Bł. Aniela z Foligno

Powszechnie przyjmuje się, że urodziła się około. 1248 r. w Foligno we Włoszech. Po utracie męża i bliskich z rodziny około 40 roku swobodnego życia, wchodzi na drogę pokuty i wyrzeczeń, wiążąc z ascetycznym ruchem franciszkańskim. W 1290 roku zostaje franciszkańską tercjarką. Gromadzi wokół siebie grupę wiernych szukających głębi duchowej. W osobie franciszkanina Arnolda z Asyżu, Aniela otrzymuje kierownika duchowego i jednocześnie powiernika niezwykłych łask mistycznych. Jemu to od 1292 roku dyktuje swoje przeżycia duchowe, będące rodzajem mistycznego pamiętnika zwanego Memoriale. Ponadto Aniela pozostawiła ok. 35 drobnych pism – pouczeń, opowiadań, uwag i listów, a wśród nich list na pocieszenie syna, adresowany przypuszczalnie do Hubertyna z Casale. Zmarła 4.01.1309 r. po dłuższej chorobie. Pomimo opinii świętości, nie podjęto starań o jej kanonizację, jednakże jej kult był kilkakrotnie przez Kościół aprobowany, m.in. w 1701 i w 1709 r., i dopiero papież Pius X ustanowił jej wspomnienie na 4 stycznia.

Teksty


O przemianie miłości

Nie ma niczego, co tak ogarnia, pociąga i krępuje całe serce, jak miłość. I dlatego jeśli nie ma broni, która mogłaby nią kierować – łatwo pociąga duszę do upadku i powoduje wielkie szkody. (…) Oręż zaś, którym powinna być kierowana miłość zawarty jest i dany w przemienianiu duszy. To przemienianie duszy dokonuje się w potrójny sposób: niekiedy bowiem dusza przemienia się zgodnie z Wolą Boga, niekiedy z Bogiem, a niekiedy w Bogu, który w niej przebywa. Pierwsze przemienianie następuje wtedy, kiedy dusza stara się naśladować czyny Chrystusa, gdyż w nich przejawia się Wola Boża. Drugie przemienianie następuje, kiedy dusza łączy się z Bogiem i doznaje silnych wzruszeń i wielkich słodyczy od Boga, które może jednak wyrazić słowami i objąć myślą. Trzecie przemienienie następuje wówczas, kiedy dusza zostaje przemieniona przez najdoskonalsze zjednoczenie w Bogu i Bóg przebywa w jej wnętrzu i dusza… doznaje najwspanialszych odczuć i rozkoszy od Boga i to w tak wysokim stopniu, iż nie może ich wyrazić słowami ani objąć myślą.Pierwsze przemienianie nie ma znaczenia dla obecnie przedstawionego rodzaju miłości. Drugie wystarcza dla kierowania miłością, jeśli ta jest naprawdę żarliwa. Trzecie zaś jest najwyższe. W tym trzecim przemienieniu, a także w drugim (lecz nie w sposób tak doskonały) wlewa się w duszę dzięki łasce szczególna mądrość, dzięki której dusza potrafi kierować się miłością do Boga i bliźniego. Potrafi bowiem wtedy w sposób tak mądry uporządkować uczucia, słodycze i zapały w stosunek do Boga, iż nie traci miłości do Niego, a w tym, czego się podejmuje, trwa. (…) Podobnie potrafi zachowywać się mądrze i rozważnie, jeśli chodzi o miłość bliźniego, iż kiedy trzeba mu ustąpić – ustępuje, a kiedy nie – nie ustępuje. Przyczyną zaś tego jest to, że Bóg jest niezmienny, zaś dusza może być niezmienna, lecz im bardziej jest zjednoczona z Bogiem, tym bardziej jest niezmienna.Stąd też w tym zjednoczeniu dusza zdobywa wspomnianą mądrość i pewną dojrzałość, a także zdolność właściwego rozeznania i pewne światło tak, że w to uzbrojona potrafi tak kierować miłością do Boga i bliźniego, iż nie da się oszukać ani poddać pokusie. A kto nie ma w sobie takiej mądrości, nie powinien nigdy – ze względu na wymienione tutaj niebezpieczeństwa – poddać się takiej głębokiej i jednostkowej miłości do jakiegoś mężczyzny lub kobiety, chociażby nawet czynił to ze względu na Boga i w dobrej myśli. I nigdy nie powinien wiązać się z kimś drugim, jeśli nie nauczy się najpierw odrywać się od innych, gdy zachodzi tego potrzeba ze względu na czas i miejsce. (…) Kiedy zaś dusza w sposób doskonały połączy się z Bogiem i znajdzie się w świecie prawdy, gdyż prawda jest stolicą duszy, nie krzyczy i nie skarży się na Boga, nie rozczula się i nie słabnie, lecz rozumie, iż jest niegodną wszelkiego dobra i wszelkiego Bożego daru, i że zasługuje na piekło gorsze niż to, które zostało stworzone. I powstaje w niej jakaś mądrość i dojrzałość, i staje się zrównoważona, i do tego stopnia umocniona przez Boga, że mogłaby iść na śmierć.Posiada Boga w pełni, na ile to jest możliwe, ponieważ Bóg pozwala jej rozwijać się aż do tego stopnia, by była zdolna przyjąć to, co pragnie jej dać. I widzi Tego, Który jest oraz że wszystko inne jest niczym, jeżeli nie ma na tyle istnienia od Tego, Który jest. Ma także za nic przez porównanie wszystko, co było przedtem, a takie wszystko, co jest stworzone. Nie martwi się śmiercią ani chorobą, niczym jest dla niej wyróżnienie ni nagana.Osiąga uciszenie i uspokojenie do tego stopnia, iż niczego nie pragnie; traci pragnienia i nie może działać, gdyż jest jakby obezwładniona. I widzi w tym świetle, jak Bóg wszystko czyni należycie i mądrze, a widzi to tak, że nawet wtedy, gdy Bóg nie jest odczuwalnie obecny w duszy, nie słabnie, ale staje się tak poddana Jego woli, że nie poszukuje Go, kiedy jest nieobecny, lecz zadowala się wszystkim, co czyni i całkowicie Mu się powierza.Okazuje się więc prawdą to, iż dusza tak umocniona i uciszona w owej miłości traci pragnienia i nie może działać, kiedy posiada opisane tutaj widzenie Boga we wspominanej pełni. Lecz kiedy zostaje jej to odjęte – żadnej bowiem duszy nie jest udzielone to, aby zawsze trwała w tym stanie – dane jej jest pewne nowe pragnienie, aby bez większego trudu spełniać uczynki pokutne w stopniu większym niż poprzednio. A powodem tego jest fakt, iż ten stan jest doskonalszy od poprzednich. Doskonałość to ma do siebie, iż im jest większa, tym bardziej powinna naśladować Mistrza doskonałości, to jest Chrystusa. Chrystus zaś w całym swoim życiu przeżywał jeden tylko stan – stan Krzyża, gdyż na Krzyżu rozpoczął, na Krzyżu działał w ciągu swego życia i na Krzyżu skończył. Zawsze bowiem był rozpięty na krzyżu ubóstwa, ciągłego cierpienia. poniżenia, prawdziwego posłuszeństwa i innych trudnych dzieł pokutnych. Ponieważ dziedzictwo ojca ma przejść na dzieci, Bóg Ojciec przekazał to dziedzictwo pokuty i Krzyża swemu Jednorodzonemu Synowi. Wszyscy więc synowie Boży – odpowiednio do osiągniętego stanu doskonałości – powinni przyjąć to dziedzictwo i utrzymywać je przez cały czas swego życia, jak to czynić Chrystus, który przez całe życie trzymał się tej drogi. A długość i kres tej pokuty jest taki, jak długie jest życie człowieka. Jej wielkość zaś zależy od tego, na ile kogoś stać. Toteż każdy powinien zbadać swoje możliwości i stosownie do miary tych możliwości powinien czynić pokutę. A gdyby tego nie czynił, nie niósłby swego krzyża i nie szedłby za Chrystusem[1].

 

Miłość doskonała

Najlepsza i bez skazy miłość jest wówczas, kiedy dusza doznaje ekstazy i zostanie porwana do widzenia Bytu Boga. Wtedy, kiedy dusza przeżywa ekstazę i zostaje pociągnięta do widzenia Bytu Boga, dostrzega, że wszelkie stworzenie ma byt od Tego, Który jest Bytem Najwyższym i widzi, że dusza i wszystko, co istnieje, otrzymuje istnienie od Owego Najwyższego Istnienia. Widzi również, że nie ma innego bytu i nie ma niczego posiadającego byt, jak tylko od Tego Najwyższego Bytu. Dusza, która doznała ekstazy i została podniesiona do tej wizji, czerpie z niej mądrość niewypowiedzianą, głęboko dojrzałą. I czerpie dusza z tego widzenia owego Najwyższego Bytu to, co jest najlepsze i czemu nie można się sprzeciwić, gdyż widzi w prawdzie, że wszystko, co od Niego pochodzi, jest stworzone w sposób doskonały. Źle jednak dzieje się z tym wszystkim, kiedy my niszczymy te rzeczy, które zostały stworzone przez Najwyższy Byt.To widzenie bowiem Owego Najwyższego Bytu wzbudza miłość stosowną i odpowiednią do owego Bytu. Albowiem owo Najwyższe Dobro uczy nas kochać wszystko, co ma byt od Niego. I uczy nas z miłości do owego Najwyższego Bytu, kochać wszystko, co istnieje, tzn. wszelkie stworzenie zarówno rozumne jak i nierozumne. I uczy nas kochać stworzenia rozumne, najbardziej te, które dusza dostrzega jako kochane i wybrane przez Boga. I jak widzi, że sam Najwyższy Byt pochyla się z miłości nad stworzeniem, tak samo i ona pochyla się nad stworzeniem i sprawia, że kocha kochających Boga, których poznaje się po pewnych znakach.Jasnym znakiem przyjaźni Bożej u tych, którzy są naśladowcami Jednorodzonego Syna owego Najwyższego Bytu, fest to, iż są zawsze zwróceni oczyma swej duszy ku kochaniu, naśladowaniu i całkowitemu przemienianiu siebie, stosownie do Woli Ukochanego, to jest Najwyższego Bytu. A ponieważ ich dusza nauczyła się w widzeniu tego Najwyższego Bytu kochać Go, dlatego przez widzenie tego Najwyższego Bytu wzmaga się ich miłość. Ponieważ bowiem nauczyła się i umie kochać Ten Najwyższy Byt, nauczyła się i umie kochać stworzenia stosownie do tego, co im przysługuje, a mieć więcej lub mniej, zależnie od upodobania tego Najwyższego Bytu i w żadnym wypadku nie może przebrać miary.I dlatego to wszystko, co jest związane z miłością, budzi w ogóle podejrzenia tak długo, jak długo nie została dana duszy przez Boga taka miłość, która powstała dzięki wspomnianej wizji. A kiedy już dusza posiada widzenie tego Bytu Bożego i miłość stosowną i odpowiednią do tego Bytu, pozostaje tak umocniona, że chociażby następowały inne widzenia i uniesienia, to jej nie zmienią. I nie tylko ci, którzy posiadają to niewypowiedziane zjednoczenie z Bogiem, to jest z tym Najwyższym Bytem, ale także i ten ktokolwiek posiadałby dokładne i nieustanne poznawanie tego Bytu, może być zdolny i jest zdolny do usuwania wszelkiego zła i jakiejkolwiek innej miłości, i może dobrze przeciwstawiać się ciosom miłości.Duszy bowiem dana jest wizja Niestworzonego. Wizja ta napełnia duszę niestworzoną Miłością, dzięki której dusza nie jest zdolna do działania i pozostaje bez możliwości wykonywania czegokolwiek; działa bowiem sama miłość. Kiedy dusza ma wizję Niestworzonego, nic nie może zrobić z tego powodu, że jest nią całkowicie pochłonięta. Podobnie dla Miłości Niestworzonej nic nie może zdziałać. Należy jednak zwrócić uwagę na to, że kiedy to widzenie zostało dane duszy, dusza działała, mocą wszystkich swoich władz, by móc lepiej zjednoczyć się z Niestworzonym. Wtedy sam Niestworzony działał w niej t wywierał swój wpływ, aby oderwała się od wszelkiej rzeczy stworzonej, by w ten sposób mogła lepiej zjednoczyć się z Nim. I wtedy nastąpiła owa wspomniana wizja. Na działanie tej Miłości Niestworzonej dusza nie ma żadnego wpływu. Działa więc Sama Miłość, a wszystkie działania pochodzą wyłącznie od Niej.Początkiem tego działania jest otrzymanie światła i nowego, gorącego pragnienia, a także nowej i silnej miłości, dzięki której dusza działa i nie działa, gdyż działa sama Miłość Niestworzona. Miłość Niestworzona jest sprawcą wszelkiego dobra, które my wykonujemy, natomiast wszelkie zło pochodzi od nas samych. Na tym polega prawdziwe unicestwienie – uznać, że nie my jesteśmy sprawcami jakiegoś dobra. O tych, którzy rozumieją wspo­mnianą prawdę, można powiedzieć, że posiadają ducha prawdy.Prawdziwa miłość me powoduje śmiechu ani umiarkowanego picia lub jedzenia, ani żadnej próżnej radości. Nie mówi także: „Nie obowiązuje mnie żadne prawo”, lecz zawsze poddaje się prawu, co więcej – ustanawia dla siebie prawo tam, gdzie go nie ma.Miłość zaś Boża nigdy nie trwa w bezczynności, nawet wówczas gdy idzie z nami drogą krzyża. To jest bowiem znakiem działania prawdziwej miłości, że przynosi i daje duszy pragnącej iść za Bogiem krzyż, to jest pokutę, tak długo, jak długo żyje i tak ciężką, jaką może znieść. Kiedy dusza wykona dzieła krzyża i pokuty długiej, twardej i dającej życie, wtedy uznam się za całkowicie niepożyteczną służebnicę. A jeśli zechcę prosić o coś dla siebie, będę prosić ze względu na czyny pokutne, których On we mnie dokonał dla mego dobra.To jest bowiem znakiem ducha prawdy – poznać naprawdę, że Bóg jest samą miłością, a my jesteśmy samą nienawiścią. Po poznaniu tej prawdy przez duszę zachodzi konieczność czynienia cielesnej pokuty.Kiedy dusza odprawia jakąś pokutę i ona niekiedy wydaje się jej ciężka, do tego stopnia, że jest nie do zniesienia i wydaje się jej, że czyni to sama, to tak naprawdę nie czyni tego ona, lecz czyni w niej sam Niestworzony ze względu na nią. Kiedy zaś pokuta jest lekka, to także robi On dla jej pożytku. Nie dziwmy się, kiedy. Sprawca obciąża nas pokutą, gdyż prawdziwy Mistrz przyszedł na ziemię, aby, za nas cierpieć i przez całe swoje życie dźwigać najbardziej gorzki krzyż cierpienia.Ci, którzy zostają uniesieni do zobaczenia Niestworzonego i do wizji Bytu Boga, trwając przy krzyżu i spełniając dzieła cnót, gdziekolwiek się znajdują tam zabierają się do wzmożonego działania z nową i gorącą miłością. Ci zaś, którzy nie są z ducha prawdy, czynią sobie bożki z tych dzieł cnót. Pierwszym z tych bożków staje się udzielone im Boże światło[2].

 

Siedem stopni ubóstwa

Kto potrafi w pełni otrzymać te najsłodsze dary, niech wie, że osiągnął pełnię i doskonałość w najsłodszym Panu, Jezusie Chrystusie i stał się przez przemienienie się najsłodszym Chrystusem. A im bardziej w tym postąpi, tym bardziej wzrośnie w nim istnienie najsłodszego Jezusa Chrystusa.Pierwszym z tych darów jest umiłowanie ubóstwa, przez które dusza wyzbywa się miłości wszelkiego stworzenia tak, iż nie pragnie posiadać nikogo, jak tylko Pana naszego Jezusa Chrystusa. Nie pokłada również nadziei w pomocy żadnego stworzenia w tym życiu i okazuje to czynem.Drugim darem jest pragnienie, by być pogardzoną, lekceważoną i znie­ważaną przez wszelkie stworzenie i chcieć, by wszelkie stworzenie uważało, że na to zasługuje tak, aby nikt jej nie współczuł i aby nie chciała być w niczyim sercu, jak tylko w Sercu samego Boga, i aby nie była w jakikolwiek sposób przez kogoś uważana za coś.Trzecim darem jest pragnienie, by cierpieć ból i kary, i dołączyć się do wszystkich bólów Serca i Ciała najsłodszego Pana naszego Jezusa i najsłodszej Jego Matki, a także, aby wszelkie stworzenie zadawało jej te cierpienia bez przerwy. A jeśli nie może pragnąć tych rzeczy, niech wie, że jest bardzo daleko od najsłodszego podobieństwa błogosławionego Chrystusa, gdyż te trzy rzeczy towarzyszyły Mu na każdym miejscu i w każdym czasie, i w każdym Jego czynie podobnie, jak i Jego Matce, a mianowicie ból, ubóstwo, pogarda, a to wszystko w stopniu najwyższym.Czwartym jest to, że każda osoba powinna sobie zdawać sprawę, iż jest niegodna tak wielkiego dobra i że w żaden sposób nie może tych darów posiadać sama z siebie. A im więcej z nich posiada, powinno się jej wydawać, że ma ich mniej, gdyż ten, kto ma dużo tego, co kocha, powoli traci do tego miłość. Toteż nigdy nie powinien odczuwać, że do tego doszedł, a raczej powinno mu się wydawać, że zawsze zaczyna od początku i że dotąd niczego nie uczynić i że niczego z tego dotąd nie posiadł.Piątym darem jest to, że ta osoba powinna stale starać się myśleć, w jaki sposób te dobra były w Panu Jezusie Chrystusie i nieustannym westchnieniem ma wołać do Pana, aby te Jego szaty i tych Jego towarzyszy dał i zesłał do jej serca, o nic innego nie prosząc. Niech w tym doskonałym zjednoczeniu, dzięki tym darom, będzie cała radość tego życia. I niech usiłuje rozmyślać, w jaki sposób Serce najsłodsze Jezusa było nimi przepełnione i to przepełnione ponad miarę aż do nieskończoności; jeszcze bardziej niż On to okazał w ciele.Szóstym darem jest to, by ta osoba niezależnie od tego czy to jest osoba świecka czy duchowna unikała tak, jak unika się największej zarazy, wszystkiego tego, co przeszkadza jej w ich zdobyciu; niech unika takie tego wszystkiego, co w sprawach tego życia wydaje się odmienne lub sprzeczne z tymi dobrami. Powinna się ich wystrzegać, unikać i gardzić jak wężem.Siódmym jest to, że nie powinna wydawać sądu nad żadnym stworzeniem. Niech się nie obciąża osądzając innych, jak uczy Ewangelia, a raczej niech się uważa za gorszą od wszystkich, nawet najbardziej złych i za niegodną wszelkiej łaski Bożej. Będąc jeszcze słabą i niezdolną do służenia Bogu bez nadziei na nagrodę, niech wie, że w ten sposób zasługuje na to, aby dopiero później w ojczyźnie niebieskiej posiadać Boga w pełni, gdy dusza zostanie przemieniona w Boga. I jest w ten sposób prawdą to, że jeszcze w tym życiu Bóg użycza w dużym stopniu dostępu do tej przemiany duszy, która w ten sposób została przemieniona dzięki swoim poniżeniom, utrapieniom i bólom. Dusza jednak nie powinna dążyć i pragnąć w tym życiu owych radości od Boga, chyba tylko w celu wzmocnienia się w chwilach swojej słabości. Powinna natomiast tylko pragnąć odtworzenia w sobie doskonałego ukrzyżowania Chrystusa z Jego bólami, ubóstwem i poniżeniem[3].


[1] Antologia mistyków franciszkańskich, t. II, red. O. S. Kafel, tłum. D. Turkowska, Warszawa 1986, s. 238-241.

[2] Tamże, s. 242-244.

[3] Tamże, s. 236-237.