Bł. Franciszka Siedliska CSFN

Franciszka Siedliska urodziła się w Roszkowskiej Woli koło Rawy Mazowieckiej 12 grudnia 1842 roku w zamożnej rodzinie Adama i Marianny z Morawskich. Otrzymała wszechstronne wykształcenie. Dokuczliwa choroba kręgosłupa zmuszała do wyjazdów na leczenie do Austrii, Niemiec, Francji i Szwajcarii. W 1864 w Cannes złożyła prywatny ślub czystości i zdecydowanie sprzeciwiła się planom matrymonialnym snutym przez ojca. W 1870 roku wiąże się Świeckim Zakonem Franciszkańskim, następnie, 1973 roku powołuje do życia Zgromadzenie Najświętszej Rodziny z Nazaretu – nazaretanki. Przybiera imię Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza. W pracach organizacyjnych wspomagali ją ojciec jezuita Lanrencot i zmartwychwstaniec ks. P. Semenenko, który ułożył pierwszy projekt reguły. Zmarła 21 listopada 1902 r. w Rzymie. Dnia 23 kwietnia 1989 r. w Rzymie beatyfikował ją Jan Paweł II. Pozostawiła po sobie Dziennik duchowy.

Teksty

 

Magnificat

„Mój Najsłodszy Panie! W Twej dobroci, w Twoim miłosierdziu, bardzo mnie raczyłeś zapalić pragnieniem Twej miłości. O, czemuż wtedy mój umysł i moja wyobraźnia jest taka ruchliwa? Chciałaby cos działać, coś myśleć; odbiega ku innym przedmiotom, gdy tymczasem Ty, mój Panie, dajesz mi poznać, że nie mam czynić co innego w chwilach takiego szczególniejszego działania Twego w mej duszy, jak to, co czynią kwiatki, gdy otwierają swe kielichy na przyjęcie promieni słońca, Mój Królu Jedyny! I ja pragnę otworzyć me serce, mą duszę, całą mą istotę na przyjęcie promieni Twej łaski, Twej miłości; a potem – współdziałać z tym, czego mi raczysz udzielać, będąc wierną Tobie we wszystkim, bo do tej wierności ciągle mnie pociągasz. O Panie mój Najsłodszy, nie wiedząc, jak Cię uwielbiać w duszy mojej, jakimi słowy wyrazić uczucia, jakimi napełniłeś me serce, czułam się pociągnięta do odmawiania nie usty, ale duszą, sercem Magnificat, bo tam wyrażone jest przez serce najbardziej Cię miłujące to, co Miłość wyrazić może.Magnificat anima mea Dominum. – I moja biedna, grzeszna, słaba, nędzna dusza Cię wielbi, mój Królu i Panie, wielbi i wysławia Twa miłość, to miłosierdzie, któreś nade mną okazał, wyrywając mnie z przepaści grzechów i nędzy, i okazując tyle dobroci i miłości mej duszy.Et exultavit spiritus meus in Deo salvarore meo. – W tej Twojej dobroci, w tej Twojej Miłości, w tym miłosierdziu Twoim rozradował się duch mój i rad by uwielbiać Cię, adorować, wychwalać bez granic, bez końca.Quia respexit humilitatem ancillae suae. – O mój Królu, wejrzałeś nie na pokorę, bo jej nie mama, ale na nędzę, na nicość, na złość moją i miałeś nade mną litość. Jak Dobry Pasterz, wziąłeś na ramiona swoje. Wejrzałeś na mnie, Panie, gdy ja Cię obrażałam, odstąpiłam od Ciebie, raniłam Ciebie.Ecce enim ex hoc beatam me dicent omnes generationes. – O tak, Panie, Ciebie, Ciebie Jedynego wielbić będą, wychwalać wszystkie narody; Ciebie wszystkie ludzie, Aniołowie i Święci, gdy poznają, jakie było Miłosierdzie Twoje nade mną, jak cudownie wyrwałeś mnie z grzechów i upadków moich.Quia fecit mihi magna, qui potens est et sanctum nomen eius. – O tak, mój Królu, Tyś uczynił mi wielkie rzeczy, nieskończenie wielkie, cud Twej miłości okazałeś nade mną, przyjmując mnie za służebnicę Swoją, za dziecko, za oblubienicę i dając mi przez cud miłosierdzia Twego taki cudowny, święty, najsłodszy stosunek miłości z Tobą, mój Panie i Królu.Et misericordia eius a progenie in progenies timentibus eum. – Którego miłosierdzie nieograniczone pokazało się i ciągle pokazuje się nade mną.Fecit potentiam in bracchio suo. – Tak mój Królu, mocą Twoją, siłą Twej łaski zwyciężam szatana, świat i własną złość moją. Pomimo wszystkich tych przeszkód, Panie mój, Królu, Ty posiadłeś, podbiłeś serce moje, bo ufam, mój Panie, ufam łasce Twej, Twej Miłości, że już nie dopuścisz, abym się kiedykolwiek dobrowolnie choćby na chwilkę odwróciła od Twojej najsłodszej, najświętszej Miłości. O Panie mój, potęgą Twą, mocą i siłą racz zawsze panować nade mną, bo ja tylko pod Twoim panowaniem, w Twoim Królestwie miłości żyć i umierać pragnę.Deposuit potentes de sede et exaltavit humiles. – O Panie mój, ile razy pychy, zarozumiałość zechce ogarnąć mą duszę i nad nią zapanować, błagam Cię zniwecz, zrzuć z tego tronu starego we mnie człowieka, a daj mi łaskę wnikać coraz głębiej w przepaść mej nędzy.Esurientes implevvit bonis. – Panie, mój Panie, przez łaskę Twoją wznieciłeś w mej duszy gorące pragnienie miłowania Cię bez granic, nade wszystko. O żebrzę Cię, racz mnie nakarmić Sobą Samym, Twą miłością cudowną, bo inaczej bez Ciebie niczego nie pragnę. Ciebie Jednego, Ciebie dla Ciebie Samego, abyś miał uwielbienie z tej nicości, którą powołałeś do bytu i która Twoim dzieckiem, Twoim narzędziem we wszystkim być pragnie”.Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza (bł. F. Siedliska), Dziennik duchowy (1885-1990), t. II, Rzym 2002, s. 286-287opr. M. Danuta Kozieł CSFN

 

Życie naszego Nazaretu

I tak mi się przedstawiło życie naszego Nazaretu, życie miłości: na zewnątrz praca, obowiązek, oddanie się na wszystko i spełnienie wszystkiego, czego Pan Jezus wymaga – i to wszystko uprzejmie, z miłością, wesoło, swobodnie, aby wszystkich do Pana Jezusa pociągnąć – ale tam w głębi duszy, w życiu wewnętrznym, ach, tam najściślejsze złączenie duszy z Panem Bogiem, miłość najczystsza, poświęcenie, ofiara ciągła, wyniszczenie siebie, zapomnienie o sobie, tam najściślejsza z Panem Bogiem więź. Tak musiał czynić Pan Jezus w Nazarecie: na pozór życie Jego proste, zwyczajne pracowite, obowiązkowe, lecz jakież tam połączenie Bóstwa z Ojcem Przedwiecznym i Duchem Świętym, jaka cześć, adoracja, uwielbienie, poświęcenie się w Panu Jezusie jako Synu Człowieczym. Lecz wszystkie uczynki Pana Jezusa, nawet te najmniejsze i najdrobniejsze były święte i doskonałe, najczystsze, nie było małych – wszystko było Boskie, a więc nieskończenie wielkie. Tak i nasze sprawy: chociaż same przez się małe i na pozór nic nie znaczące, stają się wielkimi i bardzo znaczącymi, jeżeli odpowiadają myśli Bożej, jeżeli są z Panem Jezusem działanie i według Niego, to jest tak, jak Pan Jezus chce, według prawa Jego i zakonu, nie zaś według pociągów naszych, choćby dobrych, ale naturalnych.I zdawało mi się także, że nasze życie duchowe ma być bardzo proste, bardzo ciche, ukryte, wewnętrzne, jednemu Panu Bogu znane i Przewodnikowi duszy naszej, ale nikt inny nie ma o nim wiedzieć, przynajmniej unikać powinnyśmy starannie, aby nikt nic nie dostrzegł w nas z tego, co Pan Jezus dawać raczy w duszy. Niedawno jeszcze tak pragnęłam czasem widzieć Pana Jezusa, pragnęłam gorących, nadzwyczajnych uczuć, rozumienia rzeczy Bożych, porywów duszy – dziś tak jakoś raczył Pan Jezus mnie uspokoić, że tego nie pragnę wcale, za tym nie tęsknię. Natomiast – pracować dla Pana Jezusa, poświęcać się dla Niego w obowiązkach moich z miłości dla Niego, żyć i umierać na każdą chwilę jak On chce, cierpieć, jeżeli zesłać raczy krzyż – i wewnątrz zawsze być z Nim i tam z Niego, z tego źródła czerpać życie, tym życiem żyć – tego pragnę, o to błagam mego Pana.Tamże, s. 15-16

 

Zjednoczenie duszy z Bogiem

Wieczorem tego dnia spojrzałam na moją obrączkę. Pomyślałam – ach! To ja tę obrączkę mam od Pana Jezusa! Ja zaślubiona! Z Kim? Z Synem Bożym, z Bogiem – Człowiekiem, z Drugą Osobą Trójcy Przenajświętszej! Kto? Taka nędza, takie nicestwo – zaślubiona, zjednoczona z Panem i Bogiem swoim? O Boże mój, Miłości moja, Miłości nieogarniona, niepojęta, ach zapal, ogarnij, zniszcz mnie w ogniu Miłości, abym Cię miłowała nade wszystko na świecie, nade wszystko, co może być w Niebie i na ziemi – abym miłowała Boga mojego i Syna Jego Jednorodzonego, Pana Naszego Jezusa Chrystusa! (…)Dać mi też raczył Pan Jezus w tych dniach jaśniej zrozumieć, jak tam w głębi naszej duszy odbywa się owo święte zjednoczenie duszy miłującej, to jest oblubienicy z Panem Jezusem, jej Boskim Oblubieńcem. To wszystko jest prawdziwe, rzeczywiste, najprawdziwsze. Tam są owe pokoje, owe komnaty królewskie, gdzie oblubienica z Oblubieńcem łączy się w uścisku miłości, dusza z Bogiem swoim (pociągnięta Jego łaską i miłością) jednoczy się. Tego oko ludzkie dostrzec nie może, bo tam nikt przypuszczony nie jest. Tam dusza miłość swą, uczucia swe oświadcza, mówi Oblubieńcowi, a On miłośnie słucha, pociąga ją, ośmiela swą łaskawością, zachęca swą miłością, porusza jej serce. I to są tajniki, tajemnice miłości zakryte przed wszystkimi; tylko kapłanowi Bożemu powinny być objawione, aby to osądził, a przed innymi ta zachować je czuje potrzebę.Mój Boże i Panie, Ojcze mój, ja to wszystko piszę, aby ukazać, co jest w mej duszy i poprawić, odwołać to, co błędne i aby przemienić moje uczucia. Czuje niekiedy takie rzeczy, gdy mi Pan Jezus dać raczy chwilkę modlitwy – prawda, coraz to więcej mi droga i słodka ta wewnętrzna – „sam na sam” – z Panem Jezusem rozmowa: czasem nic powiedzieć nie umiem, tylko wyjęknąć: o Miłości, Miłości moja! Ale wtedy, choć bez uczucia zmysłowego, czuje się, jak dusza jak dusza jednoczy się z Bogiem swoim, a zwłaszcza po Komunii Świętej, kiedy Pan Jezus w nadmiarze swej miłości samego Siebie nam daje, Sam przychodzi w Boskiej Osobie swej do duszy naszej. Jego Ciało Najświętsze, Jego Krew, Jego Duch, Jego Bóstwo – wszystko to jest we mnie, łączy się ze mną, mnie nędzną łączy z Sobą. O Boże mój, Miłości moja, któż to pojmie, kto zrozumie? Trzeba być Bogiem i Miłością, żeby zrozumieć Boga – Miłość.Tamże, s. 19-20

Dzień Najświętszego Serca Pana Jezusa w tym roku przypadł w dniu rocznicy mego Bierzmowania. Mój Pan od dawna wlać raczył we mnie uczucie głębokiego przygotowania się na ten dzień święty, jakby dzień szczególnej łaski Bożej dla mnie. I rze­czywiście – cudowna miłość Pana Jezusa dała mi wielki żal za moje grzechy, łzy obfite, że zraniłam Serce mego Najmiłosierniejszego Pana Boga i Zbawiciela, który mnie miłością swego Serca wybawił od wiecznego zatracenia. Ojciec nasz jedyny przy­był do nas odprawić Mszę świętą. Odbyłam spowiedź świętą, podczas której prawdziwie z Serca swojego Pan Jezus mnie ra­czył nauczyć tajemnic swej miłości. Dzień ten był dla mnie i dla całego naszego domu dniem szczęścia, uroczystej radości i miło­ści – tej niewysłowionej miłości, jaka jest w Panu Jezusie, w Je­go Boskim Sercu!O Panie mój, jakże czułam się wtedy zjednoczona z Tobą! Przez naszego Ojca pouczyłeś mnie, że to przemienienie serca mego w Boskie Twe Serce to jest owo moje zjednoczenie się we wszystkim z najświętszą wolą Twoją; to przyjęcie od Ciebie wszystkiego, co na mnie zesłać raczysz, i spełnienie razem z To­bą wszystkiego, czego ode mnie wymagasz; to życie w obecności Twej świętej, zważanie na Twą obecność w mej duszy i przeję­cie się we wszystkim Twoim Duchem. O Panie mój! Tak to czu­łam, rozumiałam i zdawało mi się, że to serce moje już nie od­wróci się, nie oddali od Ciebie. O, czemuż tak łatwo o Tobie za­pominam, tak łatwo odstępuję od Twej miłości, stygnę w niej. Lecz Ty, Panie, nie dopuszczasz do tego, abym trwała z dala od Ciebie; zaraz budzisz mnie ze snu głosem sumienia, Twoimi świętymi natchnieniami i na nowo pociągasz do Siebie, do Two­jej miłości.Tamże, s. 227-228

 

Rozmowy z Panem Jezusem

I. Kto chce dojść do prawdziwej, nie byle jakiej miłości Mej, ten musi się wyrzec wszystkiego, z samego siebie się ogołocić, ale za to otrzyma Mnie i Ja będę w nim działał…, a dusza ta za to, że się wyzuła ze wszystkiego otrzyma uczestnictwo w Mojej wielkości, w Mojej chwale, w Moich bogactwach.Dziecko moje, tak jak i Matka moja Najśw. Oddała się Mnie na usługi, na spełnienie Woli Mojej we wszystkim, tak i ty się Mnie oddaj.Przyjdź do żłóbka Mego, gdzie z miłości do ciebie leżę jako Dzieciątko, ofiaruj się na Moje usługi, powtarzając z Moją Matką Najśw.: Ecce Ancilla Domini – abym mógł cię użyć do spełnienia zamiarów Moich nad tobą, jako tez nad tym dziełem Moim.Patrz na Mnie, jako Twego Boga w postaci małej Dzieciny. Niech ta miłość Moja w tej tajemnicy rozjaśni twe ciemności, rozpali cię miłością. Przyjdź do Mnie, jak Matka Moja, oddać Mi pokłon miłości, jak ci pastuszkowie i ci Trzej Królowie święci, którzy oddali mi siebie samych, nadto swe bogactwa, swe berła, swe korony złożyli w ofierze, bym ja nad wszystkim królował. Tak i ty, dziecko moje, nie chciej panować nade Mną wolą swoją, ale niech Ja panuję w tobie.Archiwum Generalne Zgromadzenia Sióstr Najśw. Rodziny z Nazaretu, Rzym, Rozmowy z Panem Jezusem (rkps), 27 XII 1890 r.opr. D. Kozieł CSFN II. Dzień Najśw. Rodziny – 27. I. 1895 r.

– O, Panie mój, Jezu, smutna jest dusza moja i ciężko jej, bo obrażałam Ciebie i łasce Twej wierną nie byłam znajdując się w ciężkościach i trudnościach rozmaitych.– Dziecko moje, jak już wiele razy tak i tym razem nic innego ci nie pozostaje, jak całą duszą zwrócić się do Mnie i rzucić się w przepaść miłosierdzia Mego, przeprosić Mnie i błagać o przebaczenie. Jeżeli kto, dziecko moje, ma być przejęty duchem Mej Najśw. Rodziny – to ty, moje dziecko, która pierwsza powołana zostałaś do tego dzieła – więc od ciebie spodziewam się i pragnę, abyś rozumiała zamiary Moje i oddała się na ich spełnienie.A jakież są zamiary Moje? Nie to, abyś żyła w pociechach, w zadowoleniu, ale to, abyś umiała z miłości ku Mnie znosić krzyże, trudności, utrapienia wszelkiego rodzaju, abyś na to wszystko Mnie się oddała i w cierpliwości, w wierności wszystko to dla miłości Mej zniosła. Słaba to, niepewna, a nawet własna jest ta miłość, która opływa we wszystkie pociechy, nie ma krzyża i trudności, zadowolenia we wszystkim; taka miłość, która tego szuka, tego pragnie i tym się zadawala, nie jest prawdziwą Moją miłością – jest to miłość niepewna, fałszywa, miłość własna. Esencja Mej miłości jest w ofierze, w poświęceniu się na wszystko, w znoszeniu krzyża, w walczeniu z trudnościami, zachowując się w tym wszystkim wiernie i znosząc to wszystko cierpliwie dla Mej miłości. Nie ma prawdziwej miłości, gdzie nie ma ofiary, cierpliwości, cierpienia.Dziecko moje, pamiętaj, że Ja, Pan Jezus, jestem Tym, który wszystkim kieruje, wszystko dopuszczam, te okoliczności, w których się znajdujesz i wszystko to czynię dla dobra Twojego. – A więc pamiętaj o tym i nie trać tej wiary w prowadzenie pełne miłości Mej Opatrzności Bożej, a wtedy nie będziesz miała goryczy, niechęci do bliźnich, lecz będziesz widziała we wszystkim Moje dopuszczenie i z tej wiary wypłynie łagodność, cierpliwość, słodycz i wielka wyrozumiałość dla innych, a surowość dla siebie samej. Zawsze o tym pamiętaj, że masz być pełną wyrozumiałości, współczucia, dobroci dla bliźnich, wymagającą i surową dla siebie.Tamże, 27 I 1895 r.

III. Esencją miłości jest zjednoczenie się ze Mną, aby spełnić Najświętszą Wolę Moją. Powinnaś więc iść za Mną, bo Ja cię prowadzę i im dalej za Mną idziesz, tym większe są Moje wymagania. Powinnaś przyjąć ode Mnie te upokorzenia, poniżenia, cierpienia. Nie tylko przyjąć je z miłością i pokorą, ale nadto ukochać je i dziękować Mnie za nie i ofiarować się z całą gotowością na wszystko, co bym nadal jeszcze na ciebie zesłać zechciał.Tak czyniła Moja Matka Najśw. Ona dobrowolnie ofiarowała się na wszystkie cierpienia. Wszystko ze Mną dzieliła i nie tylko to nie zmniejszyło Jej miłości ku Mnie, ale raczej powiększało i czyniło te miłość prawdziwą, bo nie ma miłości bez ofiary. Im większa ofiara, tym większa miłość.Przez to, że Najśw. Matka Moja ze Mną współcierpiała, stała się uczestniczką w tym dziele zbawienia świata. I ty oddaj się na wszystko, na cierpienia i krzyż. Gdy ze Mną będziesz, chociaż na krzyżu boleść czuć będziesz, będziesz szczęśliwa i spokojna, bo będziesz ze Mną. To będzie twoją pociechą i szczęściem….Tamże, 19 VIII 1891 r.

 

Tak Bóg umiłował świat…

Tego dnia dał mi Pan Jezus jaśniejsze zrozumienie nieskończonej miłości Pana Boga dla nas i promykiem światła swojego rozjaśnił mi słowa św. Jana: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swojego Jednorodzonego dał, ażeby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny”(J 3, 116).„Tak Bóg umiłował świat” – tu dał Pan Jezus odrobinkę zrozumieć, uwielbiać, podziwiać tę miłość Ojca Przedwiecznego, który Syna swojego Jednorodzonego, przedmiot Jego odwiecznej miłości i upodobania, wydał. Dla kogo? Za kogo? Za stworzenia swoje, za te same ze siebie nicestwa, za tę złość i grzech, za tych niewdzięczników, jakimi jesteśmy. I znów objawia nam miłość Syna Bożego, który się oddaje, ofiaruje na tę mękę, na śmierć dla nas: „Umiłował nas i samego Siebie wydał za nas”. O Panie, rozum ludzki takiej miłości pojąć, zrozumieć nie może. Zdaje się to niemożliwe, a ponieważ tak jest – bo Ty, Panie, to objawiłeś, a Kościół święty do wierzenia podaje – więc, Zbawicielu mój Jedyny, Boże i Panie mój, cóż pozostaje duszy, której to dałeś poznać i zrozumieć? Oto miłować Ciebie, miłować nade wszystko; za łaską Twoją świętą oddać się Tobie i już nie żyć inaczej, tylko życiem Twoim, w Tobie i dla Ciebie.Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza (bł. F. Siedliska), Dziennik…, s. 111

 

Modlitwa uciszenia

Coraz więcej pociągałeś mnie, Panie mój, do modlitwy uciszenia i uspokojenia u nóg Twoich, uciszenia w Twojej obecności. Odtąd wszystkie moje własne uczucia wydawały mi się obrzydliwością. Z łaski Twej dałeś mi rozeznanie tego, co Ty sam we mnie wzbudzasz i czynisz, a co jest wynikiem mojej własnej działalności. Tę modlitwę dałeś mi, Panie mój, silniej uczuć i zrozumieć od kilku dni i zdaje mi się, że od tego czasu jest ściślejszy, bliższy (przez łaskę i niepojęte miłosierdzie Twoje) kontakt Twój ze mną, grzesznicą. Jedynie w takiej modlitwie dusza moja znajduje spoczynek, gdy bez żadnego uczucia, aktu ni słowa, tam – u nóg Twoich – się znajduje. Czasem tylko, aby uprzytomnić sobie obecność Twoją świętą, jednym okiem duszy, czy westchnieniem serca, rzeknie: „Pan mój i Bóg mój”. I to znów starczy na pewien czas. Prawda, że czasem zdawałoby się, iż to zupełna bezczynność; nie czuje się działania Bożego, nie ma szczególnych uczuć, nie czyni się żadnych aktów, ale – Panie mój – któż opisze, ile w tej ciszy, w tej „bezczynności” się zawiera. Ile rzeczy, jaka pełność i głębia szczęścia, pochodzącego z tej Twojej bliskości… Jedna chwilka takiej modlitwy sprawia w duszy coś takiego, że zdaje się, iż całe godziny medytacji i rozważania nie mogą iść z nią w żadne porównanie, bo tam dusza działa pod wpływem Twojej łaski i pomocy, a tu działasz Ty sam, Panie i Boże mój. A więc – jak niebo i ziemia różne są od siebie, tak działanie nasze i działanie Twoje. Toteż inne skutki i owoce rodzi to w duszy. Gdy tak raz wewnętrznie zapytałam Pana, jak słuchać Mszy świętej i jak przystępować do Komunii świętej (żadnych aktów, żadnych przygotowań czynić nie mogę, bo zamiast mnie zbliżać i łączyć z Panem moim, to raczej oddala mnie od Niego; tylko adoracja i owe ciche trwanie u nóg Jego do Niego mnie zbliża), uczułam: „Bogaty człowiek, gdy ma przyjąć władcę jakiegoś lub monarchę, czyni przygotowania na jego przyjęcie, chce go przyjąć należycie, według stanu i Jego godności. Biedak zaś, który nic nie ma, a którego monarcha jego (przez łaskę i wielka swą dobroć) chce nawiedzić, niczego nie przygotowuje na jego przyjęcie, bo nic nie ma. Wie tylko, że wszystko, co by uczynił, byłoby niestosowne, niegodne takiego pana. Tylko swoją pokorna postawą, miłością i wdzięcznością serca chciałby pokazać, jak wielce ceni sobie tę łaskę, jak czuje, że niczym na nią nie zasłużył. A więc i ty tak czyń. Nie sil się na żadne przygotowanie. To twoje uciszenie u nóg moich zawiera z twojej strony wszystkie akty miłości, pokory, oddania się i żalu. Reszty Ja sam dopełnię w twej duszy; wszystko głęboko oczyszczę, przemienię, wezmę w Moje posiadanie.Tamże, s. 153

Panie mój, dziś z miłosierdzia Twojego wielką otrzymałam łaskę, którą tu chcę opisać, aby pamięć na nią pobudzała mnie do wielkiej miłości ku Tobie, Panie i Królu mój, oraz do wiernego odpowiadania Tobie.Od pewnego już czasu z miłosierdzia Twojego dawać mi raczyłeś, Panie, wielkie i gorące pragnienie jak najściślejszego z Tobą zjednoczenia we wszystkich moich uczynkach, a także pociągałeś mnie do modlitwy wewnętrznej i dawałeś poznać najmniejsze nawet moje uchybienia. Bądź za to uwielbiony! Ale dziś, Panie mój, tak poruszyłeś moje serce, że zdawało się, iż nie będzie mogło pomieścić tego szczęścia, jakim je obdarzyłeś. Rano na medytacji (jakkolwiek natura nędzna czuła się zmęczona i pragnęła spoczynku, jednakże za łaską Twoją, nie zważając na nic, klęczałam u nóg Twoich) tak raczyłeś, Panie, pociągnąć ku Sobie moją duszę, że zdawało mi się, iż ona uleciała z ciała i bieży, podąża ku Tobie, swej jedynej miłości. Z początku mogłam jeszcze bez słów, lecz uczuciem wyjęknąć: „Boże mój, Miłości moja”, lecz później ogarnęło mnie takie uciszenie, upojenie, uspokojenie wszystkich władz duszy i takie uczucie obecności Pana Boga (Pana Jezusa), że zdawało mi się, iż każdy wyraz, każde uczucie byłoby niestosowne, nie w porę; że z mojej strony powinno być tylko największe uciszenie, zatopienie się w tej miłości, w Bogu moim! Co się wtedy działo w mej duszy, tego wyrazić nie umiem, była w niej cisza, spokój i szczęście, ale bez gwałtownych uczuć; radość, uwielbienie, dziękczynienie, upokorzenie się, podziwianie tej nieskończonej miłości Pana i Boga mojego; potem prośba gorąca do Pana Jezusa (tak realnego w mej duszy, tak bliskiego), żeby On tu w tym domku swoim [w domu sióstr – dop. red.] żył, królował, żeby mnie tak poddał Sobie, tak związał miłością swoją, abym nie myślała, nie czuła, nie pragnęła i nic nie czyniła własnymi naturalnymi siłami, idąc za popędem naturalnym, za pomocą tych władz, które mi Pan Bóg dał, lecz – żeby cała istota moja i władze jej tak były poddane Panu Jezusowi (i pod panowaniem Jego), żeby On im dawał ruch, On był autorem i motorem każdego ich poruszenia. Dalej mój Pan Jedyny podał mi do serca gorące pragnienie Jego miłości – takiej miłości, która by mnie tak związała z Nim i tak uobecniła Go w mej duszy, abym rzeczywiście nic nie poczynała sama, ale zwracała się do mego Pana i Króla i z Jego rozkazu lub za Jego zezwoleniem wszystko czyniła z Nim razem. W takiej chwili, Panie mój, o jakże pragnie dusza rozwiązania z więzów tego ciała, aby już być z Tobą i posiadać Cię na wieki! Idąc do Komunii św. i wracając, musiałam uważać na siebie, bo takim uczuciem byłam przejęta, że nie ruszyłabym się z miejsca, lecz tak trwałam w adoracji i w tym słodkim zatopieniu się w Panu i Bogu moim (…).Po Komunii św. przez chwilę byłam roztargniona, ale później znów dać mi raczyłeś to słodkie ukojenie, w którym zdaje się, że władze duszy śpią, ale ona czuwa i w najdelikatniejszy sposób w wyższych władzach swoich styka się i jednoczy z Bogiem swoim aktem czystym, prostym, bez przymieszki uczuć gwałtownych, ni wyobraźni. Jest to wiara – ale wiara, która jest rzeczywistością, aktem rzeczywistym, którego się nie widzi i nie słyszy, a jednakże jest. Dusza to czuje i uwielbia, i wierzy. Do takich to chwil nawiązują słowa św. Pawła Apostoła: „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani umysł człowieka pojąć nie może, co Bóg przygotował tym, którzy Go miłują” [por. 1 Kor 2, 9].Tamże, s. 217-218

 

Dobry Pasterz

Panie mój, cały ten tydzień – święty i uroczysty – [był] dla mnie jakby dalszym ciągiem owego świętego dnia rocznicy mej I Komunii świętej i odnowienia ślubów. Mój Panie i Zbawicielu mój! Twoje miłosierdzie, miłość Twoja i dobroć – [są jak] morze niezgłębione! Im więcej je rozważam, tym większa przepaść miłości Twojej staje mi przed oczyma. Te kilka dni prawie zawsze na adoracji przedstawiałeś mi się wewnętrznie w umyśle moim jako Dobry Pasterz i pobudzałeś mnie do wielbienia, adorowania oraz wychwalania Ciebie, jako Dobrego Pasterza, który życie swe oddał za swoje owieczki [por. J 10, 11]. Przede wszystkim jednak, Panie mój, dla mnie byłeś i jesteś Dobrym, najlepszym Pasterzem, bo gdy przez nędzę moja odstąpiłam od Ciebie, Tyś mnie nie odrzucił, nie zostawił samej sobie, lecz szukałeś mnie, broniłeś od zguby, wyrwałeś z przepaści i na ramionach Twych przyniosłeś do Twojej owczarni [por. Łk 15, 4 – 6]. Panie mój! O, [spraw to, aby] wszyscy ludzie Cię znali; żebym wszystkim mogła opowiadać cuda Twej dobroci i miłości. Mój Królu i Panie, coś Ty dla mnie uczynił, jakże umiłowałeś mnie! Umiłowałeś to dzieło rąk Twoich, tę duszę [stworzoną] na obraz i podobieństwo Twoje i raczyłeś – chociaż znałeś jej złość, niewdzięczność i niemiłość – wybrać ją i powołać do służby Twej, do dzieła Twojego, niczym się nie zrażając. Teraz, Panie, pociągnąwszy mnie ku sobie, tak cierpliwie, miłosiernie i litościwie ze mną postępujesz – nauczasz, oświecasz, upominasz, wciąż delikatnie pociągasz i prowadzisz; tyle niewierności znosisz, [nieustannie] przebaczasz i otaczasz jakże delikatną miłością… O mój Jezu, Pasterzu dobry, mój najmiłosierniejszy Panie, mój Wybawicielu, mój Zbawco, jedyne Dobro moje! Racz mi dać łaskę, abym Cię miłowała i odpowiadała Twej miłości”.Tamże, s. 166

 

Modlitwa do Dzieciątka Jezus

O słodkie Dzieciątko Jezus, chociaż Cię widzę w tak ubogim stanie i tak maleńkie, to przecież wyznaje Cię z całej duszy wobec nieba i ziemi i wobec całego świata Bogiem moim, Bogiem prawdziwym; przed Tobą upadam i oddaję Ci pokłon najgłębszy. Dziękuję Ci z całego serca, że raczyłeś się tak uniżyć dla mnie, dla mnie stać się dziecięciem.Przychodzę do Ciebie z ufnością, jako do mego Zbawiciela i Obrońcy. Ty jesteś, o Panie, tym Barankiem Bożym, który przychodzi gładzić grzechy świata, w Tobie więc pokładam całą nadzieję moją. Jestem nędzną grzesznicą, bo, niestety, zbyt ciężko i często Cię obrażałam; lecz teraz żałuję z całego serca, że Cię obraziłam i przyrzekam poprawę. O najmilsze Boskie Dzieciątko, daruj mi wszystkie grzechy moje, oświeć moje ciemności, ode mnie wszelką złość i napełnij mnie łaską Twą świętą, abym rozpoczęła nowe życie i chodziła w czystości i prawości żywota.Jakkolwiek widzę Cię upokorzone, leżące na sianku, owinięte w pieluszki, to przecież wyznaje Cię moim Królem, Królem miłości, który tą cudowną miłością wzywasz mnie, abym Ci oddała serce moje. Oto jestem, Jezu mój najsłodszy, oto u nóg Twoich przy tym żłóbeczku składam serce moje. Wprawdzie niegodne ono i zimne, lecz Ty racz je zmienić i zapalić ogniem Twej Boskiej miłości. Przyszedłeś na ziemię, aby nasze serca ogniem Twej Boskiej miłości zapalić; dałeś mi już początek tej miłości i dlatego mówię Ci dzisiaj i powtarzam: O Boskie Dzieciątko kocham Cię, kocham Cię, i kochać pragnę na wieki. Łączę się z Maryją, Matką Twą Najświętszą i św. Józefem. Łączę się z tymi Aniołami, którzy śpiewali nad żłóbkiem: Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli. Łączę się z całym niebem ze wszystkim Świętymi i wiernymi na całej ziemi i sercem tych wszystkich istot Tobie drogich miłuję Cię i proszę, abym wytrwała w miłości Twej aż do śmierci i potem miłowała Cię na wieki w niebie. Amen.F. Siedliska, Modlitwa do Dzieciątka Jezus, w: Jezus, Maryja Józef. Modlitewnik do użytku Sióstr Najśw. Rodziny z Nazaretu, Rzym 1989, s. 149-150

 

Adoracja

Pewnego wieczoru, gdy spędziwszy prawie cały dzień w nieopisanym szczęściu, w świętym z tobą obcowaniu i obecności Twej w mej duszy, żegnałam Cię, Panie mój, utajony w Najśw. Sakramencie i – łącząc się z tymi, którzy Cię w nocy adorują – cier­piałam nad tym, że muszę udać się na spoczynek i opuścić Ciebie, Ty, Panie mój najsłodszy, dałeś mi tak słodkie zrozumienie i świa­tło, jakby wewnętrzną naukę, w tym mniej więcej znaczeniu, że wcale nie rozłączam się z Tobą, ani kontakt mój z Tobą przez sen się nie przerywa; że Ty, Panie – choć idę na spoczynek –jesteś ze mną i we mnie przebywasz i działasz, bo mój sen jest spełnie­niem woli Twej Najśw. Wielką uczułam z tego pociechę i szczę­ście. Odtąd też zawsze – z łaski Bożej – gdy idę na spoczynek, oczami duszy i wiary widzę Pana Jezusa w mym sercu; duchem do nóg Jego się przytulam, przy nich wypoczywam, pokrzepiając snem krótkim swe ciało.Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza (bł. F. Siedliska), Dziennik duchowy (1885-1990), t. II, Rzym 2002, s. 379-380

 

Poruszenia miłości

Dziś byłam u spowiedzi św. Powiedziałam Ojcu wszystko, cu­da miłości, jakie Pan Jezus czyni nad tą najniewdzięczniejszą du­szą moją, a więc to tutaj zapisać mogę, na chwałę tego Boga mi­łości. W tych dniach Pan Jezus dawać mi raczy dziwne uczucie szczęścia, płynące z poczucia, że mam Pana Jezusa, że w duszy posiadam Boga mojego, że przez miłosierdzie Jego jestem Jego dzieckiem i Jego własnością. I – jeżeli tak śmiem powiedzieć – ufam Panu Jezusowi z Jego łaski, z Jego nieprzebranej dobroci. Dusza moja jest w relacjach miłości ze swoim Bogiem i Panem. Ze strony Pana Jezusa zawsze była ta miłość, On umiłować mnie ra­czył i całe życie moje jest jednym pasmem dowodów tej niepoję­tej miłości. Z mojej strony jednak nie było odpowiadania tej łasce mojego Pana, nie było miłości, a raczej sama niewdzięczność, sa­ma złość. Ale Pan nieskończenie miłosierny raczył poruszyć ser­ce moje, dając mi poznać Ojca, przez Ojca wyrwał z przepaści, dał poznać Siebie, pociągnął ku swojej miłości i przez blisko dwa lata pod przewodnictwem Ojca ciągle prowadzi, kieruje mną i co­raz więcej okazuje mi, jakim jest, okazuje swoją miłość – i tej mi­łości coraz jaśniejsze daje mi dowody i pobudza mnie do wzajem­ności.W tych czasach więcej jeszcze, silniej jeszcze Pan Jezus to czyni w mojej duszy. Wszystko, co z Niego jest, chciałabym tu za­pisać, ogłosić przed światem całym, ażeby wszyscy wiedzieli, kim jest Pan Bóg i czym są dzieła Jego. Rada byłabym zarazem, żeby wszyscy wiedzieli, komu takie miłosierdzie okazuje Pan Bóg – na­czyniu nieprawości, zepsucia i nędzy, które nie tylko że wyrwał raz z przepaści potępienia wiecznego, ale jeszcze ciągle trzymać musi swoją wszechmocną ręką; inaczej to zepsute naczynie, tak pełne obrzydliwości i najgorszych pociągów, znowu (przez swoją nędzę i zepsucie) wpadłoby w tę samą przepaść, gdyby nie łaska i miłość Pana Boga. Oto tak widząc siebie i czując w każdej chwi­li najgorsze moje skłonności, muszę być ciągle w ręku Pana Jezu­sa, prowadzona przez Niego i nauczana przez Niego – i to w spo­sób najdoskonalszy i najpewniejszy, bo wewnętrznie przez na­tchnienia i poruszenia Jego łaski (wszystkie poddane przewodni­kowi i przez niego zatwierdzone), a zewnętrznie przez tegoż Oj­ca, który wyjaśnia, tłumaczy i uczy tego, co Pan Jezus wewnątrz wskazuje.Tamże, s. 102

Po południu na adoracji dać mi raczyłeś, Panie, pewne we­wnętrzne natchnienie i światło, abym do ślubu posłuszeństwa, który Tobie, Królu mój, dawno już [złożyłam] w osobie Ojca, do­łączyła jeszcze przyrzeczenie, zobowiązując się ślubem do tego, że wszystko najszczerzej będę wyznawać Ojcu: me grzechy, ułomności, nędzę i pokusy; a gdy nie będę mogła mówić, to na pi­śmie przedstawię je Ojcu, tak żeby nie było w mej duszy najmniej­szej rzeczy, która by nie była przedstawioną Ojcu. Także w całym działaniu Ojca ze mną, w każdym jego słowie i we wszystkim, co w tym dziele będzie czynić, widzieć będę Ciebie, mój Panie i Kró­lu; wszystko przyjmę z łaską Twoją z miłością, z poddaniem wo­li, rozumu i serca, uważając zawsze Ojca za Twego przedstawi­ciela i Twego zastępcę dla mnie na ziemi.Gdy za łaską Twoją świętą to uczyniłam, uczułam wielkie szczęście i spokój w duszy, bo ufam, Panie mój, że spełniłam Twoją świętą wolę.Tamże, s. 229

 

Światło Króla

O Panie – dziś dalszy ciąg Twej miłości i miłosierdzia. Rano byłam bardzo twarda. Dałeś mi łaskę spowiedzi świętej, ale by­łam jak głaz; święte słowa Ojca padały jakby na skałę; ogarniał mnie nawet bunt. Ty jednak, mój Królu, ulitowałeś się nade mną. Kiedy Ojciec mówił o Twej miłości, pociągnąłeś mnie ku Sobie; ustał bunt; dusza cała, jakby przejęta swą nędzą, zwróciła się do Ciebie, o Jezu i Panie mój! Przeniknąłeś mą duszę dziwnym uczu­ciem uwielbienia i wdzięczności ku Tobie, bo raczyłeś mnie – ta­ką nędzę, taki grzech – powołać do Zgromadzenia Twej Naj­świętszej Rodziny, mój Królu; dałeś mi uczucie żalu, że tyle łask Twoich zmarnowałam i byłabym zniszczyła to dzieło, gdyby nie cudowne miłosierdzie Twoje.Dziś, Panie, jakby zapominając o dawniejszym zaleceniu Twoim, które uczułam przed paroma tygodniami w mej duszy, ze względu na Uroczystość Najświętszej Rodziny grałam i śpiewa­łam podczas Benedykcji.Wieczorem, mój Panie, rozjaśniłeś mi wiele rzeczy w duszy; dałeś mi zrozumieć, kim Ty jesteś, mój Królu; dałeś mi lepiej przyjąć święte słowa Ojca w czasie dzisiejszej spowiedzi – o tym, że powinnam Cię miłować nade wszystko na świecie i [tylko] Cie­bie jednego, jak Tobie się oddać. Dałeś mi promyk Twego światła [by zrozumieć], jaka to miłość, jakie Królestwo Twoje panowało w Twej Najśw. Rodzinie w Nazarecie, jak Najśw. Panna, Twa Matka, Ciebie miłowała i jak razem z Tobą czciła i miłowała św. Józefa; że go słuchała jako głowy Najśw. Rodziny; że sama – czcząc go i miłując – z miłością spoglądała, że Ty, mój Królu, ja­ko dziecko czcią i miłością otaczałeś św. Józefa. Panie mój, we­wnętrznie ukazywałeś mi, jak ja mam czcić tego Ojca, którego mi dałeś jak św. Józefa Najśw. Pannie; jak powinnam tego Ojca, ja­ko Ojca słuchać; jak we wszystkim poddać się Ojcu, wierzyć w działanie Boże dane mi przez niego; w to, że chce Pan Jezus przez Ojca rozlewać ducha Swego, prowadzić nas, uczyć, kiero­wać; że to ojcostwo, które Pan Jezus dał Ojcu nad nami, powinno być tu czczone (tak jak Pan Jezus i Najśw. Panna czcili ojcostwo św. Józefa); że nigdy nie powinnam stawiać Panu Jezusowi przeszkody w spełnieniu w każdej siostrze Jego Boskich zamiarów i w prowadzeniu każdej według Jego Najświętszej woli. Tamże, s. 272-273

O Panie mój, sądziłam, że wszystko jest dla mnie stracone. W sercu wygasło wszelkie uczucie miłości. Zdawało mi się, że nie ma w nim miłości – ani ku Tobie, ani ku tym, którzy mi Ciebie przedstawiają, których miłować mi w Tobie kazałeś. Tak było w mej duszy, a Ty, Panie najsłodszy, ciągle w niej raczyłeś dzia­łać – to pociągając do Siebie, do modlitwy, do większej miłości, to upominając wewnętrznie, gdy w czymś (choćby w małej na pozór rzeczy) nie spełniałam tego, co Ty – Panie mój – wskazywałeś mi w przepisach zakonnych. W nocy nawet budziłam się, czując ca­ły ciężar cierpienia w duszy. A Ty, Panie, ciągle czuwałeś nade mną i przygotowywałeś to, co z czystego miłosierdzia Twego chciałeś dać mej duszy.10 stycznia dać mi raczyłeś większą skruchę, łaskę oskarże­nia się i potępienia wszystkich grzechów i moich niewierności. Ojciec mój zapewnił mnie, że (Ty Panie mój) jesteś blisko mnie, że się nie oddaliłeś ode mnie; a najlepszym dowodem Twej łaski i miłości jest to światło, jakie mi dać raczyłeś w poznaniu mych nędz i ułomności.Po tej spowiedzi wielki spokój ogarnął mą duszę i ufność w miłosierdzie Twoje. Dałeś mi jasno poznać, że tak obojętnie żyć nie mogę; że myśli moje, uczucia i cała istota – Tobą być powin­na zajęta. O najmiłosierniejszy mój Zbawicielu! Swą Boską obec­nością zacząłeś przenikać mą duszę i powoli raczyłeś wzbudzać we mnie miłość ku Tobie, jakby nowe życie, życie z Tobą (zdaje mi się) ściślej zjednoczone – przynajmniej we woli, w pragnieniu – bo bardzo lękałam się każdej niewierności, którą bym Ciebie, Miłości moja, zranić mogła.O Panie! Im więcej raczyłeś się (że tak śmiem wyznać) obja­wiać mej duszy, tym też więcej równocześnie wymagałeś ode mnie: (ale, o! z jakąż miłością, z jakąż delikatnością Boskiego Ser­ca Twego) większej ścisłości, umartwienia, zachowania przepi­sów reguły, większej miłości dla sióstr, całkowitego oddania się Tobie, wiary w prowadzenie Twoje przez Ojca mego duchownego oraz zupełnego wyrzeczenia się mego sądu i mej woli, by pod­dać się i pełnić Twą Najświętszą wolę.Pewnego razu, zanim jeszcze dałeś mi głębiej uczuć w duszy Boską Twą Obecność, czułam wielką trudność w realizowaniu ślubu posłuszeństwa, w poddaniu mego sądu i woli [spowiedni­kowi]. Zdawało mi się trudne to, co dawniej mi było największą pociechą – słuchać się i spełniać święte rady i nauki Ojca. Wtedy Pan Jezus dał mi usłyszeć wewnętrznie: „Ojciec jest moim delega­tem. Dotychczas w relacji twej do Ojca doznawałaś pociechy i ra­dości; teraz może nadejść droga krzyżowa (co zrozumiałam, że krzyżowo – czyli trudno będzie); masz jednak zawsze trzymać się go i słuchać”. Gdy więc teraz, Panie mój najsłodszy, działać ra­czysz w mojej duszy silniejszą Twoją łaską, dajesz mi wiarę w prowadzenie Twoje i – z miłosierdzia Twego – gorące pragnie­nie zupełnego wyrzeczenia się siebie, by spełnić Twą Najśw. wo­lę i żyć Tobą.Tamże, s. 378-379

 

Moc wychodząca z monstrancji

Innego znowu dnia, mój Panie, gdy w kościele Najśw. Serca Twego na Montmartre, raczyłeś tak silnie pociągać serce moje ku Sobie i zapalać je miłością Twoją, że – zdawało mi się – jakoby ja­kaś siła wychodziła z tej monstrancji, w której Ty, o Panie mój, przebywasz, i pociągała mnie ku Tobie; udzielałeś mi, Panie, pewności (tego wyrazić nie umiem, jak to dusza czuje), że to Ty sam dajesz się [duszy mej], Ty się jej udzielasz, udzielasz Twej miłości, Twej siły, Twego życia, Twej świętości (nie wiem, czy się tak godzi wyrazić) – jakby przymiotów Twej Boskiej Istoty. Któż to pojąć zdoła? Czy wyrazy oddać mogą to, co się dzieje w duszy, gdy Ty w niej przebywasz, gdy jej się udzielasz, gdy z nią obcu­jesz, o Panie mój upragniony, oczekiwany, wyglądany od tak dawna? Zdaje mi się, a raczej w miłosierdziu Twoim niepojętym i nieskończonym ufam, że Cię posiadam w mej duszy; że jesteś we mnie najmniejszej, a ja w Tobie. A gdyby tak nie było, Panie, to przez łaskę Twą zawsze do tego dążyć będę, o to Cię prosić, i błagać, abyś zlitował się nade mną i dał choć odrobinkę, okruszynki spadające ze stołu Twego, choć iskierkę miłości Twej tej duszy, która Ciebie pragnie i pożąda.Pewnego wieczoru, gdy spędziwszy prawie cały dzień w nie­opisanym szczęściu, w świętym z tobą obcowaniu i obecności Twej w mej duszy, żegnałam Cię, Panie mój, utajony w Najśw. Sakramencie i – łącząc się z tymi, którzy Cię w nocy adorują – cierpiałam nad tym, że muszę udać się na spoczynek i opuścić Ciebie, Ty mój najsłodszy, dałeś mi tak słodkie zrozumienie i światło, jakby wewnętrzną naukę, w tym niej więcej znaczeniu, że wcale nie rozłączam się Tobą, ani kontakt mój z Tobą przez sen się nie przerywa.Tamże, s. 379-380