Córka Abrahama, córka Prawdy

O. Marian Zawada OCD

Córka Abrahama, córka Prawdy

Otwierając jakąkolwiek księgę życia, człowieka wielkiego czy mizernego, należy mieć na uwadze słowa proroka Izajasza (24, 16) – sacramentum meum mihi (tajemnica należy do mnie), nieobce też samej Edycie Stein. Trudno zatem, bez pokory i szacunku, przerzucać kolejne strony czyjejś historii, by nie ulec urokowi tej tajemnicy.

Jednym z wątków jest jej żydowski rodowód. Edyta rodzi się i wyrasta w tradycji Izraela. Urodziny w dzień pojednania (jom kippur) spowodowały, że pokochała to święto nad wszystkie inne. Z niecałych 51 lat Edyta pierwsze 22 spędza w rodzinnym domu, żyjąc pośród rodzinnych portretów, w miłości do „pokoleń” i tradycji. W takich domach babcie i mamy pilnowały odmawiania codziennych, okolicznościowych modlitw, a ojcowie uczyli swych synów uczestniczenia w liturgii synagogalnej. Wrocław, jej rodzinne miasto, ozdobione było rzucającą się w oczy kopułą synagogi, zaliczanej, po berlińskiej, do najpiękniejszych w państwie niemieckim.

Znany jest kryzys religijny Edyty, gdy w wieku 13 lat komunikuje zszokowanej matce, że jest ateistką. Może na to miały wpływ lekceważące podejście przez braci do modlitw, może fakt dwóch samobójstw w rodzinie (z powodów finansowych).

Tożsamość żydowska była równa niemieckiej. Edyta nie tylko podzielała niemiecką „rację stanu”, ale była dumna, że żyje w najnowocześniejszym społeczeństwie świata. Zasad wiary żydowskiej uczyła się po niemiecku.

Na życie Edyty-Benedykty można w tym kontekście spojrzeć z kilku punktów widzenia. Źródłowo – poszukiwać tego, co było typowe dla ojca naszej wiary – Abrahama i kultury żydowskiej. Próbując zrozumieć drogę można ją uznać za uświęcenie geniuszu żydowskiego. Ujmując rzecz finalnie – doszukiwać się spełnienia uniwersalnej idei zbawienia dla grzesznika w jego zaślepieniu (zaślepienie Izraelitów za czasów Chrystusa i zaślepienie totalitarne Niemców).  W obydwu wypadkach chodziło o schorowaną ideę wybrania.

Postać Abrahama, jak i innych patriarchów s. Teresie Benedykcie przypomniały siostry z Echt, na 50-lecie jej urodzin, wystawiając karmelitańskim zwyczajem teatralną scenkę, zwaną rekreacją (13.X.41). Poczet najznamienitszych postaci starobiblijnych, pochwała „ojców Izraela” zaczerpnięta została z Księgi Ben Syracha  (Eklezjastyk).

Sięganie do Abrahamowych korzeni utrwala niezwykłe „usytuowanie” Edyty Stein w Kościele. Dumna z tego, że może dzielić z Chrystusem, Synem Boga, pochodzenie i narodowość (więzy krwi), w wierze w Niego odnajduje najwyższy motyw poświęcenia się za swój naród.

Można by drogę duchową Edyty Stein  zamknąć w module prawdy. Poszukiwanie prawdy najpierw zdystansowały ją do żydowskiej tradycji religijnej, a następnie ta sama pasja pomogła jej odnaleźć swe miejsce w Kościele, a w końcu w jego „sercu” – Karmelu, jak sformułowała to jej francuska rówieśnica, św. Teresa z Lisieux. Można tą pasją „usprawiedliwić” czas bez Boga – „bezpańskich” duchowo 17 lat (1906-1921) – lata studiów we Wrocławiu, Getyndze i Fryburgu. Uświadamia sobie i nam, że ten, kto szuka prawdy, w istocie szuka prawdziwego Boga.

Z „lekcji” Abrahama Edyta mogła przejąć dwie postawy: pewność i ufność. Pojawia się to w idei wychodzenia (exodus). „Wychodzenie” było geniuszem Abrahama. Ten Chaldejczyk, protoplasta narodu wybranego, nie bał się wyjść z ziemi swej rodzinnej i pójść w nieznane. Wyszedł, bo ufał bezgranicznie słowu, które usłyszał. Geniusz Abrahama był tak doniosły, że nie stawiał on Bogu pytań. Posłuszny rozeznanemu słowu, zamieniał je w życie.

Podobny duchowy scenariusz stanowiło u Edyty „wyjście” zarówno religijne, jak i intelektualne. To pierwsze, z judaizmu przez ateizm do katolicyzmu, drugie, z ziemi fenomenologii do metafizyki, wypracowując „trzecią” drogę. W obydwu przypadkach rozumność spotkała się i scaliła z wiarą. Prawda przemawia, staje się wyrazista, gdy człowiek osiąga w niej pewność, która później wpływa na życie, przemieniając je wydatnie, a koronuje człowieczeństwo w ufności. Pewność osiada w wierze i ją pogłębia, natomiast ufność dochodzi do głosu w zawierzeniu, w pójściu „za”. Te trzy warstwy zrastają się w życiu Edyty.

Jej „wychodzeniu” pomogli ci, którzy już tego dokonali w swym życiu. Mistrz Husserl, konwertyta z judaizmu na luteranizm, podobnie jak i jej przyjaciółka, Jadwiga Conrad-Martius (która pisała o pokrewieństwie fenomenologii a „radykalnym” duchem żydowskim), a najbardziej w okresie getyńskim – Max Scheler, pozwalając jej zdać sobie sprawę „przesądów racjonalistycznych”, w które mimo uważności fenomenologicznej, „obrastała”. Ujęły ją dwa tematy jego wykładów: pokora i świętość. Musiała je „metodycznie” przebadać.

Przeczucie istnienia Bytu absolutnego, którego nie mógł uwzględniać jej mistrz Husserl w ramach metody fenomenologicznej, otworzyło jej umysł na istnienie Boga.  Lecz prawda okazała się nie tylko filozoficznym Absolutem, lecz żyjącą Osobą.

Prawdziwy Bóg torował sobie drogę w jej sercu poprzez potrzebę prawdy, jak i przez wydarzenia. Jedno z nich miało miejsce w momencie  śmierci Adolfa Reinacha podczas I wojny światowej. Edyta bała się spotkania z młodą wdową Anną, lecz olśnił ją stan jej ducha. Zaświadcza później, że było to „pierwsze zetknięcie się z Krzyżem i jego boską mocą, jakiej udziela on tym, którzy go niosą. Po raz pierwszy widziałam naocznie zrodzony ze zbawczego cierpienia Chrystusa Kościół i jego zwycięstwo nad ościeniem śmierci. Był to moment, w którym moja niewiara załamała się, judaizm zbladł, a Chrystus zajaśniał: Chrystus w tajemnicy Krzyża”.

Ten trójmian jest istotny: załamanie się-zblednięcie-zajaśnienie. Jaśnienie Krzyża dopełnia pewność prawdy. Tę pewność osiągnęła w domu Jana i Jadwigi Conrad-Martius, gdy sięga po lekturę Księgi życia św. Teresy od Jezusa, bawiąc w ich domu w Bergzabern w Palatynacie, latem 1921 roku. Ta książka mogła być jej znana z konserwatoriów filozoficznych. Istotą tego dzieła była prawda znaleziona i wcielona przez Teresę. Sama prawda zmieniła swe oblicze. To nie tylko kwestia intelektualna, lecz kształtująca życie. Napisze do Kaufmanna: “Chrystus stanowi punkt odniesienia mojego życia, a Kościół Chrystusowy moją Ojczyznę”.

Ostatecznie Edyta „korzysta z wiary jako źródła poznania”. To wiara pozwala odnaleźć jej ostateczne podstawy bytu, której z pasją szukała. Życie wiarą jest życiem w „wyższym świetle” niż światło własne rozumu. Ona jaśnieje i „czyni widocznym”, poszerza perspektywę. Okrywa ją tajemnica Boga, dlatego jest światłem ciemnym.

Ciekawe, że jej matka, Augusta nie robiła większych problemów, gdy córka porzuciła synagogę, gubiąc się na bezdrożach agnostycyzmu religijnego. Dopiero wtedy, gdy przyjęła chrzest… Natomiast Edyta, po jego przyjęciu „odnalazła synagogę” na nowo, towarzysząc matce staruszce na nabożeństwa, a w psalmodii odkrywała niezwykłą zgodność modlitwy Kościoła i synagogi. Świadkowie twierdzą, że Edyta całe życie sięgała po Stary Testament. Po nawróceniu zwłaszcza mocno musiały brzmieć słowa: Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca, z całej duszy swojej (Pwt 6, 5). Była przekonana, zwłaszcza w odniesieniu do swej matki, że zbawienie nie jest związane granicami widzialnego Kościoła, i że należą do niego także ci, którzy szukają i pragną prawdy. W nowej ojczyźnie znajduje nową „filozofię” – dziecięcą mądrość”, odkrytą u Doktora Kościoła – św. Teresy z Lisieux – drogę, która bezpiecznie prowadzi do celu”. Istotą tej drogi jest ufność typu abrahamowego. W: w: Głos Karmelu 4(52)2013, s.10-11.