Duchowość i postmoderna

Wartości duchowe w kulturze postmoderny:

spotkanie współczesności z duchowością

W krótkim definiowaniu spraw, temat wartości duchowych chciałbym pokazać jako spotkanie duchowości i postmoderny. Interesuje nas pytanie czy możliwa jest kultura postmoderny i czy możliwe są w niej wartości duchowe, a więc ponowoczesna duchowość, oraz jakie wartości są najistotniejsze dla współczesnego świata?Mówiąc postmodernizm mam na uwadze świat współczesny, współczesność. Dzięki temu stajemy na najbardziej gorącej linii rozwoju Kościoła posoborowego, który pragnie widzieć siebie pośród niej: Kościół w świecie współczesnym. Nie obok, nie na przeciw, ale „w” – tak konstytutywnie sytuuje się Owczarnia Boga. Zamysł nad tematem prowadzi do postawienia kluczowej dla soboru kwestii.Duchowość to dziedzina Ducha Świętego, refleksja i życie duchowymi treściami, skupione wokół podobieństwa do Boga. Można by mówić o duchowościach, jako jednym pniu z rozwiniętymi gałęziami. Analizując współczesność stwierdzam, że bliższe prawdy byłoby mówienie o współczesnościach, które wolą być równoległymi światami. Współczesność to dominacja tego, co jednostkowe, nad tym co uniwersalne i przewaga różnicy nad jednością. Myśląc kultura, mamy na uwadze jakiś uniwersalny horyzont, coś spójnego i co dotyczy zachowywania i przechowywania wartości. Pojawia się zatem pęknięcie: współczesność z założenia nie chce być spójna, ani uniwersalna, i nie chce przechowywać. Rządzi się kilkoma prawami, ważnymi w naszym temacie:

· odstępuje od wszelkich założeń, przeświadczeń, zarówno metafizycznych, jak i wiary, a więc ładu intelektualnego i duchowego;

· wybiera prywatyzację języka refleksji przed wspólnym kanonem semantycznym;

· preferuje wielość i przygodność przed jednorodnością i stałością[1]. Ucieka zatem programowo od:

· wspólnoty zasad,

· od wspólnoty języka,

· od wspólnoty rzeczywistości.

 

Ucieka więc od kultury w tradycyjnym znaczeniu, ale jednocześnie zgłasza pretensję do wyłącznego jej tworzenia. Należałoby zatem albo nie mówić o kulturze, albo przedefiniować pojęcie jej pojęcie.

 

Stosunek współczesności do duchowości

Najpierw przedstawię stosunek współczesności do duchowości, następnie duchowości do współczesności. Ponieważ współczesność jest niespójna, mamy do czynienia w naszym temacie z wielością postaw, od zupełnie dyletanckich i buńczucznych, po poważne analizy intelektualne. Współczesność w odniesieniu do duchowości prezentuje się jako emancypacja od ducha. Dlatego duchowość chrześcijańska stanowi jałowe ograniczenie, niejako ciasną obręcz, krępującą proces indywiduacji. W jej obrębie mamy do czynienia, jak to sama nazywa postmoderna z parafrazą duchowości[2]. Parafraza oznacza swobodną przeróbkę, uproszczenie treści, zmianę środków, ale rozpoznawalne podobieństwo. Dystansując się od ducha, współczesność jednocześnie proponuje swoją duchowość. I tu powstaje pytanie, czy mamy do czynienia z duchowością czy antyduchowością? Dramat polega na rozczłonkowaniu jednego „Ja” wspólnej duchowości w indywidualne słabe „ja” osobistych duchowości, do których Kościół ani teologia często już nie ma dostępu. Człowiek współczesny staje się pastwą, ofiarą swego doświadczenia, do którego nie ma dystansu, ani narzędzi, by je nazwać, czy porównać z innymi.Współczesność przyjmuje różne postawy wobec duchowości: potrafi być jednoznacznie wroga, bądź dobrodusznie akceptować dobrodziejstwa religii, jak w przypadku New Age, ale mamy także poważniejsze wysiłki w kierunku duchowości. Edmund Husserl, twórca fenomenologii, w dyskusjach ze swą uczennicą, benedyktynką Adelgundis Jaegerschmidt pisze:Życie człowieka nie jest niczym innym jak drogą do Boga. Ja próbuję osiągnąć ten cel bez teologicznych dowodów, metod, punktów pod­parcia – by dotrzeć do Boga bez Boga. Muszę jednocześnie wyelimi­nować Boga z mojego naukowego jestestwa, ażeby przetrzeć drogę tym, którzy nie mają bezpieczeństwa wiary, jaką daje kościół. […] to właśnie moja fenomenologia, i tylko ona jest tą filozofią, której może potrzebować kościół, gdyż łączy się ona z tomizmem i rozwija filozo­fię tomistyczną[3]Taki wysiłek na rzecz ateizującego się świata jest godny uwagi, a w przypadku Husserla okazał się bardzo skuteczny, gdyż większość z jego otoczenia się nawróciło, bądź znalazło drogę do religii. Teza „do Boga bez Boga” toruje ludziom myślącym i niewierzącym, drogę postawienia kwestii religii, następnie zaś duchowości. Jego następca, Martin Heidegger, który wiele czasu poświęcił lekturze listów św. Pawła, w Bycie i czasie dokonuje ciekawego rozróżnienia na stawanie się (Gewordensain) z woli świata, i z woli własnego jestestwa (selbst), czyli nieautentyczne i autentyczne. W pierwszym przypadku mówi o ludziach, którzy koncentrują się nie na przeżyciu, ale na gadaninie o tym, co należałoby przeżyć, szukając w świecie bezpieczeństwa i oparcia. Drudzy natomiast żyją w koncentracji i uwadze, która umożliwia adekwatny stosunek do paruzji[4].Zdaniem ucznia Husserla postawa otwarcia na eschaton sytuuje w miejscu, gdzie nie ma już wsparcia ze strony świata, a zaczyna się Nicość[5]. Heidegger i św. Paweł zgadzają się w jednym: skłonność człowieka do zadomowienia się na tym świecie, we współczesności, utrudnia przekazanie dobrej nowiny[6]. Zakomunikowanie, że świat nie może być oparciem i bezpieczeństwem, przywołuje twierdzenia z duchowości. Staje się również postulatem życia z Bogiem, rzeklibyśmy adekwatnie do wysiłków Husserla – drogą nadziei bez nadziei.

 

Stosunek duchowości do współczesności

Jaki jest natomiast stosunek duchowości do współczesności? Względem współczesności mamy do czynienia z dwiema skrajnymi postawami:

· albo staje się ona punktem odniesienia i często z kompleksami, a nawet rozpaczliwie pragniemy być na bieżąco, badając trendy, mody, gusty i bezwiednie wkomponowując się w nią;

· albo obrażamy się współczesność, wytaczamy ciężkie działa i strzelamy we wszystko co ma posmak nowoczesności rozpoczynając od filozofii, kończąc na hamburgerach czy internecie.

 

Obie są nie do przyjęcia, gdyż w pierwszej nie szanujemy siebie, a afirmacja życia może przybrać formę obrzydliwego flirtu, pochwały bądź hołdowania banalności czy miernocie.W drugiej natomiast nie szanujemy rzeczywistości, która nas otacza i przyjmuje formę daru, w której dojrzewamy do zbawienia. Za tymi postawami kryje się przeważnie lęk, czasami nieumiejętność życia, a może nawet bezradność. W Ecclesia in Europa czytamy: Trzeba krytycznie, ale ze spokojem spojrzeć na aktualną sytuację kulturową Europy i poddać ocenie nowe tendencje, ważniejsze fakty i sytuacje naszych czasów w świetle centralnego miejsca Chrystusa i chrześcijańskiej antropologii (EE 58).Kluczem do postawienia problemu relacji pomiędzy duchowością a współczesnością jest podobieństwo, siła upodobnienia. Rzeczywistość nie jest neutralna, duchowość i współczesność są dynamiczne, posiadają realne oddziaływanie, przyciąganie. Z myśli antycznej możemy wydobyć dwa określenia, które naświetlają nam kwestię: skiagraphia – malowanie cieni, oraz eikongraphia. Pierwsza oznacza zwodnicze podobieństwo, będące mistrzostwem pozoru, fasad, dekoratywności, słowem – charakteryzuje naśladowanie iluzji, wyrażanie czegoś, co pozbawione jest substancji. W duchowości ma to przedłużenie w realność grzeszności, w której to dziedzinie mamy do czynienia z absolutną amnezją we współczesności. Innego typu naśladowaniem jest eikongraphia – pisanie ikoniczne, odbijanie, wpisywanie prawdy, tożsamość substancji, jak to możemy powiedzieć o Chrystusie za listem do Hebrajczyków: obraz Boga niewidzialnego, odbicie Jego istoty (por. Hbr 1,3).Upodobnienie nie oznacza jedynie jakiejś mentalności, powielania wzorców, ale gruntowny sposób miłowania, przyjaźni. Dla duchowości chrześcijańskiej istotne jest rozróżnienie Apostoła Jakuba: Jeżeli… ktoś zamierzałby być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga (Jk 4,4). Zdaniem więc Jakuba, obowiązuje zasada wykluczania. Należałoby w kontekście dokumentów soborowych stwierdzić jednoznacznie, że nie chodzi o jakieś dostosowywanie się do współczesności w sensie upodobnienia. Søren Kierkiegaard jest autorem bardzo ciekawego określenia. Jedyną współczesność, jaką chce znać i dopuszcza – to współczesność z Chrystusem. Oznacza to dla duchowości, że nie interesuje nas pełnienie ludzkiego dzieła, ale dzieła Boskiego, naśladowanie Boga, a nie człowieka, czy natury[7]. Duchowość zajmuje się upodobnieniem Boga, współczesność zajęta jest aranżacjami własnej wielkości.Istnieją jednak w obrębie duchowości wysiłki, by współczesności nadać duchowy charakter. Chodzi o interpretację nieobecności Boga, zanik doświadczenia transcedentalnego i ogromu cierpienia, zwłaszcza psychologicznego udręczenia, jako nocy ciemnej św. Jana od Krzyża. Zagęszczającą się ciemność, utratę punktów odniesień, dotykanie zła niemal u samych jego korzeni, można rozumieć jako udział w cierpieniu Chrystusa, szczególnie dramatycznego opuszczenia przez Ojca na krzyżu czy zstępowania do otchłani. Jan Paweł II na jednym miejscu dobitnie stwierdza, że niezależnie od wszelkich pozorów i chociaż skutki tego nie są jeszcze widoczne, zwycięstwo Chrystusa już się dokonało i jest definitywne. To, co przeżywamy można porównać do boskiego ognia oczyszczającego historię człowieka.

 

Spór duchowości ze współczesnością

Powstaje pytanie dlaczego istnieje tak mocny antagonizm pomiędzy duchowością a współczesnością, dlaczego tak jednoznacznie zmierzają do sporu, konfrontacji? Stanie się to jasne, gdy:

· przywołamy sytuację po upadku człowieka w grzech, gdy Bóg wpoił w strukturę człowieka nieprzyjaźń pomiędzy pokoleniem węża a pokoleniem Niewiasty (Rdz 3,15);

· oraz odsłonimy „małą” tajemnicę, że postmoderna przybiera konwencję religii.

 

Współczesność odmawiając miejsca duchowości (chrześcijańskiej), nie czyni tego z powodu swej zasady tworzenia świata bez religii: porządkuje scenę, pod własny występ. Postmoderna to dobrze zorganizowany, mistrzowski pod względem narzędzi, oddziaływania psychologicznego i socjotechnicznego system. Ojciec Święty w Przekroczyć próg nadziei pisze: Wciąż na nowo Kościół podejmuje zmaganie się z duchem tego świata, co jest niczym innym jak zmaganiem się o duszę tego świata. Jeśli bowiem z jednej strony jest w nim obecna Ewangelia i ewangelizacja, to z drugiej strony jest w nim także obecna potężna anty-ewangelizacja, która ma też swoje środki i swoje programy i z całą determinacją przeciwstawia się Ewangelii i ewangelizacji[8]. Postmoderna ma zdecydowanych i konsekwentnych ewangelizatorów i misjonarzy, wykładnię własnych przekonań, a nawet swą liturgię i sposoby świętowania. Spór jest w istocie religijny. Wtedy współczesność pojawia się jako inna duchowość, czy jako antyduchowość, jednoznacznie dążąc do zakwestionowania i wyrugowania duchowości z życia społecznego, kultury, historii. Centrum tej religii nie stanowi już Bóg, ale człowiek. Swój religijny charakter ujawnia na przykład w dwóch wymiarach: sporze o początek i o koniec.

 

Spór o początek (stworzenie)

Współczesność nie chce się poddać boskiemu zaczynowi, a to z prostego powodu, nie chce być od Boga zależna. Wewnątrz tego świata[9] dokonuje się bowiem demonstracja tej niezależności. Jest to nie tylko spór o wielkość, ale nade wszystko o początek. Ten świat nie chce pochodzić od Boga, nie chce być przez Boga ani stworzony, ani kreowany. Upaja się własną wielkością i potęgą. Wymyka się zależności jaka płynie z uznania Boga jako Stwórcy, jako początku wszystkich rzeczy. W tym sensie zasadniczo żyje przeciw Bogu. Toczy spór o stworzoność, o bycie źródłem wszystkiego dla siebie.

 

Spór o przyszłość (nadzieja)

W Ecclesia in Europa, (nr 34) czytamy, że w obecnej sytuacji kulturowej i duchowej kontynentu europejskiego… [jesteśmy] wezwani, by być znakiem sprzeciwu i nadziei dla społeczeństwa chorego na horyzontalizm i potrzebującego otwarcia na Transcendencję.W naszej refleksji pomocne będzie stwierdzenie św. Jana: Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy (1 J 3,2). Jak stwierdza św. Jan jesteśmy dziećmi Bożymi, a zatem nie tylko żyjemy w przestrzeni wybrania ale i dziedziczenia. Jednak to, co najważniejsze jeszcze jest zakryte. Nosimy w sobie tak nieskończony i nieograniczony sposób otwarcia, że zdolni jesteśmy pomieścić nie tylko tajemnicę duchowego świata, ale i Boga. Znaczy to, że jesteśmy zasadniczo zbudowani z tego, kim jeszcze nie jesteśmy. Jesteśmy zbudowani z przyszłości. Dopiero tu dochodzi do pełnego brzmienia prawda, że żyjemy religią obietnicy. I to wielkie niedopowiedzenie, nieokreśloność, niejawność naszego wnętrza i naszej przyszłości jest przestrzenią duchowego wysiłku. W tym tkwi siła upodobnienia do nadprzyrodzonej nieskończoności. Współczesność jednak pragnie pozbawić tej wielkiej perspektywy i wabi swoją obietnicą, doczesną, ziemską, by uwięzić człowieka w doczesności i natarczywie nakłania go, by tu odnajdywał istotę swego szczęścia. Mamy zatem do czynienia z redukcją, która z nieskończonych możliwości czyni z człowieka masę mięsa z fizjologiczną koncepcją szczęścia. Mamy zatem z jednej strony religię doczesną, z drugiej nadprzyrodzoną.

 

Konsekwencje i przewidywania

Kościół jest świadomy obecności w świecie współczesnym, wzajemnego oddziaływania tych dwóch rzeczywistości na siebie. Ponieważ nie jest z tego świata, zawsze będzie żył ze względu na swą misję w dyskomforcie, a używając biblijnego wyrażenia, w ucisku. Gdy Kościół jest zbyt mile widziany może to oznaczać, że przestał spełniać swą rolę. Ucisk powoduje, że Kościół się oczyszcza, umacnia, pokornieje, staje się ubogi, zajmując się nade wszystko wartościami duchowymi, a nie doczesną wielkością. Z drugiej strony chrześcijaństwo jest świadome, że po grzechu pierworodnym ze światem jest związany dynamizm uwodzenia, niesie on w sobie kłamliwość, staje się on przestrzenią zdrady. Jan Apostoł wprowadza klarowne rozróżnienie: Wiemy, że jesteśmy z Boga, cały zaś świat leży w mocy Złego (1 J 5,19). Ale św. Paweł uświadamia coś znacznie ważniejszego: to, co kwestionuje Boga nie jest jedynie czymś zewnętrznym. Ujawnia destrukcyjne mechanizmy wewnątrz człowieka. Nazywa to starym, dawnym, zmysłowym człowiekiem. Zatem zarówno w świecie, na zewnątrz, jak i we wnętrzu człowieka funkcjonują struktury, które nadają im antyduchowościowy charakter. Kościół musi się zmagać nie tylko ze światem otaczającym go, ale i wewnątrz siebie. By kontynuować zbawienie człowieka, Kościół musi być obecny w świecie. Świat jest przedmiotem misji, materią zbawienia. Ale taki stosunek łatwo narażał Kościół na „traktowanie z góry”, natomiast rzeczywistość wymaga szacunku i służby. Dlatego: nie odcinanie się, nie odrzucanie, nie potępianie, ale użyczanie zaczynu boskiego podobieństwa, jest rolą duchowości[10]. Z miłości do człowieka Kościół otwiera się, mimo, że to otwarcie może być wykorzystywane i nadużywane. Świat nie może być porzucony przez Kościół, należy przecież współczesnego człowieka zbawiać. Stosunkiem wartości duchowych i współczesności nie powinna rządzić zasada różnicy, odcięcia się, ale wzajemnego ubogacania się. Kościół powinien wypracować intelektualne narzędzia otwarcia, nazwałbym to (roboczo) teologią zewnętrzną. O ile teologia wewnętrzna zajmuje się własnymi tematami, pogłębia refleksję teologiczną, tak trzeba również teologii spotkania, która specjalizowałyby się w spotykaniu ze współczesnością. Winna ona być teologią:

· otwarcia się na drogę bez Boga, swego rodzaju drożność transcendentalną, religijną, duchową. (Tu od strony duchowości godne uznania są wysiłki K. Rahnera i teorii anonimowego chrześcijaństwa).

· teologią (duchowością) pogranicza, która szuka języka i metod spotkania ze współczesnością;

· teologią doświadczenia.

 

Z pierwszeństwa życia (doświadczenia) przed uwięzieniem w abstrakcji teorii wynika potrzeba szukania harmonii pomiędzy słowem, doktryną a życiem (przywołajmy tu kard. Balthasara, który promował jako locus teologicus – tradycyjnie Pismo św. i Tradycja – życie świętych, ich historię i doświadczenie).

Następnie, pośród wartości zasadniczych, współczesności Kościół może zaproponować nade wszystko nadzieję oraz duchową wizję wolności. Duchowość proponuje nam wyzwolenie z ograniczeń natury naruszonej przez grzech, antyduchowość konsekwentnie pogłębia przeróżne obsesje, doprowadzając do takiego zniewolenia, by człowiek ugrzązł w doczesności. W temacie nadziei, papież ostrzega przed pokusą gaszenia nadziei (Ecclesia in Europa 7), domagając się posługi tej wartości. To, co możemy zawdzięczać współczesności, to wykorzystanie jej podejrzliwości wobec religii i życia duchowego. Wiele analiz, powstałych choćby na gruncie psychologii, pozwala nam przyjrzeć się dokładniej strukturom życia religijnego, zwłaszcza zafałszowanemu obrazowi człowieka i Boga, tworzonym często na zapotrzebowanie systemu władzy lub podtrzymania określonych struktur czy to społecznych, czy to psychologicznych[11]. Krytyka tego typu również oczyszcza: skłonność do kreacji bogów; zdeformowanych form religijności oraz tworzenia zamkniętych, nieewangelicznych, środowisk religijnych.Można pogłębić razem ze współczesnością zasadniczy problem przemijalności, zmienności tego, co doczesne, a nade wszystko – śmierci, w tym również śmierci duchowej. Jeżeli spotkamy się w świecie, który nie ma perspektyw, to możliwe jest przebicie w stronę innego świata, nie z tej ziemi.Zatem współczesność pozostając w sporze z Kościołem, poniekąd wzmacnia go duchowo, oczyszczając z tego, co nieprawdziwe, nieautentyczne (ludzi i sytuacji). Stanowi probierz świadectwa. Kończąc, można stwierdzić, że duchowość i współczesność, niejako spotykają się tańcu: jedni chcieliby, żeby był to taniec wyłącznie liturgiczny, gdzieś w prezbiterium kościoła, dla innych jest to taniec figurowy, grzecznościowy i uprzejmy, ale nieskuteczny w owocowaniu, dla jeszcze innych, jest to taniec śmierci.

O. Marian Zawada OCD

 


 

[1] Por. A. Bielik-Robson, Inna nowoczesność. Pytanie o współczesną formułę duchowości, Kraków 2000, s. 268.

[2] Tamże, s.267.

[3] Za: J. Brejdak, Słowo i czas. Problem rozumienia Innego w hermeneutyce i w teorii systemu, Szczecin 2004, s. 126-127.

[4] Tamże, s. 136.

[5] Tamże, s. 137.

[6] Tamże, s. 138.

[7] W fałszywej duchowości widzimy dominację rozstrzygnięć, które są dostosowywaniem się do człowieka. Począwszy bezwarunkowej akceptacji każdego rodzaju obecności, języka, przez jałową wyrozumiałość wobec słabości, aż do ustępstw w liturgii czy moralności.

[8] Jan Paweł II, Przekroczyć próg nadziei, Lublin 1994, s. 96.

[9] Słowo olam używane do określenia „świata” w Starym Testamencie wywodzi się z rdzenia znaczącego ukryć. Według tradycji hebrajskiej stworzenie świata jest w rzeczywistości drogą ukrycia i przysłonięcia światła Bożego. E. E. Dessler, Pożądaj prawdy. Eseje o księgach Bereszit i Szemot, tłum. K. Czerwińska, Kraków 2003, s. 16.

[10] Można przywołać słowa kard. H. Urs von Balthasara: “Katolickość nie polega na odgraniczaniu się, odcinaniu, lecz szeroko pojętym integrowaniu, jeśli tylko to, co inne, okazuje się możliwe do zintegrowania przez miłość”.

[11] Np. wizja surowego Boga pomaga przedłużać nadwątlony autorytet rodziców czy wychowawców.