Eucharystia jako źródło upodobnienia do Boga
Spośród wielu punktów widzenia, z których możemy mierzyć się z tajemnicą Eucharystii, proponuję duchową, niejako wewnątrzpodmiotową. „Mierzyć” to słowo bardzo właściwe, gdyż szczególnie ona wprowadza w życie chrześcijanina nową miarę człowieczeństwa. Dzieje się tak dlatego, ponieważ Eucharystia, jako tajemnica Ciała i Krwi Chrystusa odnawia w sposób najbardziej radykalny nasze ciało. W sakramentalnych sytuacjach: słowach i gestach wzrasta niesłychanie napięcie pomiędzy starą, naturalną zasadą człowieczeństwa, którą św. Paweł nazywa człowiekiem dawnym, zmysłowym a nowym stworzeniem, nowym człowiekiem.
Eucharystia odnawia i upodabnia to, co stworzone – do Boga.Kiedy mówimy podobieństwo, odnajdujemy się w tradycji sięgającej Księgi Rodzaju, gdzie padają słowa: Uczyńmy człowieka na nasz obraz i podobieństwo. Podobieństwo uczynione przez Boga, boski kształt rzeczy i spraw, zarys doskonałości, kontur tego samego pragnienia. Stawia to przed nami pytanie bardzo kształtujące naszą chrześcijańską wyobraźnię: czy żyję w przestrzeni podobieństwa czy niepodobieństwa. Z myśli antycznej możemy wydobyć dwa określenia, które naświetlają nam kwestię: skiagraphia – malowanie cieni, oraz eikongraphia, malowanie ikoniczne, prawdziwe. Pierwsza oznacza zwodnicze podobieństwo, będące mistrzostwem pozoru, fasad, dekoratywności, słowem – charakteryzuje naśladowanie iluzji, wyrażanie czegoś, co pozbawione jest substancji. W duchowości ma to przedłużenie w realizm grzechu, świat niepodobieństwa.Innego typu naśladowaniem jest eikongraphia – pisanie ikoniczne, odbijanie, wpisywanie prawdy, tożsamość substancji. Podobieństwo znaczy wspólnota cech, ten sam rodzaj widzenia, działania, miara odpowiedniości. To boski pierwiastek w człowieku. Człowiek jest ikoną Boga, tzn. w twarzy człowieka odbija się, objawia boska tajemnica. Bóg swą twarz, swe oblicze wyraża w zarysie człowieka. A z drugiej strony Eucharystia to Bóg zwrócony obliczem ku człowiekowi, wypatrujący go w zagubionej i potarganej historii. Eucharystia przedziwnie otwiera nas na człowieka, jego świat, trud życia, domaga się patrzenia razem z Chrystusem w głąb historii, by odnajdywać rzeczy podobne, wspólne, gromadzące we wspólnotę. Właśnie w Eucharystii najpierw doznaje uświęcenia zdolność gromadzenia, najpierw gromadzenia siebie przy Chrystusie, skupienie, następnie – w społeczności wiernych.
Chrystus – doskonałe podobieństwo do Ojca
Kiedy szukamy znaczenia w tym, co podobne pojawia się Chrystus, jako absolutny pierwotny wzór. Czytamy w Piśmie: Chrystus jest doskonałym obrazem Boga niewidzialnego, Pierworodnym wobec każdego stworzenia (Kol 1,15). Ikona ukrytej boskości za postacią człowieka! W Chrystusie podobieństwo odzyskuje blask. On sam jest odbiciem chwały. I eucharystia jeszcze tę chwałę zagęszcza – zagęszcza ją liturgia, zgromadzenie Mu podobnych. Właśnie Eucharystia pozwala przebić się przez innego typu zagęszczenie – naszych naturalnych, niskich, płaskich punktów odniesień. W Eucharystii przebijamy się do Kościoła, prawdy, że żyjemy w boskim, chrystusowym organizmie, Jego Ciele. I to nas najintensywniej formuje – w Jego Ciele i Jego Krwi zwyciężamy naszą ludzką krew i ciało i poddajemy nasze więzi boskiemu oczyszczeniu. Poddając się Eucharystii, poddajemy się boskiemu zaczynowi, który sakramentalnie, a więc skutecznie, ex opere operato działa i jest nie do powstrzymania. Dzięki temu w jakiś sposób tracimy swoje ciało i swoją krew, przemieniając się coraz bardziej. W niektórych wypadkach utrata ta jest równa z męczeństwem; są ludzie, którzy wykrwawiają się, dają krew, dają życie, a ofiarując je – zyskują boskie. Wpisują się w tajemnicę przyjścia Boga na ziemię.
Wcielenie Słowa
Pierwszym etapem odkupionego człowieczeństwa było połączenie tego, co boskie i ludzkie w Chrystusie. Były to narodziny szlachetnego pierwowzoru, Boga o ludzkim obliczu. Chrystus przyszedł jako Logos, a zatem jako gruntowny Sens wszystkiego; Logos, który daje początek, od którego wszystko się zaczyna; Logos życia. Ileż razy Bóg mówił i krzyczał w historii w rozpalonych ustach proroków; ileż razy wzywał: słuchaj Izraelu. Logos kształtuje człowieka zasłuchanego w historię, w głos Boga, skupionego na sensie, na znaczeniu. I to powraca w Eucharystii ze zdumiewającą siłą. Stół słowa upodabniającego. Dziś niewątpliwie słowo nam się rozrosło w hiperteksty internetu, w teorie słowa cyfrowego, w całą logosferę. Właśnie w takim kontekście czas nas zmusza do mówienia o usytuowaniu słowa eucharystycznego, miejscu, gdzie rozbrzmiewają słowa święte, skuteczne, sakramentalne. One nie tylko „pracują” w człowieku, kształtują go, ale domagają się dorastanie do siebie. Niosą w sobie pytanie, na ile ja – „małe słowo” wypowiedziane przez Boga u początku istnienia przypominam struktury świętych słów, na ile noszę święty sens mojego życia. Eucharystia jest nie tylko otwieraniem Wielkiej Księgi Słowa, ale raczej domaganiem się obecności w Słowie. Na ile szukam miejsca w sobie dla niego, na ile odnajduję się w słowie. Na ile wreszcie, moje słowo przypomina, na ile jest upodobnione do jedynego Słowa.Bóg przychodzi w inteligencji słowa, słowa eucharystycznego. A jest to nie tylko otworzenie umysłu na zrozumienie, ale domaganie się uczestniczenia. Możemy przywołać słowa św. Pawła: My wszyscy odbijamy w sobie jak w zwierciadle chwałę Pańską; za sprawą Ducha Świętego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu (2 Kor 3, 18). Odbijać, by jaśnieć chwałą, nieść piękno w historię człowieka. Człowiek eucharystyczny tchnie tajemnicą, nie tylko tajemnicą słów, ale coraz bardziej się słowem żyjącym i ożywiającym, dającym życie. [Chciałbym w osobistej refleksji przywołać z lat 70-tych, pierwsze spotkanie z bratem Rogerem w Katowicach, gdy rozkręcaliśmy wspólnoty Taeze. Spotkanie z nim niosło coś z dotyku innego świata, boskości, jego słowa nie tylko do nas docierały, ale nas znaczyły]. Było to coś na wskroś skutecznego, przenikanie tajemne i głębokie, mimo, że tak wiele nas dzieliło. Było to jakby dalsze i bliższe przygotowanie do Eucharystii]. Tu wydarzała się świętość jakby w czystej formie. Mogło to wypływać jedynie z rzetelnego obcowania z Bogiem. Dopiero wtedy można zrozumieć jakim Bóg jest artystą, jak maluje łaską na swe podobieństwo, mistyczna obecność. Tak spotyka się i uczy się Boga. Przez znaki, gesty, symbole. A człowiek religijny żyje wśród znaków, symboli – zwiastunów Wieczystego. To wszystko, co napotyka ma go rozmodlić, odnosić do tego, co przychodzi z góry. Znaki posiadają niezwykła nośność, rozpalają religijną wyobraźnię i budzą ducha. To jak mistyczna obecność. Potrzebujemy obecności ludzi, by uczyć się Eucharystii, potrzebujemy obecności świętych, również takich jak Teresa od Dzieciątka Jezus. Ich przybywanie do nas jeszcze bardziej zagęszcza i doskonali doświadczenie świętości. Jakże Im bardziej ludzie kontemplują ikonę, tym bardziej upodabniają się do tego, który jest na niej przedstawiony. Wielu doświadcza skuteczności takich spotkań, szczególnie ważnych dla głębokiej przemiany osobowej.Ikonę nazywamy czasem „oknem do nieba”, dzięki któremu to, co jest niewyobrażalne staje się bliskie i dostępne. Wzrok człowieka jest słaby, zaciemniony przez troski dnia codziennego, które utrudniają dotarcie do rzeczywistości nieba. Ikona pomaga nam, ludziom zapatrzonym w ziemię, odsłonić tajemnice nieba. „Człowiek szuka w ikonie bezpośredniej zmysłowej bliskości” – stwierdził Sergiusz Bułhakow, a Ewgenij Trubeckoj powiedział: „W ikonach nie tylko ciało, lecz sama natura ludzka wprowadzona jest w ciszę, gdzie żyje już nie życiem własnym, lecz życiem <nadludzkim>. Oczywiście ten stan ducha wyraża nie ustanie życia, lecz jego maksymalne napięcie, intensywność”.„Ikona jest widzialnym świadectwem tak uniżenia Boga w stronę człowieka jak i wyniesienie człowieka w stronę Boga. Uświęca ona człowieka przez oglądanie (…) Ikona pomaga zrealizować w naszym życiu obraz, który został nam objawiony i przekazany przez Boga – Człowieka. Święci są nieliczni, lecz świętość jest zadaniem dla wszystkich ludzi. Ikony są dane właśnie jako model tej świętości, jako objawienie świętości przyszłego świata” napisał Leonid Uspienskij. Przytoczę tu jeszcze znamienne słowa Pawła Evdokimowa: „Ikona nie musi być piękna jako dzieło sztuki, lecz przede wszystkim jako prawda. Ikona nigdy nie może być <ładna>, lecz będąc piękna, wymaga duchowej dojrzałości, by ją poznać.” By zrozumieć, jak Eucharystia upodabnia nas do Boga, należy sobie uświadomić dobitnie, że sam Chrystus jest pełnym i wiernym obrazem Ojca. O Nim to za Listem do Hebrajczyków możemy powiedzieć: obraz Boga niewidzialnego, odbicie Jego istoty (por. Hbr 1,3). Chrystus oddziałuje na nas, formując nas samych oraz nasze rozumienie stworzenia, zwłaszcza materii.W Eucharystii stajemy się nie tylko świadkami, ale i uczestnikami uczty, w której Żywy, sakramentalnie obecny Chrystus, przyjmowany i spożywany jest wchłaniany przez ludzkie ciało i tym samym bezpośrednio na nie wpływa. Eucharystia osiąga swe apogeum, najwyższą kwalifikację w momencie zjednoczenia tego, co Boskie i ludzkie, w tajemnicy Komunii św. Tu potwierdza się skuteczność sakramentów, docierających do ludzi, i tu Ciało Chrystusa jednoczy się z poszczególnymi ciałami, efektywnie potwierdzając tajemnicę Kościoła. Wtedy Ciało Jezusa jednoczy w sobie tajemnicę Kościoła i Eucharystii, odżywając skutecznie w poszczególnych swych członkach.
Odnowienie materii
Nowy człowiek w przedziwny sposób wyrasta z Eucharystii, a ona sama ze świętych słów konsekracji i z natury. Zrodzeni z Ojca odkrywają ożywczy stosunek do tego niezwykłego sakramentu. W odnowionych oczach pojawia się zupełnie odmienny styl czytania stworzenia. Właśnie stworzenie pomaga pogłębić dostęp do Eucharystii poprzez obecność i symbolikę chleba i wina. Bóg poprzez stworzenie pragnie przybliżać się do człowieka, poprzez to, co mu powierzył, chce objawić siebie. Staje się w nim dostępny, niejako bardziej czytelny, rozpoznawalny. Stworzenie przyjmuje rolę znaku Bożej obecności, a w znakach – sakramenty to znaki, słowa i gesty – żyje Bóg i odsłania pewność swego działania. Znak jest po to, żeby człowiek mógł jeszcze piękniej, jeszcze mądrzej żyć, wzrastać, dojrzewać. Człowiek eucharystyczny dostrzega jak ziemia w swoich owocach: chlebie i winie, zostaje konsekrowana, uświęcona. Owoce ziemi, chleb i wino, w konsekrowanych słowach doznają uświęcenia. Przy chlebie i winie rozbrzmiewa głos Kościoła. Stworzenie, doznaje konsekracji, przebóstwienia. Materia – chleb i wino – zostają przemienione sakramentalnie w Ciało i Krew Chrystusa, a zatem przebóstwione. W ten sposób zostaje uzdrowiony porządek rzeczy. Człowiek upadając w grzech pierworodny odwrócił się od Boga a zwrócił w kierunku stworzenia, szukając większej chwały. W grzechu, w tajemniczy sposób, niższa natura, niższa część stworzenia, przejęła władzę nad człowiekiem, jego królem. On zaś szukając w niej potwierdzenia dla swej wielkości, jednocześnie się jej poddaje, staje się niewolnikiem. Takie mechanizmy nosi w sobie stary człowiek. Bóg w Eucharystii materię, a zatem to, co wikła i poddaje człowieka w niewolę – przebóstwia, pozwalając jej stawać się, zamiast przestrzenią zdrady, umocnieniem dla ducha. W tym sakramencie zostaje niejako odwrócony porządek. Uświęcenie owocu ziemi zawiera w sobie przebóstwienie pracy człowieka. Dzięki temu nowy człowiek może w szczególny sposób patrzeć na swój trud: wytwarzając owoce pracy, może on dzięki Eucharystii składać je na ołtarzu, darować je Panu, poprzez pracę żyć w stanie ofiary. Owoc pracy ludzkiej zostaje przemieniony w Chrystusa, zostaje uświęcony i wyniesiony przed Ojca. W misterium Eucharystii materia doznaje odnowienia. Materia stworzenia, a zatem to, co stało się dowodem i pręgierzem ludzkiego upadku, po Chrystusie staje się źródłem nadprzyrodzonego życia. A zatem człowiek już nie doznaje zdrady od strony materii, ale sakramentalnego odnowienia. Zagubiony w materii, dzięki Eucharystii, w niej znajduje potwierdzenie dla swego pierwotnego miejsca w planie Bożym. W jego żyłach zaczyna płynąć boska Krew Chrystusa, krew nowego szlachectwa, przemieniając mentalność i życie. Synostwo jest źródłem poczucia królewskiej godności, jak to wyraża siostra Faustyna: Idę przez życie wśród tęcz i burz, ale z czołem dumnie wzniesionym, bo jestem dzieckiem królewskim, bo czuję, że krew Jezusa krąży w żyłach moich[1]. W słabe, biologiczne ciało zostaje wszczepione promienne Ciało chwały, wiążąc i łącząc niepodzielnie z wyniesionym Ciałem Zmartwychwstałego, zasiadającego po prawicy Ojca.
O. Marian Zawada OCD
[1] F. Kowalska, Dzienniczek…, s. 290.