Ja jestem dobrym pasterzem (J 10,11)
Jestem Pasterzem, co życie daje i życiem karmi i życiem wspomaga. Powiedziałem Wam: Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać (J 10,18). Jestem mocnym Pasterzem, co z mocą oddaje i hojnością niepowstrzymaną, a nikt nie może mnie w miłości powstrzymać. Odzyskuję je w życiu owiec. Wychodzę naprzeciw wilkom, co porywają i rozpraszają, i bez lęku pozwalam rozszarpać, co święte, by krwią ran zaświadczyć. Zraszam wszystko własną krwią i upodobałem sobie w pokornym umieraniu. Za każdą owcę, za każdym razem daje cenę najwyższą – jedyne me Życie niewyczerpane w umieraniu.
Moim boskim spojrzeniem ogarniam wszystko, co dał Mi Ojciec i sprawuję pieczę, łagodnym głosem zwiastując czas miłosierdzia. Odkrywają go zasłuchani. Jestem pasterzem – cierpliwe ogradzam ogrodzone i odkrywam zakryte i wprowadzam wyprowadzone.
Wypatruję z wysoka zabłąkanych, zmęczonych, oślepionych, którzy gorzknieją w boleści zagubienia. Odnajduję zranionych cierniami wyrachowania, kolcami cierpkich słów szarpanych, krwawiących ciosem znienacka zadanym, oszukanych sprzedajnością bezmyślną, co niczego nie ceni; dostrzegam mocujących się z klinami wbijanymi w niewinność myślenia, biorę w ramiona i przyciskam do serca. W jego rytmie ofiaruję ukojenie. Poświęcam im mój czas i moją miłość, by sprawić niebu radość. Rozjaśniam znużone umysły, rozpasane i nienasycone serca powściągam, stopy zranione obmywam. Drzazgi ropiejące usuwam i oliwą nadziei namaszczam. Stęsknionym odpowiem tęsknotą, a spragnionym – pragnieniem, upodobaniem, gdy znajduję upodobanie.
Z labiryntów spraw wyprowadzam na pola przestronne i uczę dni jutrzejszych Ducha. Świeżością mej miłości pragnę zachwycić i dać do spożycia z potraw najlepszych. Patrzę jak stada wzrastają i odnajdują żyzność życia, co skrzy się w promieniach boskiego słońca. Ale widzę też owce spędzane, jak bezmyślnie ruszają za każdym głosem, bez rozeznania i bez obaw, licytując swe złudzenia. Za każdym bolesnym razem odkrywają to samo: że zaufali tym, co okazali się złodziejami; co jedynie potrafią kraść, zabijać i niszczyć (J 10, 10). Okradani podążają dalej, przekonani, że im lżej, zabijani gromadzą się wokół swych mogił, roniąc gorzkie łzy, niszczeni szukają wspólnoty niedoli, ale nie odstępują złodziei.
Ileż pól obsianych, przy których nikt nie chce przystanąć, ileż traw soczystych, pomijanych w pośpiechu. Odnawiam to, co stratowane pospiesznie i co marnieje w chłodzie spojrzenia. Czuwam przy narodzinach historii, widzę, jak powstaje każdy dzień z osobna ciemiężąc biedą i jak bieży ku mrokom, i jak zalękniony człowiek nie potrafi sprostać, bo nie ma pasterza.
Jestem pasterzem umysłów, które spokojnie trwają przy prawdzie, znają jej głos, i pozwalają brzmieć jej w życiu. Jestem pasterzem serc cierpliwych, niezmąconych w chwilach przemian, śpiewających pieśń ufności głębszej niż każde zatrwożenie. Jestem pasterzem trzód zmysłów, które zbierane łagodnie u wodopoju czerpią pokrzepienie w czystości postrzeżeń.
Jestem pasterzem. Prowadzę, lecz żaden z podążających nie zna drogi, ni kresu, ani godziny. Jednie będąc blisko Mnie, odnajdują właściwy trakt. W mojej bliskości wszystko się wyjawia i nabiera kierunku.
Jestem pasterzem-stróżem, co strzeże i dba, by wróg nie zwyciężał i nie rozpraszał. Co rano zbieram na nowo i wyruszam, bo trzeba przebyć to razem. W ufnym podążaniu buduję potęgę miłości, a głosu nie podnoszę i złamanego nie łamię.
o. Marian Zawada OCD