Sł. B. Leonia Nastał AM

Maria Nastał urodziła się 8 listopada 1903 roku w Starej Wsi k. Brzozowa. Kończy jeden rok Seminarium Nauczycielskiego u Benedyktynek w Staniątkach. W 1926 roku rozpoczyna nowicjat w Zgromadzeniu Służebniczek Starowiejskich. Podejmuje pracę na placówkach w Wyżnianach (k. Lwowa), Przemyślu, Poznaniu, Krakowie. Służy nie tylko swym talentem organizacyjnym, intelektualnym (wykłady dla sióstr z psychologii), ale i literackim (wiersze, inscenizacje). W grudniu 1935 roku przeżywa zaślubiny duchowe z niemowlęciem Jezus. W 1937 roku pogarsza się stan jej zdrowia. Przebywając w Szczawnicy, pisze autobiografię. Umiera 10 stycznia 1940 roku. Pozostawiła po sobie Historię powołania, Notatki rekolekcyjne, osiem zeszytów Dziennika duchowego.

 

 

Teksty

 

Artysta dusz

Jezus żyjący w twojej duszy postępuje z tobą jak artysta, który dokonuje uplanowanego z góry dzieła. Jezus zna zamiary odwie­cznej Miłości względem ciebie. Jezus widzi, jaką odwiecznie byłaś w myśli Bożej i wszystkie Jego zamiary zdążają do tego, by cię uczynić taką, jaką Bóg chce cię widzieć w swoim łonie. Już przy stworzeniu pierwszego człowieka powiedział Bóg: Uczyńmy czło­wieka na obraz i podobieństwo nasze – ale to podobieństwo Boże w duszy zniszczył grzech pierworodny, zniekształcają je li­czne grzechy osobiste. Wiesz, co czyni Jezus? Tak, jak artysta, który znalazłszy obraz zakurzony, zniszczony, około którego wszy­scy przechodzą obojętnie i lekceważąco, oczyszcza, obmywa go, odkrywając z zachwytem delikatne rysy pociągnięcia pędzla, świadczące o mistrzostwie twórcy, aż wreszcie uzupełnia wszyst­kie braki i otrzymuje pierwszą nagrodę za odkrycie cennego antyku – tak czyni Jezus. Oczyszcza – obraz duszy z naleciałości świata, obmywa z plam grzechowych, przyozdabia, upiększa, aż kiedy dokona swego dzieła, przedstawia je Trójcy Przenajświęt­szej, by Jej sprawić radość widokiem podobieństwa nieskoń­czonego Majestatu. Te dusze będą dla Jezusa tytułem do pierw­szej nagrody, jak i te, które hodowane w ogrodach, nigdy nie straciły swych blasków i woni. Zadziwi się świat, gdy wśród obra­zów pierwszej galerii zobaczy dziewiczego Jana z pokutniczą Magdaleną…s. L. M. Nastał, Uwierzyłam Miłości. Dziennik duchowy. Wybór listów, Stara Wieś 2000, s. 105

 

Tajemnica niemowlęctwa

Leonio, dziś pomówię z tobą na temat: „Z ust niemowlątek i ssących doskonałąś odebrał chwałę”. Szczytem powołania człowieka na ziemi jest oddać chwałę Bogu, jest to bowiem speł­nieniem woli Bożej. Bóg wydobył wszechświat z nicości dlatego tylko, by sobie samemu oddać chwałę, a na drugim planie jest uszczęśliwienie stworzeń, właśnie przez oddanie chwały Bogu. Ale uważ, moje dziecię, Bóg pragnie chwaty doskonałej, a więc chwały oddawanej Mu całą siłą swojego jestestwa. Taką doskonałą chwalę odbiera Bóg z ust niemowlątek i ssących. Pier­wszy okres życia Boga-Człowieka na ziemi – okres niemowlęctwa Jezusa – był hymnem doskonałej chwały Boga, chwały, jakiej Mu dotąd nie oddawał nikt. Trójca Przenajświętsza była tak zachwy­cona, tak ujęta uwielbieniem miłości Niemowlęcia Jezus, że przez usposobienie, z jaką miłością lgnie On do takiej duszy, jakimi ją obdarza łaskami.Dobrze powiedział spowiednik, że niemowlęctwo duchowe po­lega, przede wszystkim, na naśladowaniu Niemowlęcia Jezusa. Uważaj dobrze na to, co on ci w moim mówi imieniu, bo Ja uza­leżniam moją działalność w twej duszy od jego kierownictwa. Ja sam i przez niego, poprowadzę cię tą przemiłą, najkrótszą ku niebu drożyną. Napisz i to, co już dawniej mówiłem ci o posłu­szeństwie duszy wobec spowiednika. Napisz tak, jak pamiętasz.Mówił wówczas Jezus: Dusza powinna być spowiednikowi posłuszna z pokorą i wiernością. Ja sam – mówił Jezus – choć jestem Bogiem, słucham spowiednika odnośnie do kierownictwa duszy, jak słuchałem na ziemi mojej Matki Niepokalanej. Słucham, co mówi spowiednik, a potem śledzę duszę i w miarę jej posłuszeństwa, obdarzam ją laskami.Raz, myśląc o tym, co dotąd mówił Pan Jezus o niemowlęctwie duchowym, zastanawiałam się w czym mogłabym jeszcze naśla­dować niemowlę. Pan Jezus skupił moją duszę w sobie i odezwał się: w łagodności i słodyczy. W ludzkim niemowlęciu jest to cecha naturalna, że jest łagodne, ale dusza, która z miłości i dobrowolnie stała się niemowlęciem według ducha, ma się w tym upodobnić do Jezusa – Niemowlęcia Bożego. Jezus Niemowlę miał [w] sobie obecne wszystkie cierpienia, jakie Go czekały. Nadto – czuł On w swoim Sercu wszystkie cierpienia wszystkich łudzi, czuł każdy ból, każdą łzę każdego człowieka – łzy matek, wdów i sierot. Wszy­stko to, jak morze boleści zalewało duszę Jezusa, a jednak nikomu tego nie okazał. Z miłości stał się niemową, by nie rzec i słowa o tym, co cierpi Jego Serce. Słodycz, pogoda [są] rozlane na Jego obliczu niemowlęcym. Pozwala się wziąć na ręce pastuszkom, Mędrcom, darzy ich uśmiechem i pełnym miłości spojrzeniem. O, jak szczęśliwy los wygrają dusze, które dobrowolnie zechcą naśladować Niemowlę Jezus. Łagodność, słodycz nie są doceniane przez świat, ale inaczej na te cnoty spogląda Bóg. Być ła­godnym wówczas, gdy ból napełnia duszę, gdy wszystko jakby się sprzysięgło na to, by szkodzić – to heroizm, na który może się zdo­być małość, posunięta aż do niemowlęctwa.Tamże, s. 127-129

Leonio – niemowlęctwo duchowe nie polega na tym, by więk­szą część doby przesypiać, jak to czyni niemowlę ludzkie, ale na tym, by przez łaskę nabyć cech nadprzyrodzonych, które w niemo­wlęciu są naturalne. Jedną z tych cech – to szczerość i prostota. Dzieci dorastające umieją już niekiedy naśladować starszych, którzy uprawiają wobec dzieci sztukę przedstawiania czegoś ina­czej, niż się rzecz ma. Na twarzyczce niemowlęcia nie można doj­rzeć żadnych rysów nieszczerości. I dusza – niemowlę du­chowe – ma być szczera wobec Boga, otoczenia, wobec siebie samej. Wobec Boga – nie usprawiedliwiać się, nie wymawiać. Stanąć wobec Boga tak[ą], jaka jest – niemocą i słabością, nico­ścią zdolną do każdego grzechu. Odbiciem szczerości duszy wo­bec Boga, jest jej szczerość wobec spowiednika. Tak mu się otwiera jak Bogu. I sobie samej przygląda się dusza, z taką samą szczerością. Nie wmawia w siebie tego, czego nie ma. Jest [tym], czym jest. Nie używa również dwuznaczności wobec otoczenia, bo nie zna się na sztuce [udawania]. O, jakże miłe jest Bogu takie usposobienie, z jaką miłością lgnie On do takiej duszy, jakimi ją obdarza łaskami.Dobrze powiedział spowiednik, że niemowlęctwo duchowe po­lega, przede wszystkim, na naśladowaniu Niemowlęcia Jezusa. Uważaj dobrze na to, co on ci w moim mówi imieniu, bo Ja uza­leżniam moją działalność w twej duszy od jego kierownictwa. Ja sam i przez niego, poprowadzę cię tą przemiłą, najkrótszą ku niebu drożyną. Napisz i to, co już dawniej mówiłem ci o posłu­szeństwie duszy wobec spowiednika. Napisz tak, jak pamiętasz.Tamże, s. 127–128

 

Niemowlęctwo Boskie

Chcę, byś cały Adwent tegoroczny spę­dziła na miłosnym uwielbianiu mojego niemowlęctwa. Wpatruj się w tajemnice mojego niemowlęctwa, byś je odzwierciedlić mo­gła w swojej duszy przez naśladowanie Mnie, możliwie najwier­niejsze. Przez milczenie i skupienie ducha uwielbiaj moje Boskie milczenie w niemowlęctwie. Ja tak bardzo kocham dusze oddane milczeniu. Tylko do dusz skupionych przychodzę, by z nimi pouf­nie przestawać; im tylko mogę odsłaniać tajemnice Mego Serca. Niech się nie dziwią dusze rozproszone i wylane na zewnątrz, że nie słyszą wewnątrz Bożego głosu. Czyż w zajezdnej gospodzie słychać delikatny powiew wietrzyka? A takim jest tchnienie Ducha Świętego, takim – głos maleńkiej Dzieciny, Niemowlęcia Jezus.Kto chce mieć uczestnictwo w zasługach Boskiego niemowlę­ctwa, musi ukochać Jego ofiary. W dziedzinie ducha każda łas­ka, każdy dar nabyty został ofiarą Syna Bożego, ale i dusza musi dołożyć maleńką dozę swojej ofiarności, jeżeli chce otrzymać skarby nieskończonej ceny. Z łaską ma się rzecz podobnie jak z jałmużną otrzymywaną za kwitkiem. Kwit, to właściwie papier bezwartościowy, a jednak za jego okazaniem instytucja jakaś udziela jałmużny. Takim kwitem dla duszy, potrzebnym do uzy­skania łask Bożych jest uznanie przez duszę własnej nędzy. Kto bez tego kwitu przychodzi do Boskiej skarbnicy łask, niczego nie uzyska. Bo i czegóż mógłby się spodziewać bogacz, ubrany w bisiory, opływający we wszystko, dumny i pełen pogardy dla jałmużnika i jałmużny? Pokwitowanie musi być zaopatrzone pie­częcią, by mogło mieć wartość.Oblubienico moja –Ja Krew wylałem, odebrałem ran tysiące, by każdą duszę zaznaczyć tą Boską pieczęcią – dowodem prawa do odbierania łask. Niech wszyscy przychodzą do Stolicy Miłosierdzia, nawet najwięksi grzesznicy. Skoro tylko wskażą kwit własnej nędzy, opatrzony pieczęcią moich ran, uzyskają wszyst­ko, o co prosić będą. Nikomu nie odmawiam przebaczenia, kto o nie prosi z żalem i ufnością. Nikomu nie odmawiam łaski świętości, kto przynosi szczerą wolę służenia Mi nie dla włas­nych interesów, lecz dla chwały Bożej.Miłość bezinteresowna – ta zachwyca moje Serce. Miłość ofiarna otwiera moje Boże Serce z taką łatwością, że dusza [w] każdej chwili może wejść w ten Ogród przebłogosławiony, by w Nim zażywać odpoczynku, ochłody i radości niebiańskich. Miłość ofiarna ze strony duszy, to okup Miłości nieskończonej, która udziela się duszy dążącej do doskonałości. Jest to wymia­na dwóch serc, kochających się aż do oddania siebie, aż do zapomnienia o sobie.Ukochaj umartwienie i ćwicz się w nim. Przypomnij sobie żłób kamienny, w którym spoczęły moje członki niemowlęce. Na­śladuj Mnie w tym. Nie od wszystkich dusz żądam jednakowej ofiary. Uwzględniam stan zdrowia i okoliczności, w jakich dusza się znajduje. Od Ciebie, moja oblubienico, żądam ofiary, bo więcej sil czerpiesz z mojego Serca. Chcę cię widzieć ukrzyżo­waną przez umartwienie. Złóż na stosie umartwienia wszystkie twoje upodobania, pragnienia i wysiłki. Ja poświęcę ofiarę, przyjmę ją i połączę ze swoją kalwaryjską i ołtarzową ofiarą. Bądź małą, najmniejszą – to również umartwienie umysłu i woli. Maleńkim odsłonię tajemnice mojej miłości.Tamże, s. 304-305 Niemowlęctwo w Trójcy

Nie wiem, w jaki sposób, lecz w każdym razie w inny niż kiedy indziej – jakoby gdzieś bardziej w duszy i bardziej du­chowo – mówił głos wewnętrzny: Król powierza różne funkcje do spełnienia swoim dzieciom i dworzanom. Najmniejsze dzie­cię, niezdolne do spełnienia wielkich zadań, zostawia tuż przy sobie, powierzając mu zadanie odpowiadające jego wieko­wi – a i to spełnia sam z nim razem, bojąc się niejako o każdy je­go krok, o każdy ruch. Tak Ja zajmuję się tobą. Jesteś przy Sercu moim – niczego nie wykonujesz sama. Nie lękaj się więc prosić o łaski dla Kościoła. Słusznie uważasz, że Kościół jest instytucją świętą, bo Ja jestem jego świętością. Niech cię jednak ta myśl nie powstrzymuje od usilnych błagań Trójcy Przenajświętszej. o potrzebne dlań łaski. Patrz, Kościół jest prześladowany”2. Wyj­dzie z tych prześladowań zwycięsko, ale potrzeba mu dziel­nych bohaterów, duchów nieugiętych. Potrzeba siły Ojcu Świę­temu, którego serce ściśnięte jest bólem na widok krwi męczeń­skiej swych dzieci. Czerp z mojego Serca, dawaj tym, którzy wal­czą, którzy cierpią, a kochaj za tych, którzy nie kochają.Tamże, s. 312-313

 

Niemowlęctwo Chrystusa

Ja ci już ukazałem drogę – rzekł Duch Święty –drogę niemowlęctwa duchowego. Tą tylko drożyną dojdziesz do świętości. Mój Boże – błagałam – czy umartwienia, do których mnie zachęcasz, nie są niezgodne z drogą niemowlęctwa du­chowego? Nie – odpowiedział Duch Święty – niemowlęctwo du­chowe to umieranie sobie, to naśladowanie Niemowlęcia Jezus, a On żył w bardzo trudnych warunkach. Przypomnij sobie żłób kamienny, stajnię bydlęcą, a przede wszystkim świadomość ofia­ry i cierpień za ludzkość całą. Już ci mówiłem, że Jezus w swym niemowlęctwie wycierpiał w swej duszy i na swym ciele wszystkie cierpienia i katusze późniejszej męki. Życie Jezusa Niemowlęcia nie było beztroskim snem czy odpoczynkiem – kto by tak sądził, błądzi. Bądź mała w uznaniu swej słabości, lecz silna w ufności, a zostaniesz świętą.Tamże, s. 260

Zaczęłam odprawiać Drogę Krzyżową, ale nie odeszłam od pierwszej stacji. Po tylu dniach tęsknoty, Jezus ukazał się duszy – spokojny, cichy, łagodny, skrępowany [tak], jak stał przed sądem Piłata; wzgardzony od wszystkich. A jednak dusza moja ukorzyła się przed Nim, wyznając Jego Bóstwo, majestat kró­lewski, świętość, a zarazem powitała Go radośnie jako swego Pana i Boga; tuliła się do Niego jak do Ojca i Oblubieńca, cału­jąc więzy, którymi był skrępowany. Trwałam tak długo u stóp Jezusa i zdaje mi się, że Pan Jezus był zadowolony, że zapo­mniał o Piłacie, widząc przed sobą kochające Go dziecię.Trwałam w oschłej adoracji Najświętszego Sakramentu. Pan Jezus wezwał mnie do odprawiania Drogi Krzyżowej. Pójdź – mówił Pan Jezus – napij się ze zdrojów mojej męki. Nie sprzeci­wia się to drodze niemowlęctwa – owszem pogłębia je. Już ci mówiłem o tym, że w niemowlęctwie miałem ustawicznie przed oczyma moją mękę bolesną. Niemowlęctwo było streszczeniem mej męki. I dusza – niemowie łaski, towarzyszka mego nie­mowlęctwa – musi zrozumieć, w miarę udzielonej jej łaski, taje­mnicę krzyża. Tylko w krzyżu umartwienia i zaparcia się siebie może być zrozumiana tajemnica życia wewnętrznego na drodze niemowlęctwa. Wąska to drożyna, ale maleńcy nie potrzebują szerokich i przestronnych dróg. Pójdź, napij się z kielicha two­jego Zbawcy – Jezusa.Tamże, s. 214

Kto pierwszy złożył za Mnie swoje życie w ofierze? Kto pier­wszy za Mnie krew przelał? Niemowlęta – owe niewiniątka betle­jemskie. Nie stało się to jedynie wskutek okrucieństwa Heroda. Oj ciec przedwieczny chciał swemu Synowi-Niemowlęciu dać ofia­rę z istot najmniejszych, z istot Jego wieku i to ofiarę krwawą, by zaznaczyć, że wyniszczenie Jezusa w wieku niemowlęcym równało się męczeństwu, i że dla naśladowania tego niemowlęctwa potrze­ba ze strony duszy ofiary równej męczeństwu, a Niemowlę Jezus zasługuje na to, by Mu tego rodzaju ofiary składać.Wówczas, gdy słyszałem jęki konających niewiniątek, myśla­łem o tobie Leonio, której miałem ukazać drogę niemowlęctwa, i o tym zastępie dusz, które wejść na nią miały. Nie przypadkiem się to stało, że ty pierwsza w waszym zgromadzeniu zaciągnęłaś się w szeregi „Dusz-Ofiar” i że przez ciebie rozpowszechnia się ten święty pobór w szeregi ofiar w zgromadzeniu. Ja to sprawi­łem, bo chciałem w tobie powtórzyć dzieje mego niemowlęctwa. Pierwszej ofiary ze zgromadzenia zażądałem od duszy kroczącej drogą niemowlęctwa.Tamże, s. 181 Masz imię mojej Matki – słodkie to dla Mnie imię. W niebie rozbrzmiewają nieustannie hymny uwielbienia imion Jezusa i Ma­ryi. Jest to pieśń nigdy nie milknąca, a zawsze pełna uroku. Szczę­śliwa ziemia, że na niej znane [są] także te imiona, szczęśliwe dusze, które je powtarzają z miłością, bo przez to łączą się z nie­bem. Gdyby wam dane było na ziemi usłyszeć bodaj na chwilę pienia niebieskiego Jeruzalem, ziemia zmieniłaby się wam w raj. W niebie jest ustawiczny, uszczęśliwiający zachwyt. A jednak, ile­kroć o strop niebieski obiją się słowa modlitwy, zwłaszcza uwiel­bienie Trójcy Przenajświętszej, uwielbienie imion Jezusa i Maryi, wszyscy niebianie zdają się zapominać o rozkoszach nieba, wsłu­chując się w hymny dusz nieśmiertelnych, mających niezadługo zająć dziedzictwo zgotowane im od założenia świata11.

Uwielbiaj Mnie w świątyniach tych serc, które ledwie zapalą słabiutko płonącą lampkę miłości, a same nie odwiedzą Mnie w ciągu dnia ani razu. Wiedz, moja Mario, że nie opuściłbym tych świątyń za najwspanialsze świątynie materialne, wystawione dla Mnie z całym przepychem, tak Mi jest drogi nawet ten słabiutki płomyk miłości, ale Mi smutno bez towarzystwa osoby uko­chanej. Przykrą rzeczą jest patrzeć na rozrzutność oblubienicy–a równocześnie na skąpstwo. Być rozrzutnym w dawaniu miłości stworzeniom, a skąpym w obdarzaniu nią Tego, który jedynie na miłość zasługuje, to naprawdę nic zaszczytnego ani pochlebnego.Tamże, s. 144

 

Wzrastanie w niemowlęctwie

Przez kilka godzin trwałam w bolesnym umęczeniu duszy u stóp Jezusa. Do Komunii św. zbliżyłam się dopiero o godzinie dwunastej w południe, bo chciałam z mej strony uczynić wszystko, na co mnie tylko stać, by Pana Jezusa nie przyjąć tak na zimno, i to jeszcze w taki wielki dzień. Jakaż była moja radość, gdy Pan Jezus zbliżył się do mnie w chwili, gdy tonęłam we łzach, ale nie był maleńkim dzieciątkiem, tylko dużym, jak w chwili prac apostolskich. Pan Jezus przytulił mnie do swego Serca, a potem rzekł: Popatrz – tyle urosłem w twej duszy przez rok. Przed rokiem moja Matka Niepokalana oddala Mnie tobie – jako maleńkie niemowlę11. Mówiłem ci, że żyć będę tym, co mi dasz z siebie. Byłaś ofiarna, więc mogłem w tobie róść. A ty, czy stałaś się maleńką? Miałaś się umniejszać aż do niemowlęctwa duchowego. Czy zapomniałaś o sobie? Czy odtworzyłaś w swym życiu moje Boskie życie? Słuchał Pan Je­zus, co ja Mu powiem. Lecz ja, upojona szczęściem, że Pan Je­zus taki duży urósł w mej duszy, nic mówić nie mogłam. Odwo­łałam się do Jego wszechwiedzy, przedstawiłam Mu nicość wła­sną dodając, że szukałam Jego miłości przez cały rok. Ra­dość moja wzrosła jeszcze, gdy zauważyłam, że Pan Jezus jest zadowolony. Jakież niepojęte musi być szczęście wybranych w niebie, którzy wiekuiście przeżywają świadomość, że Pan Je­zus jest z nich zadowolony. Tu na ziemi z niczym to szczęście porównać się me da.W tych dniach szczególnie smutne zdawało mi się wygnanie. Klęczeć nie było mi wolno, w ławce zasypiałam, a właściwie męczyłam się, walcząc ze snem. Jeżeli Jezus zjawiał się na chwilę, płakałam tylko, nic Mu nie mówiąc. Jeżeli przeniósł mo­ją duszę przed oblicze Trójcy Przenajświętszej, wiłam się jak robak w poczuciu własnej nędzy, żebrząc dla siebie litości i miłosierdzia. A jednak w duszy panował niczym nie zmącony spokój duszy, szczęście, którym nie zamieniłabym się z roz­koszą świata całego.Tamże, s. 310-311

 

Zrośnięcie z Panem

Przedziwną tajemnicę zjednoczenia mej duszy z Panem Jezusem ukazał mi dzisiaj mój Jezus, a raczej dał mi przeżyć w sposób dotąd mi nieznany. Zdawało mi się, że mi Pan Jezus zabrał duszę, ukrył ją w sobie. Opanował mnie taką siłą, taką jakąś nadprzyrodzonością, że nie byłam zdolna do jakiegoś aktu własnowolnego. Tak byłam zespolona z Panem Jezusem, że znalazłszy się wobec Ojca niebieskiego zawołałam: Ojcze naj­ukochańszy, ja chyba jestem zrośnięta z Panem Jezusem. Popatrz, w moim sercu Jezus żyje – w Jego Sercu moje bije. Ja i Jezus jedno jesteśmy. Już On beze mnie do Ciebie nie przyj­dzie i ja bez Niego przed Tobą nie stanę. Miłość przenikała całe moje jestestwo. Nie pojmowałam, że można mieć jeszcze co innego w duszy nad miłość.Tamże, s. 291

 

Wszczepienie w Trójcę

Włączenie człowieka w życie Trójcy Przenajświętszej przez przyjęcie go do nieba jest aktem nieskończenie wielkim i chwalebnym. Jest to coś więcej niż przyjęcie za dziecię przybrane, jak to ma miej­sce w rodzinach na ziemi. Jest to jakby zaszczepienie latorośli na szczepie i odtąd stanowią jedno życie. Leonio, tak Bóg-Trój­ca Przenajświętsza wszczepia w swe jestestwo człowieka w akcie przyjęcia go do nieba. Wprawdzie już na ziemi, przez łaskę po­święcającą, dusza jest wszczepiona w Mistyczne Ciało Pana Jezusa, żyje Jego życiem, ale w niebie dzieje się to w tak niepoję­ty sposób, że dusza już nie może żyć samodzielnym życiem, żyje Bogiem, stanowiąc z Nim jedno. Rozumiesz teraz, dlaczego Bóg tak oczyszcza duszę przed śmiercią, dlaczego druzgocze wszelkie upodobania, wszelkie pociągi natury, pomimo nieraz jęku duszy i jej łamania się. Bóg dokonuje obecnie w tobie takiego oczysz­czenia, bo cię chce wkrótce wszczepić w siebie, chce cię ubóstwić.Jesteś moim pasożytem – powiedział mi raz Pan Jezus – ży­jesz moim życiem, moją Krwią, Boskimi i ożywczymi jej sokami. Ciesz się tym, bo Ojciec niebieski lubi takich pasożytów, nie tyl­ko ich nie wyrywa, ale im stwarza warunki wzrostu, a Ja – moja dziecino – Ja sam się kryję, a moich pasożytów przyozdabiam, wysuwam ich nieraz na widok publiczny, by zwabiły innych by przyrosły, przylgnęły do Mnie, by żyły moim życiem. Ja znajduję w tym swoją chwałę.Tamże, s. 200

 

Co to za przedziwna tajemnica życia w zjed­noczeniu z Bogiem. Nic ziemskiego nie wejdzie do owej kom­naty, gdzie żyje Trzykroć Święty. Tam może istnieć tylko wymiana miłości. Ze strony Boga– silna, nieskończona, mocna jako śmierć, niszcząca wszystko, co nie jest Bogiem; ze strony duszy – pokorna, pełna żalu, ale i serdeczności, do jakiej tylko dusza, wsparta łaską, jest zdolna. Powiedział Pan Jezus: Kto by pił wody, które Ja mu dam, pragnąć nie będzie na wie­ki. Posłuchaj mój Jezu – pragnąć nie będzie niczego poza To­bą, ale pragnie i to gorąco i coraz więcej Ciebie. Masz takie stworzenie18, którego pragnienia nie ugasisz na świecie. Zanu­rzysz go w oceanie Twej miłości, a ono, biorąc od Ciebie bez­miar miłości, oddaje wszystko Ojcu niebieskiemu, a od Ciebie ciągle i ciągle będzie pragnąć. Nie zaspokoisz mojego pragnie­nia na ziemi – gdybym mogła, obrabowałabym Cię ze wszystkiej Twojej miłości, by Ci ją z powrotem oddawać. Tak, pragnę dawać miłość za miłość. O Jezu, wiem że jesteś źródłem miłości, a to źródło bije w mojej duszy, więc mi nie zabraknie Twych Boskich wód. W każdym razie, jestem nienasycona i dopóki nie dasz mi najpełniejszego posiadania Boga w niebie, nie powiem Ci – Najmilszy – że już niczego nie pragnę. Mój Je­zu, ja pojąć nie mogę, jak można żyć bez Ciebie. Ale mi mówią, że są na świecie ludzie, którzy żyją z dala od Ciebie. Żal mi tego ludu. O, jak bardzo pragnę, by wszyscy na wyścigi spieszyli do Ciebie, jakże pragnę kosztem największych cierpień i ofiar zdo­bywać Ci dusze. Jezu, czemuż nie mogę ponieść męczeń­stwa dla ratowania choćby jednej tylko duszy, czemu odma­wiasz mi umartwień, czemuż, ach czemuż nie każesz się wyni­szczać dla Ciebie, dla dusz? Czyżbyś nie chciał mojej ofiary całopalnej? Jeżeli nie spalisz mnie ogniem miłości, strawi mnie żar tęsknoty i pragnienie coraz ściślejszego zjednoczenia się z Tobą. Tak mówiłam do Jezusa, którego nie widziałam, a jednak czułam Go przy sobie, czułam Jego wzrok we mnie utkwiony; wiedziałam, że mnie słyszy i pozwala mi się wypowiedzieć.Tamże, s. 291

 

Niemowlęctwo Maryi

Dzisiaj, w czasie Mszy św., ujrzałam Matkę Najświętszą, jako maleńkie niemowlę. Była tak niewymownie piękna i tak bardzo podobna do małego Niemowlęcia Jezus. Wszystko tchnęło w niej niepojętą czystością i świętością. Głos wewnętrzny odezwał się: Dotąd nie zastanawiałaś się nad nie­mowlęctwem twej Matki Niepokalanej. Odsłonię je nieco przed tobą, bo ono zawiera w sobie cechy niemowlęctwa duchowego, jakiego żądam od ciebie. Maryja Niepokalana w swym niemo­wlęctwie miała pełne używanie rozumu. Poznawała Boga więcej, niż wszyscy ludzie razem wzięci, bo poznanie Boga za­leży od czystości serca, a Ona była najczystsza pomiędzy wszyst­kimi stworzeniami. Nie głosiła jednak Matka przeczysta nauk Mądrości Odwiecznej, ale wszystko przechowywała w Sercu swoim, bo wiedziała, że nie to jest Jej posłannictwem na ziemi, a miłość Boga zależy” na najdoskonalszym pełnieniu woli Bożej we wszystkim. To święte milczenie – milczenie niemowlęctwa –zachowuje Maryja przez życie całe, nawet wówczas, gdy zamilkł na krzyżu Syn Jej Jezus. Matka Słowa Odwiecznego, Matka Mądrości Nieskończonej, milczy. Bóg tego żądał od Niej, by była wzorem dusz oddanych życiu ukrytemu, by wspomagać tych, któ­rych obowiązkiem jest głoszenie słowa Bożego. Maryja pragnęła jak najprędzej oddać się Bogu na służbę w gronie świętych dzie­wic – serce Jej było tylko Bogiem zajęte – lecz nie mówi do ro­dziców o swym gorącym pragnieniu. Zdana na wolę Bożą, czeka chwili, w której wypełnić się mają nad Nią odwieczne zamiary.Pokora Maryi w Jej niemowlęctwie jest niezgłębiona. Niczym nie zdradza na zewnątrz swej wielkości duchowej, chociaż w świetle Bożego poznania wiedziała, jak wielkie rzeczy uczynił dla Niej Bóg – zakryta tylko była przed Nią tajemnica macierzyństwa Bożego.Jej ukrycie się przed światem, Jej zjednoczenie się z woła Bożą, oddanie siebie wyłącznie Bogu, posłuszeństwo wobec ro­dzicem, prostota, anielskość, pobożność, łagodność i cały szereg innych cnót, zdobiących Jej duszę niepokalaną już w niemowlęc­twie, mogą być zwierciadłem, w którym przeglądać się często powinna dusza dążąca drogą niemowlęctwa duchowego. Moja Leonio, czcij niemowlęctwo twej Matki niebieskiej – zwłaszcza w czasie nowenny do Jej Narodzenia.Tamże, s. 284

 

Hostia

Klęczałam wobec wystawionego w monstrancji Najświętsze­go Sakramentu, lecz zamiast Hostii widziałam płonące słońce. Po jakimś czasie z tego słońca zaczęły wybuchać promienie w takim tempie, jak szybkość oddechu ludzkiego. A w każdym promieniu była mała Hostia – w każdej obecny Pan Jezus. Za­pytałam Pana Jezusa, jak to się dzieje, że On jest obecny w każ­dej Hostii. Pan Jezus zamiast odpowiedzieć, sprawił że siebie widziałam wokoło, jakby w tysiącach luster rozstawionych wo­koło mnie. Co to się dzieje, żeś wszędzie odbita? – powiedział Pan Jezus. – Bo lustra są rozstawione. Tak i Ja, moja oblu­bienico, jestem jeden w chwale mego Ojca niebieskiego, w każ­dej Hostii, w każdej jej cząstce odbijam się cały, jakby w rozsta­wionych wokoło lustrach, z tą różnicą, że lustra są martwe i ty widzisz w nich tylko swój obraz. Ja natomiast w każdej Hostii jestem żywy, bo jestem Życiem samym, żyję i życiem obdarzam tych, którzy Mnie godnie przyjmują. Dając się na pokarm każdej duszy, nie przestaję jednak być obecny u Ojca – to tajemnica. Każdej sekundy udzielam się duszom. Czym jest oddech dla czło­wieka, tym dla Mnie udzielanie siebie ukochanym moim.I znowu z tego słońca wydobywały się, jakby za każdym od­dechem, Hostie. Otoczyły to słońce wokoło, jak atmosfera ota­cza kulę ziemską. Jezus był w każdej cały i zapraszał dusze do przyjęcia Go: Pójdźcie do Mnie – wołał. Pójdźcie po życie. Pójdźcie na ucztę niebiańską. Pójdźcie do Ojca na wieczyste gody. Gdy się zbliżały dusze, by Go przyjąć, wnikał w nie cały. Ale od tej duszy, aż do Ojca – w którego chwale żył Jezus – widniał promień świetlany, jakby przezeń spływało do dusz życie. Nie było go tylko wówczas, gdy Go przyjmowały dusze w grzechu ciężkim – tam była noc ciemna, luka. Tamże, s. 220

 

Trójca Święta

Tyś zgubiona dla stworzeń, dlatego Trójca Przenajświętsza obrała cię sobie za przedmiot swego upodobania. Od każdej z trzech Osób Boskich otrzymasz pomnożenie miłości, ale zara­zem wzrost cierpienia. Bóg za pomocą cierpień wewnętrznych potrafi dokonać tego, co dokonuje przez choroby. Jednym aktem cierpienia miłości możesz wynagrodzić mojemu Sercu za ozię­błość i obojętność tysiąca dusz. Tęsknotę za Bogiem Ja sam roz­nieciłem w sercu twoim. Znoś z miłością ten ból trawiący. On tak dobrze ukryty, a zawsze pragnęłaś cierpień ukrytych. Miłość własna nie znajduje w nim tego zadowolenia, jakie może znaleźć w chorobach, kiedy sobie uświadamia, że cierpi bardzo. Żyj mi­łością mojej woli, by kiedyś przejść w niebo na jej skinienie.Tamże, s. 206-207

 

Ukrycie w niemowlęctwie

Leonio – żądam od ciebie całkowitego ukrycia się w Bogu. Niemowlę jest bezpieczniejsze, gdy się ukrywa. Ukrycie się w Bogu wiedzie do zjednoczenia z Nim. Ukryj w Bogu twoje umartwienia, pragnienia, nadzieje. Ukryj w Nim całą twoją du­szę. Ukryj się w Bogu tak, jak Bóg się ukrył w tobie. Bóg ukrył w tobie cały swój majestat, ty w Nim ukryj całą twoją nicość. Bóg ukrył w tobie całą swoją świętość, ty w Nim ukryj całą two­ją grzeszność, ubóstwo i nędzę. Stworzenia tylko w Bogu po­winny cię znaleźć, ale i ty sama tylko w Bogu szukać się powin­naś. Ptak bez powietrza, ryba bez wody – żyć nie może. Twoja dusza potrzebuje także takiego środowiska – a jest nim tylko Bóg. Bóg będzie cię głębiej zanurzał w sobie, w miarę jak ty bę­dziesz się starała ukryć w Nim. W domu Ojca mego jest mieszka­nia wiele. Tym domem dla duszy jest Bóg sam. Dusza może przez wierność łasce wchodzić coraz głębiej w istotę Bóstwa. Im głębiej zajdzie, tym pełniejsze będzie jej szczęście, tym większy udział będzie mieć w życiu Boskim, tym więcej chwały przyspo­rzy Bogu. Kto jest maleńki, głębiej skryć się może. Umniejszaj się coraz więcej – nic na, tym nie stracisz.Posłuchaj – dwa są rodzaje bezkrwawego męczeństwa: Jedno – to gdy dusza z poddaniem się woli Bożej i z miłością przyjmuje z ręki Bożej wszystko, co ten Ojciec najlepszy zsyła, za­równo wielkie cierpienia jak i drobne doświadczenia; jest w tym wielka doskonałość – dusze idące tą drogą, otrzymają palmę męczeństwa. Drugi rodzaj męczeństwa bezkrwawego – to dobro­wolne zaofiarowanie się Bogu na cierpienia i doświadczenia Boże, połączone z dobrowolnym umartwieniem. Duszy, która kroczy tą drogą, potrzeba dużo męstwa i wytrwałości. Trzeba, by w chwilach krytycznych przypominała sobie owych męczenników zanurzonych w łodzie. Wieniec nagrody tuż nad ich głową –już tylko chwila próby.Leonio, złożyłaś ślub czynienia tego, co doskonalsze. Ślub ten zapisany jest w moim Sercu. Wszystko, co czynisz w imię te­go ślubu, ma w moich oczach wartość męczeństwa. Jeszcze chwilę…, a w następnej już będziesz w moim Sercu na wieki.Tamże, s. 198-199

 

Trzy rodzaje szczęścia

W czasie nabożeństwa różańcowego Pan Jezus był w Hostii Najświętszej, taki maleńki, a taki ukochany. Kiedy kończyło się nabożeństwo, zbliżyła się do Dzieciątka Je­zus Matka Niepokalana, by je zabrać ze sobą do nieba. Pan Jezus odezwał się: Zostaw Mnie, Matko. Pozwól Mi pozostać tu przez całą noc. Tu są kochające Mnie dzieci ludzkie. Dla nich pozosta­nę w ołtarzu, chociaż Mnie zamkną w maleńkim tabernakulum. Mnie tak dobrze być z synami ludzkimi. Na Taborze chciał nie­gdyś Piotr, upojony szczęściem, wznieść trzy przybytki. Matko – Ja swój Tabor wśród ludzi znajduję. Pragnę również uczynić tu trzy przybytki: Ojcu przedwiecznemu jeden, Tobie Matko jeden i mej braci jeden. Pragnę dać ludzkości potrójną szczęśli­wość, która w całej pełni ujawni się w wieczności.Pierwszą – jest szczęśliwość, którą się cieszy Bóg sam, a lu­dzkość może mieć udział w tej szczęśliwości przez miłość Boga doskonałą, która się cieszy szczęściem Boga więcej, niż swoim własnym.Drugą – jest szczęśliwość płynąca z Tajemnicy Wcielenia –z tej świadomości, że Zbawiciel świata – Syn Boży – jest najis­totniej krew z krwi i kość z kości Adama. A zatem, ludzkość czuć się będzie w niebie, jak w rodzinie u swego Brata, który nie­skończoną miłością kocha rodzeństwo swoje, nabyte Krwią.Trzeci rodzaj szczęśliwości stanowić będzie dla każdej po­szczególnej duszy myśl wiecznego wybrania i przeznaczenia jej do życia w istotnej szczęśliwości, przygotowanej najmilszym dzieciom Ojca przedwiecznego. To uszczęśliwienie duszy, aż po brzegi, nie jest małą rzeczą. Owszem, ono jest tak cennym skar­bem, że warto sprzedać, warto rozdać, rozrzucić wszystko, byle tylko stać się godnym jej uczestnictwa.Czy wiesz, jakie będzie twoje niebo? Oto przez wieczność całą będziesz w Sercu moim, a razem ze Mną na łonie Ojca niebieskiego. Ta obietnica Pana Jezusa upoiła mnie takim szczęściem, że nie słyszałam już nic więcej. Być na wieki w Sercu Bożym – to szczyt szczęścia. Mieć obietnicę tego już tu na ziemi – to rozpocząć pić z tego kielicha jeszcze na wygnaniu. Niech Jezus będzie uwielbiony.Tamże, s. 294-295

 

Echo Boskie

Pan Jezus żądał ode mnie pewnego umartwienia. W głębi duszy zgodziłam się na nie, ale postanowiłam nie mówić o tym spowiednikowi, nie prosić o pozwolenie z obawy, by pozwole­nia nie dostać, bo czułam się za słaba duchowo, by móc podej­mować tego rodzaju umartwienia. Skoro jednak zrobiłam takie postanowienie, Pan Jezus przeszył mnie swoim spojrzeniem do głębi duszy i rzekł: Ja dla ciebie nie zawahałem się podjąć żadnej ofiary, tyle dla ciebie cierpiałem, a ty postanawiasz, że prosić o pozwolenie nie będziesz? Próbujesz się znowu ze Mną targować? Zasłaniasz się słabością. Dopóki będę cię przeko­nywać, że Ja jestem siłą twoją. Przeprosiłam natychmiast Pana Jezusa, odwołałam postanowienie, a Pan Jezus już naprzód na­pełnił radością moją duszę.I cóż, moja mała ofiaro – czy pragniesz, bym cię zdjął z krzy­ża cierpień wewnętrznych, do którego cię przybiłem? Mój Jezu, ja niczego nie pragnę, jak tylko spełnienia się nade mną najświę­tszej woli Twojej. Ty wiesz, że kocham cierpienie, lecz ponad wszystko kocham Ciebie, Twoją wolę. – Ja kocham twoją wolę, bo ona przez zjednoczenie ze Mną, staje się jedną z moją wolą. Leonio, kiedy dusza dojdzie do zjednoczenia z Bo­giem, Bóg staje się jej życiem. Nie ma dla duszy większego szczęścia nad zjednoczenie z Jezusem, toteż osiągnięcie tego stopnia doskonałości, w którym Bóg obdarza duszę najczulszą przyjaźnią, powinno być najgorętszym pragnieniem duszy, przedmiotem ustawicznych zabiegów i trosk każdej chwili życia. Pomyśl, jak ludzie na świecie żyjący zabiegają o przyjaźń osób, na których im zależy. Warto cierpieć, warto kochać, by posiąść przyjaźń zjednoczenia z Jezusem. Słowo – zjednoczenie – za­wiera w sobie myśl, że trzeba się stać „jedno” z Jezusem, przede wszystkim przez zaprzepaszczenie swojej woli w Jego woli, przez oddanie Mu całej swojej istoty tak, by nie znalazł w niej żadnego oporu – w niczym. Trzeba, by dusza na każde „chcę” Jezusowe, odpowiadała swoim chcę, i to natychmiast. Przysłu­chiwałaś się nieraz jak echo odpowiadało twym pieśniom, na­woływaniom. Echo niezdolne jest wydać głosu samo z siebie, powtarza to, co mu przyniosą fale powietrza. Dziecino, bądź ta­kim moim echem. Odtwarzaj w swoim życiu, życie Jezusa. Niech z twego serca do mego płyną tylko fale miłości ofiarnej, a wówczas, z mojego Serca popłyną ku tobie tylko fale miłości jednoczącej. Ty będziesz moim echem, Ja będę twoim – tam u Ojca mego. Każdy twój szept, każde drgnienie twego serca odtworzę wiernie wobec nieba całego. Uważaj, by nie było w twym życiu nic takiego, co by Ojca zasmucić miało. Niech echo twego życia stanie się dla Ojca muzyką; niech Mu będzie pieśnią dźwięczącą na melodię Jezusową. Gdy będziesz w nie­bie, nie będzie już echa, bo stać będziesz nie wobec gór wyso­kich, lecz w nich żyć będziesz jako cząstka nieskończoności.Daj się pochłonąć Jezusowi, daj się pochłonąć płomieniom miłości. Miłość przemieni cię całkowicie. Ty już nie możesz żyć dla siebie. Nie wolno ci zostawić najmniejszej nawet cząstki dla siebie – tyś Jezusowa.Tamże, s. 188-189

 

Piękno Maryi

Zamierzałam odprawić w dniu dzisiejszym skupienie miesięczne. Pan Jezus pokrzyżował moje plany, a jednak prze­czuwałam, że otrzymam od Matki Najświętszej jakąś szczególną łaskę. Było nią głębokie skupienie. A kiedy skupienie objęło ca­łą duszę, głos wewnętrzny odezwał się: Oto Matka twoja – Kró­lowa aniołów jest twoją Matką. Jest Ona Matką Boga i łudzi. Dla aniołów jest Panią i Królową, oni Jej dworzanami, ale nie nazywają Jej matką. Maryja zna wszystkie hierarchie aniołów i każdego z osobna – godność, moc, oraz imię jego. Każdy z anio­łów uważa sobie za chlubę spełniać życzenia swojej Królowej.Nie wiem, jak to wyrazić, ale ujrzałam całe zastępy anio­łów otaczających Matkę Niepokalaną, a nad Jej głową unosiła się jakby korona z trzech hierarchii aniołów. Wszyscy zapatrzeni byli w Maryję z podziwem i ukorzeniem. Głos mówił: Maryja jest Królową aniołów, chociaż oni są duchami, a Ona ma ludz­kie ciało. Ale to ciało jest przeczyste, uduchowione. Takie było od pierwszej chwili niepokalanego poczęcia. Nie było w nim nie tylko pożądliwości grzesznej, ale nawet cienia niedoskonałości grzechowej. Było wolne od cierpień fizycznych. Trzeba tak było, bo z tego przeczystego ciała i krwi Jej niepokalanej ukształtowa­ne było ciało Boga–Człowieka. Istota ciała Jezusowego była ta sama, co Maryi, bo utworzone było z Jej krwi. Godność ciała Jezusowego podnosi nieskończenie to, że ukształtowane było przez Ducha Świętego. Duch Święty był twórcą ciała Jezusowego ze względu na Jezusa – że był równocześnie Bogiem, i ze względu na Maryję – by Jej dziewictwo było nienaruszone. Ze względu na godność macierzyństwa Bożego ciało Mary i jest nie­skończenie więcej święte niż duchowość aniołów. Maryja jest Królową. Wydaje rozkazy, które aniołowie natychmiast speł­niają. I nic w tym dziwnego – wszak i Jezus na ziemi był Jej pod­dany, a obecnie w niebie nie odrzuca żadnej prośby swej Matki Niepokalanej – prośba Maryi jest obecnie Jej rozkazem.Maryja jest Matką, Królową, a zarazem najświętszą Kapłan­ką. Nie dokonała, co prawda, Maryja ani jednej konsekracji, ale w Niej i przez Nią dokonał Duch Święty pierwszej boskiej kon­sekracji, zmieniając Jej krew, czysto ludzką, w krew Boską Jezu­sa. Nie zmieniła się istota tej krwi, bo krew Jezusowa musiała być krwią ludzką, by być okupem za grzechy świata, ale przez zjednoczenie osobowe Słowa, stała się równocześnie krwią Bo­ską. Maryja pierwsza złożyła w ofierze Ojcu przedwiecznemu swego Syna. Ofiarowała Go jeszcze wówczas, gdy żył w Jej łonie niepokalanym, ofiarowała Go po przyjściu na świat. Jej ręce przeczyste pierwsze podnosiły Boga–Człowieka ku Ojcu – za zbawienie ludzi. Zanim Maryja przytuliła do Serca Dziecię Jezus, wpierw wzniosła Je Ojcu jako ofiarę. Maryja ofiarowała Jezusa w świątyni, ofiarowała Go na Kalwarii – tam już nie własnymi rękami, ale wolą swoją i Sercem ofiarnym, zjednoczo­nym z ofiarą krzyżową.Maryja jest dla kapłanów wzorem, patronką i matką kapła­nów. Byłoby to dla Maryi wielką pociechą, gdyby w Litanii loretańskiej dodano wezwanie „Patronko kapłanów”. Dla każdego kapłana Maryja ma osobne dary i łaski. Dla niewiast, w których sercu rodzi się niekiedy ból, że nie są kapłanami, niech wystarczy to, że Maryja, aczkolwiek była Matką Boga, nie dokonała ani razu konsekracji, a Komunię św. przyjmowała z rąk św. Jana.Tamże, s. 240-241