Bł. Aniela Salawa

Urodziła się dnia 9 września 1881 roku w Sieprawiu, w wielodzietnej rodzinie Bartłomieja i Ewy z Bochenków. Przez dwadzieścia lat pracowała jako służąca w Krakowie. W osiemnastym roku życia składa ślub czystości. W kwietniu 1900 roku zapisuje się do Stowarzyszenia Sług Katolickich i podejmuje pracę w schronisku dla bezdomnych. W maju 1915 roku wiąże się z III Zakonem św. Franciszka. Umiera 12 marca 1922 roku. Dnia 13 sierpnia 1991, w Krakowie, Jan Paweł II wynosi ją na ołtarze. Pozostawia po sobie Dziennik, pisany od 1916 roku

 

 

Teksty

 

Doświadczenie opuszczenia i wyniszczenia

 

Znów było zrozumienie, jak Pan Jezus w maleńkiej postaci był bardzo opuszczony. I było zrozu­mienie, że to odnosiło się do mnie. Była tam miłość, współczucie i bezradność i wielkie wyrzuty sumienia dla mnie.Prawie zawsze, gdy rozmawiam z osobą, a szczegól­nie niezgodzoną z wolą Bożą, w tej samej chwili sły­szę głos do mnie, że jak to jest bolesno sercu Bożemu i żebym ja brała za tę osobę te cierpienia i te trud­ności dobrowolnie, które ta osoba ponosi tak niezgodnie [z wolą Bożą] „.A. Salawa, Dziennik, red. J. R. Bar OFMConv., Warszawa 1989, s. 39

Dał Pan Jezus odczuć zniewagę, jaką doznaje od dusz Jego służbie poświęconych, którzy grzeszą nieczystością. Nie mogąc znieść cierpienia w duszy tej zniewagi pragnęłam cierpień [ciała] i prosiłam o nie, a było to doś­wiadczalnie. Czułam doświadczalnie zniewagę, jaką Pan Jezus doznał, gdy idącemu do chorego, ludzie nie od­dali czci, ani nie klękli. Dało się to w duszy odczuć w bardzo wielkim stopniu.Często w największym skupieniu, bez przytomności, przebywam jak najwięcej trudne drogi.Czuję się taka zewsząd wygnana i jako bym szukała wszędzie pomocy, czy wsparcia. A co się gdzie zwrócę, to zdaje mi się na razie, że coś mi pomocnego, a po chwili to znów stanie mi się to takie mdłe, i znów czu­ję się taka wygnana i znękana, a jakoby z dala od mo­jego celu. Aż po tych wszystkich bieganiach spotykam gdzieś, jakby poza chmurami Pana i Boga mojego. Ale nie są to ani pociechy, ani słodkości. Jedno wiem, że to Bóg i to mnie uspokaja.Tamże, s. 39-40

Często dobroć Boża daje mi się odczuć doświadczalnie i wyniszczenie siebie, udzielając się w Komunii św. I jest to tak. Znika zwykły świat, a pozostaje tylko nie­bo i ziemia, mająca zupełnie inny wygląd. I Bóstwo w dziwnym wyniszczeniu niejako nachyla się do stworze­nia. Odczuwam to wyniszczenie, ażeby oddać się stwo­rzeniu…Tamże, s. 44

Było to kilka godzin leżąc na łóżku i będąc zupełnie przytomną z oczami otwartymi. I stało się widzenie, że ja w jednej chwili jestem w znanej parafii chcąc przejść przez nią, by się dostać do kościoła. Co kilka kroków zewsząd, z każdego miejsca, czy z góry, czy doliną, wszędzie wybuchała woda bardzo brudna i tak wielka, że zalewała całą wioskę. A ja byłam w tych latach, ale dziwnie stałam się młodą i z nadzwyczajnym duchem szłam, a gdzie postąpiłam, to wszędzie ta woda ustępo­wała tak, że mogłam przejść. I było mi powiedzianym tak: że ta woda tak wielka i tak brudna to grzechy ludzi tej parafii i grzechy nieczystości innych ludzi, któ­re tak zalewają świat.Często bardzo doświadczam tak wielkich boleści i cierpień w duszy, że powiedzieć mogę śmiało: są one daleko więcej dotkliwe, niż wszystkie, co cierpię na ciele. Doświadczam zupełnego opuszczenia od Pana Bo­ga i podczas tego jakby jakaś zasłona pada. Ale nie tyl­ko na duszę, lecz i zupełnie i na zmysły ciała, to jest oczy. A podczas tego, to tylko wielkie wyrzuty sumie­nia, a czasem dziwne a dziwne, wszelkiego rodzaju postacie srogo się pastwiące i w przeróżny sposób. A są chwile, to inaczej i straszniej. A czasem spalenie, to znów jakby płomień ognia i raz jakby ku zniszczeniu. A znów inny raz, to jakby z wielkiej miłości Bożej dzi­wnie to zapala i uśmierza wszelki ból. Ale to tylko na maleńką chwileczkę.Tamże, s. 59-60

Bardzo jasno i doświadczalnie poznałam i odczułam tak zupełnie w całej doniosłości wartość zupełnego opu­szczenia od ludzi, a tak co do duszy, ale szczególnie co… [zdanie niedokończone]. I tak to było, że wywozili dużo ludzi tak bardzo chorych poza miasto i tak ich zostawiali prawie że bez żadnej opieki. I ci ludzie bardzo sobie to wygnanie przykrzyli, tylko ja sama zrozumiałam i odczułam, jak wielkiej wartości jest przed Panem Bogiem takie opuszczenie i takie wygnanie. I tak sobie zaraz postanowi­łam i zapragnęłam sama zawsze i za wszystkich cier­pieć. I zostałam dziwnie o tym przekonaną i upewnio­ną, jak to jest bardzo a bardzo dobre.Tamże, s. 69

Ustawicznie czuję bardzo wielkie pragnienie być ustawicznie tam, gdzie jest Pan Jezus. Jak chciałam Oj­cu tę pociechę zrobić, to taki glos Boży słyszałam, że ja właśnie tym Ojcem jestem, gdzie właśnie czekam na pociechę od ciebie. […] I zapalił niesłychaną miłość. Ale też byłam ostro strofowaną od Pana Jezusa [za] popeł­nienie błędu pychą wobec spowiednika i za porywcze uleganie miłości własnej podczas niepowodzenia.Zawsze kiedy przyjdę do Pana Jezusa, to tak jestem przed Nim, jak dziecko zbrukane, szczęśliwe, że się do­stało do swojej ukochanej mamusi i wcale o tym nie myśli, że ono jest brudne i czy matka jest z niego za­dowoloną czy nie. Nie myśli o tym, szczęśliwe, że u mamusi i koniec. Tak samo jest z moją duszą w obec­nym czasie. Czuję się tak dziwnie od Pana Boga ode­pchnięta i taką znękaną, zbiedzoną i taką czasem brud­ną ze wszech stron niedoskonałościami i różnego rodza­ju niewiernościami. Ale mimo tego ustawicznie tam chcę być, gdzie On jest, Pan Jezus, i jak jestem przed Nim, to nic nie mówię, alem taka szczęśliwa, żem u Niego, że jakbym zapomniała o tym, żem ja taka stra­sznie nędzna i niedoskonała.Tamże, s. 78

Dziwna to rzecz, że ja, wobec całej nędzy i przeróż­nego rodzaju grzechów i niewierności czuję niepojęte pragnienie jak najprędzej połączyć się z Panem Bogiem-Jezusem. I często bardzo czuję wielki ciężar tego życia i dziwnie odczuwam to wygnanie, a szczególnie jak Pan Jezus tak bardzo duszę moją miłością zapali i do Siebie pociągnie i dziwnie zachęca, ażeby ustawi­cznie z Nim była. To jak małe pacholę, to znów jako Pan rządzący światem. A wtenczas ją do wiernej i go­dnej służby zachęca, ażeby ustawicznie z Nim była. A dusza podczas tego jasno sobie zdaje sprawę ze swo­jego życia, tak bardzo zachęcona do wielkich umartwień i ostrego życia.I znowu innym razem ukazał się Ukrzyżowany i bar­dzo cierpiący. A tak zapewnił, że tylko ten widok ma mnie do Niego przykuć i że tylko On, tak cierpiący, ma być moim celem. I dusza dziwnie była zgodzoną i zde­cydowaną pójść tylko tą drogą. I to miało być jej szczę­ściem i zupełnym zadowoleniem.Tamże, s. 82

 

Ogrom Bóstwa

Tak często jest, jakby ogrom Bóstwa, uderzający mo­ją duszę, który mnie takim strachem przejmuje, że ca­ła drętwieję z przerażenia. Po takim zjawisku do nicze­go nie jestem zdolna, tylko do głębokiego milczenia i podziwienia. A siły fizyczne zupełnie ustają.Prawie ustawicznie czułam upal miłości, tak mnie bardzo pociągający, że nie mogłam się zupełnie czasem oprzeć. Było też do tego cierpienie organizmu, pocho­dzące z gorączki, odnoszącej się do tej miłości.Tamże, s. 40

Często tak jest, jakoby sen i modlitwa taka jakie i ja nigdy nie umiem, są słowa nadzwyczajne. Jestem w tym jakby zagubiona i sobie stracona. To znów [uczuwam] pociąg do poznania Bóstwa, ale na widok, a ra­czej z podziwienia Pana Boga w takiej nieskończoności nie mogąc tego znieść ani wytrzymać, zostaję się jak­by maleńkim dzieckiem, a w ten sposób traci się tę bojaźń, którą się w zwyczajnym stanie miało. I tak rozumiałam, że Pan Jezus, dając się pod różnymi posta­ciami poznać, nachyla się niejako do nędzy i nicości ludzkiej. Czyni to, litując się nad niedołęstwem czło­wieka.Tamże, s. 47

Czasem znowu to taką miłością zapali serce moje do Swojej Matki, albo do Swojego Ojca, że ja ani myśla­ła o tym. I w jednej chwili już bym chciała tam być, gdzie Oni mieszkają.A znów innym razem – jest to zjawisko, gdzie się nic poczuwalnego nie doświadcza – wiem tylko, że tam jest Pan Bóg… Ale to zupełnie inaczej się objawia… Są to jakby jakieś obce kraje i obce języki, wszystko to tchnie Panem Bogiem! Ale jaki strach, przerażenie i trwoga! To tak działa na duszę, jakby jakie zmiażdże­nie stworzenia!…Czasem tak jest, że ani nie pod zasłoną, ani pod tą, ani pod żadną do wyrażenia – Pan Bóg jest! I w du­szy słyszę tak bardzo mi wielką obecność Pana Boga, który mi przedstawia, jak wszystko na świecie jest niedoskonale i ażeby tylko o to się starać, ażeby Jego tak bardzo kochać!…I jest uczucie, że się tak znika zupełnie, aż w końcu jakobym już ja nie istniała, tylko Sam Pan Jezus sta­wia mi różne pytania. I zawsze tak jest, że On jako Wszechmocny ma prawo stworzenie tak w nicość za­mienić, jak z nicości jest wyprowadzone.Ile razy zapuszczam się w głąb tajników Bożych, to coraz to jestem dalej wciągnięta. I tak później się zgu­bię i zapomnę się zupełnie bez należytej pamięci i przy­tomności…Tamże, s. 50

Bardzo wielkie było moje zdziwienie, kiedym do­świadczyła i odczuła doświadczalnie, jaką miłością jest sam Pan Jezus. Była to jakby wielka procesja. Roz­dzieliła się na dwie części. Jedna część wstąpiła do pe­wnej, nieco ciemnej kaplicy. I przyniesiony został Pan Jezus z tabernakulum i tak postawiony. A ja czułam od Niego taki blask świętości i Bóstwa, żem cała była przejęta świętą trwogą i bojaźnią, jak prawdziwie przed Jego rzeczywistym Majestatem. Uwielbiałam Go mó­wiąc ustawicznie: „Chwała i dziękczynienie…” Wtem czułam zupełną Jego obecność i dlatego byłam przed Nim ze świętą bojaźnią, ale i z wielką czciąTamże, s. 70

 

Łaski bogactwa/ogołocenia

Dwojakie jest objawienie woli Bożej; pierwsze udarowane darami Bożymi, a drugie, też wola Boża ogoło­cona zupełnie z łask i darów Bożych. Tak jak Bóg Oj­ciec doświadczył Syna Bożego, że na krzyżu umierając zupełnie zniszczony od męki, a Bóg Ojciec jakoby wzgardził męką Pana Jezusa, nie chciał ani na Niego popatrzeć. I to tak bardzo Pan Jezus najwięcej ceni ta­kie opuszczenie, jakby odrzucenie pozorne. I właśnie ten akt Pana Jezusa dopełnił Boskiej sprawiedliwości. Tak też ma być z duszą. W tak wielkim opuszcze­niu dopełnia się największa ofiara, której Pan Bóg żąda od duszy, tylko potrzeba odwagi, męstwa, hartu i siły, a najważniejsze; wiary i wielkiej pokory.Tamże, s. 58 Często tak jest, że w czasie Komunii św. zaczynam tak dziwnie niknąć i stanę się takim maleńkim prosz­kiem. I ten proszek unosi się w powietrze i gdziekol­wiek spoczywa. Tak zwykłym pyłkiem dusza się sta­nie wobec Pana Boga, kiedy się jej z bliska okaże. Bo wielkość Pana Boga tak zmiażdży duszę.Tamże, s. 61

Tak jest, że kiedy daje się uczuć w wielkiej bliskoś­ci Pan Bóg, to natenczas traci się wszelką wiadomość istnienia, a poznaje się takie rzeczy, że język ludzki nic a nic nie jest w stanie wypowiedzieć. I tak czym więk­sze poznanie, tym większe milczenie i jakby zupełne niebywanie[1]. Takie doświadczenie trwało kilka godzin. Widziałam jakby przez mgłę, czy też przez lekkie chmury, niepo­jętą chwałę Bożą i słyszałam coraz to inne zastępy wy­chwalające Boga. Słyszałam głos ich i rozumiałam, że coraz to inne zastępy były i bardzo a bardzo się dzi­wiłam, jak oni wychwalali Pan Boga, który był ma­leńką dzieciną. A w duszy zrozumiałam, że ta maleńka dziecina rządzi całym światem. A gdy przyszłam do siebie, to byłam cała w Panu Bogu zatopiona i podziwiałam, jak potrzeba uwielbić Pana Boga. Słyszałam także, jak święci cudnymi hymnami wielbili Pana Boga. Ustawicznie [po tym] napady przeróżnych potworów w straszny, niebezpieczny sposób i strasznie przerażająco i przekonywająco, że już wszystko stracone. Okropne skutki i niebezpieczeństwa. I znów czuła miłość. Co zupełnie w zwątpienie wprowadza I to wszystko na jawie.Tamże, s. 62-63

 

Schronienie dla Zbawiciela i w Zbawicielu

Pan Jezus dał uczuć zniewagi w takim stopniu, w jakim doznaje i tak było, jakby szukał ulgi, czy też schronienia przed zgrozą grzechów. Och, jakżeż boleśnie daje się odczuć, kiedy Pan Bóg jakby czeka ulgi u stwo­rzenia! O Boże! Jakżeż strasznie odczuwałam ból w duszy mojej, jakby w miarę zniewag pragnienie za­dośćuczynienia. I tak to czułam, że absolutnie tak być musi, a inaczej być nie może, by zaspokoić pragnienie. A wtem uczułam jakby dziecinną niemoc, a pochodzi­ła ona z nadmiaru miłości.Tamże, s. 6

Tak było: Ja byłam bardzo zakłopotana, czy rozgnie­wana. W tym wszystkim zebrałam się pójść do Często­chowy. Naraz spotykam kilku kapłanów, a jeden szedł z jakąś panią wielce duchowną i zaczynam się przed księdzem żalić. A tak to było, że były dwie Częstochowy: do jednej, gdzie była Matka Boska mogłam się łatwo dostać, a druga to była jakby niebo, gdzie Pan Jezus mieszkał i były tam cudne rzeczy. Ale była tak maleńka brama, że ja nie mogłam na żaden sposób tam wejść, a ta pani tak mi powiedziała, że do tej bramy wchodzi tylko prawdziwy chrześcijanin i katolik. Do tej Częstochowy, gdzie była Matka Boża to dlatego mogłam łatwo wejść, bo choć jestem grzeszna, to Matka Boża jest ucieczką grzeszników. A widziałam w sobie gniew wielki i pychę. I tak miałam powiedziane, że do tej maleńkiej bramy dlatego nie mogę wejść, bo tam mieszka Pan Jezus, a jest tak czysty i doskonały że dusza nie może tam wejść. A do tego śpiewałam ta­ką pieśń: „Niechaj będzie pochwalony Jezus Chrystus Syn Maryi”.Tamże, s. 68-69

Pan Jezus mówił: Dlaczego w potrzebach doczesnych, czy przyciśnięta jakimś krzyżem, szukasz najpierw w zakłopotaniu pomocy u ludzi. A ludzie, jak zwykle: albo zimnym milczeniem pominą tę sprawę, albo rozgoryczą jeszcze gorzej swoją nieodpowiednią radą. A nawet ludzie dobrej woli często w takim razie okażą zimną milczącą bezradność. Czyż nie tak było?”Tak mówił Pan Jezus, i dalej tak: „Lepiej byś w sprawach takich zaraz do Mnie przyszła i żebyś się bardzo skupiła i upokorzyła i Mnie tę sprawę najpierw poleciła, którym jest dla ciebie najbliższym i najlepszym Ojcem i przyjacielem najtroskliwszym i obecnym podczas twojego zakłopotania. Boli to Serce Moje i bardzo rani, że tak nie najpierw do Mnie przychodzisz. I spokój duszy tracisz i gryziesz się i rozpaczasz w modlitwie… A to dlaczego tak jest? Powiedz mi szczerze! W czym cię oszukałem, że mi tak nie ufasz?”Tamże, s. 107

 

Płomień miłości

Ogień miłości objawiający się w duszy. Miłość czysta a tak wielka, że rozpala zupełnie organizm i sprawia cierpienie, tak jak od żaru. Ale miłe to cierpienie, bo dusza wie, że pochodzi z nadmiaru miłości Bożej. Du­sza ulega jakby pewnemu stopieniu pod naciskiem ta­kiej miłości. Dusza ma uczucie jakby nikła w uniesieniu czy w powietrzu. To jest ten cudowny płomień, który pożera duszę, ale tak czystą miłością. Nie ma w niej nic zmysłowego, to jest najważniejszy punkt w miłości Bożej, kiedy duszę żar ogarnie swoim płomie­niem. W ziemskiej miłości to zaraz jakaś skaza, która plami, a miłość Boża to jak kryształ.Tamże, s. 71-72

Straszne udręki co dzień to większe, a w Wielki Ty­dzień największe. Pokusy najstraszniejsze, a udręcze­nia jeszcze straszniejsze, a żar miłości równy, ale nie­dostrzegalny. Poznanie męki Pańskiej nadzwyczajne, ale innym sposobem. Ogień palący i ogień gaszący więk­szym żarem ognie poprzednie. Oto jest obraz męki w głębi duszy. Miłość Boża dziwnie pociągająca, ale w sposób odmienny. Dusza ustawicznie Bogiem przejęta, ale tak jak ogień gaszony ogniem sprawia nową mękę, tak Pan Bóg w duszy będący sprawia tę samą mękę. Gwałtowny ucisk, smutek, tęsknota, a każda myśl lep­sza .sprawia nową mękę, nowy ucisk, co dzień to więk­szy.Tamże, s. 84

 

Ciemności i światła

Innym razem znów widziałam dwa wielkie kraje, ale w nich dwa wielkie miasta, a w tych miastach drogi bardzo skrętne i strome. I nikogo tam nie było, tylko ja sama. I tak silnie zapalił mię [Bóg] miłością, że gwałt wielki odbywał się w duszy. I stała się wtem niesłychana ciemność… I znikło wszystko, tylko dał się słyszeć głos Boży, że w takiej ciemności dusza zapalo­na miłością jest wielką ofiarą bardzo miłą… I otrzy­małam dwie księgi, w których tylko ja umiałam czytać. A tam były wszystkie tajemnice spisane Serca Bożego, jakie ma nad całym światem. Ale to zrozumiałam, żeby tego nie mówić zupełnie.Tak często Pan Jezus pogrąża duszę w takich cie­mnościach i pociąga za sobą. To znów jej naznacza, że to jest stan duszy tak trudny i tak niepewny. Czasem to tak jest, że to jest droga, inny raz, ze to złudzenie i czas zmarnowany… i znów taki ucisk wewnętrzny, i znów taka suchość pochodząca z tej całej niepewnoś­ci, i znów ciemności, a do tego brak odwagi tak się od­dać na przepaść nie wiedzieć komu i jak… I tak usta­wiczna niepewność.Tamże, s. 75-76

Było to zaraz następnej nocy… Ja byłam pod opieką strasznie surowego Ojca. Było to bardzo srogie obcho­dzenie się ze mną, zupełnie bez litości, a ja tak się bar­dzo upokarzałem, żem do nóg upadła i ze łzami błagała o nieodrzucenie mnie od siebie. Ale nie było litości, a ja wśród takiej boleści serca musiałam opuścić ten dom tego Ojca. I szłam, i bardzo a bardzo płakałam, i wymawiałam te słowa: ,,Pan Jezus darował Swoje Serce, ale z przeróżnego rodzaju gorzkościami i trud­nościami. Czyni to z nadmiaru wielkiej Swojej miłoś­ci”. I zrozumiałam, że tu Pan Bóg bezpośrednio sam duszę doświadczył.I zaraz miałam takie tłumaczenie. Tym rozgniewa­nym Ojcem to był Bóg Ojciec, jednym słowem sprawie­dliwość Boża, a to, że ja tak mile i z taką pokorą to przyjmowałam i tak bardzo dobroć Serca Bożego od­czuwałam, było to miłosierdzie Boże, które ustawicznie Majestat Boży przejednywa. Było to dziwnie jawnie i zupełnie doświadczalnie i z nadzwyczajnym duchem, a rano to się powtórzyło w czasie Komunii św., ale tyl­ko w samej miłości. Chciałabym ja rzeczywiście w ta­kim duchu próby i cierpienia przyjmować, jak to było te kilka godzin, a zakończyło się o godzinie pół do piątej rano w niebie. Powiedział: „To Ja jestem, co się w takim nędznym i maleńkim kościółku na ziemi mie­szczę”. I pokazywałam to różnym narodom.Tamże, s. 76

 

Dwa oblicza miłości

W ostatnich czasach często się pojawia dwojakie zja­wisko Pana Boga. Sprawuje trwogę wielką i przeraże­nie święte, a przez to Pan Bóg daje duszy znak, jaka Mu się chwała należy i zapewnia ją, że w tym zjawis­ku, tak duszę do rdzenia przejmującym, pan Bóg do­skonalej się duszy udziela, niż w tamtym, gdzie ją pie­szczotami obsypywał, bo to jest nawiedzenie więcej du­szę nawołujące do gorliwej i wiernej służby Bożej, zu­pełnie bez żadnych udań natury, ot tak jakby się du­sza z Nim spotkała, kiedy przyjdzie w chwale i maje­stacie. Kiedy Pan Bóg takim nawiedzeniem przejmuje duszę do gruntu Swoją potęgą istoty, to dusza czuje, odpowiednio do tej laski, obowiązek do cierpień. A dru­gie zjawisko to są wybuchy miłości Bożej, gdzie dusza pali się z miłości i czuje to w organizmie. Wybuchy wielkiej miłości rozpalają gwałtownie wnętrzności, a w tej miłości dusza nie czuje surowego napomnienia, tak jak w poprzednim, lecz łagodne zaproszenie do cierpie­nia. To nawiedzenie poprzedza ustawiczne uciekanie i zakrywanie oblicza Pana Boga. A tamto zjawisko po­przedzały udręczenia, trwogi, zwątpienie, niepokoje i zniechęcenia i cierpienia fizyczne. Taka miłość, to jest jakby paląca swoim płomieniem.Tamże, s. 77-78

Gdy dusza zrzeka się hojnie wszelkiego odczuwalnego, doświadczalnego uczucia miłości, ufności, nadziei, a nawet wiary na rzecz ogołocenia dla prawdziwej miłości, wtenczas dla praw­dziwej odwagi i hojności duszy tego rodzaju wyzucia, wtenczas Pan Bóg otwiera jakby szerokie już nie drzwi, ale wrota, przed tego rodzaju oddaną Mu duszą i oka­zuje jej niepodległe odległości puste, nie zapełnione. Zdaje mi się, że na tę drogę brak dusz, bo każda dusza najlepiej woli pragnienie choć coś jakiegoś zapewnienia, a tu nie ma nic a nic. Znikła wszelka pamięć, że Pan Bóg wie o niej, że ona istnieje. To jest jakby jakaś studnia w duszy, a w niej jedno echo da się słyszeć. A spowiednik, znający drogi Boże, ma dać duszy zapewnienie, czy to droga i czy Boża. I zdaje mi się, ma ją pocieszać odpowiednią radą, bo ona tu jest jak zu­pełna wygnanka, nie mająca żadnej przystani, rzucona w same niepewności. I to ma być dla niej droga.Tamże, s. 80

Tak mi się zdaje, że ponad wszystkie laski Boże to jest ta największa łaska i ocenia się wtenczas wszystkie łaski: – kiedy się dusza mężnie potyka. A wszyst­kie inne łaski to są tylko na to, aby duszę przygotować i umocnić do krzyża. A największe umocnienia to wten­czas dusza nabywa, kiedy się mężnie potyka…Tak mi się zdaje, że Pan Bóg żąda ode mnie tej ofia­ry, że ja mam taka chora choć czasem pójść do kościoła. Ja w tym czuję szczególny pociąg i bardzo wielki za­pał. Zdaje mi się, jest on czysto duchowy.Tamże, s. 87

 

Uczucia duszy

Tu pragnę wyrazić trzy uczucia duszy pod wpływem szczególnej łaski Bożej.Pierwsze uczucie. Nadzwyczajny wstręt do wszystkie­go, co nie jest Bogiem, a na to miejsce pragnienie ach jak bardzo wielkie: dużo, ach dużo cierpieć dla Boga.Drugie uczucie. Szał miłości, porywający duszą gwał­tem ku wyżynom tam, gdzie mój Pan i Bóg mieszka. Ach, jak wielki to szał miłości!Trzecie uczucie. Niepojęta boleść duszy, czemu Pan Bóg jest tak mało kochany i tak zapomniany i tak zlek­ceważony! Wówczas cierpienia fizyczne srogo przywali­ły mnie, ale i boleść z obrazy Pana Boga odpowiednio. A moje kochane udręczenia – bo mi je tak Pan Jezus kazał nazywać – o jakżeż się bardzo wzmogły! Nic nie wiedziałam, gdzie się znajdują, bom tak była bardzo ogarnięta miłością i tym, co Pan Bóg od ludzi cierpi. Tak mile Pan Jezus mówił do duszy mojej biednej: „Pozostań tu, pozostań moja maleńka pieszczotko! Ja już tak długo czekałem na ciebie! Powiedz i powierz się Sercu Mojemu! Ja je zapalę, Ja je oczyszczę, Ja je udoskonalę, Ja napełnię ogniem i żarem, zniszczę to, co Mnie, w nim się może nie podobać! Pozostań tu u stóp Mojego Boskiego Serca jak najdłużej”.Tamże, s. 99

O Boże, gdybym ja umia­ła to wyrazić, co w duszy poznaję i do czego czuję po­ciąg! Jaką Pan z dobroci swojej drogę pokazał i jak mnie mile i serdecznie na nią zapraszał. A Sam to tak wygląda, jak gdyby pełen majestatu i chwały, ale bije od Niego taka prostota i taka miłość ojcowska. I czym większy majestat, tym większa prostota i miłość. Bóg zwykle nie samym tylko ogromem majestatu dusze na­wiedza. Ale On stosuje się do jej nędzy i słabości, szczególnie że dusza ta jest jeszcze w ciele grzesznym, a On by ją skruszył swoją świętością. I dlatego czyni tak, że odsłania jej Swój majestat i wzmacnia ją na tę chwilę. A widząc, jak dusza bardzo odeszła od siebie, czy też od życia – tego nie wiem – wzmacnia ją, o tak, jak maleńkie dziecko do pewnego stopnia matka pozostawia same sobie, ale jak już widzi matka, że dziecko to samo sobie rady dać nie może, naówczas zbliża się do dziecka, by mu dać znać, że ona jest przy nim i że widzi, co ono robi. O, tak samo dobroć Boża postępuje ze stworzeniem. Odsłania Swój majestat, ale go czyni przystępnym dla stworzenia, bo inaczej skruszałoby stworzenie…Zaraz po św. spowiedzi pogrążył Pan Jezus duszę moją w daleko większym i doskonalszym stopniu, niż dotąd, w Swoich doskonałościach, a szczególnie w świętości i pokazał ogromną przestrzeń między duszą a Bóstwem Jego i drugą, ogromną wysokość i przepaść z tej wysokości, grożącą duszy zatraceniem, gdyby nie korzystała z łaski nadzwyczajnej. W tym doświadczeniu dusza pozostała jakby nieruchoma, nic nie mogła myśleć ani pragnąć, prócz doskonałości Bożych. Czuła, że peł­na Boga: i w duszy, i woli, i w rozumie, i w sercu, i wszystko było ogarnięte Bogiem. Jednym słowem pełna Boga i zewnątrz, i wewnątrz.Mówił tak: „Spuść się na rządy Opatrzności Mojej. Zaufaj tak dobroci Mojej, jak dobre dziecko ukocha­nemu ojcu, ale nie z tego świata. Powiedz tak, że Mię kochasz i pragniesz kochać więcej, niż wszyscy ludzie od początku świata i aż do końca świata będą mię mi­łować…”Na chwilę uczułam jakby odsłonięcie jakiejś zasłony i zrozumiałam, że to są pokusy tak straszne, co tak we mnie wmawiają takie straszne upodobanie. O, co za szaleństwo, aby tylko spróbować! O, co za gwałt…Tamże, s. 102-103

Okazał Pan Bóg przeróżne dzieła rąk Swojej wszech­mocy i potęgi. Poznałam doświadczalnie piękność i do­skonałość duszy nieśmiertelnej. O Boże, jak to trudno było znieść ten widok i słuchać tego głosu. Zdawało mi się tak, żebym mogła zawołać wielkim głosem: „Pa­nie, zakryj przede mną oblicze Swoje, bo widoku tego nie zniesie nicość moja, a głosu Twego słuchać dalej nie mogą grzeszne uszy moje!” O, tak w duszy nieco jakbym sobie myślała… Ale na to tak usłyszałam: „Oto jest tylko cień bardzo maleńki w stosunku do te­go, co będzie w dzień zetknięcia się duszy z Panem Bogiem swoim twarzą w twarz – w dzień śmierci i sądu”. O, co za poznanie niepojęte! Boże! Czym ja się usprawiedliwię przed obliczem Pańskim, to ja już nie wiem.Przez ten czas były uśpione wszystkie namiętności i złe skłonności. Ale kiedy dusza przyszła do swojego stanu, wszystko się obudziło i zdawało mi się jakby jeszcze gorsze. Ale to nie chodzi o to, tylko, że w górę serce ma się wznosić. I tak ma być: walczyć co mocy, a co się nie da pokonać, to mieć cierpliwość ze sobą i cicho to znosić.Tamże, s. 104

Całą siłą woli uważać na każde poruszenie serca. Dużo cierpieć raczej, aniżeli dla ulgi cierpień fizycz­nych zgrzeszyć. Mieć przede wszystkim zawsze i wszę­dzie wolę Bożą na celu, a nie własne zadowolenie i to we wszystkim.Koniecznie potrzeba żyć w zupełnym zapomnieniu o sobie, nic a nic nie pragnąć dla siebie, ani uznania, ani przyznania, ani ulgi w cierpieniach wewnętrznych, ani lepszego zdrowia, ani lepszego uznania, ani nawet tego, co jest koniecznie potrzebne i co wolno i koniecznie mieć. Jednym słowem nic dla siebie…Tamże, s. 104-105


[1] Nieobecność, niedostępność.