Medytacja w prawosławiu

ks. Piotr Nikolski (Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny)

Miejsce medytacji w prawosławnej kulturze ascetycznej

Aby zrozumieć miejsce medytacji w tradycji ascetycznej prawo­sławia, trzeba sprecyzować, co mamy na myśli, kiedy używamy tego terminu. Odnosi się go do dwóch bardzo różnych zjawisk, związanych jednak z działaniem umysłu ludzkiego. Pierwsze zjawisko, o rodowo­dzie chrześcijańskim, to medytacja dyskursywna i afektywna, angażu­jąca umysł racjonalny i sferę emocji. Tego rodzaju medytacja jest obecna w prawosławnej tradycji ascetycznej, choć jej rola jest zdecy­dowanie mniejsza niż w duchowości katolickiej. Równie często mówi się o medytacji związanej z zupełnie obcą chrześcijaństwu tradycją ascetyczną Dalekiego Wschodu, wychodzącą z wręcz przeciwstaw­nych przesłanek dogmatycznych. Choć istnieje niejaka, bardzo po­wierzchowna, zbieżność technik ascetycznych, łącząca chrześcijański hezychazm z dalekowschodnimi szkołami, zasadnicza sprzeczność założeń i treści pozwala praktykującym prawosławną ascezę z łatwoś­cią oprzeć się pokusie eklektycznego łączenia chrześcijaństwa z jogą i technikami zrodzonymi w innych religiach.

Modlitwa, zwana w tłumaczeniu cerkiewnosłowiańskim poucze­niem, była znana już pustelnikom egipskim i może mieć jeszcze staro-testamentowy rodowód. Ponieważ wykazuje związek z działaniem umysłu, to może się kojarzyć z medytacją, lecz nią nie jest. Poucze­niem nazywa się modlitwa z użyciem krótkiego tekstu, na przykład wersetu biblijnego. Najkrótszym z nich była: Kyrie eleison. Stąd też to krótkie wezwanie modlitewne upowszechniło się w całym Kościele. Święty Jan Kasjan powtarzał werset: „Panie wejrzyj ku wspomożeniu memu, Panie pospiesz się ku ratunkowi memu”. Pouczenie stanowi podstawę modlitwy umysłu i serca, a szczytem jego rozwoju jest mod­litwa Jezusowa: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną grzesznym”. Jest nim ze względu na dogmatyczną! moralną treść oraz obecność imienia Jezus. Modlący się jednocześnie wyznaje Jezusa swoim Panem, Synem Ojca, co sugeruje świadomość trynitarną, wy­kazuje świadomość własnej grzeszności i potrzeby Zbawiciela. Zmi­łowanie, o które prosi, jest nie tylko okazaniem łaski, ale i obdarowa­niem łaską niestworzoną, przebóstwiającą. Samo imię Jezus oznacza „Jahwe zbawia” i w modlitwie jest obecnością samego Boga. Modli­twa umysłu pozwala opanować potok myśli, ale w odróżnieniu od mantr jest rozmową z Bogiem żywym i pouczeniem pogłębiającym świadomość dogmatyczną. W tym tkwi pewne pokrewieństwo po­uczenia z medytacją, choć pouczenie nie jest w gruncie rzeczy działa­niem dyskursywnym, wręcz przeciwnie – polega w dużej mierze na zawieszeniu dyskursywnego działania umysłu na rzecz zawarcia umy­słu w nielicznych słowach modlitwy. Rozmyślania dyskursywne też odgrywały w życiu starożytnych ascetów chrześcijańskich pewną rolę. Trzeba jednak pamiętać, że rozmyślania nigdy nie były nazywane modlitwą my siną, jak później w tradycji łacińskiej, lecz uważane za inne działanie duchowe, owszem, wspierające modlitwę, ale nią nie będące. Charakterystyczne, że tematy rozmyślań są też wyraźnie do­brane. Abba Ewagriusz, którego dzielą legły u podstaw chrześcijań­skiej tradycji ascetycznej, klasyk modlitwy umysłu powiedział:

„Siedź w swojej celi i skupiaj myśli. Pamiętaj o dniu śmierci: wyobraź sobie martwe ciało, zrozum to nieszczęście i przyjmij trud: pogardź świa­tową próżnością, abyś mógł wytrwać stale w skupieniu i nie osłabnąć w swojej woli […]. Rozpamiętuj także los tych, którzy już są w piekle: myśl, w czym tam są pogrążone dusze. Ale pamiętaj także o dniu zmar­twychwstania, w którym staniemy przed Bogiem. Wyobraź sobie ten straszliwy i przerażający trybunał. Rozważ, co tam przygotowują dla grzeszników: zawstydzenie przed Bogiem, przed aniołami i wszystkimi ludźmi, to jest karę ogień nieugaszony […], strachy i męki. Rozważ także i dobra przygotowane dla sprawiedliwych: swobodny przystęp do Boga Ojca i Jego Chrystusa […] Królestwo Niebieskie i jego dary, radość i roz­kosz. O jednym i o drugim pamiętaj bezustannie”.

Łatwo zauważyć, że rozmyślania oscylują wokół człowieka wobec śmierci, sądu, przyszłego losu w życiu wiecznym. Ewagriusz nie pro­ponuje rozważania męki Pańskiej ani analizy dogmatów. Rozmyślania mają sprzyjać skupieniu i mobilizować wolę do modlitwy w duchu pokuty, a nie rozpraszać uwagę próżnymi dywagacjami i obrazami. Rozważania są najwyraźniej działaniami wstępnymi i pomocniczymi, które mają nauczyć człowieka przebywania wewnątrz, jak mówi św. Teofan Rekluz, a poza tym muszą być adekwatne w stosunku do stanu człowieka.

Święci Dymitr z Rostowa i Tichon z Woroneża – pisze św. Ignacy Brianczaninow – zajmowali się myśleniem o Bogu, czyli świętym rozmy­ślaniu o Wcieleniu Boga-Słowa, o Jego przedziwnym przebywaniu na zie­mi, o strasznej i zbawiennej Jego męce, o przesławnym Wniebowstąpieniu, oraz o człowieku, jego powołaniu, jego upadku, jego odnowieniu przez Odkupiciela, o innych głębokich tajemnicach chrześcijaństwa. Święte roz­ważania wspomnianych hierarchów zostały znakomicie wyrażone w ich dziełach. Takie rozważania, w zgodzie z innymi pisarzami ascetycznymi, św. Piotr Damasceński odnosi do wizji duchowych i umieszcza je na czwar­tym stopniu (z ośmiu). Wszelkie duchowe widzenie jest kontemplacją pew­nych tajemnic, pojawiającą się w ascecie w miarę jego oczyszczenia przez pokutę, jak to możemy widzieć w księdze św. Piotra Damasceńskiego.

Pokajanie ma swoje stopnie, podobnie – widzenia duchowe. Tajemni­ce chrześcijaństwa ukazują się ascecie stopniowo odpowiednio do jego postępu duchowego. Pobożne rozważania św. Dymitra i Tichona są od­zwierciedleniem ich rozwoju duchowego. Kto chce ćwiczyć się w poboż­nym rozmyślaniu, ten niech czyta dzieła tych hierarchów. Takie rozmy­ślanie będzie najbardziej wolnym od błędów i pożytecznym dla duszy. Przeciwnie – rozmyślanie okaże się najbardziej wypaczonym i szkodli­wym, jeśli asceta pozwoli sobie na układanie samowolnych rozważań nie oczyściwszy się uprzednio przez pokutę i nie znając dobrze nauki chrześ­cijańskiej. Takie rozważania nie mogą nie zawierać mnóstwa błędów, a za­tem niechybnie wyrządzą duszy szkodę, przyprawiając ją o ułudę i strąca­jąc w przepaść zgubnego błędu. Święci hierarchowie otrzymali gruntowne i szczegółowe wykształcenie w dziedzinie teologii prawosławnej, a na­stępnie przez święte życie wznieśli na szczyty doskonałości chrześcijańskiej: rozmyślanie było dla nich rzeczą naturalną. Nie jest ono rzeczą właściwą dla ascety nie posiadającego rzetelnej, ścisłej wiedzy teologicz­nej, nie oczyszczonego przez pokajanie. Z tego powodu św. Ojcowie za­braniaj ą zajmować się rozmyślaniem mnichom początkującym i w ogóle braciom nie przygotowanym ku temu przez naukę i ascetyczna dojrzałość życia. Św. Jan Klimak powiada: „Niezmierzona jest głębia dogmatów i zanurzenie w niej nie jest bezpieczne dla umysłu pustelnika. Niebez­piecznie jest pływać w ubraniu: równie niebezpiecznie jest dla będących w niewoli namiętności parać się teologią”3. To ostrzeżenie jest skierowa­ne do pustelników, a przecież do czynu pustelniczego dopuszcza się mni­chów ascetycznie dojrzałych. W starożytności całkiem sporo mnichów wpadło w zgubną przepaść herezji jedynie dlatego, że pozwalali sobie rozpatrywać dogmaty przewyższające ich zdolność pojmowania. „Mnich pokorny, naucza dalej św. Jan Klimak, nie pozwala sobie na dociekliwe badanie tajemnic; pyszny przeciwnie: usiłuje badać nawet wyroki Bo­skie”4. Bardzo słusznie! Nierozsądne pragnienie zapuszczania się w roz­myślanie o Bogu u człowieka niezdolnego i niedojrzałego do tego działa­nia już jest świadectwem wygórowanego mniemania o sobie. Ćwicz się w modlitwie i budującej lekturze i będzie to ćwiczeniem się w prawidło­wym, bezpiecznym i miłym Bogu rozmyślaniu. Podobnie jak materialne oczy wyleczone ze ślepoty, widzą zgodnie ze swymi naturalnymi właści­wościami, umysł oczyszczony z grzesznej niemocy, zaczyna w sposób naturalny widzieć tajemnice chrześcijaństwa. Zaufaj Bogu w swoim dzia­łaniu. Jeżeli Bóg uzna, że dla twego i ogólnochrześcijańskiego pożytku potrzebne jest abyś był obserwatorem najgłębszych tajemnic i głosicie­lem ich dla swych braci, to niezawodnie da ci ten dar. Jeśli natomiast nie ma na to woli Bożej, to skup się na tym, co jest istotnie niezbędne dla twojego zbawienia i w zupełności spełnia twoje potrzeby. Dąż do osiąg­nięcia modlitwy czystej, połączonej z uczuciem pokajania i płaczem, z rozpamiętywaniem śmierci, sądu Bożego, straszliwych lochów piekiel­nych, gdzie płonie wieczny ogień i panują wieczne ciemności. Taka mod­litwa połączona z takim rozpamiętywaniem jest najbardziej nieomylnym, znakomitym i budującym rozmyślaniem.

Trzeba zwrócić uwagę na to, że Brianczaninow nie zabrania roz­myślań o dogmatach lub życiu Zbawiciela z użyciem lektur autorstwa świętych, których doświadczenie przyczyniło się do uformowania u nich natchnionej przez łaskę świadomości dogmatycznej.

Ascetyczna świadomość dogmatyczna – według archimandryty Sofroniusza – nie jest racjonalną refleksją nad przeżytym doświadczeniem wewnętrznym, co na ogół z punktu widzenia psychologii jest procesem naturalnym. Asceci unikają ścieżek racjonalistycznego myślenia, ponie­waż refleksja racjonalna nie tylko obniża intensywność kontemplacji światła, lecz doprowadza także do ustania autentycznej kontemplacji. Dusza pogrąża się wówczas w mroku, pozostając w posiadaniu jedynie oderwanej racjonalnej wiedzy, pozbawionej mocy życia. […] Świado­mość dogmatyczna, rozumiana jako wiedza duchowa, jest darem Boga jak wszelkie autentyczne życie osiągnąć ją można nie inaczej jak przez Jego przyjście. Niezmiernie rzadko znajdowała ona wyraz w słowie ust­nym bądź pisanym. Kiedy łaska Boża zstępuje na człowieka, wtedy w du­szy nie pojawia się dążenie do wytłumaczenia doświadczenia za pomocą racjonalnych pojęć i logicznych objaśnień […]. Trzeba tu jednak zazna­czyć, że owa świadomość dogmatyczna, która przychodzi przez doświad­czenie łaski, różni się jakościowo od podobnej do niej zewnętrznie świadomości dogmatycznej, będącej skutkiem albo «wiary ze słyszenia», albo studiów akademickich, albo uformowanej w trybie filozoficznego przekonania jako oderwane przedstawienia ideowe.

Kościół jest, można powiedzieć, tyglem doświadczenia swoich członków i w jego rzeczywistości mistycznej doświadczenie jednej osoby może być przekazywane drugiej w większej mierze, niż sugero­wałaby wspólnota doświadczeń. Przyjmowane przez wiarę z pomocą Ducha Świętego niosące doświadczenie słowo może wywołać nowe doświadczenie u osoby przyjmującej, dając jej autentyczne poznanie Boga na zasadzie wiary ze słyszenia, ale będące koniecznym wstę­pem do zdobycia własnej wiedzy doświadczalnej. Uprawiając rozmy­ślania na podstawie dzieł Ojców, człowiek jednocześnie chłonie żywą tradycję i korzy się przed Kościołem, wyrzekając się samowolnych marzeń.

Marzenia w ogóle są niebezpieczne, w życiu duchowym szczegól­nie. Dlaczego? Dlatego, że tu zasadniczą sprawą jest trwanie w praw­dzie. To dlatego tradycja prawosławna każe ascecie trzymać „umysł w piekle”, odpowiednio ukierunkowując rozważania, by bujając w obłokach nie zastąpił twardej rzeczywistości wirtualnym niebem. Najbardziej niebezpieczny, niewłaściwy sposób modlitwy, według Brianczaninowa polega na tym, że:

modlący się za pomocą siły wyobraźni komponuje marzenia bądź obrazy, zapożyczając je pozornie z Pisma Świętego, w istocie zaś ze swe­go stanu, ze swego upadku, ze swojej grzeszności, z oszukiwania samego siebie — przez te obrazy schlebia swemu mniemaniu o sobie, swojej próżności, oszukuje sam siebie. Jest oczywiste, że nic, co tworzy marzycielskość naszej upadłej, wypaczonej natury, w rzeczywistości nie istnie­je, jest wymysłem i kłamstwem, tak miłym i tak właściwym upadłemu aniołowi. Marzyciel od pierwszego kroku na drodze modlitwy wychodzi poza dziedzinę prawdy i wkracza w dziedzinę kłamstwa, w dziedzinę sza­tana, dobrowolnie podporządkowuje się jego wpływom. Święty Symeon Nowy Teolog opisuje modlitwę marzyciela i jej owoce w sposób następu­jący: «Podnosi on ku niebu ręce, oczy i umysł i wyobraża sobie własnym umysłem: Boskie narady, niebiańskie dobra, zastępy świętych aniołów, mieszkania świętych – krótko mówiąc, gromadzi w wyobraźni swojej wszystko, co słyszał z Pisma Świętego, rozważa to podczas modlitwy, spogląda w niebo, przez to wszystko pobudza swą duszę do pragnienia i miłości Bożej, niekiedy przelewa łzy i płacze. W ten sposób powoli na­dyma się jego serce, nie pojmując tego rozumem. Mniema, że to, co czy­ni, jest owocem łaski Bożej ku jego pocieszeniu, i błaga Boga, by pozwo­lił mu zawsze przebywać w tym stanie. Jest to oznaka złudzenia. Taki człowiek, jeśli nawet będzie praktykował całkowite wyciszenie, nie unik­nie obłąkania i szaleństwa. Jeżeli zaś mu się to nie przydarzy, to jednak niepodobna, by kiedykolwiek osiągnął duchowy rozum i cnotę albo bez-namiętność».

Fragment dzieła Metoda świętej modlitwy i uwagi, w XIX w. przy­pisywanego św. Symeonowi Nowemu Teologowi, przytoczony przez Ignacego, może być różnie interpretowany. Według Brianczaninowa, oznaką złudzenia jest cały ten sposób modlitwy medytacyjnej. Nato­miast św. Teofan Rekluz, ogólnie bardziej przychylny rozmyślaniom, uważa za oznakę złudzenia tylko mniemanie, że jest on owocem łaski. Zapytany na temat dopuszczalności medytacji, odpowiada w jednym z listów:

Tradycja wschodnia dopuszcza, choć z maksymalną ostrożnością, niesienie przed sobą obrazu w umyśle, ale żadną miarą nie podczas mod­litwy. «Jak wyobrażać sobie Pana? siedzącym na stolicy czy ukrzyżowa­nym? Kiedy rozmyślacie o rzeczach Bożych, wówczas można wyobrazić sobie Pana, jak będzie trzeba. Ale podczas modlitwy żadnych obrazów przywoływać nie należy […]. Jeśli dopuścicie obrazy, to istnieje niebez­pieczeństwo, że zaczniecie się modlić do własnego marzenia».

Istotną myślą w przytoczonym fragmencie dzieła św. Ignacego Brianczaninowa jest wskazanie na to, że wytwory wyobraźni tworzone przez ascetę marzyciela mijają się z rzeczywistością. Ta sama myśl wielokrotnie przewija się w dziełach św. Jana od Krzyża. Wyraża się to w wyeksponowanej roli wiary, która jest przeciwstawiana doznaniom zmysłowym i wyobrażeniowym, albowiem nie istnieje żadne podo­bieństwo pomiędzy rzeczywistością Boga a porządkiem materialnym, którym żywią się wytwory wyobraźni. „Noc wiary” wymaga od czło­wieka wyrzeczenia się własnych obrazów i pojęć, ażeby ustąpić miej­sca działaniu łaski, gdyż wiara jest właśnie skutkiem i przejawem ta­kiego działania z przyzwoleniem nań duszy. Wiara posiada istotowe podobieństwo do Boga i jest środkiem współmiernym zjednoczenia z Nim, czyli – mówiąc językiem teologii prawosławnej – jest darem łaski niestworzonej i prowadzi do przebóstwienia człowieka.

Święci Ignacy Brianczaninow i Teofan Rekluz są bohaterami pole­miki toczonej od początku XIX wieku (i do dnia dzisiejszego) w Koś­ciele Rosyjskim wokół relacji duchowości wschodniej i zachodniej. Wiązało się to przede wszystkim z końcem okresu „niewoli scholastycznej” i powrotem teologii prawosławnej do rdzennej tradycji patrystycznej, co spowodowało bardzo spóźnioną reakcję na już wów­czas daleko posunięte przenikanie wzorców duchowości i pobożności katolickiej do środowiska prawosławnego. W tej wypowiedzi nie ma miejsca na szczegółowe roztrząsanie przyczyn rozbieżności odmien­nego rozwoju duchowości i konkretnie medytacji w Kościele Zachod­nim, więc poprzestanę na bardzo krótkim zaznaczeniu podstawowych czynników tego procesu:

Przyczyny rozwoju medytacji na Zachodzie:

a)  Zerwanie ze Wschodem pozbawiło Kościół Zachodni punktu odniesienia do starożytnej, a zarazem żywej tradycji monastycznej, zaprzepaściło możliwość żywej wymiany doświadczenia i istotnie zmniejszyło dostępność przeważnie greckojęzycznej literatury patry-stycznej.

b)  W XII i XIII wieku za sprawą rozpowszechnienia scholastyki dokonuje się praktyczne oderwanie teologii od mistyki, z ogromną szkodą dla jednej i drugiej: Życie duchowe, puszczone samopas, utworzyło sporą liczbę szkół i nurtów niekiedy niechętnie i krytycznie wzajemnie do siebie nastawionych. Zmieniały się praktyki i koncep­cje życia duchowego, sposoby modlitwy, oceny zjawisk duchowych, stosunek do mistycznych doznań, ich hierarchia. Siłą rzeczy zaistniał znaczący pluralizm, który na prawosławnym Wschodzie jest nie do pomyślenia. Doprowadziło to później do subiektywizacji, a w konse­kwencji do relatywizacji doświadczenia duchowego. Wśród odchyleń od głównego rdzenia tradycji patrystycznej należałoby wymienić wspomniany już intelektualizm oraz skrajny apofatyzm „mistyki isto­ty”, z jego panteistycznymi niebezpieczeństwami, oraz jego przeci­wieństwo – przesadne akcentowanie człowieczeństwa Chrystusa, roz­wijające związane z wyobraźnią metody modlitwy.

c) Odrzucenie idei łaski niestworzonej przez teologię schołastycz-ną spowodowało w dziedzinie duchowości sporo zamieszania, gdyż postawiło autentyczne doświadczenie duchowe w sprzeczności z ofi­cjalna doktryną Kościoła, stąd na przykład św. Jan od Krzyża musiał wyrażać swoje doświadczenie w sposób bardzo zawiły (poprzez poję­cie cnót teologalnych). Pośrednio dało to zielone światło do korzysta­nia z wyobraźni w modlitwie, gdyż według scholastyki człowiek w tym  życiu jest skazany na obcowanie z Bogiem za pośrednictwem takich czy innych stworzeń, by później oglądać Go w istocie. Z kolei teolo­gia prawosławna uznaje możliwość intuicyjnego, poza pojęciowego poznania Boga w tym życiu za coś oczywistego i całkowicie wyklucza możliwość oglądania Boga w Jego istocie kiedykolwiek. Charakter obcowania z Bogiem się nie zmienia, ale w życiu wiecznym jego intensywność i pełnia nieskończenie wzrasta.

d)  Faktyczne niezrozumienie teologii VII Soboru Powszechnego na Zachodzie pociągnęło za sobą rozwój ikonografii ilustracyjnej, realistycznej, odpowiadającej raczej obrazowej medytacji niż ujętej w kształtach i barwach kontemplacji (ikona, choć jest jak najbar­dziej obrazem, nie porusza wyobraźni, lecz zaznacza obecność osoby na niej przedstawionej lub przekazuje znaczenie wydarzeń historii świętej).

e) Wspomniany kult człowieczeństwa Chrystusa i Męki Pańskiej wpłynął na emocjonalną stronę pobożności i uwydatnił znaczenie uczuć. Niestety, przy tym często zapominano o arcyważnej kwestii adekwatności tych uczuć w stosunku do aktualnego stanu człowieka.

Ten przegląd – rzecz jasna -jest bardzo pobieżny i nie odzwier­ciedla całej złożoności problemu, ale ukazuje niektóre źródła tejże polemiki.

(…)

Reasumując dochodzimy do stwierdzenia, że miejsce medytacji w ascetycznej tradycji prawosławia sprowadza się do działania umy­słu ukierunkowanego na kształtowanie postawy, działania wspierają­cego modlitwę umysłu i serca w ograniczonym zakresie tematycznym i czasowym. Albowiem służąc na początku koncentracji na życiu we­wnętrznym, oddziałujące na wolę i emocje dyskursywne działanie umysłu musi ustąpić miejsca modlitwie skupienia, wykluczającej działanie wyobraźni w coraz większym stopniu. Modlitwa skupienia jest drogą do kontemplacji, pod której wpływem formuje się natchnio­na przez łaskę świadomość dogmatyczna. Ta z kolei może przybrać charakter przekazywanego ustnie lub na piśmie świadectwa, które może być punktem wyjścia dla rozmyślania następnego pokolenia ascetów chrześcijańskich.

ks. Piotr Nikolski (Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny)

Jest to fragment artykułu opublikowanego w: Medytacja. Postawa intelektualna, sposób poznania, gatunek dyskursu, pod red. T. Kostkiewiczowej i M. Saganiak w 2010 roku, w Wydawnictwie UKSW w Warszawie.