Józef Sebastian Pelczar urodził się 17 stycznia 1842 roku w miasteczku Korczyna koło Krosna, w domu Wojciecha i Marianny z domu Mięsowicz. Po ukończeniu szóstej klasy wstąpił do niższego seminarium, zaś w roku 1860 rozpoczął studia teologiczne w Wyższym Seminarium Duchownym w Przemyślu, ukończone święceniami w dniu 17 lipca 1864 roku. W latach 1866-1868 studiował na dwóch rzymskich uczelniach: na Uniwersytecie Gregoriańskim oraz Lateraneńskim. Po powrocie do kraju podjął wykłady w seminarium przemyskim, a także przez 22 lata pracował na Uniwersytecie Jagiellońskim, jako profesor i dziekan Wydziału Teologicznego, a nawet wybrany rektorem w latach 1882-1883.Był związany pracą charytatywną z Towarzystwem św. Wincentego à Paulo i Towarzystwem Oświaty Ludowej. W 1894 roku założył w Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego. W 1899 roku mianowany biskupem diecezji przemyskiej, której służył przez dwadzieścia pięć lat. Zmarł w nocy z 27 na 28 marca 1924 roku. Pozostawił po sobie m. innymi dzieło Życie duchowe. Beatyfikowany dnia 2 czerwca 1991 roku w Rzeszowie, a 18 maja 2003, kanonizowany.
Teksty
O modlitwie uczuciowej
Modlitwa uczuciowa (oratio affectiva) jest podniesieniem duszy do Boga za pomocą uczuć serca i aktów woli. Wprawdzie i umysł tu działa, a rozważanie nie jest wykluczone, zwłaszcza na wstępie, ale wola pełni główną rolę. Ona bowiem pod wpływem miłości Bożej rwie się do Boga, by Mu objawić swą miłość i oddać się całkowicie Jego woli. Modlitwa taka zajmuje pośrednie miejsce pomiędzy medytacją i skupieniem czynnym i ułatwić kontemplację nabytą, to jest taką, która jednym rzutem oka poznaje prawdy, do których poznania dochodziła przedtem przez długie i pracowite roztrząsanie. Ma ona pewną wyższość nad zwyczajną medytacją, dlatego że silniej wpływa na poprawę i udoskonalenie życia i że dobrowolne afekty duszy są cenniejsze niż jej myśli, bo wszakże zjednoczenie się z Bogiem, stanowiące istotę świętości, jest aktem woli, a nie samego rozumu. Nic więc dziwnego, że św. Ignacy zachęca modlących się do wzbudzenia uczuć i to silnych, i skutecznych.Modlitwa uczuciowa jest przystępna dla tych szczególnie, którzy w ognisku serca utrzymują niewygasły żar miłości, łask, że nie potrzebują wielkiej pracy, aby przy odpowiednim działaniu Bożym rozdmuchać silniejszy płomień. Do takich należała św. Teresa, podczas gdy rozważanie nie przychodziło łatwo. W tym stanie samo przypomnienie doskonałości Bożych, albo jakiejś tajemnicy wiary wystarczy do rozgrzania i wywołanie świętych uczuć, które objawiają się zazwyczaj aktami strzelistymi. Dłuższe rozważanie nie jest tu konieczne. Uczą nawet mistrzowie duchowi, że jeżeli Bóg pociąga dusze do tego rodzaju modlitwy, powinna ona dać wytchnienie umysłowi, a zdobywać się na akty woli, między którymi góruje uniżenie się przed Bogiem i całkowite oddanie się Panu Bogu. W razie, gdy prąd Boży nie jest widoczny, nie należy zaprzestawać rozważania, które jak widzieliśmy, ma za pomocą refleksji obudzić uczucia. Któż bowiem, płynąc czółnem, zachce porzucać wiosła i rozpinać żagiel, jeżeli wiatr się nie zrywa?A jakże się zabrać do tego rodzaju modlitwy? Jest ona owocem szczególnej łaski Bożej, ale można i trzeba do niej się usposobić. Do tego zaś służy: ufność w Bogu, nieufność w sobie, pokora, oczyszczenie serca i umiarkowanie woli własnej przez pozbycie się zbytecznych przywiązań i pragnień, aby mieć swobodne skrzydła do duchowego lotu. Wiele tu pomagają akty strzeliste […]. Co do samych aktów tej modlitwy, nie podobna podać ścisłych prawideł, różne są bowiem stany i usposobienia duszy. Dość będzie przytoczyć kilka przykładów, idąc za jednym ze światłych mistrzów modlitwy.Jeżeli dusza jest skupiona i przedstawia sobie np. Zbawiciela na krzyżu, wtenczas czuje powstające w swoim wnętrzu różne uczucia, jak miłości, wdzięczności, ufności, żalu, itp. Chciałby być ukrzyżowana z Panem i umrzeć dla Niego. Rzuca się pod krzyż, oblewa się łzami, całuje rany Pańskie, zbiera krew świętą z nich spływającą. Chciałaby mieć miłość nie jednego serafina, ale wszystkich duchów niebieskich, by nią odpłacić choć w części za miłość nieskończoną, to znowu cierpienie wszystkich pokutników, by wynagrodzić Panu jezusowi za grzechy swoje i cudze. A ponieważ to jest niemożliwe, dlatego czuje w sobie bolesną ranę i jest jakby upojona miłością.Kiedy indziej płomienie nie są tak gwałtowne. Dusza, pełna pokory i czci, zachowuje się spokojnie w obecności Bożej i czasem czyni akty wiary, nadziei i miłości lub jakiejś innej cnoty. Oddalając bez hałasu myśli ziemskie, co jak mgły przelatują po jej wyżynach, wpatruje się w Pana Boga jak w słońce i czuje się szczęśliwa pod jego promieniami, bo nie wątpi, że Bóg patrzy na nią tak, jak ona na Boga, to jest z miłością. Od żaru tego słońca rozpala się i wyrzuca z siebie różne akty, jak iskry. Raz wpada w omdlenie z bólu, że nie kocha Pana Boga tak, jak powinna kochać. To znowu zdaje się całkowicie na wolę Bożą, nie chcąc w życiu i w wieczności czego innego, oprócz tego, co się Bogu podoba i mówi do Boga, jak dziecko do ojca. Czasem zdobywa się na wielka ufność i prosi Boga, aby napełnił próżnię jej serca miłością bez granic albo słucha z pokorą upomnień Bożych, karcących jej niewierność i przyrzeka poprawę. To znowu oddaje się i poświęca Najświętszemu Sercu Jezusowemu na ofiarę całopalną i boleje nad zniewagami, jakie Ono ponosi w Najświętszym Sakramencie.Owoce modlitwy uczuciowej są obfite. Przede wszystkim jest ona bardzo łatwa. Najprostsze nawet dusze są do niej uzdolnione, bo niech je tylko rozpłomieni czysta i gorąca miłość ku panu Bogu, potrafią całe godziny spędzać z Nim na słodkiej rozmowie. Nie potrzeba tu głębszej nauki, wystarczy, ze dusza pozna dobroć Bożą i własną nędzę. Św. Franciszek z Asyżu zwykle te tylko słowa powtarzał „Boże mój i moje wszystko”, a jednak doskonale się modlił. Znajomość rzeczy Bożych jest bardzo pomocna do rozżarzenia ognia miłości. Ponieważ jednak ludzie uczeni są zbyt skłonni do dociekań umysłowych i upodobania w sobie, dlatego mniej zwracają uwagi na uczucia serca i łatwo stygną w pobożności, wymagającej od nich pokory i prostoty. I to nam tłumaczy, dlaczego podobną modlitwę częściej można spotkać u ludzi prostych niż u uczonych, częściej u kobiet niż u mężczyzn. Dla chorych jest ten rodzaj modlitwy najprzystępniejszy i najkorzystniejszy.Nie przeszkadzają tej modlitwie roztargnienia, przynajmniej nie tak mocno jak rozmyślaniu. Dzieje się tak dlatego, że prędzej można utrzymać pamięć o obecności Bożej niż snuć porządnie dłuższy wątek myśli lub dlatego, że wyobraźnia nie ma tak wielkiego pola do wyprawienia swoich harców, a nawet może być na chwilę skrępowana, w razie gdy czuje się silniej rozgrzana. Trzeba tylko, aby dusza zaraz z początku modlitwy oddalała się całkowicie Panu Bogu i miała szczere, a silne postanowienie objawienia Mu swojej miłości i zjednoczenia się z Nim mimo wszelkich roztargnień, oschłości i pokus.Modlitwa uczuciowa zmierza wprost do rozniecenia miłości Bożej. Ponieważ zaś miłość łączy duszę za Bogiem, daje jej wielką siłę, gorący zapał i słodką pociechę, a nadto wzbogaca ją w zasługi, dlatego dusza odnosi z takiej modlitwy znaczne pożytki. Rozważanie prawd Bożych oświeca umysł, a tym samym leczy jego główną chorobę – niewiedzę. Lecz na cóż przyda się znać swe obowiązki, jeżeli słaba i leniwa wola nie chce ich spełniać. Trzeba ją zatem umocnić i rozgrzać do czynu, a to jest właśnie zadaniem modlitwy uczuciowej.Oprócz twego modlitwa uczuciowa budzi w duszy gorące pragnienie zastosowania się na zawsze i wszędzie do woli Pana Boga, rozszerzania Jego chwały, rozmawiania o Nim, umartwienia się z miłości ku Niemu, szukania samotności, nawiedzania Najświętszego Sakramentu, przyjmowania Komunii św., pracowania dla zbawienia dusz i cierpienia dla Boga. Dla takiej duszy „wszystko jest słodyczą”, mówi Jan od Krzyża. Toteż twierdzą pisarze duchowi, że ona więcej przyczynia się uświęcenia duszy niż inne rodzaje modlitwy. Modlitwa uczuciowa często łączy się z wyższymi stopniami modlitwy biernej, czyli kontemplacji, a także z nadzwyczajnymi darami, jak np. z darem łez, darem słodkiej i miłosnej rozmowy z Bogiem, darem wielkich pociech duchowych i darem gorących płomieni miłości itd.Z drugiej strony są pewne niebezpieczeństwa i błędy, których w tego rodzaju modlitwie należy strzec. Są one następujące: dusza, zasmakowawszy w słodkich uczuciach, nie jest tak pochopna do dobrych uczynków, a zwłaszcza do żmudnych zajęć i obowiązków stanu. Nie tak łatwo poznaje siebie i poprawia się ze swoich wad. Przeceniając chwilowy zapał, zbyt łatwo sądzi, że jest doskonała w miłości. Własne pragnienia bierze często za natchnienia Ducha Świętego. Czasem w umartwieniach zewnętrznych jest nieumiarkowana, w gorliwości nieroztropna, w upominaniu porywcza, w stosunkach z ludźmi zbyt ostra. Wreszcie oddając się zbyt długo i z wysileniem tej modlitwie, może zaszkodzić swojemu zdrowiu. W każdym razie trzeba badać działanie Ducha Świętego w duszy i radzić się światłego spowiednika.J. S. Pelczar, Życie duchowe czyli doskonałość chrześcijańska, t. I, Kraków 2003, s. 138-141
O modlitwie prostego i czynnego skupienia
Mistrzowie duchowi od rozmyślania i od modlitwy uczuciowej odróżniają modlitwę prostego i czynnego skupienia, zwaną modlitwą milczenia duszy albo modlitwą prostej kontemplacji. Jest to proste, ale połączone z uczuciem trwałej radości, patrzenie czy to na Pana Boga i na jakąś Jego doskonałość czy na Jezusa Chrystusa albo na jakąś tajemnicę z jego życia, czy na jakąś prawdę wiary. Nie ma w tej modlitwie długich rozważań ani wielorakich uczuć, ale jest jedna myśl główna silniej działająca i jest jedno głębokie uczucie, panujące nad innymi uczuciami. Dusza tak modląca się jest podobna do matki, która całymi godzinami wpatruje się w pełnym radości i miłości wzrokiem w swoje dziecko leżące w kolebce, nic przy tym nie mówiąc. Usposobienie to zbliża się do stanów mistycznych, ale tym się od nich różni, że stany mistyczne są całkowicie darem Bożym, którego dusza własną pracą zdobyć sobie nie może i że w nich zachowuje się biernie, podczas gdy w modlitwie skupienia czynnego dusza jest czynna przy pomocy łaski Bożej.Czy rozważanie jest tu potrzebne? Jest potrzebne, aby duszy przedstawić pobudki do unikania grzechów i ćwiczenia się w cnotach i wywołać w niej odpowiednie uczucia, czyli mówiąc obrazowo, przygotować potrawy, którymi dusza się karmi. A więc dusza i w tej modlitwie pracuje, tylko że ta jej praca jest prostsza, łatwiejsza i milsza, a jej akty są bardziej jednostajne, ale tym samym mocniejsze.Czy w tej modlitwie można się posługiwać wyobraźnią? Można, zwłaszcza w przypominaniu sobie scen z życia Pana Jezusa. Jakie są jej skutki? Oto ona nie tyle oświeca, ile zagrzewa, budząc w duszy uczucia miłości Boga i poświęcenia się dla Boga, z oderwaniem się od stworzeń i martwienia siebie, a więc wydaje takie owoce, jak modlitwa uczuciowa. Jest ona zarazem jakby drogą do modlitwy mistycznej, a jej wpływ podobny jest do działania wschodzącego słońca, które budzi nowe życie w roślinach. Z tym wszystkim modlitwa skupienia tylko wtenczas przynosi duszy obfite korzyści, jeżeli do tego skłania ją szczególna łaska Boża. Narzucać jej nie można.Kto do tego rodzaju modlitwy jest usposobiony? Najpierw ci, którzy przez wiele lat codziennie oddają się medytacji, a także osoby prostsze, ale mające więcej uczucia miłości, pokory i żalu, czyli dusze podobne do tej, która w domu Łazarza klęczała u stóp Jezusa. Jaka jest najlepsza pora do takiej modlitwy? Nawiedzenie Najświętszego Sakramentu i dziękczynienie po Komunii św.Czy w tej modlitwie trafiają się roztargnienia i oschłości? Trafiają się, ale tak, że myśl główna i efekt główny przez te przeszkody się przebijają jak promienie słońca przez zasłonę obłoków.Ukochaj, czytelniku, modlitwę. Jakiemu zaś rodzajowi i jakiej metodzie masz dać pierwszeństwo, wskaże ci natchnienie Boże i rada spowiednika. Przypatrzmy się jeszcze modlitwie wlanej, do której Bóg podnosi niektóre dusze.Tamże, s. 142-143
O kontemplacji, czyli o modlitwie wlanej
Kontemplacja, jako modlitwa, jest prostym, ale połączonym z gorącymi uczuciami, wpatrywaniem się w rzeczy Boże. Może ona być zwyczajna i za pomocą łask zwyczajnych nabyta – a o takiej wyżej była mowa – albo nadzwyczajna i od Boga wprost wlana. Papież Benedykt XIV mówi, że kontemplacja jest prostym, z rozkoszą i miłością połączonym, widzeniem rzeczy Bożych albo innych prawd objawionych, stąd pochodzącym, że Bóg w szczególny sposób rozum i wolę do tego patrzenia i miłowania usposabia i przez dary Ducha Świętego, zwłaszcza przez dary rozumu i mądrości, w tych aktach współdziała, czego skutkiem jest znaczne oświecenie rozumu i rozpalenie woli (De Servorum Dei beatif. et canoniz. 3. 26). Czym się taka kontemplacja różni od zwykłego rozmyślania, czyli od medytacji? Przede wszystkim tym, ze w medytacji dusza jest czynna i działa przez swe władze, przy pomocy zwykłej łaski. W kontemplacji zaś Bóg sam działa, a dusza jest bierna, to jest idzie za działaniem darów Ducha Świętego, a nie za wyborem swojej woli. Po drugie, medytacja wymaga pracy z naszej strony, tak że według słów św. Teresy, jest niejako wyciąganiem wody ze studni. Kontemplacja jest darem Bożym, który nam przychodzi darmo, jakby deszcz z nieba. Po trzecie, medytacja jest matką miłości, bo dąży do tego, aby spotęgować miłość. Kontemplacja jest zaś córką miłości, bo wypływa z gorącej miłości, ale zarazem pomnaża miłość. Po czwarte, w medytacji dusza szuka Boga, przechodząc od jednego przedmiotu do drugiego. W kontemplacji dusza bez trudu znajduje Boga, patrzy na Niego spokojnym, prostym i pełnym miłości wzrokiem i odczuwa Jego obecność. Wreszcie, w medytacji dusza zjednywa sobie zasługi, zdobywając się na akty woli. W kontemplacji sama dusza nie działa, ale odbiera wiele sił do życia doskonalszego i znajduje przedziwną pociechę. Sądzą jednak niektórzy autorzy, że ten stan nie jest bez zasługi.Jak widać, nikt nie może własną pracą przy zwyczajnej łasce podnieść się do stanu kontemplacji. Może jednak usposobić się do niej przez rozmyślanie i czynne skupienie, a przy tym w nagrodę za życie święte, pełne umartwień i i ofiar dla Boga, może otrzymać ten nadzwyczajny dar, którego też Bóg duszom świętym udziela, chociaż nie w jednakowej mierze. Jeżeli zaś takich dusz nie jest zbyt wiele, to przyczyna jest w tym, że mało jest dusz doskonale umartwionych. Dar ten w wysokim stopniu posiadali niektórzy święci, jak np. św. Bernard, św. Franciszek z Asyżu, św. Jan od Krzyża, św. Ignacy, św. Piotr z Alkantary, św. Filip Nereusz, św. Józef z Kupertynu, św. Alfons Rodriguez, św. Brygida, św. Katarzyna Sieneńska, św. Angela z Foligno, św. Gertuda, św. Teresa, św. Magdalena de Pazzi, św. Małgorzata Maria, bł. Anna Taigi, a także Anna Katarzyna Emmerich, Maria Morl, itd.Mistrzowie teologii mistycznej – bo tak nazywa się ta nauka – rozróżniają kontemplację cherubińską i seraficką, według tego, czy ona do umysłu czy raczej do uczucia i woli się odnosi. Ogólnie mówiąc, każda kontemplacja jest modlitwą umysłu i woli. Z jednej strony sam Bó0g wlewa duszy obfite światło, w którym ona bez żadnej pracy widzi niekótre rzeczy stworzone, np. nagrody nieba, lub niektóre rzeczy niestworzone, np. dobroć Bożą, to znowu ogląda, nie w szczegółach ale ogólnie, doskonałości Boskie czy jakieś tajemnice wiary. Przez to nabywa o wiele doskonalszego poznania Boga i rzeczy Bożych, aniżeli ze swoich najgłębszych badań. Kardynał Petrucci mówi, że dusza w tym życiu nie jest zdolna do jasnego poznania Boga, a w stanie kontemplacji tak Go tylko poznaje, jakby nie poznawała, a jednak poznaje dokładniej niż za pomocą wszystkich innych sposobów. Nie poznaje Go zaś dlatego, że Bóg nie przybiera żadnego kształtu, rozum więc nie może utworzyć sobie o Bogu żadnej dokładnej idei i nic więcej zrozumieć nie jest w stanie, tylko to, że nie może Go ogarnąć. Coś podobnego dzieje się z człowiekiem, który w słońce. Ponieważ to światło, z powodu swego blasku, działa na duszę olśniewająco, tak jak słońce na oko ciała, dlatego pisarze duchowi nazywają kontemplację „promieniem ciemności”, „jasną ciemnością”, albo „poznaniem Boga przez niewiadomość” W każdym razie jest to tylko światło wiary, chociaż spotęgowane przez dar mądrości i rozumu, bo oglądanie Boga „twarzą w twarz”, czyli istoty Bożej, jest możliwe dopiero w świetle chwały niebieskiej.Z drugiej strony Bóg rozpala w woli ogień miłości, jaki w niej już był, do większego żaru, który sprawia, że dusza zdobywa się łatwo na wielkie ofiary dla Boga i zadaje sobie bardzo bolesne umartwienia, a często nawet krzyże z radością dźwiga. Wskutek tego ognia miłości nie tylko sama dusza płonie, ale nieraz i ciało skutków tych płomieni doznaje. Podczas takiej modlitwy twarz św. Filipa Nereusza pokrywała się śmiertelną bladością, a u św. Katarzyny Sieneńskiej zjawiała się jakaś niezwykła słabość. Co więcej, w wyższych stanach kontemplacji, jaki w upojeniu zachwycie i polocie ducha, zmysły przestają działać, tak że człowiek nic nie widzi, nie słyszy, nie czuje, a w zachwycie ciało nieraz staje się lekkie jak pierze i wzbija się ponad ziemię. Tak np. widziano św. Piotra z Alkantary, św. Jana od Krzyża, św. Józefa z Kupertynu, św. Teresę itd. Podniesionych w powietrze i pozostających w tym stanie przez pół godziny i więcej.Bezpośrednim owocem tego światła i ognia jest przede wszystkim rozkosz, która duszę ponad nią samą wynosi i na chwilę niejako przedsmakiem nieba darzy. Ponieważ jednak wszystko dobre na ziemi trzeba okupić ofiarą, dlatego Bóg taką duszę przeprowadza przez trwałe próby, a mianowicie spuszcza na nią oschłość zewnętrzną, która jest pozbawieniem pociech duchowych, a przed doskonałym zjednoczeniem oschłość istotną, która jest jakby konaniem duchowym, to jest strasznym cierpieniem, pochodzącym stąd, że dusza czuje się opuszczona i jakby porzucona przez Boga, a przy tym nieraz wydana na łup najpotworniejszych pokus i srogich cierpień. Mówi trafnie o. Tauler, że Bóg wybrane dusze nie tylko łagodnie obmywa, ale zanurza w occie goryczy i przeciwności. Po takim oczyszczeniu podnosi duszę do wyższych stopni kontemplacji, a czasem daje jej widzenia, objawienia i proroctwa, czy to aby ją samą, przez nią zaś innych uświęcić, czy to aby okazać swoją moc, a Kościołowi przyczynić chwały.Co do rozróżnienia stopni kontemplacji wlanej nie wszyscy teologowie są zgodni. Najracjonalniejszy, bo na pismach św. Teresy oparty, podział przyjmuje cztery stopnie. Pierwszym jest niedosk0onałe zjednoczenie mistyczne, czyli modlitwa spoczynku; drugim pełne zjednoczenie, czyli modlitwa zjednoczenia, trzecim zjednoczenie ekstatyczne albo zachwycenie, zwane także zaręczynami mistycznymi; czwartym zjednoczenie doskonałe i przemieniające, czyli mistyczne małżeństwo duszy z Bogiem.O. Maumigny TJ w dziełku przetłumaczonym na język polski pt. Modlitwa mistyczna (Kraków 1922) rozróżnia kontemplację niedoskonałą, w której władze duszy nie są całkowicie zawieszone w Bogu i dlatego mogą z większą lub mniejszą swobodą zwracać się ku różnym przedmiotom. Drugi rodzaj nazywa kontemplacją doskonałą, w której zawieszenie władz jest całkowite, a dusza zanurzona w Bóstwie, które je oświeca i rozpłomienia, przeobraża się niejako w Boga, nie tracąc jednak swej natury, podobnie jak kawał żelaza włożony do ognia. Według tego autora pierwszy stopień kontemplacji niedoskonałej stanowi skupienie nadprzyrodzone, drugi stopień – modlitwa odpocznienia, trzeci – upojenie duchowe. Co do kontemplacji doskonałej pierwszym stopniem jest zjednoczenie proste, drugim – zjednoczenie ekstatyczne, czyli zaręczyny duchowe, trzecim – zjednoczenie doskonałe, czyli małżeństwo duchowe.Czy ktoś posiada dar kontemplacji, nie on ma sądzić, ale jakiś roztropny i świątobliwy przewodnik jego duszy. Łatwo tu bowiem o złudzenia i nie brak ich było w ciągu wieków, a co gorsza, trafiły się i na tym polu oszustwa. Pan Bóg próbuje czasem duszę i zostawia w niepokoju. Lecz gdy ona jest pokorna i posłuszna, prędzej czy później uspokaja ją głosem wewnętrznym i słowem spowiednika, jak to czynił ze św. Teresą i ze św. Małgorzatą Marią. Łatwo stąd poznać, że wolno pragnąć mistycznego zjednoczenia z Bogiem, aby postąpić w miłości, co jest celem kontemplacji. Natomiast nie można pożądać nadzwyczajnych darów, jak wizji, objawień, itp., bo na to pokora nie pozwala, a takie pożądanie mogłoby być bardzo szkodliwe.Mistrzynią niech tu będzie św. Teresa. Otrzymała ona dary mistyczne w wysokim stopniu, a jak się w nich zachowywała, przedstawia kardynał Bona w 12 punktach: 1) Lękała się ciągle oszustwa ze strony złego ducha i nigdy darów nadzwyczajnych nie pragnęła. 2) Radziła się co do tych darów kapłanów światłych, jak jej Chrystus pan nakazał. 3) Słuchała jak najściślej swoich przewodników duchowych, a z objawień korzystała do pomnożenia w sobie miłości i pokory. 4) Szczególnie wdzięczna i oddana była tym, którzy jej mniej dowierzali albo ją prześladowali i dręczyli. 5) Miała zawsze w sercu pokój, radość i gorące pragnienie doskonałości. 6) W objawieniach znajdowała przypomnienie swoich niedoskonałości. 7) Odbierała zapewnienie, że jej modlitwy będą przez Boga wysłuchane i tak się też działo. 8) Wszyscy, którzy się od niej zbliżali, wzrastali w miłości, jeżeli temu sami nie przeszkadzali. 9) Objawienia otrzymywała zazwyczaj po długiej i gorącej modlitwie albo po Komunii św., a one rozpalały w jej sercu wielkie pragnienie krzyży i cierpień. 10) Oddawała się ostrym pokutom i umartwieniom, a radowała się z utrapień i chorób. 11) Miała zamiłowanie w samotności i unikała przestawania z ludźmi. 12) W szczęściu i niedoli była jednakowo spokojna i wesoła, a w jej objawieniach nie było nic takiego, co by uczeni uznali za sprzeczne z prawdami wiary i przepisami religii albo za zasługujące na naganę (De descritione spirituum, c. 20, III, 5).Jeżeli ktoś z łaski otrzymał dar kontemplacji, niech go strzeże z głęboką pokorą, gorącą pobożnością, zwłaszcza do Pana Jezusa ukrzyżowanego i utajonego w najświętszym Sakramencie, i z doskonałym posłuszeństwem woli Bożej, dla swego spowiednika i dla swoich przełożonych. Niech też składa za nią dzięki „Ojcu światłości”, ale nie się z tego poweodu nie wynosi i przed ludźmi nie chełpi ani opuszcza w modlitwie i pracy. Inaczej może za karę pychy i lenistwa dar ten utracić i popaść w ciężkie grzechy albo szerzyć błędne zdania. Wszyscy niech mają w pamięci przestrogę św. Pawła: Nie pysznij się, ale trwaj w bojaźni (Rz 11,20), jak również słowa św. „Teresy, że doskonałość nie polega na zachwyceniach lub innych nadzwyczajnych darach, ale na zjednoczeniu naszej woli z wolą Bożą. Trafne są też uwagi o. Alwareza de Paz: „Nie wszyscy, którzy są doskonałymi chrześcijanami, bywają podniesieni do doskonałej kontemplacji, bo wszechmocny Bóg ma jeszcze inne drogi do wychowywanie dusz doskonałych i świętych. Są tacy, których w przedziwny sposób urabia chorobami, pokusami, prześladowaniami. Innych formuje pracami życia czynnego, sprawowaniem gorliwym i z czystą intencją urzędu pasterskiego. Innych znowu prowadzi do wysokiej świętości za pomocą zwykłej modlitwy i wszechstronnego umartwienia. Zdarza się również, że ktoś, mający wielkie dary kontemplacji, niżej stoi co do doskonałości aniżeli ten, który takich darów nie otrzymał”.Tamże, s. 143-147