Droga Krzyżowa dla konsekrowanych

O. Marian Zawada OCD

Zbratani z Krzyżem – Droga Krzyżowa dla konsekrowanych

WSTĘP Znaczę krzyżem myśl i wolę, łuk pragnienia i nadzieje, przebyte drogi i te – przede mną. Tropem Twoim Panie, śladem krwawym, zroszonym, ostrożnie i cicho idę jak uczniowie Jana, co usłyszeli przed chwilą „Oto Baranek Boży” i odważyli się iść. A Tyś się Chrystusie odwrócił i ujrzałeś tych, którzy idą za Tobą i pytasz „Czego szukacie?” Staję i patrzę Ci w oczy. Pytane szuka odpowiedzi na tej drodze z ciernia i umęczenia, z drwiny i szyderstwa. Znajduję tu nienawiść gotową do zabijania tego, co najświętsze i bladość wycieńczenia, co słania się z bólu. Nie umiem zaradzić wielkiej historii, lecz biorę w ręce tę małą i bratam ją z krzyżem. Idę razem z Tobą Chrystusie w trudnym braterstwie wspólnych spraw, dla których razem żyjemy.

 

Stacja 1: Pan Jezus na śmierć skazany.

Rzekł do nich Piłat: „Cóż więc mam uczynić z Jezusem?” (Mt 27,22).

Cóż z Tobą czyni człowiek dumny i drapieżny, zamknięty w kręgu swych ważnych spraw? Co z Tobą robi nasycone „ja”? A co umysł znieprawiony i podatny na kłamstwa świata? Zabija myślą i kąsa językiem, wymazuje z historii. Skazuje i głosi śmierć Bogu.

Czy odruchem w powadze chwili i drżeniu czystego serca, może być współskazanie? Znać Jezusa to znaczy znać nade wszystko Ukrzyżowanego. Takie „znanie”, to usłyszenie tego samego wyroku, to pójście razem, ciężar współwiny. Konsekracja jest wspólnotą drogi, byciem „za innych”, jest zgodą na śmierć. Mimo, że wszystko chce żyć!

Stacja 2: Pan Jezus bierze krzyż na Swe ramiona.

„On się obarczył naszym cierpieniem, on dźwigał nasze boleści” (Iz 53, 4-6)

Człowiek jest mistrzem w szaleństwie brania i chwytania wszystkiego, co mija, żyje „okazją”, nie marnuje chwil, dopada i wchłania, jak Ewa owoc drzewa. Lecz miłość uczy innego brania i dźwigania, trudu aż do wieczoru życia, by dzielnie nieść ludzką historię, ciężką i krwawą. Konsekracja jest braniem i dźwiganiem człowieka upadającego w czeluść szaleństw, wychodzeniem na trudne drogi. Historia człowieka potrzebuje ramion, by ją objąć, i ogarnąć, i donieść do końca.

                     Stacja 3: Pan Jezus pierwszy raz upada pod krzyżem.

„Oto Ten przeznaczony jest na upadek” (Łk 2, 34)

Z upadania człowiek może zrobić kunszt i sztukę; upadaniem, jak chwałą przyozdabiać swe życie, dumnie obnosząc swój grzech. Są tacy, którzy na upadaniu innych zbudowali własną potęgę.

Lecz w upadanie można wpisać miłość, a zgniecione życie woła o odzyskanie, o ocalenie, zrywa pęta współczesnych usidleń. Wtłoczony w proch ziemi, poświęcony, namszczony, tajemniczą boską mocą wypracowuje przestrzeń ocalenia. W takim upadku ożywa prawda: spadają maski. W takim upadku ożywa przeznaczenie: wiara, że człowiek jest przeznaczony Bogu.

Stacja 4: Pan Jezus spotyka swoja Matkę.

„Oto zrodzony jestem w przewinieniu i w grzechu poczęła mnie matka” (Ps 51,7).

Każdy ma swoje poczucie bezradności, beznadziei, słabości. Potrzebuje wsparcia. Jak dobrze, gdy napotyka się matkę. Matka umacnia w drodze, staje z siłą swej miłości. Konsekracja jest utkana z miłości Maryi. Dzięki matce lepiej rozumieć, co znaczy być dzieckiem. Nie jesteśmy sami, opuszczeni, jesteśmy wpisani w serce Matki. Nasze bolesne chwile, poniżenia, dramaty stają się częścią Jej dzielnego serca. Napotkać Maryję, znaczy na nowo podjąć drogę, trud zmierzania.

 

Stacja 5: Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Panu Jezusowi.

„przymusili niejakiego Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufusa, który wracając z pola właśnie przechodził, żeby niósł krzyż Jego” (Mk 15,21).

Codzienne pola, z których człowiek wraca i które zostawia zorane. Troska, obowiązek, drogi, na których nie spotyka Boga, aż go ktoś nie przymusi. Człowiek chce świętować swą wolność, niezależność i pić wino swych marzeń. Ale mądrze jest przymusić swą nieokiełznaną naturę i wtłoczyć w Boży porządek. Potrzeba takiej miłości, która jest silniejsza niż ból, niż upokorzenie, niż hańba, niż krzyż. Potrzeba miłości, by wybierać to, co niepopularne, nieopłacalne, niewielkie. Dobrze, jak ktoś czasem przymusi…

Stacja 6: Święta Weronika ociera twarz Panu Jezusowi.

„ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos!” (Pnp 2, 14)

Weronika pozostaje symbolem tych, którzy nie wytrzymują tyranii zła i chcą coś zrobić. Chcą zaprotestować, bo miara została przekroczona. Weronika to historie odważnych misjonarzy i misjonarek, które mówią „nie” zorganizowanemu złu, płacąc często za to życiem. To imię wszystkich małych miłości i troski o dobro. Weronika to prawdziwa twarz, która odbija się w konsekrowanym sercu, ustach, dłoniach. To imię heroicznego, zwykłego dobra.

Stacja 7: Pan Jezus drugi raz upada pod krzyżem.

„wzmocnij mnie duchem ofiarnym” (Ps 51,14).

Są upadki, po których trudno się podnieść. Drogi krzyżowe wiodą przez kryzysy wiary, powołań, porzucenia, gorszenia, nawet rozpacz. Wiodą przez czasy, w których wszystko zostaje nasączone szyderstwem i zuchwałością, złowieszczą dumą. Drogi krzyżowe znaczone są kwestionowaniem piękna duchowego, wątpieniem, osunięciami, przepaściami, krachem znaczenia. Trudno być wyszydzonym i zachować rozsądek. Boże czasów szyderstwa podnieś nas…

 

Stacja 8: Pan Jezus pociesza płaczące niewiasty.

„Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi!” (Łk 23,28)

Czasem trzeba zawalczyć o mądre łzy. Te niemądre, wylewane przy lada okazji, duszą się w pretensjach, gniewach, rozczarowaniach. Chcą obronić swój świat. Mądra łza wypływa z oczu przejętych skruchą, z bólu grzechu własnego, z doświadczonego miłosierdzia. Mądra łza obmywa to, co zrodził człowiek, co urodziło się z jego modlitw, radości, poświecenia. Mądra łza nasącza serce rosą zmiłowań i wypływa z Boskiego Serca. Jest wdzięczna Bogu za dar niesiony w glinianych naczyniach. Wypełnia szczeliny kruchości jak żywica. Mądra łza jest jak kąpiel w wodach życia.

Stacja 9: Pan Jezus trzeci raz upada pod krzyżem.

„ja zaś jestem robak, a nie człowiek, pośmiewisko ludzkie i wzgardzony u ludu” (Ps 22, 7)

Patrzymy na Boga, który leży w pyle jerozolimskiej drogi i nie ma siły już iść. Przygnieciony bezmiarem grzechu, upada. Może nasze życie jest właśnie takie – powalone. Może coś pękło, umarło, bezpowrotnie odeszło i człowiek już nie wierzy, że wzejdzie słońce. Każdy w swoim życiu ma kamień, o który się potyka, który zwala go z nóg i przylega mocno do ziemi. Czy to w kuszeniu, czy lekkomyślności oddaje to, co mozolnie wypracował za funt kłaków. By stanąć na nogi trzeba nam boskiego umotywowania. Nie żyjesz dla siebie, nie idziesz dla siebie. Z twoim życiem związanych jest tysiące dusz.

Stacja 10: Pan Jezus z szat obnażony.

„A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego płaszcz” (Mt 27, 31)

Na szczycie góry, to co poranione, obolałe, zostaje jeszcze wyszydzone i odarte ze wszystkiego. To krajobraz znajomy. Bezlitosne odzieranie z dobrego imienia, bezwzględne usuwanie Boga z przestrzeni publicznej, ośmieszanie tego, co najczystsze, najświętsze, demoniczne kąsanie w Kościół, w konsekrację, w rację poświęcenia. Najtrudniejsza ofiara to ta nieprzyjęta i niechciana, wyszydzona, odarta z sensu. Ale to, co odarte w tajemnicy ubóstwa łączy się i zrasta z Chrystusem w tajemnicy odkupienia. W to co rozdarte, Bóg wkłada swoje skarby.  

Stacja 11: Pan Jezus do krzyża przybity.

„Gdy go ukrzyżowali (…) nad głową Jego umieścili napis z podaniem Jego winy: „To jest Jezus, Król żydowski” (Mt 27, 35.37)

Chrystusa przybito do krzyża, by już więcej nie wtrącał się w sprawy człowieka; by już Go nie musiał spotykać na swoich drogach, by już nie demaskował i nie próbował zawracać historii. Człowiek tak mocno kocha swoje drogi i swoje scenariusze, że wykreśla Boga. Chrystusa przybito do krzyża, by już nie błogosławił, nie dotykał chorych i zawisł w bezradności. Lecz przybity do krzyża staje pomiędzy niebem i ziemią, pomiędzy szaleństwem człowieka a gniewem Boga i otwiera nowy czas. Tak jest droga Króla. Konsekracja też trudzi się otwieraniem nieba i mozoli nad nowym, czasem zbawienia, gdzie człowiek zostaje wyzwolony z grzechu i żyje w odkupionym czasie.

 

Stacja 12: Pan Jezus umiera na krzyżu.

„umiłowawszy swoich na świecie, do kończ ich umiłował” (J 13,1)

Potwierdzić życiem to dużo. Potwierdzić śmiercią, to wszystko, co można zrobić. Być wierny miłości do końca to nie zawahać się jej wymaganiom mówić małe i wielkie „tak”. Nawet w czasie, gdy zdaje się, że Bóg nas opuszcza. W skwarze palestyńskiego słońca umierający Chrystus wołał w ołowiane niebo: „Boże mój czemuś mnie opuścił?”. To opuszczenie to najmocniejszy akord ofiary: doznać „zdrady” ze strony Boga, poczuć smak potępienia. Umierający Jezus wypowiada jeszcze ważniejsze słowa: „przebacz im”. I z naszych krzyżowych dróg muszą takie słowa padać, bo one przełamują logikę i przekraczają rozrachunek historii. One uwalniają miłość z balastu dziejów, uczą kochać w odkupiony sposób.   Konsekrowany żyje na jerozolimskich wzgórzach, chce być blisko, swym umieraniem asystować konaniu Pana.

 

Stacja 13: Pan Jezus zdjęty z krzyża.

„Było tam również wiele niewiast, które przypatrywały się z daleka” (Mt 27, 55)

Dla wielu rzecz się skończyła: szaleniec został wyeliminowany. Odetchnęli z ulgą, wymazali go z dnia powszedniego. Dla wielu zakołysała się ziemia, umarły nadzieje. Dla innych był to czas trudnego milczenia, wyjmowania cierni, obmywania ran. Wielu nie miało odwagi podejść, by wykrzyczeć swój sprzeciw. Zmarły trafia w ramiona Matki. Historia oddaje Jej Syna, z którym się rozprawiła. Jak długo człowiek będzie zabijał Boga przez grzech? Jak długo będzie schodził zadowolony z jerozolimskich wzgórz? Jak długo będzie pustoszył winnice Pana? Konsekrowany w samym rdzeniu swego życia wydaje siebie tej trudnej historii, by razem z Chrystusem ocalić to co zginęło. Przekonujący jest czas przeszły: zginęło…

 

Stacja 14: Pan Jezus do grobu złożony.

„Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w swoim grobie, który kazał wykuć w skale. Przed wejściem do grobu zatoczył duży kamień i odszedł” (Mt 27, 59-60)

Grób Chrystusa, to pozorna klęska Boga i tych, którzy Mu zaufali. Ich nadzieja musiał przejść przez grób. Ciężki kamień przygniótł to, w co wierzyli. Klęskę opieczętowano i postawiono strażników. Te kamienie noszą różne nazwy, lecz zazwyczaj przygniatają. Ale nad grobem nie można się zatrzymać. Tu nie kończy się historia. Grób zostaje przemieniony mocą Boga w miejsce zwycięstwa. Ofiarowanie życia jest służeniem zwycięstwu Boga. Bo Chrystus poprzemieniał sensy: to, co zabijało, ożywia, co przynosiło hańbę – po Chrystusie jest chlubą wieków, co rozgoryczało – teraz napełnia radością. Wystarczy jeden krok wiary odważnej, jeden krok w stronę miłości Boga, jeden gest zawierzenia. 

ZAKOŃCZENIE Drogi krzyżowe są po to, by na niej odnajdywać prawdę o swej konsekracji. Prawdę szczerą, poważną, odpowiedzialną. Konsekracja ma kształt krzyża, gdyż krzyżuje to, co w człowieku najbardziej chce żyć: prawo do życia, posiadania i wolności. Oddane Bogu stają się ogromnym potencjałem, a w umieraniu osiągają moc samego Chrystusa. Przejść drogę krzyżową znaczy odnaleźć istotę chrześcijaństwa – rozumną ofiarę, miłą Bogu. To sytuacja, w której Bóg może być uszczęśliwiony. Szczęśliwość jest drogą błogosławioną, odkrywaną na kolanach na jerozolimskim wzgórzu, z którego ogarnia dzieje człowieka, jego miłość i nienawiść, drogi i bezdroża, głody i pragnienia. Tu zestraja się czas człowieka i czas Boga, tu odnawia się wszystko. Konsekracja jest czuwaniem w tym miejscu najważniejszym.