swego istnienia dla Stwórcy. Otwierając bramy serca narażamy się na rany miłości, ale one rozniecają jedynie miłość. Głęboka samotność, która w jakiś sposób zamyka życie w niebie, sprawia, że człowiek nie przestaje się interesować tymi, którzy żyją na ziemi (L 246). Samotność pełna miłości jest drogą do Boga, a może jeszcze bardziej jasno – drogą przez Boga do ludzi. W takiej samotności człowiek powraca. W takiej samotności rodzi się potrzeba dzielenia się tą jedyną miłością. Bł. Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej wyraża swe głębokie pragnienie: Chciałabym się cała przemienić w milczenie i adorację, bym coraz bardziej mogła pozwalać przenikać się Bogu i Nim napełniać tak, by przez modlitwę przekazywać Go tym biednym duszom, które nie znają daru Bożego (L 131). Samotność wybrana nie jest rezygnacją z człowieka, jest wybraniem i darowaniem dla niego najpiękniejszej rzeczy w tajemnicy ducha. Tym darem jest najwyższe szczęście – zbawienie każdego. Bł. Elżbieta, uwielbienie chwały, zrozumiała, jakie jest marzenie Stwórcy: móc kontemplować Siebie w stworzeniu, niczym w czystym i bez skazy krysztale, i widzieć, jak promieniuje wszystkimi Jego doskonałościami i całą Jego pięknością (Ostatnie rekolekcje, 8). Dlatego święci poświęcają życie temu dziełu, często wybierając niezrozumiałe ukrycie, samotność i milczenie swego istnienia.
Przestrzeń ukrycia
W samotności człowiek potwierdza, że prawdziwe życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu (Kol 3,3). Źródłem samotności jest często ukrywanie się Boga. Objawia to bezsilność i kruchość człowieka. Oddalenie jednak ma swą wartość – pobudza pragnienie wspólnoty. Im mocniej człowiek odczuwa dramat samotności, tym głębiej jest przygotowywany na ostateczne spotkanie. Taki rodzaj samotności zmusza do szukania Pana, z drżeniem istnienia, jak zraniona Oblubienica z Pieśni nad pieśniami. Jest częścią duchowego oddania i spalenia (por. L 299). Jest ona jak zasłona rzucona na dzieło jakim jest człowiek. W kontemplacji przestaje chodzić swoimi drogami, w czas nocy mistycznych staje się drogą Boga.W ogołoceniu zmysłów, w pustce wyobraźni, gorzkości woli, człowiek przemierza samotnie ciemność Bożej drogi. Ból i smutek duszy powiększa się na wskutek osamotnienia i opuszczenia jakie ogarniają ją pośród tej nocy (2N 7,3). Samotność nocy to wielka klęska wszystkich ludzkich projektów, to klęska człowieka i zwycięstwo Boga. Samotność i oderwanie od wszystkich rzeczy polega na oddaleniu od wszystkich poznań i pożądań natury, od wszelkich naturalnych działań (por. PD 16,10). Dusza musi się oddalić od wszystkiego i wyjść na zewnątrz, gdyż Umiłowanego można spotkać tylko w samotności (2N 14,1). Samotność jest więc możliwością spotkania. To dopiero z głębi samotności, z głębi oczekiwania na osobę, dochodzi do głosu cała doniosłość spotkania. Samotność wprowadza zdolność do absolutnego, wieczystego spotkania z Bogiem. Jest wytrwałością bycia i świadkiem nieprzekazywalności swej wewnętrznej prawdy. Św. Faustyna notuje w swoich duchowych notatkach: Kiedy mnie ta łaska [tj. kontemplacji] nawiedza, pragnę być sama, proszę Jezusa, by mnie chronił przed wzrokiem stworzeń (Dz 891). Niezwykła jest potrzeba chronienia wzroku i chronienia przed wzrokiem. Błogosławiona Elżbieta z Dijon wyznaje Chrystusowi tajemnicę swej samotności: Będę żyć w samotności, sam na sam z Tobą, zajmując się tylko Tobą, żyjąc tylko dla Ciebie, rozmawiając tylko z Tobą.Samotność jest jednak czymś więcej, jest ukryciem – Bóg ukrywa duszę w sobie. Czasem bowiem pochłania ją w swej tajemniczej głębi, iż dusza widzi jasno, że jest całkowicie oderwana i oddalona od wszystkiego stworzenia. Czuje wtedy, jakby ją umieszczono w jakiejś najgłębszej i nieogarnionej samotności lub jakiejś bezbrzeżnej i niekończącej się pustyni, dokąd nie może dotrzeć żadne stworzenie ( por. 2N 17,6). Samotność jest dojmująca aż tak bardzo, ponieważ człowiek zaczyna się uczyć się piękności i dobroci Boga. W jej blaskach dostrzega okrutną prawdę o stworzeniu, o własnej duchowej brzydocie i niezdolności do dobrego (por. 1DGK 4,4). I nie jest jej na imię jedynie: ziemia sucha i pusta. Do ogołoconej duszy przychodzi na sposób nadprzyrodzony Pan. Pośród tej nocy… sama miłość, która w tym czasie płonie i pobudza jej serce do miłości Umiłowanego, prowadzi ją, porusza i sprawia, że dusza wznosi się do swego Boga drogą samotną, choć sama nie wie jak się to dzieje (2N 25,4).Człowiek idzie poprzez samotność, by uczestniczyć w samotności Chrystusa, kiedy On zostaje sam w Ogrójcu i kiedy sam zstępuje do piekieł. Właśnie w naśladowaniu zstępowania Chrystusa do piekieł noce ciemne św. Jana od Krzyża znajdują swoje teologiczne wyjaśnienie. W takiej samotności rodzi się dar nowego życia, które przynależy całkowicie do Boga.W samotności kontemplatywnej zaczyna świecić bardzo jasne światło. Bł. Elżbieta z Dijon dzieli się niezwykłą prawdą: W mojej drogiej samotności żyję w stałej łączności z Bogiem i patrzę na wszystko w prawdziwym świetle. Taki rodzaj boskiego światła wyzwala najgłębsze pokłady rozumienia. Zwłaszcza wartości cierpienia przechodzonego właśnie oczyszczenia: To światło ukazuje mi, że cierpienie, w jakiejkolwiek postaci się pojawia, jest największym dowodem miłości, który Bóg może okazać stworzeniu. Samotność, choćby była w jakimś stopniu uciążliwa, nabiera najwyższego znaczenia w tajemnicy cierpienia. To słodycz ukryta kielicha. Św. Jan od Krzyża zapisał w Żywym płomieniu miłości:Mówi więc niejako dusza: O, Słowo Przedwieczne, mój Oblubieńcze! To przebudzenie Twoje, którego dokonujesz w głębi mej duszy, tj. w czystej i najgłębszej jej substancji, w której ukrycie i cicho sam jeden, jako jedyny jej Władca przebywasz, nie tylko jako w swym domu czy na swym łożu, lecz również jako w moim własnym łonie najgłębiej i najściślej ze mną zjednoczony – jakże łagodnie i miłośnie to czynisz. Znaczy to, że Ty sam w tym działaniu jesteś w najwyższym stopniu łagodny i pełen miłości. A w błogim tchnieniu, które w tym przebudzeniu wydajesz, tak słodkim dla mnie, gdyż jest ono pełne dóbr i chwały, z jakąż delikatnością rozniecasz we mnie miłowanie i pociągasz mnie do siebie! Czerpie dusza to porównanie z tego, że gdy się ktoś budzi ze snu, głęboko oddycha; ona to rzeczywiście tak odczuwa (ŻPM 4,3).
Oblubieńcza samotność mistycznaSamotność jest doświadczaniem szczególnego wybrania. Poznanie tajemnic bożych odbywa się w samotności i głębokim milczeniu, a w biernej uwadze miłosnej Bóg objawia swą miłość duszy, która trwa w zapomnieniu i nasłuchiwaniu duchowym (por. ŻPM 3,34-36). Św. Jan od Krzyża dla zobrazowania tego zagadnienia proponuje nam symbol samotnego ptaka i z analizy jego zachowań czyni piękny przyczynek do naszego tematu. Korzystając z psalmu 101 przytacza tekst o samotnym wróblu na dachu. Dach, zgodnie z duchową interpretacją oznacza: być ponad wszelkimi rzeczami stworzonymi. Samotna dusza posiada właściwości samotnego ptaka:- który spoczywa zwykle na najwyższych miejscach (tzn. duch wznosi się w kontemplacji na boskie wyżyny),- który ma dziób zwrócony w stronę powiewu wiatru (tzn. duch zwraca się w tę stronę, skąd przybywa duch Bożej miłości),- który przebywa zwykle sam i nie dopuszcza innego ptaka blisko siebie, a gdy się który zbliży, natychmiast odlatuje (tzn. duch w kontemplacji oddala się od wszystkich rzeczy i nie chce niczego , jak tylko samotności w Bogu),- który śpiewa głosem pełnym słodyczy (śpiew duszy dla Boga jest najmilszym darem).- który nie ma określonego koloru (tzn. nie jest zabarwiony uczuciem zmysłowym czy miłości własnej i nie może wypowiedzieć, ani określić swych przeżyć, a to, co posiada, jest przepaścią wiedzy Bożej; por. PD 14-15,24).Samotność zjednoczenia odsłania więc inną twarz. W niej człowiek wznosi się ponad wszystko, ponad własne możliwości duchowe i zapodmiotowany bezpośrednio w Bogu, pragnie doskonale do Niego należeć. Bóg nie tylko uwalnia człowieka od udręczeń i pożądań, ale odnajdując w nim upodobanie, tym bardziej rozmiłowuje się w nim, dla tej właśnie samotności (por. PD 35,2). Dusza utwierdza się w jedynej i samotnej miłości, nie potrzebuje już żadnych środków ani mistrzów, bo sam Bóg jest dla niej przewodnikiem (por. PD 35,1). W 14 strofie Pieśni między duszą i Oblubieńcem (por. PD prolog) dusza upojona woła: Mój Ukochany jest…. jak samotność, w której brzmią organy. Komentując później te słowa Jan od Krzyża wyjaśnia, że znaczy to, iż w duszy rozbrzmiewają akordy najcudowniejszej boskiej muzyki i nazywa to ciszą przepojoną – słodycz muzyki i ukojenie ciszy zarazem (por. PD 14-15,25). Samotność przemienia się w samotność rozśpiewaną miłością i wolnością, w której zadomawia się Duch.Samotność taka jest oczywiście szaleństwem Bożych szaleńców, którzy pragną być jakby śmieciem tego świata i odrazą dla wszystkich (1Kor 4,13) niż rozczarować Boga. Dają się wyprowadzać na pustynię, by umarło wszystko co człowiek może mieć i co może kochać, gdyż z umierających więzi rodzi się nowa obecność. Z głębi samotności dusza rozmiłowana zdaje się wołać: „Zabij mnie Twoją pięknością”. Samotność staje się sakramentem: tajemnicą obecności Tego, który ukrywa pod skrzydłami. Człowiek przedłuża Boga w samotność. Staje się ona tym samym ogniem, który wdziera się w historię, spada z nieba i wybucha istnieniem boskim.W jej scenerii pojawia się coś niezwykłego: duchowe posiadanie Boga. Samotność Jana jest daleka od nieobecności, co więcej, jest wieczystym płomieniem Tego-Który-Jest. Dusza, zerwawszy więzi krępujące wolność ducha, rozpłomienia się miłością jedyną, pełną, wyłączną. Samotność wypełnia Boża chwała. Człowiek całkowicie owładnięty szaloną miłością, nie ucieka w samotność, ale traktuje ją jak najlepszą przyjaciółkę, by kosztować i karmić się tym, co napełnia mocą. Przemieniona w miłość daje się pochłonąć przez Boży żar i jeszcze bardziej się rozpala. Duch Święty przepala duszę w najgłębszej substancji i rani ranami życia wiecznego. Samotność Jana jest tą samotnością wieczną i tą wspólnotą wieczną z Bogiem, a duszy uwolnionej w tej i dla tej samotności już nic nie może pokonać i już nic nie może związać, nic nie może dosięgnąć. Całkowicie wolna przemierza głębokości Boga, Jego Długość i Wysokość. Taka samotność jest pełna udzielania. W niej Bóg i człowiek wzajemnie się obdarzają. Tu człowiek i Bóg wzajemnie dla siebie znajdują potwierdzenie. Taka samotność jest w istocie bycie dla Boga, jest Bożo-człowieczą wspólnotą.(fragment z książki o. Marian Zawada OCD Droga do boskiej kontemplacji)